Skocz do zawartości
Nerwica.com

sposob na mysli samobojcze i brak sensu zycia


vegge

Rekomendowane odpowiedzi

trzeba sobie uswiadomic ze nie zyjemy dla siebie tylko dla swiata, by dac cos dobrego innym

 

pokonaj depresje, odzyskaj sily by moc pomagac innym

 

poczucie ze robi sie cos dobrego i pozytecznego nadaje sens zyciu, odpedza czarne mysl

 

 

nie wiesz po co masz wstac z lozka, wyjs z domu, zadbac o siebie?zeby zmienic swiat ktory cie wpedzil w depresje choc troche na lepsze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, pomaganie innym owszem może pomóc, ale co jeśli po raz x-ty świat wykorzysta naszą bezinteresowność?

 

gdy pomagasz bezinteresownie to nie mozna cie wykorzystac

 

 

dobrze jest zaczac od stron o wolontariacie gdzie sie oglaszaja organizacje potrzebujace pomocy

 

mysl ze sie kogos ratuje jest o wiele wiekszym bodzcem motywujacym od ratowania samego siebie

 

znikaja te mysli negatywne w stylu "ale po co" bo jest dana bardzo silna odpowiedz w postaciu krzyku o ratunek od kogos innego

 

 

pomagajac innym, zapominamy o wlasnych problemach, aktywizujemy sie, nawet wiecej, nasze problemy z zcasem wydaja nam sie smieszne i nic nie znaczace

 

ja utozsamiam depresje z zlem, a jedyna metoda walki z zlem jest czynienie dobra :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem jak to jest z pomaganiem w dzisiejszych czasach, bo właśnie w takiej organizacji pracuję - w fundacji. Po dwóch latach oczy mi się otworzyły, więc wiem, jak to w realu wygląda. Tylko, że ja jestem tam kierownikiem fili więc znam to od podszewki, a nie wszyscy mają taką nie-przyjemność i przyznam, że jak zaczęłam tam pracować (jako wolontariusz pracowałam pół roku), było to dla mnie zbawienne. Nawet czasami żałuje, że zgodziłam się na awans.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Pomoc można udzielać zupełnie bezinteresownie. Ale w sytuacjach o których piszesz Anusia, w okolicznościach towarzyszących zaburzeń psychicznych, rodzi się żal.

Niestety często mamy wrażenie że my wszystkim pomagamy, ale w obliczu własnego cierpienia jesteśmy samotni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale jesli moj problem WYDA mi sie smieczny i nieistotny w obliczy czyjegos cierpienia sam z siebie sie w ten sposob nie rozwiaze. Zaburzenia psychiczne sa niezalezne od tego co mi sie akurat WYDAJE. Tak samo jak umiejszajac ich znaczeniu moge je udramatyzowac odnoszac swoja sytuacje do kogos komu wiedzie sie moim zdaniem lepiej.

Depresja, z ktora sie zmagam, nie ma podloza koncepcyjnego, ale emocjolne. Moje problemy nasilaja sie, kiedy doswiadczam silnych emocji. Trudno ich chyba uniknac w kontaktach z ludzmi pokrzywdzonymi przez los. Na czyjes cierpienie i bol reaguje zloscia i wycofaniem, co rodzi we mnie poczucie winy... i spirala samoudreczenia sie nakreca, bo zawodze, kiedy inny mnie najbardziej potrzebuja. Nie wyobrazam sobie zatem, aby tak forma aktywnosci mogla mi pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie nie doceniaja pomocy..zarzuca Ci jeszcze ze wtracasz sie w nie swoje sprawy :!::!:

chcialam pomagac i zawsze to probowalam ...i zawsze zostalam odtracona. Ludzie sa bezduszni .... :!::!: Ci ktorzy nigdy nie przeszli choroby sa straszni,zbyt pewni siebie i czuja sie lepsi od nas...

moj wlasny chlopak z ktorym mialam sie pobrac uciekl na wiesc o mojej chorobie... o ironio losu :cry:

chce pomagac ludziom,ale czy oni na to zasluguja :?::!::shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veggeto już wypróbowane....nic nie daje....

 

Tak zerknęłam na ten dość dawny wątek i nie mogę nie skomentować.

Czy to znaczy, że jakby pomagało, było jak tabletka na problemy, to ok, nie pomaga... to pal to licho?

 

Jeśli się w ten sposób na to patrzy, to na pewno nie pomoże, bo nadal w centrum zostaje JA i nasze choróbsko. Nasz egoizm. A każda choroba, czy to fizyczna, czy psychiczna to kuszenie, by tym egoistą stać się w niesamowitym stopniu. Nie takim zdrowym, gdy to bronimy naszych interesów i poczucia wartości, ale chorym, gdy cały świat ma być tylko świadkiem naszych nieszczęść.

A co by było, gdyby próbować bez oczekiwań? Powiedzieć sobie, że w całym wszechświecie nie ma kogoś, kto zrobi coś za nas?

Nie dlatego, że uleczy, tylko dlatego, że człowiekiem jestem i ten obok jest nim również. I może mi nawet po łapach da, ugryzie, jak ranne zwierzę, może sam jest już przez swoją biedę skrajnym egoistą i nie daje rady tego zauważyć nawet, ale ... co z tego...

Może gdyby nie ten nasz zakichany egoizm, świat byłby zdecydowanie lepszym miejscem. Dla nas również.

 

pozdrawiam

M...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trzeba sobie uswiadomic ze nie zyjemy dla siebie tylko dla swiata, by dac cos dobrego innym

 

pokonaj depresje, odzyskaj sily by moc pomagac innym

 

poczucie ze robi sie cos dobrego i pozytecznego nadaje sens zyciu, odpedza czarne mysl

 

 

nie wiesz po co masz wstac z lozka, wyjs z domu, zadbac o siebie?zeby zmienic swiat ktory cie wpedzil w depresje choc troche na lepsze

 

Kupta sobie działkę rekreacyjną na obrzeżach miasta i ciężko na niej pracuj i nie zastanawiaj się nad depresją to sama zniknie, nerwica i inne schorzenia psychiczne to choroba cywilizacji :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Jovitą!

 

jak nie przeżyłes tego to sie głupio nie wypowaidaj

 

No można się oburzyć na tą działkę, ale... coś w tym jest.

Wyobrażacie sobie wiejską kobitkę, która ma dzieciarnie do wykarmienia, trzodę do obrobienia i w pole musi iść.

Ona sobie na depresję pozwolić nie mogła, a jakby sobie pozwoliła to... no cóż skończyłaby raczej szybko i marnie. I nikt by tego nawet nie zauważył.

Taka okrutna prawda.

 

A kto cierpiał za to na wszelkie globusy, migreny i takie tam?

Wyższe sfery, te, które nie znały tak ciężkiej, fizycznej pracy.

 

Ba, przykład z życia współczesnego. Znajoma, stwierdzona depresja, dobry mąż, kilkoro dzieci, nie pracująca w Polsce poza domem.

Kobieta nie dawała rady.

Sytuacja zmusiła ją do wyjazdu do Anglii na rok.

Zdecydowała się na wyjazd i jakoś w Anglii bez leków, bez wsparcia, bez psychologów wytrzymała i świetnie sobie radziła.

Praca więc sam często jest lekarstwem, odrywa od tego nieustannego myślenia os sobie.

 

Nie zgodzę się jednak na to, że to idealne rozwiązanie owa ciężka praca.

Bo może depresji nie było, ale nerwice, uzależnienia to i wiejski problem był i jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto cierpiał za to na wszelkie globusy, migreny i takie tam?

Wieje z Twojej wypowiedzi schematyzmem, a jak wiadomo schematy nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości. W szpitalu psychiatrycznym spotkałam starszego gościa, rolnika po 50tce, który całe życie cięzko pracował, miał rodzinę. I był chory na depresję.

Poza tym owe "globusy" były niczym innym jak nerwicą, więc dajesz po pysku niemal połowie osób z tego forum lekko sugerując, że ich choroba bierze się z nieróbstwa.

 

Nie sugeruje, że bierze się z nieróbstwa. To zdecydowanie nadinterpretacja.

Sugeruje, wiem, że nieco brutalnie, że jednak rozwój społeczeństwa, warunki bytowe umożliwiają po prostu pojawianie się lub rozwój pewnej części tego typu problemów.

Podkreślam pewnej części, bo nie wątpię, że depresja depresji nie równa.

Te globusy itd. nie zawsze były i są prawdziwą chorobą, z którą trzeba walczyć i która jest na pewno udręką dla cierpiącego.

Czasem są swoistym sposobem na życie.

Czasem, wiem, że to szokujące, ale nawet modą (ot masowo wzrosła popularność żółtych kamizelek i niebieskich fraków oraz odsetek samobójstw po publikacji pod koniec wieku XVIII "Cierpień młodego Wertera" - to są fakty i dobrze o nich pamiętać, bo może kogoś ten fakt zmusi do myślenia nad własnym powielaniem wzorców).

 

Inna sprawa, że wśród osób starszych, które nagle przechodzą na emeryturę, tracą zajęcie, pracę, której poświęcali większość czasu też łatwo o pojawienie się depresji. To też daje do myślenia. Zmiana warunków, utrata sprawności, nieprzydatność, ale też utrata celu życia - to wspaniałe pożywki dla nerwic i depresji przecież.

Rada więc, by czasem sobie tego celu w ciężkiej pracy poszukać, gdy można, nie wydaje mi się wcale niedorzeczna.

 

Bo może depresji nie było, ale nerwice, uzależnienia to i wiejski problem był i jest.

Depresja i nerwica towarzyszły człowiekowi od zarania. Już Hipokrates opisywał ich objawy.

 

Tu też się nie zrozumiałyśmy nieco.

Pisałam wyżej, że po prostu nie można było sobie pozwolić na depresję, bo sie w tym środowisku, trudnym bytowo, ginęło.

Co nie znaczy, że nie istniała depresja jako choroba i wtedy.

Była i jest.

Ale nasz sposób życia, rozpad stosunków międzyludzkich, przy wzroście komfortu, technologicznym pędzie, coraz bardziej abstrakcyjnych celach sprzyja rozwojowi tego typu dolegliwości.

Ale to już chyba szerszy problem.

 

pozdrawiam

M...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×