Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzina patologiczna


Pogrążonawdepresji

Rekomendowane odpowiedzi

Hej wszystkim.Jestem tu nowa i postanowiłam opowiedzieć Wam swoją niestety smutną historie o swoim jakże inaczej smutnym życiu w rodzinie(nazwę to wreszcie po imieniu)-patologicznej.

Zacznę od początku.Gdy byłam mała miałam dosyć dobry kontakt w rodzicami i rodzeństwem.Wtedy jeszcze było nas stać na wycieczki chociażby po Polsce,na rachunki i inne podstawowe rzeczy.Problemy zaczęły się w rodzinie kiedy moja mam zachorowała na schizofrenie.Podobno wtedy już podejrzewano u niej problemy psychiczne jednak byłam wtedy za mała żeby to zrozumieć i nie wiem dokładnie kiedy i jak to sie u niej "rozwinęło''.Mama straciła prace,ojciec nie był w stanie nas utrzymać.

Zaczęło się uciekanie od problemu w alkohol i ze strony ojca jak i matki.Oboje pili do nieprzytomności,oczywiście bez awantur się nie obyło.Zawsze zaczynało sie tak samo-ojciec jeździł do sklepu po % a matka na tzw"meline".Gdy byli już podpici szybko przechodzili do awantur a czasami i bijatyk.Nie były to małe małżeńskie sprzeczki.W gre wchodziły tłuczki,noże,tłuczenie talerzy i szyb w drzwiach.Gdy szyba była wybita albo komuś sie coś stało dopiero rozchodzili sie w swoje strony.Raz przecięła mu dosyć mocno ręke i musiała interweniować policja.Takich i podobnych sytuacji było naprawdę bardzo dużo i oczywiście ja i mój brat byliśmy naocznymi świadkami a oni nie robili sobie z tego zupełnie nic.Dodam,że spali w oddzielnych pokojach bo nie mogli już na siebie nawet patrzeć.Zazwyczaj chodziło o pieniądze.Do tego ojciec nabrał chwilówek żeby nas ''ratować" i obecnie mamy do spłacenia ponad 50 tys. długów.Podobno miał robić też z tego remont,ale remontu żadnego nie było i tak naprawdę nie wiadomo do dzisiaj co zrobił z tymi pieniędzmi.Chociaż podejrzewam,że poszło na alkohol.Mam największy żal do ojca który traktował nas wszystkich jak psy.Wyładowywał swoją agresje zarówno na mnie jak i na starszym bracie.Za nie wyniesiony talerz potrafił podbiec do mnie i uderzyć z całej siły w twarz,ze wszystkiego robił ogromny problem byle mieć pretekst do kłótni i agresji wobec mnie.Robił sie cały czerwony i darł sie wniebogłosy.Przez niego nikt nie chciał do mnie przychodzić,dlatego częściej przebywałam u innych.Był dla wszystkich nieprzyjemny.Często kłócił sie z mamą przy moich koleżankach.Raz jedna z nich powiedziała"nie dziwie sie,że ludzie mówią że u was jest patologia".Wiecie co,wtedy mnie to zabolało i miałam wielki żal do niej.Wydawało mi się,że to normalne że rodzic bije swoje dzieci.Teraz wiem,że to co sie działo nie było normalne.Nie chce żalić się,że nie mam tak ładnego domu jak znajomi czy że nigdy nie miałam najmodniejszych ciuchów w szkole a w jednej bluzie chodziłam 3 lata.To nie było dla mnie wtedy takie ważne chociaż faktycznie brakowało mi tego.Napisałam swoje dzieciństwo w dużym skrócie,ale uwierzcie przeżyłam niezły terror i nie chce do tego wracać.Dzisiaj mam ogromne problemy psychiczne,nie potrafie zaufać ludziom a szczególnie facetom.Boje się,że trafie na takiego jak mój "ojciec".Mama leczy sie psychiatrycznie,przestała pić jednak on sie nic nie zmienił.Marze żeby uciec od tych ludzi jak najdalej ale musze skończyć szkołe.Po szkole wyjeżdżam i nie utrzymuje kontaktu z tym osobnikiem.Nie wiem kiedy to wszystko sie zaczęło,czekam tylko na koniec.Mam nadzieje,że wpis nie jest zbyt długi.Przepraszam,że napisałam go tak chaotycznie(emocje).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A terapia? Pracujesz gdzieś nad tym? Może nie zauważyłam w tekście.

Tak mnie to uderzyło z tym wyjazdem, bo mnie terapeutka sugeruje (kiedy mam te same pomysły, a słowo "wyjechać" pojawia mi się w głowie regularnie co dzień, więc chyba Cię rozumiem), że rzucam się do ucieczki - i zwraca uwagę, że problemy ruszą w drogę ze mną :).

Z takimi przeżyciami trzeba prędziutko biec po pomoc. Ja sama żałuję, że nie poszłam wcześniej. Wątek - dwa poniżej płaczę nad konsekwencjami. Także myślę, że pierwsze kroki powinny być skierowane po profesjonalną pomoc, co by się w tych emocjach i całej tej przeszłości nie utopić później.

DDXYZ - moje prywatne wrażenie - najładniej pieprzy sobie życie wtedy, kiedy powinno być już teoretycznie "happily ever after".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko musze jeszcze poczekać z wyjazdem.Trzymają mnie tu tylko pieniądze a właściwie to lokum.

Żal mi troche brata bo widać,że idzie w ślady ojca alkoholika,ale z drugiej strony jest dorosły i sam odpowiada za swoje czyny.

Na terapii byłam raz po próbie samobójczej w okresie gimnazjum,ale szybko z niej zrezygnowałam.Psycholog chyba nie do końca rozumiał co sie dzieje u mnie w domu i nie wiedział jak mi pomóc.Ojciec dla obcych osób był postrzegany jako zapracowany,dobry ojciec a w domu zupełne przeciwieństwo.Dla mnie to nieudacznik życiowy,który obwiniał za wszystkie swoje problemy zawsze chorą matke.Nie zgłosiłam też nigdzie bicia chociaż teraz z biegiem czasu żałuje.Może byłabym teraz w domu dziecka,ale kto wie-może miałabym tam lepiej.Teraz już jest za późno i musze uciekać,ale boje się że nie poradze sobie w życiu i będe musiała wracać do ''domu''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę zajebiście wiem co czujesz. Nie lubię mówić o sobie, to się nigdy dobrzy nie kończyło, ale też bez wielkich sukcesów próbowałem się zresetować w gimnazjum. Też uważam, że w bidulu miałbym lepiej. Muja to kogokolwiek obchodziło, a drugi Polaczek/Polaczkowa potrafiła tylko się ponabijać, że ma lepiej. Setki razy słyszałem, że jestem ułomny/opóźniony w rozwoju, a jaki kuźwa miałem być. Patole nie zdają sobie sprawy ze swego niedoje*ania umysłowego i też lubią się mnożyć. i to jest ból. Życie jest przereklamowane. Nie sadzę mądrości i dobrych rad w stylu: trzymaj się, bo też chciało mi się od nich rzygać. Nie wstydź się specjalisty, nie wstydź się szukać aż znajdziesz kogoś fachowego (a konowałów jest multum). Podstawa to wydostać się z tamtego syfu i trafić w jakieś normalne środowisko. Niestety po syfie urządzenie sobie normalnego życia to niełatwa sprawa. Powodzenia w tym cholernym życiu. Trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie to uderzyło z tym wyjazdem, bo mnie terapeutka sugeruje (kiedy mam te same pomysły, a słowo "wyjechać" pojawia mi się w głowie regularnie co dzień, więc chyba Cię rozumiem), że rzucam się do ucieczki - i zwraca uwagę, że problemy ruszą w drogę ze mną :).

 

I ma rację, bo od problemów się nie ucieknie. One lubią się paskudnie powielać w nowym środowisku. Sęk w tym, że żyjąc w syfie pierwszym pragnieniem jest się z niego wydostać i to absolutnie zrozumiałe. Pewnych ludzi się nie zreformuje, pewnych miejsc się nie naprawi, pozostaje spitalać gdzieś dalej ze świadomością, że w życiu będzie się miało trudniej. Nie ma sensu się porównywać z innymi, oni mieli z górki i mocno inaczej. Sukcesem będzie w miarę normalne życie, za nieważne jaką krajową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×