Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pustka egzystencjalna


Nastka_

Rekomendowane odpowiedzi

Jak radzicie sobie z wszechogarniającą pustką? Nie wiem, czy to ze mną jest, coś nie tak, może roję sobie wszystko, ale chciałabym się Was poradzić. Jak pewnie wielu dotkniętych depresją, żyję jakiś czas na antydepresantach i mogę powiedzieć, że (patrząc wstecz)wyszłam na prostą. Jednak, choć emocjonalnie "bardziej logiczna", żyję w takim dziwnym stanie otępienia, połączonym z niepokojem i napadami lęku. Śmieję się, wychodzę do ludzi, mam wiele spraw na głowie, ale kompletnie nie widzę w niczym sensu. Wszystko ponad te podstawowe obowiązki jest dla mnie zupełnie bezsensu. Bardzo chciałabym coś zrobić ze swoim życiem, ale każda idea, która zaszczepia się w mojej głowie, zostaje zmiażdżona przez brutalny pesymizm. Czuję się osaczona i zniewolona przez życie, którym tak naprawdę nie żyję. Nic nie ma sensu w tak wielkim stopniu, że mam czasem ochotę ze sobą skończyć. Bywa, że się okaleczam nic przy tym nie czując. A przecież nie powinnam tego robić, jeśli nawet nie jest mi smutno...

Miał ktoś podobnie? Będę bardzo wdzięczna za Wasz odzew i poważne odpowiedzi w tym surrealistycznym czasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pustką egzystencjalną poradziłem sobie nadając życiu sens.

Dropsy + Psychoterapia + Filozofia + Wsparcie przyjaciół + Codzienne obowiązki + Praca nad sobą = brak pustki egzystencjalnej (w MOIM PRZYPADKU).

Ale wydaje mi się, że każdy musi sobie sam z tym poradzić, raczej nie ma uniwersalnych recept.\

edit:

no i religia, nie zapominajmy o religii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na psychoterapię chodziłam, ale puste frazesy zaczęły mnie męczyć. Zresztą odpycha mnie "pomoc za pieniądze" Mam wsparcie przyjaciół rodziny, chłopaka. Życie wkoło się układa, ale ja jestem popsuta. Nic mnie tak naprawdę nie "grzeje". Kończy się dzień, a wtedy siadam na łóżku i wpatruję się w nicość. Zupełnie "bez powodu" robię sobie krzywdę. A przy tym nie doświadczam żadnych uczuć. Nie czuję własnej obecności :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, leki potrafią nieźle zryć banię i sprawić, że nic się nie czuje (hej Rispolepcie!)

Natomiast mogę Ci tylko powiedzieć, że forum ma znikomą działalność terapeutyczną. Znaczy, wiadomo, możesz poczuć się lepiej, że jest ktoś kto słucha i ewentualnie doradza, ale zamykanie się z "więzienia" swojego umysłu do wirtualnego "więzienia" to tylko zmienianie miejsca odosobnienia.

Pomoc wykwalifikowanego psychoterapeuty moim zdaniem jest niezbędna przy depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastka_, rozumiem poczucie pustki, obezwladniajacej do krzty, niemniej wydaje mi się, że autorko, niezupełnie jest stan czysto subiektywny, tj. opisujesz poniekąd symptomy tzw. poczucia odrealnienia/derealizacji. Jest to dość klasyczny objaw nerwico-depresji. A mam staż z tym towarzyszemod lat wielu, wręcz za wielu. Poczytaj o tym sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśli o swojej egzystencji w moim przekonaniu są bezsensowne , u ludzi ze skłonnościami do melancholii przeważnie prowadzą do zaburzeń nerwicowych i depresji. Chyba nie do końca wyszłaś z depresji , bo takie myśli u osób zdrowych nie wywołują zazwyczaj większych obaw.

Wiem jakie jest ciężkie takie rozmyślanie , można podważyć wszystko paroma myślami , ale staraj sobie wyrabiać myśli kontr atakujących te "bezsensowne"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lustik
, to nie tak, że siedzę i użalam się nad własną egzystencją. Raczej w toku dnia nachodzą mnie po prostu myśli o bezcelowości różnych działań, których w związku z tym ostatecznie nie podejmuję, choć mogłyby wiele pozytywnego wnieść do mojego życia. Nie wiążą się z tym jakieś specjalne obawy, ale raczej świadomość bezsensu życia, która sama w sobie nie wywołuje we mnie żadnych uczuć. Jestem pusta.

 

Łapa
, myślałam, że może mam tak z powodów leków, ale muszę przyznać, że moje ciało świetnie na nie reaguje (a to wielki sukces, bo wszystko inne, czym mnie faszerowali kompletnie mnie wykańczało). Poza tym, od trzech lat nie było ze mną tak "dobrze". I obawiam się, że zmieniając lek mogłoby mi się pogorszyć.

 

Boję się, że może to jest to, kim jestem - człowiek niezdolny do wyższych uczuć i namiętności. Chyba właśnie dlatego czasem tak bardzo chcę ze sobą skończyć. Nie pamiętam już, kim byłam przed depresją. Z chorobą można walczyć, ale jeśli zdrowa byłam tak jałowa, jaką czuję się teraz, to nie wiem, czy jest sens dalej to ciągnąć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×