Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kolejna z nerwicą...


SYongNeul

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Chciałabym wreszcie napisać, z czym się zmagam. Muszę żyć z nerwicą. Nie lubię o tym rozmawiać, wstydzę się tego tematu, dlatego większość osób o tym nie wie. Teraz uznałam, że dobrą terapią dla mnie będzie podjęcie tego tematu.

 

Na czym polega moja choroba?

Po prostu się boję. Najbardziej boję się śmierci, rzeczy, które do niej prowadzą. Bałam się wychodzić z domu, zawsze musiałam mieć przy sobie wodę, nigdzie nie wyszłam sama na krok od jakichś ośmiu miesięcy. Kiedy wyszłam gdzieś sama, panikowałam. Bałam się jedzenia, bałam się, że będę wymiotować albo, że się zatruję. Boję się wymiotować. Podczas posiłku "rozwalałam" jedzenie po talerzu, jadłam bardzo małe porcje z obawy przed wymiotowaniem. Kiedy coś zjadłam, czułam się winna, miałam myśli w stylu "i po co to jadłaś, teraz będziesz rzygać".

 

Kiedy to wszystko się zaczęło?

Mój pierwszy napad paniki miał miejsce w szkole. Pamiętam, że myślałam wtedy o tym, że mogę być na coś chora i wyobraziłam sobie, że dostaję zastrzyk. Zaczęłam panikować, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. W głowie miałam tylko jedną myśl: ,,Nie chcę umrzeć!". Siedziałam w klasie, przerażona, aż nauczyciel zapytał się, czy wszystko w porządku. Powiedziałam, że nie, że źle się czuję, słabo mi. Poczułam się lepiej, kiedy otrzymałam "pomoc", atak paniki minął.

 

Od tego czasu ataki paniki zdarzały się regularnie. Podczas takiego napadu czuję się okropnie, serce mi wali, ciemno mi przed oczami, czuję mrowienie w rękach, nogach. Byłam przerażona i obawiałam się kolejnego ataku, zawsze kiedy wyszłam z domu.

 

Na początku nie wiedziałam, co mi się dzieje. Myślałam, że to stres albo jakaś choroba. Czytałam w internecie o moich objawach i zawsze musiałam się natknąć na jedno słowo: nerwica. W późniejszych etapach choroby myślałam, że mam nerwicę lękową. Powiedziałam rodzicom, że już nie wytrzymuję, nie daję rady, żeby zabrali mnie do lekarza albo psychologa. Dostałam skierowanie do psychologa, a później do psychiatry. Psychiatra powiedział, że myśli, że mam nerwicę natręctw. Otrzymałam leki (Spamilan, Fevarin), ale nie chciałam ich łykać. Chodziłam tylko na terapię. Rozmawiałam z terapeutą o napadach paniki, ale podczas jednej wizyty powiedziałam, że już nie wytrzymuję, strasznie boję się, że będę wymiotować i nie mogę nic jeść. Gdy terapeuta dowiedział się, ile ważę (41 kg, 168 cm), od razu poszedł do psychiatry po skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Gdy się o tym dowiedziałam, zaczęłam płakać, mówiłam, że nie chcę iść do szpitala, że to nie jest miejsce dla mnie.

 

W końcu pojechałam do tego szpitala. Miałam zostać przyjęta, więc pojechałam. W sumie pogodziłam się z tym i chciałam się wyleczyć. W dniu, w którym miałam zostać przyjęta, dostałam migreny i wymiotowałam na izbie przyjęć i na oddziale (jakoś przeżyłam te wymioty, nie było tak okropnie, ale strach nadal pozostał). Nie zostałam przyjęta do szpitala, pani na izbie przyjęć powiedziała, że to już jest anoreksja i że powinnam zostać dożywiona w zwykłym szpitalu.

 

Zostałam pokierowana na gastroenterologię. Byłam tam dożywiana sondą. Po dożywianiu, kiedy ważyłam 44 kg, zostałam skierowana do szpitala psychiatrycznego. W szpitalu jestem leczona kontraktem terapeutycznym (oczywiście wszystko jest pod anoreksję, której nie mam i nigdy nie miałam). Myślę, że teraz jest lepiej. Nie mam takiego dużego problemu z lękiem (ten przed jedzeniem jest nadal, ale przed wychodzeniem z domu i napadami paniki nie jest już taki wielki). Biorę leki (Asentra, Olanzapina). Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja też nigdy się nie odchudzałam. Zrobiłam sobie z tego sztandarowy argument - bo przecież na anoreksję chorują tylko ci, którzy nie jedzą, bo chcą chudnąć.

A jednak w pewnym momencie musiałam się przyznać. Silny jadłowstręt, mega niedowaga, jedzenie pochowane wszędzie (bo nie lubię jeść, bo nie chcę, bo nie jestem głodna, bo dajcie mi spokój, bo sama wiem, co dla mnie dobre), kilkudniowe odstępy między posiłkami... Naprawdę nigdy się nie odchudzałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam apetyt, chciałam jeść, bardzo, tylko miałam okropnie natrętne myśli odnośnie jedzenia (bo ktoś cię chce otruć, nieświeże, zatrujesz się, będziesz rzygać) i to właśnie przeszkadzało mi w tym. Całymi dniami mogłam nic nie jeść, ale bardzo chciałam sobie móc na coś pozwolić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×