Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pozbyć się smutku?


diatas

Rekomendowane odpowiedzi

Ja nie wiem jak bym wytrzymała w ostatnich trzech miesiącach gdyby nie praca. Myślę, że nie dałabym rady. Wcale nie jest lekko, bo jest baaardzo stresująca. To korporacja i tak naprawdę nie wiem czy danego dnia przychodząc do pracy, nie będzie to mój ostatni tam dzień.

Czasem na smutek działa muzyka, czasem jedzenie, czasem udane zakupy, czasem pisanie na tym forum, ale to wszystko pomaga tylko na chwilę. I choć mam swoją ukochaną córcię, to czuję w sobie taką pustkę i samotność po tym co się stało i czasem boję się, że sobie z tym nie poradzę.

Chciałabym być wesoła, radosna dla swojego dziecka. Bo to ja powinnam być dla niej, a nie ona dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też bym chciała... Chciałabym w końcu odpowiedzieć terapeucie na jego pytanie "jak się czujesz" tak stanowczo i z pełną satysfakcją, dumą ... "jestem bardzo szczęśliwa". Ale nie mam takich nawet momentów, w których byłabym przeogromnie szczęśliwa... Z matury chyba powinnam się tak cieszyć, tańczyć z radości, a ja nic. Wyszłam i poszłam do domu, choć byłam z przyjaciółką i powinnyśmy pójść na jakieś lody czy coś... Poszaleć. To mnie niepokoi. Bo kiedyś umiałam się cieszyć, z każdej błahostki, ale kiedy terapeuta mówił, że to przybieranie maski, to ją zaczęłam porzucać i już nic nie jest, takie jak dawniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, no przeciez mówiłam ci żebyś świętowała! Niedobra Monia!

Też właśnie nie umiem sie cieszyć.

Jak dostanę prezent to niby się cieszę, ale tego okazać nie umiem np.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja byłam szczęśliwa, żyłam bez smutku. Tzn nie tak, że w ogóle nie bywałam smutna, bo oczywiście tak się zdarzało. Były różne problemy, stres, gorsze dni, ale ogólnie byłam szczęśliwa. Przez trzy pierwsze lata związku z moim mężem. Czasami płakałam ze szczęścia, czasami aż mnie przepełniało to szczęście. I z tego szczęścia, z tej miłości powstała nasza córka. A potem mojemu mężowi się odmieniło...

Teraz wystarczy sekunda, słowo bym nagle się rozpłakała. W ogóle taka jestem poważna, nerwowa, zmęczona, taka zamroczona tym smutkiem.

Nawet jak się uśmiecham do córeczki to w środku jest ten smutek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A potem mojemu mężowi się odmieniło...

Tak się zastanawiam, czy faktycznie tak było?

Czy też może inaczej sie zachowywał bo był na etapie "zakochania"?

Albo może caly czas udawał i ty żyłaś w niewiedzy?

To tylko moje myśli, nie chcę ci nic narzucać, tylko zastanawiam się czasem jak to jest tak naprawdę w życiu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×