Skocz do zawartości
Nerwica.com

I co dalej?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Z każdym kolejnym dniem odpływa mi życie. Nie mam, z kim się spotkać, pogadać... Mam 20 lat i czuję się zbędny i zagubiony. Zagubiony dlatego, że czasem łudzę się, że nie jestem zbędny... A gdy wychodzę na chwilę, by wypuścić trochę energii w realny świat, okazuje się, że jednak jestem zbędny.

 

Nie chcę żyć dla pieniędzy, a żeby żyć na własny rachunek, trzeba je mieć. Już nie wierzę w to, że można pracować w takich warunkach, w których poprawiłby się mój stan psychiczny. Tak samo jest ze szkołą. Nie można tam przeżyć szczęśliwych chwil. Gonią za jakimiś durnymi kolokwiami, które przynoszą więcej stresu niż pożytku. Zły stan tylko będzie się wciąż pogłębiał. W szpitalu psychiatrycznym zrobią ze mnie roślinę, jak chcieli zrobić z mamą. Psycholog pogada raz w miesiącu, jak dobrze pójdzie. I wysłucha.

 

Po wszystkich przemyśleniach... Czego potrzebuję?

- miłości, przyjaźni, koleżeństwa... relacji z innymi ludźmi

- chyba pracy... ale zbyt dużo wymagam, tak pracować, jak ja chcę, przecież się nie da, trzeba być gotowym, wyrobionym pracownikiem, wszystko wiedzącym na dany temat... nie ma pracy, w której będę doceniony, spotkam się z ludźmi, którzy mają podobne wartości w życiu, jak ja... Praca? Mam zasuwać z ulotkami po wymierającym mieście? Obsługiwać ludzi na kasie, którzy chcą tylko jak najszybciej przemknąć przez tą kasę i mieć to z głowy? Od tego nie wyzdrowieję.

- samodzielności, z którą sam nie dam sobie rady

- własna firma/fundacja... nie jestem na to gotowy, chociaż ze wsparciem innych osób pewnie by się nam udało

- śmierci, przyjemnej śmierci, choć nie obrażę się, jak zdechnę w bolesny sposób, najważniejsze jest to, że umrę, a potem... wreszcie będę czymś wartościowym dla natury

 

Gadanie, że trzeba się wziąć do pracy, że życie jest krótkie itp. tylko mnie zniechęca. Widzę przecież, że wszystko już jest. Sklepy pełne, hurtownie pełne, miejsca pracy zajęte, więc rąk do pracy nie brakuje... Więc ja wcale mogłem się nie urodzić. Nic by się wtedy nie stało. Jestem tylko zwierzęciem, które chce spłodzić dziecko i przeżyć. W ludzkich ośrodkach odbiera mi się wiele praw i narzuca zbyt wiele obowiązków, których wypełnienie prowadzi w najgorszym wypadku do chorób, a w najlepszym do przeżycia życia bez głębszego zastanowienia.

 

Może nie ma jeszcze lekarstwa na raka, ale czy na pewno jest ono potrzebne? Może lepiej będzie, gdy ludzie wymrą? Jeżeli coraz więcej z nas ma mieć takie problemy, jak ja... Nie chcę, by moje ewentualne dzieci tak cierpiały. A jest coraz gorzej.

 

Myślę, że coraz więcej ludzi dostrzega bezsens zarabiania pieniędzy, robiąc coś przez narzucone z góry 8 godzin dziennie albo więcej. Ja chcę rodzinie poświęcić większość życia. Najlepiej wcale nie pracować. Chociaż jak pomyślę, że można pomagać innym w różnych sprawach, praca wydaje mi się ciekawą opcją przynoszącą wiele satysfakcji. Ale pierwsze lata mojego związku i dziecka są dla mnie takie ważne... Wolę umrzeć, niż przez 9 godzin dziennie być poza domem.

 

Pragnę kobiety, dziecka... i tylko tego. Nie, nie pogodzę się z tym, że trzeba coś robić przez 1/3 dnia, by to dziecko i siebie utrzymać. Wolę zdechnąć, niż żyć byle jak i wbrew sobie.

 

Tylko zajęcie dające mi satysfakcję, więc również wielu innym ludziom może przełamać mój opór wobec stania się samodzielnym. Zdaję sobie sprawę z tego, że w tej chwili możliwe jest, iż nic nie będzie dla mnie przyjemne. Ale jeśli będę brał udział w sprzedaży masowo produkowanych bubli... To będzie moja największa porażka.

 

Ponad połowa życia została przeniesiona do Internetu. W realu są już tylko ludzkie tragedie. Nie ma tam szczęścia, pracy człowieka dla człowieka, możliwości gospodarowania tym, co dały nam natura i postęp technologiczny... Pracuj w Internecie, rozmawiaj z ludźmi w Internecie, zamów jedzenie przez Internet, obejrzyj zdjęcia z czyichś wakacji w Internecie, słuchaj muzyki przez Internet, prowadź bloga w Internecie, wykreuj swój wizerunek w Internecie, podziel się wykreowanym "ja" w Internecie...

 

Niech mi ktoś pokaże na własnym przykładzie, że warto żyć w realu. Niech cieszy się życiem, uczy się, pracuje, podróżuje, utrzymuje pozytywne znajomości... Niech ktoś mnie wciągnie w swój piękny świat. Sam siebie nie potrafię do tego zmusić. Nie mam warunków do pozytywnego myślenia. Dlaczego?

 

Fizycznie jestem sam w pokoju. We własnym wewnętrznym świecie jestem już od wielu lat. Już od pierwszej klasy podstawówki byłem szmatą do pomiatania. Potem doszły różne choroby. Słaby fizycznie jestem do dziś. Czuję się słaby, więc taki jestem. Nie mam nikogo, kto by powiedział - jesteś silny, chcesz zmienić los innych ludzi, jesteś wrażliwy na piękno współistnienia, kocham cię i jestem w stanie pracować z tobą nad naszymi wadami i zaletami. I mieć takiej osoby nie będę. Już się nawet nie łudzę, dlatego straciłem cały zapał do życia. Wrażliwi ludzie mają takie problemy, jak ja albo większe... i przez to nie będziemy w stanie stworzyć stabilnej relacji. Ludzie ze stabilną psychiką robią to, co im się narzuca. 1/3 dnia poświęcają czemuś, co nie jest nikomu potrzebne wcale bądź w nadmiarze, który powstał.

 

Kompletnie nie jestem przygotowany na przeprowadzkę, ale jeśli miałbym w jakimś miejscu w Polsce kogoś, z kim mógłbym zamieszkać, kto by mi pomógł... przynajmniej rozmawiać., to też byłoby coś innego, niż jechać samemu do rodziny, której nie chcę obciążać i na którą nie za bardzo mogę liczyć.

 

Przechodziłem przez myśli samobójcze i napady agresji, a pozostały we mnie bunt przeciwko wszystkiemu, apatia, uzależnienie od zabijania czasu przed komputerem (nie potrafię nawet robić niczego konkretnego przez dłuższy czas np. grać) i brak umiejętności społecznych.

 

Leki tylko oszukają mój mózg. W pracy potrzebuję być doceniony. Ze zdrowiem też nie jest u mnie najlepiej. Nie umieram, ale np. wyjazd za granicę raczej odpada, bo odwlekać leczenie w nieskończoność... Tyle, że tutaj też to robię. Nie jestem w stanie już wstać od komputera i z kimś się umówić, gdyż nie mam z kim i nie jestem otwarty na nowe internetowe znajomości. Chcę żyć w prawdziwym świecie.

 

Przechodziłem już przez miłość i znajomości na odległość. Mógłbym nakręcić o tym film dokumentalny, gdyż wiem, że są ludzie, którzy przeżywają podobne rzeczy, co ja... Chore stany emocjonalne i pustkę wokół własnej fizyczności, która pragnie spotkać się z odwzajemnieniem gestykulacji i motoryki współtowarzysza.

 

tak - dłużej utrzymujące się przygnębienie,

tak - brak chęci do funkcjonowania/prostych czynności,

tak - porzucenie lub ograniczenie dotychczasowych zainteresowań,

tak - mała aktywność, wieczne zmęczenie - brak energii,

tak - występują lęki, napięcie, niepokój,

tak - ogólne pesymistyczne podejście do większości aspektów życia,

tak - utrzymujące się problemy ze snem,

nie - brak apetytu/nadmierny apetyt,

nie - częste myśli dot. śmierci (również myśli samobójcze),

tak - może pojawić się niska samoocena.

 

Ale co z tego... Żeby wyjść z depresji czy innego bagna, trzeba mieć rodzinę, przyjaciół, kogoś, kto kocha, z kim można pracować nad sobą i nad czymś w realnym świecie. A może najlepiej będzie, jeśli zostanę pracoholikiem? Będą pieniądze, samodzielność, nikt mi nic złego nie zarzuci... Wreszcie spełnię wymagania obecnych czasów, prawda?

 

Jeśli pójdę do lekarza, od tego i tak nie znajdę sobie znajomych... Mam wolny cały tydzień oprócz jednego dnia, kiedy udzielam się jako wolontariusz...

 

Ostatnio byłem na rozmowie o pracę w McDonald's w innym mieście... Atmosfera pracy, którą zaobserwowałem była nerwowa, a było bardzo mało klientów... Nie chcieli nawet mojego CV, a trochę zrobiłem jako wolontariusz i jestem z tego dumny... I nie chcę być siłą roboczą, a częścią zgranego zespołu, który robi coś fajnego w życiu, a nie tylko zarabia pieniądze przez 8 godzin dziennie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zeby wyjsc z tego musisz mieć kogoś kto porozmawia wysłucha i pomoże tym kims moze okazac sie psycholog dlaczego nie ? jeśli znajdziesz dobrego nie odczujesz ze to zupełnie inna osoba nie musisz sie negatywnie nastawiać ile ja bym dał abym mógł pojsc bez problemu do takiego lekarza i porozmawiac lecz musze czekac do ukonczenia 18 lat a nie chce zeby ktos wiedzial ze cierpie psychicznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×