Skocz do zawartości
Nerwica.com

123


umuntu

Rekomendowane odpowiedzi

a ja, związkofobka powiem wam, że coś się kroi :)

ex chce ze mną chodzić na terapię... rozważam, bo lepsze poznane zło niż nowe :) A poważnie, może to dla mnie szansa nauczenia się czegoś o sobie i o partnerstwie. Choć nie wiem czy nie wolę tej drogi przebyć samotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*,

Chyba sobie wmówiłaś tą związkofobię. Niedawno byłaś w związku, teraz coś się kroi. Coś słaba ta fobia.

 

kroi w tym względzie, że on chce. Ja nie wiem, bo mam wrażenie, że nic jeszcze się we mnie nie zmieniło a bez tego skończy się tak jak zawsze. Tzn tak myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, a kochasz go?

 

nie przestałam bo to dość świeze, rozstanie zniosłam nawet z podniesioną głową i bez zbytnich lamentów i nawet miałam przez ten czas epizody szczęścia :) dobrze się dogadywaliśmy, świetnie spędziliśmy sylwestra razem, dobrze się bawiąc... ale ja wiem, że to bańka złudzeń i nadzieji która pęknie jak tylko zacznę się znów angażować. Najchętniej przepracowałabym terapię i wtedy się związała bo chyba tylko wtedy miałoby to sens. Lecz z 2giej strony ta propozycja wspólnej terapi... robi mi trochę mętlik w głowie, bo chwilami wydaje mi się, że wtedy mogłabym szybciej to przepracować bo pracowałabym nad aktualnymi problemami a nie tymi które już wyblakły z emocji pod wpływem czasu i wydają mi się mało ważne. Ale chyba tak jest,że trzeba wpierw coś w sobie zmienić, bo inaczej będzie tak samo. Spanikuję i go rzucę. Póki co zwlekam w czasie, może się zniechęci i nie będę musiała podejmować decyzji :P -> taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, welcome to problemy 13latki z bravo girl ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jestem zaangażowana w związek :) Z tego co wiem, miłość składa się z 3 składników: namiętności, zaangażowania i intymności.

w tej definicji nie jestem zaangażowana.

Jeśli pytasz o zaangażowanie w sensie emocjonalnym, czyli o uczucie, to cośtam się tli, zduszone przez rozsądek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, moje pytanie dotyczyło namiętności

 

-- 14 sty 2014, 22:42 --

 

namiętności, zaangażowania i intymności.

 

w moim pytaniu akcent położyłem na namiętność.

czy myślisz o nim? czy chcesz z nim przebywać? czy masz motylki w brzuchu w jego obecności?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*,

To mu powiedz, żeby sobie dał spokój, a nie mu robisz jakieś nadzieje.

 

nie robię przecież. Ok, mój błąd bo spędziliśmy razem sylwestra, choć jako znajomi i były tam też inne jego byłe, ale tak poza tym to powiedziałam, że odezwę się sama jak podejmę decyzję i póki co milczę bo nie wiem nic.

 

dream*, moje pytanie dotyczyło namiętności

 

-- 14 sty 2014, 22:42 --

 

namiętności, zaangażowania i intymności.

 

w moim pytaniu akcent położyłem na namiętność.

czy myślisz o nim? czy chcesz z nim przebywać? czy masz motylki w brzuchu w jego obecności?

 

 

motylki :D oj, to nie ten czas, za długo się znamy. raczej przywiązanie. ;) wiesz, ten związek trwał ponad dwa lata ciągłej szarpaniny z mojej strony, zrywania co chwile i karczemnych awantur, jestem toksyczna jak phyllobates terribilis...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ta relacja bez namiętności i w dodatku taka chwiejna, to rzucisz go dla tego, który wywoła motylki.

 

oj nie. po prostu przysłowiowe motylki są na początku relacji a ta trwa już dość długo by opadły im skrzydełka :)

Gdyby było tak jak piszesz, ludzie byliby ze sobą z pół roku, bo po tym czasie mija zauroczenie i umierają motyle. Zresztą, moim zdaniem, nie przypadkowo nazwane motylkami. Życie motyla w formie imago jest bardzo krótkie i najczęściej kończy się po kopulacji.

 

Pociąg fizyczny i dopasowanie w łóżku jest u nas bardzo duże więc nie w tym leży rzecz a raczej w moich problemach ze sobą, tym, że ranię i jego i siebie. Wydaje mi się, że gdybym znów uwierzyła w tą relację i znów powieliła schemat to znów spadłaby mi samoocena i poczucie, że coś mogę w życiu i w sobie zmienić. chyba w tej chwili po prostu nie jestem gotowa na związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj nie. po prostu przysłowiowe motylki są na początku relacji a ta trwa już dość długo by opadły im skrzydełka :)

Gdyby było tak jak piszesz, ludzie byliby ze sobą z pół roku, bo po tym czasie mija zauroczenie i umierają motyle.

namiętność może tylko rosnąć, potem spada to fakt, ale właśnie dlatego związki trwają dłużej, bo w tym czasie tworzą się i wzmacniają intymność i zaangażowanie :)

motyle to też chęć pozostania w związku z jakąś osobą, kiedy namiętności już nie ma.

Pociąg fizyczny i dopasowanie w łóżku jest u nas bardzo duże więc nie w tym leży rzecz a raczej w moich problemach ze sobą, tym, że ranię i jego i siebie.

czym?

Wydaje mi się, że gdybym znów uwierzyła w tą relację i znów powieliła schemat to znów spadłaby mi samoocena i poczucie, że coś mogę w życiu i w sobie zmienić.

a więc boisz się, że będziesz znów cierpiała? może warto przepracować te schematy? może warto przyjrzeć się temu lękowi?

chyba w tej chwili po prostu nie jestem gotowa na związek.

więc odpuść, albo spróbuj to jakoś ugryźć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a więc boisz się, że będziesz znów cierpiała? może warto przepracować te schematy? może warto przyjrzeć się temu lękowi?

Nom, generalnie już się przyjrzałam swoim lękom, uczuciom, obawom, reakcjom, wiem co z czego wynika, ale dalej sama nie umiem nic zmienić i dlatego musze isc na terapie. Tylko to długa droga. Myślę, że gdybyśmy się zeszli to byłaby bardzo wyboista nie tylko dla mnie ale tym bardziej dla niego. mówiac w prost, stosuje przemoc psychiczna. nie chce go juz dluzej ranic. to fajny facet, najlepiej by mu było z normalniejszą dziewczyna. Ale nie odpuszcza. :bezradny:

 

cierpienia się nie boję, biorę leki po których jestem dość zobojętniała na negatywne emocje. Raczej ogólnie boję się bliskości, kiedy się za mocno zaangażuję to uciekam, odchodzę, i tak dalej. Troche jak border.

 

jetodik, niee :) Nie zapycham sobie dziur ludźmi :) Ogólnie to staram się być fair.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpuściłam sobie :) Wolę być wolnym ptakiem jednak. Przynajmniej póki nie wyleczę się.

Chociaż słowa psych, że podejrzewa zaburzenia osobowości podcieły mi mocno skrzydła.

Najwyżej zostanę już zawsze sama ;> z kotem sfinksem i egzotycznym krótkowłosym <3

nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, a czy zaburzenia osobowosci to wyrok samotnosci? Z leczonymi spokojnie mozna wytrzymac

 

tak, ludzie ze mną wytrzymują nawet i nie leczoną, w myśl zasady: "Toksyczne związki uzależniają najsilniej" (i nie chodzi tu tylko o zw. chemiczne :) )

Problem w tym, że mi się znudziła ta huśtawka już. Poza tym jestem krzywdząca dla innych.

Pewnie kiedyś się to zmieni, ale póki co, ciężko mi jeszcze dojrzeć jakiekolwiek światełko na końcu tej ciemnej drogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sporym skrócie:

 

dystansuje się od osób które próbują się nadmiernie zbliżyć. Ciężko mi zaufać potencjalnemu partnerowi więc rzucam mu kłody pod nogi, testuje, przetrzymuje... jeśli się nie zniechęci a mi zacznie zależeć... wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy koszmar.

Ciągłe analizowanie jego zachowania i próba przewidzenia kiedy i jak mnie zrani, co skutkuje atakami paniki... paniki która jak huragan, niszczy i destabilizuje wszystko... W tej panice zrywam, burzę poczucie bliskości, mówię bardzo bolesne rzeczy żeby tylko zniechęcić tą osobę na tyle skutecznie by nigdy już nikogo z nas nie kusiło do powrotu, by nie było czego naprawiać... niestety zapętlam się w tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×