Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pogadać o nerwicy


Skiper

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ktoś chce ze mną pogadać o nerwicy, objawach i jak sobie radzić?

Jeżeli tak proszę pisać - zapraszam wszystkich

 

-- 11 mar 2013, 20:48 --

 

Nikt się nie odzywa?

Szkoda, może jednak.

Dzisiaj przegrałem kolejną walkę - po przyjściu do domu z pracy zażyłem fluoksetyne - po trzech miesiącach bez farmakologii. Dopadł mnie w pracy dołek, strach, niechęć - tak z niczego.

Czy u Was przed atakiem macie jakieś wyraźne symptomy?

Czy przychodzi jak złodziej i kradnie dobre chwile.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś chce ze mną pogadać o nerwicy, objawach i jak sobie radzić?

Jeżeli tak proszę pisać - zapraszam wszystkich

 

-- 11 mar 2013, 20:48 --

 

Nikt się nie odzywa?

Szkoda, może jednak.

Dzisiaj przegrałem kolejną walkę - po przyjściu do domu z pracy zażyłem fluoksetyne - po trzech miesiącach bez farmakologii. Dopadł mnie w pracy dołek, strach, niechęć - tak z niczego.

Czy u Was przed atakiem macie jakieś wyraźne symptomy?

Czy przychodzi jak złodziej i kradnie dobre chwile.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Skiper.

To może ja zacznę, może być trochę długo ale postaram się streszczać.

Od około pół roku staram się dowiedzieć co mi jest. Zaczęło się od takiej dziwnej niestabilności, chwiejności, jakby braku siły. Myślałam, że może jestem przemęczona, że może jest lato, że jest za goraco. Po około 2 miesiącach poszłam do lekarza 1-go kontaktu, który zlecił badania krwi, biochemię, żelazo, enzymy wątrobowe, hormony tarczycy, mocz - wyniki świetne.

Dostałam skierowanie do neurologa, pierwsza wizyta - po opukaniu, wodzeniu palcem do nosa itp. neurolog uważa że wszystko jest w porządku, na dwa tygodnie dostaję Bellergot i mam brać 2 razy dziennie. Jako że ten lek działa na mnie usypiająco więc nie mogłam brac go w dzień, brałam na noc - nic sie nie zmieniło.

Niestabilność, zawroty głowy, ale nie takie typowe, tylko takie jakby po małej ilości alkoholu utrzymywały się dalej. Na kontroli neurolog stwierdził, że nie może mi pomóc, że wszystko jest ok.

Poszłam więc do innego neurologa, bo ok wcale nie było, te "zawroty" i niestabilność przy chodzeniu zaczęły sie nasilać, do tego stopnia, że nie mogłam chodzić nawet po domu, musiałam przytrzymywać się ścian, na niczym nie mogłam się skupić, wiecznie byłam zmęczona i chiało mi się spać. Nie byłam w stanie niczego załatwić na mieście, przestałam wychodzić na dwór i spotykac się z kimkolwiek, kilkunastoletnie hobby poszło w odstawkę, bo przestało mnie nagle interesować....

Drugi neurolog bez wahania dał skierowanie na rezonans. Czekałam na niego 2 miesiące, jutro mam badanie, które też wyprowadza mnie z równowagi....po prostu się boję.

 

Prze te dwa miesiące oczekiwania było na początku bardzo źle. Czułam się okropnie, ciągle płakałam, nie mogłam się skupić na niczym ani o nikim innym myśleć, nie wiedziałam co się ze mną dzieje....miałam chyba napady lęków....takie bez powodu, ni z tego ni z owego zaczynałam tracić siły, nogi jak z waty, zawroty, głowa ciężka, zero skupienia....Potem było lepiej, przez 1 miesiąc brałam Tryptofan w tabletkach, wydaje mi się, że trochę pomógł, bo przynajmniej przestałam płakać, a nawet zaczęlam się śmiać i normalnie funkcjonować. Te "zawroty", chwiejność troszkę się uspokoiła, było lepiej, na tyle, że mogłam wychodzić na spacery, a nawet do sklepów na zakupy (czasem zdarzało s ię, że po wejściu do sklepu wszystko zaczynało mi kołować, światło niemiłosiernie razić w oczy, a kolorowe plakaty wręcz atakować, wtedy pozostawała mi tylko ucieczka).

Po odstawieniu tryptofanu zauważyłam lekkie pogorszenie, tzn. spadek nastroju, który po około 2 tygodniach minął i znowu było "do zniesienia" :)

 

Niestety im bliżej rezonansu samopoczucie pogarszało się...rezonans mam jutro i dzisiaj nie byłam w stanie wyjść na spacer....kołowanie w głowie, chwiejność, pijaność powróciły.

 

Jestem osobą nerwową, zawsze miałam z tym problem, tylko zawsze objawiało się to kołataniem serca, zmęczeniem, zadyszką ale wiedziałam co robić i jak sobie z tym radzić.

Natomiast to uczucie chwiejności jest nowe i na początku bardzo mnie to przerażało, teraz po pół roku domyslam się, że to jakiś nowy objaw nerwicy....bo skoro jeszcze żyje, a wyniki są dobre...???

Dodam, ze nigdy nie zemdlałam, nie upadłam, nie zasłabłam od tych "zawrotów", zdaję sobie sprawę, że nic mi się nie stanie, a jednak nie mogę funkcjonować taka "chwiejna" i z tymi lękami...

 

Nie wiem czy takie mogą być objawy nerwicy...nie chcę brać psychotropów boję sie tego strasznie. Dodatkowo załamuje mnie to, ze nie umiem poradzić sobei sama ze sobą, że poddaję się i wracam do domu żeby tylko nie czuć tych cholernych zawrotów...:(

Nawet jeśli pójdę do psychiatry i dostanę leki to będzie to moją największą porażką....przegraną...ja nie umiem tego inaczej odbierać :(

A z drugiej strony nie chcę tak żyć.

 

Przepraszam za te wywody ale może ktoś z Was miał podobne objawy??? i czy to faktycznie psychika ludzka do tego doprowadziła?

 

Spiker, ja przed atakiem lęku nie mam dosłownie ŻADNYCH symptomów. Czuję się dobrze, nikt mnie nie zdenerwuje i nagle sru....jest....nogi z waty, wszystko się trzęsie, głowa kołuje i ten cholerny lęk...nagle nie wiesz co się dzieje i dlaczego i co robić...

 

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Skiper.

To może ja zacznę, może być trochę długo ale postaram się streszczać.

Od około pół roku staram się dowiedzieć co mi jest. Zaczęło się od takiej dziwnej niestabilności, chwiejności, jakby braku siły. Myślałam, że może jestem przemęczona, że może jest lato, że jest za goraco. Po około 2 miesiącach poszłam do lekarza 1-go kontaktu, który zlecił badania krwi, biochemię, żelazo, enzymy wątrobowe, hormony tarczycy, mocz - wyniki świetne.

Dostałam skierowanie do neurologa, pierwsza wizyta - po opukaniu, wodzeniu palcem do nosa itp. neurolog uważa że wszystko jest w porządku, na dwa tygodnie dostaję Bellergot i mam brać 2 razy dziennie. Jako że ten lek działa na mnie usypiająco więc nie mogłam brac go w dzień, brałam na noc - nic sie nie zmieniło.

Niestabilność, zawroty głowy, ale nie takie typowe, tylko takie jakby po małej ilości alkoholu utrzymywały się dalej. Na kontroli neurolog stwierdził, że nie może mi pomóc, że wszystko jest ok.

Poszłam więc do innego neurologa, bo ok wcale nie było, te "zawroty" i niestabilność przy chodzeniu zaczęły sie nasilać, do tego stopnia, że nie mogłam chodzić nawet po domu, musiałam przytrzymywać się ścian, na niczym nie mogłam się skupić, wiecznie byłam zmęczona i chiało mi się spać. Nie byłam w stanie niczego załatwić na mieście, przestałam wychodzić na dwór i spotykac się z kimkolwiek, kilkunastoletnie hobby poszło w odstawkę, bo przestało mnie nagle interesować....

Drugi neurolog bez wahania dał skierowanie na rezonans. Czekałam na niego 2 miesiące, jutro mam badanie, które też wyprowadza mnie z równowagi....po prostu się boję.

 

Prze te dwa miesiące oczekiwania było na początku bardzo źle. Czułam się okropnie, ciągle płakałam, nie mogłam się skupić na niczym ani o nikim innym myśleć, nie wiedziałam co się ze mną dzieje....miałam chyba napady lęków....takie bez powodu, ni z tego ni z owego zaczynałam tracić siły, nogi jak z waty, zawroty, głowa ciężka, zero skupienia....Potem było lepiej, przez 1 miesiąc brałam Tryptofan w tabletkach, wydaje mi się, że trochę pomógł, bo przynajmniej przestałam płakać, a nawet zaczęlam się śmiać i normalnie funkcjonować. Te "zawroty", chwiejność troszkę się uspokoiła, było lepiej, na tyle, że mogłam wychodzić na spacery, a nawet do sklepów na zakupy (czasem zdarzało s ię, że po wejściu do sklepu wszystko zaczynało mi kołować, światło niemiłosiernie razić w oczy, a kolorowe plakaty wręcz atakować, wtedy pozostawała mi tylko ucieczka).

Po odstawieniu tryptofanu zauważyłam lekkie pogorszenie, tzn. spadek nastroju, który po około 2 tygodniach minął i znowu było "do zniesienia" :)

 

Niestety im bliżej rezonansu samopoczucie pogarszało się...rezonans mam jutro i dzisiaj nie byłam w stanie wyjść na spacer....kołowanie w głowie, chwiejność, pijaność powróciły.

 

Jestem osobą nerwową, zawsze miałam z tym problem, tylko zawsze objawiało się to kołataniem serca, zmęczeniem, zadyszką ale wiedziałam co robić i jak sobie z tym radzić.

Natomiast to uczucie chwiejności jest nowe i na początku bardzo mnie to przerażało, teraz po pół roku domyslam się, że to jakiś nowy objaw nerwicy....bo skoro jeszcze żyje, a wyniki są dobre...???

Dodam, ze nigdy nie zemdlałam, nie upadłam, nie zasłabłam od tych "zawrotów", zdaję sobie sprawę, że nic mi się nie stanie, a jednak nie mogę funkcjonować taka "chwiejna" i z tymi lękami...

 

Nie wiem czy takie mogą być objawy nerwicy...nie chcę brać psychotropów boję sie tego strasznie. Dodatkowo załamuje mnie to, ze nie umiem poradzić sobei sama ze sobą, że poddaję się i wracam do domu żeby tylko nie czuć tych cholernych zawrotów...:(

Nawet jeśli pójdę do psychiatry i dostanę leki to będzie to moją największą porażką....przegraną...ja nie umiem tego inaczej odbierać :(

A z drugiej strony nie chcę tak żyć.

 

Przepraszam za te wywody ale może ktoś z Was miał podobne objawy??? i czy to faktycznie psychika ludzka do tego doprowadziła?

 

Spiker, ja przed atakiem lęku nie mam dosłownie ŻADNYCH symptomów. Czuję się dobrze, nikt mnie nie zdenerwuje i nagle sru....jest....nogi z waty, wszystko się trzęsie, głowa kołuje i ten cholerny lęk...nagle nie wiesz co się dzieje i dlaczego i co robić...

 

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, bardzo dziękuję za odpowiedź.( nie ma za co przepraszać )

Dlatego dziękuje że mogę o tym porozmawiać z osobą która tego doświadcza.

Co do mnie.

Nerwica ( chyba ) stwierdzona 4 lata temu. Może to i dobra wiadomość, bo gdybym miał jakiegoś guza czy coś w tym stylu pewnie dawno bym leżał gdzieś głęboko w ...

Objawy - wszystkie

- wmawianie sobie wszystkich najgorszych chorób - rak, stwardnienie, zanik mięśni, zawał, wada serca - i mógł bym tak wyliczać bez końca - wszystkie choroby których nie da się namacalnie dotknąć.

Nigdy nie zemdlałem - owszem nogi z waty jak najbardziej.

Najgorszym objawem jest strach - NIE WIADOMO PRZED CZYM - jak by nagle coś miało się stać ze mną ( omdlenie, brak panowania nad sobą, itd.)

Miałem nawet okres że bałem się że zrobię komuś krzywdę - noże poszły na pierwszy plan - strasznie bałem się coś nimi robić przy rodzinie ( mam wspaniałą rodzinę - żonę dzieci )

 

Po 6 miesiącach od pierwszego objawu ( w kościele jako świadek atak paniki) zacząłem leczyć się u psychiatry ( byłem u psychologa ale mnie śmieszył i nie przekonał )

No i było by dobrze gdyby nie własne eksperymenty z zawieszaniem leczenia farmakologicznego.

Pierwszy atak paniki - mętliki przed oczami i kompletnie nic nie pamiętałem albo byłem tak zdenerwowany że nie mogłem się skupić na podstawowych sprawach - nawet nie pamiętałem gdzie się uczyłem - wszystko naraz próbowałem sobie przypomnieć i klops - tabletka na uspokojenie i wszystko przeszło

To było rok temu.

Ponownie zacząłem brać fluoksetyne i znowu powrót do dobrego samopoczucia ( oczywiście ciągłe myśli o nerwicy i nowych objawach pozostały)

No i od wczoraj znów zaczynam brać tabletki z powodu depresji i strachu ( nie brałem od grudnia )

To tyle w skrócie o mnie

 

-- 12 mar 2013, 20:12 --

 

P.S.

Skąd ta obawa przed antydepresantami ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, bardzo dziękuję za odpowiedź.( nie ma za co przepraszać )

Dlatego dziękuje że mogę o tym porozmawiać z osobą która tego doświadcza.

Co do mnie.

Nerwica ( chyba ) stwierdzona 4 lata temu. Może to i dobra wiadomość, bo gdybym miał jakiegoś guza czy coś w tym stylu pewnie dawno bym leżał gdzieś głęboko w ...

Objawy - wszystkie

- wmawianie sobie wszystkich najgorszych chorób - rak, stwardnienie, zanik mięśni, zawał, wada serca - i mógł bym tak wyliczać bez końca - wszystkie choroby których nie da się namacalnie dotknąć.

Nigdy nie zemdlałem - owszem nogi z waty jak najbardziej.

Najgorszym objawem jest strach - NIE WIADOMO PRZED CZYM - jak by nagle coś miało się stać ze mną ( omdlenie, brak panowania nad sobą, itd.)

Miałem nawet okres że bałem się że zrobię komuś krzywdę - noże poszły na pierwszy plan - strasznie bałem się coś nimi robić przy rodzinie ( mam wspaniałą rodzinę - żonę dzieci )

 

Po 6 miesiącach od pierwszego objawu ( w kościele jako świadek atak paniki) zacząłem leczyć się u psychiatry ( byłem u psychologa ale mnie śmieszył i nie przekonał )

No i było by dobrze gdyby nie własne eksperymenty z zawieszaniem leczenia farmakologicznego.

Pierwszy atak paniki - mętliki przed oczami i kompletnie nic nie pamiętałem albo byłem tak zdenerwowany że nie mogłem się skupić na podstawowych sprawach - nawet nie pamiętałem gdzie się uczyłem - wszystko naraz próbowałem sobie przypomnieć i klops - tabletka na uspokojenie i wszystko przeszło

To było rok temu.

Ponownie zacząłem brać fluoksetyne i znowu powrót do dobrego samopoczucia ( oczywiście ciągłe myśli o nerwicy i nowych objawach pozostały)

No i od wczoraj znów zaczynam brać tabletki z powodu depresji i strachu ( nie brałem od grudnia )

To tyle w skrócie o mnie

 

-- 12 mar 2013, 20:12 --

 

P.S.

Skąd ta obawa przed antydepresantami ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skiper....ja też przerabiałam stwardznienie rozsiane....na poczatku tych zawrotów to było pierwsze o czym właśnie pomyślałam.... :?

Nogi z waty, brak siły....oj tak....ale podobnie nigdy nie zemdlałam.

 

W końcu tak jak piszesz lęk przed nie wiadomo czym i bez powodu :( i zero kontroli nad tym.

 

Boję się powrotu do punktu wyjścia po skończonej kuracji, boję się pogorszenia objawów, przeraża mnie myśl o tym, że te leki będe musiała brać do końca życia, z tego wniosek co ze mnie za człowiek, który nie umie żyć? przecież jestem dorosła, bardzo chcę mieć dziecko czuję, co to ze mnie za matka by była co nie umie ze sobą sobie poradzić? :( a co dopiero kiedy trzeba chronić kogoś innego i być oparciem i całym światem...

Wychodzi z tego, ze jako "oryginalna" ja nie umiem żyć, tylko muszę być "zmieniana" przez leki....nie mogę się z tym pogodzić.

Ja odczuwam to jako porażkę, nie potrafię inaczej o tym myśleć :bezradny:

 

A tak na marginesie to boję się przyjmowania leków, zwłaszcza nowych, nie znanych....HEh, w tm momencie to aż się mi samej chce z siebie smiać :roll:

 

Edit:

trafnie to opisałeś z tym czasem....marnujemy najlepszy czas, młodość, piękne chwile na zamartwianie się nie wiadomo czym, na czytanie o tak ciężkich chorobach, że gdybyśmy je faktycznie mieli to już by nas dawno na tym świecie nie było ;) , łażeniem po lekarzach....a czas leci...ucieka...nie wróci....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skiper....ja też przerabiałam stwardznienie rozsiane....na poczatku tych zawrotów to było pierwsze o czym właśnie pomyślałam.... :?

Nogi z waty, brak siły....oj tak....ale podobnie nigdy nie zemdlałam.

 

W końcu tak jak piszesz lęk przed nie wiadomo czym i bez powodu :( i zero kontroli nad tym.

 

Boję się powrotu do punktu wyjścia po skończonej kuracji, boję się pogorszenia objawów, przeraża mnie myśl o tym, że te leki będe musiała brać do końca życia, z tego wniosek co ze mnie za człowiek, który nie umie żyć? przecież jestem dorosła, bardzo chcę mieć dziecko czuję, co to ze mnie za matka by była co nie umie ze sobą sobie poradzić? :( a co dopiero kiedy trzeba chronić kogoś innego i być oparciem i całym światem...

Wychodzi z tego, ze jako "oryginalna" ja nie umiem żyć, tylko muszę być "zmieniana" przez leki....nie mogę się z tym pogodzić.

Ja odczuwam to jako porażkę, nie potrafię inaczej o tym myśleć :bezradny:

 

A tak na marginesie to boję się przyjmowania leków, zwłaszcza nowych, nie znanych....HEh, w tm momencie to aż się mi samej chce z siebie smiać :roll:

 

Edit:

trafnie to opisałeś z tym czasem....marnujemy najlepszy czas, młodość, piękne chwile na zamartwianie się nie wiadomo czym, na czytanie o tak ciężkich chorobach, że gdybyśmy je faktycznie mieli to już by nas dawno na tym świecie nie było ;) , łażeniem po lekarzach....a czas leci...ucieka...nie wróci....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem takie obawy przed lekami i chodziłem jak struty.

W pewnym sensie nerwica pomogła mi w kilku rzeczach, więc może nie jest z nami najgorzej.

Czy akurat do końca życia - nie koniecznie - lepszy start do uzdrowienia jest po lekach.

Może inaczej - a co z innymi chorymi ludźmi - cukrzyca, nadciśnienie, stawy, itd. oni już wiedzą że do końca życia będą łykać pigułki i jakoś ich to nie przeraża.

Ale niestety muszę kończyć bo jestem w pracy.

Może potem opowiem Ci jak u mnie przebiegał proces poprawy - teraz jest lepiej -o wiele.

Co do rodziny - pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem takie obawy przed lekami i chodziłem jak struty.

W pewnym sensie nerwica pomogła mi w kilku rzeczach, więc może nie jest z nami najgorzej.

Czy akurat do końca życia - nie koniecznie - lepszy start do uzdrowienia jest po lekach.

Może inaczej - a co z innymi chorymi ludźmi - cukrzyca, nadciśnienie, stawy, itd. oni już wiedzą że do końca życia będą łykać pigułki i jakoś ich to nie przeraża.

Ale niestety muszę kończyć bo jestem w pracy.

Może potem opowiem Ci jak u mnie przebiegał proces poprawy - teraz jest lepiej -o wiele.

Co do rodziny - pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was ja tez mam takie objawy jak wy pół roku było ok od miesiąca zmów wrucilo wczorajszy dzien masakra straszny bol głowy do tego dochodzi sciskanie glowy którs sie utrzymuje non stop zwariowac mozna ale jakos trzeba funkcjonowac mam taki kask na głowie czuje takie cisnienie w uszach masakra czym bardziej o tym mysle tym jest gorzej wyobrazam sobie ze zaras cos mi sie stanie cały czas lęk lekarz przepisał tabletki na uspokojenie ale ziołowe bo nie chciałam zadnych psychotropów zabaczymy czy cos pomogą .Napiszcie czy macie ten scisk w głowie.poz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was ja tez mam takie objawy jak wy pół roku było ok od miesiąca zmów wrucilo wczorajszy dzien masakra straszny bol głowy do tego dochodzi sciskanie glowy którs sie utrzymuje non stop zwariowac mozna ale jakos trzeba funkcjonowac mam taki kask na głowie czuje takie cisnienie w uszach masakra czym bardziej o tym mysle tym jest gorzej wyobrazam sobie ze zaras cos mi sie stanie cały czas lęk lekarz przepisał tabletki na uspokojenie ale ziołowe bo nie chciałam zadnych psychotropów zabaczymy czy cos pomogą .Napiszcie czy macie ten scisk w głowie.poz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bet, objawy związane z bólem i uciskami w głowie przerabiałam podczas ataku, który miałam prawie 2 miesiące temu. Zaczęło się od niewielkiego bólu głowy, a później przerodziło się w ataki paniki, ciągłe bóle i zawroty głowy i praktycznie 3 tygodnie wyjęte z życiorysu.

wcześniej byłam przeciwniczką farmakoterapii, ale po ostatnim ataku zmieniłem definitywnie zdanie. Odkąd zażywam przepisane przez psychiatrę leki bóle głowy znacznie się zmniejszyły. Wcześniej non stop jechałam na ibupromie, teraz przez okres brania leków może ze 2 razy mnie bolała głowa.

Mnie niestety teraz złapała infekcja wirusowa. Oczywiście lęk czai się, chce znów "wypłynąć". Próbuję sobie wmawiać, że jest ok, nic mi nie będzie i niedługo to przejdzie, ale nie cały czas mi to wychodzi. Lęk przed lękiem, to coś okropnego. Ale nie powiem, przez 5 tygodni zażywania leków miałam spokój. Teraz przez tę infekcję się trochę podłamałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bet, objawy związane z bólem i uciskami w głowie przerabiałam podczas ataku, który miałam prawie 2 miesiące temu. Zaczęło się od niewielkiego bólu głowy, a później przerodziło się w ataki paniki, ciągłe bóle i zawroty głowy i praktycznie 3 tygodnie wyjęte z życiorysu.

wcześniej byłam przeciwniczką farmakoterapii, ale po ostatnim ataku zmieniłem definitywnie zdanie. Odkąd zażywam przepisane przez psychiatrę leki bóle głowy znacznie się zmniejszyły. Wcześniej non stop jechałam na ibupromie, teraz przez okres brania leków może ze 2 razy mnie bolała głowa.

Mnie niestety teraz złapała infekcja wirusowa. Oczywiście lęk czai się, chce znów "wypłynąć". Próbuję sobie wmawiać, że jest ok, nic mi nie będzie i niedługo to przejdzie, ale nie cały czas mi to wychodzi. Lęk przed lękiem, to coś okropnego. Ale nie powiem, przez 5 tygodni zażywania leków miałam spokój. Teraz przez tę infekcję się trochę podłamałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć bet, ja nie mam ucisków głowy ale czasem mam właśnie taki kask....niby to nie ucisk ale ta głowa taka jakaś ciężka....np. dzisiaj tak mam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć bet, ja nie mam ucisków głowy ale czasem mam właśnie taki kask....niby to nie ucisk ale ta głowa taka jakaś ciężka....np. dzisiaj tak mam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - są leki uzależniające i nie.

Po pierwszej wizycie u psychiatry - psychologa ( nie psychologa - oni są do niczego) dostałem dwa rodzaje leków:

- branie ciągłe Fluoksetyna - działa stopniowo przez długi czas - nie jest uspokajaczem

- w przypadku paniki ( nie znam nazwy ) które działają po kil1kunastu minutach - do tej pory wziąłem może z 5 razy - reszta się pokruszyła w kieszeni - bo oczywiście noszę przy sobie.

 

Ale wydaje mi się że do tego musi nakłonić lekarz.

 

Bez leków będzie chyba ciężko - ale co ja tam wiem - jestem jednym z Was

Dobre też są książki w temacie- mi pomogły

 

Inna sprawa:

Czy co jakiś czas znajdujecie jakiś rewelacyjny sposób na panikę a podczas następnej on w ogóle nie skutkuje?

Ja mam takich mnóstwo - ostatnio guma do żucia - mi pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - są leki uzależniające i nie.

Po pierwszej wizycie u psychiatry - psychologa ( nie psychologa - oni są do niczego) dostałem dwa rodzaje leków:

- branie ciągłe Fluoksetyna - działa stopniowo przez długi czas - nie jest uspokajaczem

- w przypadku paniki ( nie znam nazwy ) które działają po kil1kunastu minutach - do tej pory wziąłem może z 5 razy - reszta się pokruszyła w kieszeni - bo oczywiście noszę przy sobie.

 

Ale wydaje mi się że do tego musi nakłonić lekarz.

 

Bez leków będzie chyba ciężko - ale co ja tam wiem - jestem jednym z Was

Dobre też są książki w temacie- mi pomogły

 

Inna sprawa:

Czy co jakiś czas znajdujecie jakiś rewelacyjny sposób na panikę a podczas następnej on w ogóle nie skutkuje?

Ja mam takich mnóstwo - ostatnio guma do żucia - mi pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za słowa otuchy ale jak tu normalnie funkcjonowac jak co dzien jest jakis inny objaw dzis znow czuje ciagle takie zawirowania i ucisk w uszach miema dnia zeby mi cos nie dolegało masakra i znów sie nakręcam mysle o niestworzonych rzeczach i strach mnie ogarnia zwariuje chyba ale pisanie na forum daje mi troche otuchy ze moge sie komus wyzalic pozdrawiam piszcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×