Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witajcie ponownie...


mojanati

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie ponownie,

Byłam na tym forum już jakiś czas temu, jakieś trzy lata pewnie już minęły.

Teraz powracam...

Wtedy byłam po dość traumatycznym rozstaniu z moim mężem, który wyrzucił mnie z półtoraroczną córeczką na ulicę, wcześniej zdradzając, poniżając itd.

Poza tym jestem DDA, ojciec alkoholik, matka bierna, bezradna i bezbronna.

Wtedy rozpoczęłam terapię DDA, zaczęłam układać sobie życie na nowo. Ze względu na zmianę pacy niestety po półtora roku terapię przerwałam, choć dawała jako takie rezultaty. Rozwiodłam się z mężem.

 

Po prawie dwóch latach od rozstania poznałam swojego aktualnego partnera, z którym aktualnie jestem w ciąży w 16 tygodniu. Niestety partner nie jest idealny, kłamie nałogowo, ma problemy finansowe, nie wiem czy również nie ma problemu alkoholowego. Poza tym jest niezwykle troskliwy, opiekuńczy, oddany mi wręcz do przesady. W zasadzie to rozważałam kwestię naszego rozstania zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Decyzji nie podjęłam...

 

W międzyczasie moja mama zachorowała na stwardnienie rozsiane. Wcześniej przez kilka dni w tygodniu mieszkała w wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu i pomagała w opiece nad dzieckiem, konkretnie w odbieraniu córki z przedszkola, a pozostałe dni spędzała u siebie, gdzie nadal mieszka i melinę zrobił sobie mój ojciec alkoholik, choć podobno ostatnio też chory, nie utrzymuję z nim kontaktu od prawie 10 lat.. Gdy zaczęłam się usamodzielniać, liczyłam, że w końcu będę mogła zamieszkać bez mamy, okazało się jednak, że mama jest chora. Teraz cała rodzina oczekuje ode mnie, że zaopiekuję się mamą. Ja sama też chciałabym jej pomóc, kocham moją mamę, opłacam jej pakiet w prywatnej przychodni, załatwiliśmy jej rehabilitację, teraz załatwiamy wyjazd do sanatorium. Oddałam mamie pokój w mieszkaniu, które wynajmuję. My w trójkę, (a w przyszłości w czwórkę) mieszkamy w drugim. Jednak tak naprawdę źle znoszę obecność mamy. Mam do niej cały czas żal o dzieciństwo i choć staram się jak mogę to wyłazi to zemnie jak jakieś robactwo. Ona nie zrobiła nic by mi pomóc w zapewnieniu dobrego dzieciństwa (uważa że przesadzam, było minęło) a ja staram się jej pomóc kosztem mojej własnej rodziny. Córce, która ma 5 lat przydałby się własny pokój. To nie moja wina, że moja mama nie chciała zawalczyć o swoje życie. Ja nie daję rady walczyć o życie swoje i swojej rodziny. Zastanawiam się czy nie byłoby lepiej gdyby mama wróciła do siebie. Ja w miarę możliwości oczywiście bym jej pomagała. Mam też siostrę, która mogłaby włączyć się w opiekę. Na razie ten problem jej nie dotyczy, bo mama jest u mnie. Mama w końcu jest na tyle samodzielna, że dałaby sobie radę sama. W cięższych zakupach czy innych tego typu sprawach miała by pomoc od nas. Poza tym mama nadal woli dokładać się do utrzymania swojego męża alkoholika, niż dołożyć się do naszych wspólnych rachunków. Mam z tym problem. Odkąd byłam mała pamiętam, że troszczyłam się o mamę by nie była smutna gdy ojciec pił i robił awantury, Nigdy nie stwarzałam jej żadnych problemów. Byłam super grzecznym i nieszczęśliwym dzieckiem.

 

Ostatnio kiepsko ze mną, pojawiły się problemy z oddychaniem, lekarze przebadali mnie na ile mogli w ciąży i stwierdzili, że to na tle nerwowym. Lekarz prowadzący ciążę skierował do psychologa. Psycholog stwierdził, że przydałaby się terapia, ale nie w ciąży bo to może zaszkodzić dziecku, mówi, że to może być depresja. Dziś jestem po moim ataku dwugodzinnego wycia z bezsilności. Nie wiem czy dotrzymam do porodu, a co potem? Czy to nie zaszkodzi dziecku?

 

Do tego dochodzą problemy finansowe, związane głównie z kosztami wynajęcia mojego mieszkania (zresztą od innego członka rodziny), które już niedługo przewyższą moje możliwości. Szukam jakiejś alternatywy, bo jest szansa na znaczne obniżenie tych kosztów, ale to mnie przerasta. No nie umiem, zapętlam się i wpadam w panikę, rozpacz itp. No i ten niepewny parter. Psycholog, u którego byłam na spotkaniu uznał, że i on powinien poddać się terapii. Posłusznie się zapisał. Nie wiem jednak na ile będzie to pomocne. Nie chce po raz kolejny wychowywać sama dziecka. Myślę, że tym razem nie dam rady. Najgorsze, że to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna. A dzieci nie są niczemu winne. Za nic nie chciałabym ich skrzywdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mojanati, pamietam Cie z Twojego poprzedniego pobytu na forum ;-) widze ze masz podobne problemy jak wtedy, tylko w nowej odslonie - nowe dziecko na glowie , nowy partner ktory nie jest oparciem, ponownie roszczeniowa rodzina. SzkodA, ze nie skonczylas terapii, bo wg mnie zatoczylas koło - odeszlas z jednej stresowej sytuacji a potem odtworzylas ja znowu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce po raz kolejny wychowywać sama dziecka. Myślę, że tym razem nie dam rady. Najgorsze, że to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna. A dzieci nie są niczemu winne. Za nic nie chciałabym ich skrzywdzić.

Wybacz, ale troche za pozno na takie przemyslenia.

 

Optymizmem napawa fakt, ze chlopak zapisal sie na terapie, moze cos z tego bedzie, czego Tobie zycze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983

Masz rację, że za późno na przemyślenia. Tylko w takim razie co mi pozostaje? Wziąć się w garść i walczyć dalej albo się poddać:)

 

bittersweet

:)No właśnie, masz rację, sama wpakowałam się drugi raz w podobną sytuację. Pomimo, że bardzo się starałam żeby było dobrze.. Chyba jednak bardzo chcę i potrzebuję wrócić na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×