Skocz do zawartości
Nerwica.com

a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?


Rekomendowane odpowiedzi

życie jest okrutne samo w sobie i często na naszej drodze stawia ludzi/sytuacje, które uruchamiają lawinę wspomnień, która zasypuje mnie a ja tonę, duszę się pod nią zadręczając wciąż Crying or Very sad

Właściwie, nie mam pojęcia co Wam doradzić. Ja po prostu przestałam sie zadręczać tymi wspomnieniami. Po prostu. Nie wiem, jak to zrobiłam. Na pewno trzeba się nie dać nakręcać. Jeśli wydarzy się coś lub na drodze stanie ktoś, kto przywoła wspomnienia, najważniejsze, aby powtarzać sobie: dam sobie radę, nie pozwolę zniszczyć sobie życia przez przeszłość. Wziąć wspomnienia na zdrowy rozsądek.

 

Polina, ta nienawiść Cię zniszczy.

 

Jest jeszcze cos , cos dziwnego, zyje tak ze ciagle ,ciagle ,ciagle prowokuje takie same sytlacje, (takiem same w cudzyslowiu)

pierm77, długo żyłam w tym kołowrotku. Nie jesteś już tym dzieckiem, bezbronnym i zależnym od katów. Teraz Ty jesteś panem siebie. Nikt Cię już nie skrzywdzi, nikt, poza Tobą samym. Sposób na życie można zmienić. Masz na to wpływ. Nie znęcaj się nad sobą. Nie powtarzaj błędów katów!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biedaczek, szkoda mi go Confused Confused

Tylko mu tego nie mów. Wiesz, męska duma, chociaż nie koniecznie, bo mnie to też by takie hasło wkurżyło.

Nie znaj tej historii, ale współczuję człowiekowi. Tyle lat cierpieć z powodu przeszłości. Ciężko mi sobie to wyobrazić, ponieważ ja na pewno skończyłabym ze sobą paręnaście lat wcześniej.

Czy on o tym mówi? Rozmawia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, on pierwszą próbę samobójczą miał w wieku 8 lat. Rodzice go katowali, głodzili, znęcali się psychicznie, nie był pełnoprawnym członkiem rodziny. Od małego musiał "płacić" za dach nad głową - pracą w domu. Jak się nie wywiązywał- to baty, włącznie z kopaniem po głowie. --> ot, taka metoda wychowawcza dla hiperaktywnego dziecka. :( .

niestety doskonale go rozumiem.Oprocz zlosci na rodzicow jest w nim pewnie (o sobie pisze) po takich doswiadczeniach poczucie tego ze zawsze jest gorszy,w konfrontacji inni (niezaleznie od tego czy ma racje) beda przeciwko niemu.Takie podskurne przeczucie ze swiat jest zly , chce cie skrzywdzic. Pewnie tez czuje brak dziecinstwa ktorego nigdzy nie mial,przez to rowiniez czuje sie gorszy.Do tego dolozmy jeszcze pare wypadkow w wieku doroslym nerwice i pozniej ja sam sobie sie dziwie co mnie trzyma przy zyciu ? -przeciez juz dawno powinienem zakonczyc ten koszmar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sam sobie sie dziwie co mnie trzyma przy zyciu ? -przeciez juz dawno powinienem zakonczyc ten koszmar.

No właśnie? Co?

 

Nie powiesz mi, że same złe rzeczy działy się w Twoim życiu. A może poszukać tych dobrych? I ich się uczepić? Albo zastanowić się, jak się to stało, że się wydarzyły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to prawda, ktoś kto był tak traktowany przez rodziców nie potrafi czuć się pełnowartościowym człowiekiem i to, że nie potrafi się zaufać ludziom. Wiem, bo ja też to przeszłam. Może nie w takim stopniu jak niektórzy, bo nie byłam bita. Ojciec większość dzieciństwa wyrzywał się na mnie psychicznie, a moja mama nie potrafiła, a może nie chciała mnie obronić. Większość dzieciństwa traktował mnie jak nieposłusznego zwierzaka, ale o tym już pisałam... Nie chcę sobie tego znów przypominać, bo już mam łzy w oczach...

Wczoraj pisałam na tym forum pierwszy raz, bo od rana wczoraj nie mogłam sobie ze sobą poradzić. Siedziałam i płakałam. Ale jak wyrzuciłam z siebie to wszystko to mogę uczciwie powiedzieć, że jest lepiej. Dziś całkiem inaczej zaczynam nowy dzień niż wczoraj. Żałuję że wcześniej nie odkryłam tego forum. Bardzo mi pomogło, że mogę porozmawiać z ludźmi, którzy przeszli to co ja. Którzy nie czują się w pełni wartościowymi, bo ktoś całe życie powtarzał im że nic nie umieją i są do niczego. Którzy pomimo tego, że ktoś ich lubi, myślą że to podstęp, że ktoś chce ich wykorzystać. Ja na razie nie potrafię w sobie zwalczyć tej myśli że jestem gorsza od innych, wiem że to nieprawda, ale podświadomie i tak czuję się gorsza...

Ja codziennie szukam tych dobrych rzeczy w moim życiu, jest ich pare i to mnie trzyma przy życiu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luthien, rodzice to też ludzie. Najczęściej bywa, że nie dojrzeli do wychowywania dzieci, dlatego jesteśmy ich "niechcącymi" ofiarami. Dorosłe życie wiąże się z wieloma komplikacjami, z którymi trzeba sobie radzić, często kosztem innych. Nikogo nie tłumaczę - to raczej wyrozumiałość - to pomaga ułożyć sobie życie, nie tylko poprzez uporanie się z przeszłością, ale również przez wybaczanie sobie swoich potknięć.

Rozumie Cię - przemoc psychiczna często wydaje mi się gorsza aniżeli fizyczna. Zrobiłaś milowy krok do przodu Kochanie :D Bardzo mnie to cieszy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi zgadzam się z tobą w pełni. Ja nadal z moimi rodzicami mieszkam, a moje relacje z nimi teraz gdy jestem dorosłą osobą są trochę lepsze, bo po prostu nie daję się ojcu. A on teraz gdy jestem dorosła traktuje mnie inaczej, bardziej liczy się z moim zdaniem. Jednak zamęcza moją mame i ona po latach zrozumiała, co ja czułam jak mnie tak tratował. Dlatego teraz relacje z mamą mam można nawet powiedzieć bardzo dobre. Planujemy nawet wyprowadzić się z domu, uciec od ojca... bo czasem jest nie do wytrzymania.

Dużo mi dało rozpoczęcie studiów, bo teraz ojcu mogę udowodnić, że jestem samodzielna, że wszystko załatwię sama i że daję radę. Na studiach też uczę się swojej wartości, bo na jednej z lepszych uczelni w polsce mam dobre wyniki (i w takich momentach właśnie następuje długie zastanowienie, co mam o sobie napisać, bo ja po prostu nie umiem rzetelnie siebie samej ocenić, często zaniżam tę ocenę). Mam nadzieję też że uda mi się założyć rodzinę, boję się bardzo o to, że mogłabym tak samo traktować moje dzieci jak mój ojciec traktował mnie. Boję się tego bardzo...

Ale na prawdę nie zdawałam sobie sprawy, że rozmowa z wami tu na forum tak mi pomoże. Dzisiaj drugi dzień z rzędu obudziłam się spokojna i może nawet zadowolona. Dziękuje za ciepłe przyjęcie, potrzebowałam tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie musisz Kochanie nic udawadniać ojcu. Największą sztuką jest odcięcie się od opinii najbliższych, tu rodziców. Twoja wrażliwość ani miłość czy szacunek do rodziców jako rodziców nie ucierpi na niczym, jeśli zajmiesz się swoim życiem, nawet jeśli ojciec będzie twierdził inaczej. Brakuje Ci wiary w siebie. No bo niby jak masz wierzyć w swoje możliwości, skoro przez tyle lat byłaś traktowana poniżej poziomu. Dlatego warto byłoby nad tym popracować. Poczucie własnej wartości dałoby Ci siłę na działanie i bronienie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego warto byłoby nad tym popracować. Poczucie własnej wartości dałoby Ci siłę na działanie i bronienie się.

 

Właśnie dużo pomogły mi w tym studia, bo nikt mi nie pomaga, wszystko robię sama i teraz przekonuję się że potrafię wiele rzeczy zrobić sama, a nie jak zawsze mi ojciec powtarzał "ty to nic sama nie potrafisz zrobić" teraz wiem, że potrafię bardzo wiele... mam jeszcze czasem coś takiego, że jak idę coś załatwić, to się strasznie denerwuję, bo boję się że nie dam rady, że ten ktoś nie potraktuje mnie poważnie (bo właśnie tak mnie całe życie traktowała rodzina, ich modne powiedzonko "dzieci i ryby głosu nie mają"). Ale zdarza mi się już to tylko w niektórych sytuacjach. Chociaż są dni, że jak idę przez miasto zatłoczoną ulicą, to wolałabym być niewidoczna i wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą i w środku śmieją się ze mnie.

co do czucia się wartościowym, to też studia mi pomagają, bo jak mi powie wykładowca, że jestem dobra w czymś, albo oceni najwyżej mój projekt czy pracę, to wtedy wiem że jednak coś znaczę na tym świecie.

Ale na początku studiów nie było tak kolorowo, bo ciągle wydawało mi się, że jak ktoś mnie pochwalił czy dostałam dobrą ocenę, to ten ktoś się nade mną litował i nie oceniał mnie rzetelnie, ale dzięki Bogu z biegiem lat to się zmienia. I mam nadzieję że kiedyś nadejdzie chwila, że nie będzie już dnia, w którym w siebie zwątpię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luthien, musisz nabrać dystansu do otoczenia - niebezpiecznie jest uzależniać swoją wartość od osób trzecich.

 

No tak, ale ja m.in. w taki sposób poznaję swoją wartość, przez to że ktoś inny mnie doceni. Inni mają świadomość swojej wartości, ja nie, więc muszę się jej nauczyć. Tego powinni uczyć rodzice w dzieciństwie, chwaląc dziecko za jego osiągnięcia. Mnie nie chwalili (wręcz przeciwnie), więc sama się teraz uczę swojej wartości m.in. na uczelni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm... wiesz jeżeli chodzi o mnie, to mnie najbardziej raniły negatywne opinie moich rodziców, bo jednak jacy nie są, to do pewnego wieku to najważniejsze osoby w naszym życiu. A jeżeli chodzi o negatywne opinie innych ludzi, no to trochę dołują, nie zaprzeczam. Tylko o tyle to się zmieniło teraz, że taka opinia nie jest tragedią, pozłoszczę się z godzinę, później przemyślę i mi mija.

A w ostatnią sobotę nawet siebie samą pozytywnie zaskoczyłam, bo mnie jakiś obcy facet za byle co zaczął opieprzać, to mu oddałam tym samym. 8) Jeszcze z trzy lata temu "podkuliłabym ogon pod siebie" i nic bym nie powiedziała. A teraz umiałam mu się przeciwstawić. Wiem, że większość ludzi uznałaby, że nie ma się czym szczycić, ale dla mnie to dużo, bo kiedyś nie umiałam przeciwstawić się innej osobie. Nie umiałam głośno wypowiadać swojego zdania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luthien, zadziwiająca jest siła potrzeby bycia kochanym przez rodziców. To chore pragnienie aby zobaczyć w ich oczach zadowolenie z Nas jako swoich dzieci. Im bardziej się staramy, tym mniej to doceniają a my obwiniamy siebie. Czy nie miałaś kiedyś wrażenia, że jesteś po prostu za dobra? Eh, fajnie czyta sie Twoje posty :D Wychodzisz na prostą - te lata zabiegów o względy rodziców nie zabiły w Tobie siebie samej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciche poranne marzenie ...

 

marze o tym aby ktoregos dnia sie obudzic i tak poprostu zyc bez tego calego piekla nerwicy ptsd i innnych cudow, ktore cholera wie dlaczego wlasnie mnie spotkaly.Przykleilo sie to to do mnie, zdominowalo moje zycie od jakis 10 lat, ba stalo sie nawet sposobem na zycie,wypelniajac je po brzegi ciagla walka probami wyjscia z nerwicy.Niby wiele osiagnolem, tak mowia wielki duzy postep ..,tylko co z tego, skoro ciagle mam wrazenie ze to nie ja a choroba/y kieruje moim zyciem. Tak sie rozmarzylem dzis rano...., ot tak poprostu wstac bladym switem ,zaparzyc smaczna kawe i powiedziec sam do siebie "jestem sobie zeglarzem i okretem, poplyne gdzie ja zdecyduje, gdzie chce". Nie mam na mysli bynajmnije sytlacji idealnego morza, bez sztormow,wysokich fal, silnego wiatru.Chodzi mi o to zeby byle powiew wiatru z ktorego inni sie ciesza bo delikatnie muska ich skore, nie powodowal w mojej glowie smiercionosnego sztormu ktory przezylem pare lat temu... Panie Boze, ludzie prosze cie o tyle rzeczy materialnych, a ja prosze cie tylko o to abym mogl byc wolnym od placenia rachunkow za cudze grzechy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marze o tym aby ktoregos dnia sie obudzic i tak poprostu zyc bez tego calego piekla nerwicy ptsd i innnych cudow, ktore cholera wie dlaczego wlasnie mnie spotkaly.Przykleilo sie to to do mnie, zdominowalo moje zycie od jakis 10 lat, ba stalo sie nawet sposobem na zycie,wypelniajac je po brzegi ciagla walka probami wyjscia z nerwicy

Ciągłe myślenie o TYM potęguje moc TEGO. TO karmi się naszym strachem. Dla mnie np. zgubą jest ciągłe powtarzanie schematów dawnego życia, schematów myślowych, postępowania, spojrzenia na życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marze o tym aby ktoregos dnia sie obudzic i tak poprostu zyc bez tego calego piekla nerwicy ptsd i innnych cudow, ktore cholera wie dlaczego wlasnie mnie spotkaly.Przykleilo sie to to do mnie, zdominowalo moje zycie od jakis 10 lat, ba stalo sie nawet sposobem na zycie,wypelniajac je po brzegi ciagla walka probami wyjscia z nerwicy

 

 

Ciągłe myślenie o TYM potęguje moc TEGO. TO karmi się naszym strachem. Dla mnie np. zgubą jest ciągłe powtarzanie schematów dawnego życia, schematów myślowych, postępowania, spojrzenia na życie.

 

napisze wiec bez ...no wlasnie bez czegos czego tak naprawde (juz) nie ma mimo ze rzadzi moim zyciem.

 

marze o tym aby ktoregos dnia sie obudzic i tak poprostu zyc
bez wczoraj bez jutro tak poprostu dzis tu i teraz ...dzis

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierm77, marzenia są piękne, chciałabym Ci napisać, że wszystko będzie dobrze, ale mnie to nie pociesza. A Ciebie? Dzisiaj jest gorzej niż zazwyczaj. Nie mam pojęcia, jak sobie z tym radzić....

 

:przytulacz: dzis sie cos zmienilo niby dalej jest ptsd lecz no wlasnie...czytajac rano twojego posta nie mialem czasu odpisac lecz pomyslalem ze pomacham ci z paru tys. metrow. Wiesz kiedys mialem cierpailem na nerwice lekowa (mozna powiedziec ze zaleczylem).Przejechac tramwajem 2 przystanki rownoznaczne bylo z pieklem a dzis robie pare,parenascie tys. samolotem z usmiechem na ustach :) Skoro tamtoi ktore wydawalo mi sie problemem nie o pokonania pokonalem to moze i to jestem w stanie :) nie wiem jeszcze jak :( ale moze jest ktos kto wie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierm77, słuszny wniosek wyciągasz. Jasne, że dasz radę. Nerwica wydaje mi się dokuczać bardziej, aniżeli PTSD. W nerwicy cierpi nie tylko psychika ale również ciało. To wielki sukces, że udało Ci się zaleczyć nerwicę. Jednak nie do końca rozumie, co znaczy "zaleczyć". Wiesz, można uśpić to na jakiś czas, ale to prędzej czy później się obudzi. Leczenie PTSD jednak jest bardziej skomplikowane. Wydaje mi się, że z Twoimi przeżyciami, obserwując Twoje posty na temat PTSD wnioskuję, że wiele emocji jeszcze wywołują w Tobie tamte wspomnienia. Ale świadomość, z czym się walczy i dostępność wielu metod leczenia zbliża Cię do WYZDROWIENIA :D Brzydkie słowo - musisz - jedynie sięgnąć po świadomość i metody ;)

 

Mi rzadko zdarza się takie załamanie kierunkowo z powodu PTSD. Wręcz bardzo rzadko. Dziękuję za Twoją reakcję, bardzo mi pomogła wyrwać się z tego błędnego koła.

Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:lol:pierm77, szczerze mówiąc nie spotkałam sie z takowym, ale ja to inna historia - miałam dużo szczęścia. Często słyszę o niekompetencji lekarzy, ale Drogi pierm77, mam nadzieję, że nie zrażasz się tymi doświadczeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×