Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Jest tu ktoś, kto panicznie boi się wymiotować? Przez to moja nerwica opiera się na ciągłej kulce w gardle, uczuciu zatkanego przełyku, ostre nudności, zwłaszcza gdy się budzę. Muszę od razu podnieść głowę do góry bo czuję jakbym miała zaraz zwymiotowac. Ciągłe chęci odbijania, a jak tego dłużej nie zrobię, to znowu ostre mdłosci. Przez nakręcanie się często nie mogę tego zrobić i przestaję przelykac sline ze strachu. Ma ktoś tak? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

    Witam, od czerwca nękają mnie objawy nerwicy tj. nerwobóle (zazwyczaj w klatce piersiowej), bezustanne pocenie się, napięcie żołądka (które spowodowało leczony już od miesiąca refluks), duszności, ucisk w gardle, uczucie drętwienia rąk i nóg, hiperwentylacje, migreny i mniejsze bóle głowy, nierówne bicie serca, (podczas ataków) drgawki, ogólne osłabienie, zawroty głowy, zmęczenie i irracjonalny lęk że powyższe powoduje śmiertelna choroba.  Dodam też że od kiedy pamiętam nęka mnie hipochondria. 
    Ogólnie jestem już w stanie pogodzić się z tym że to objawy nerwicy (od kiedy dowiedziałem się o niej), którą trzeba leczyć. Zamierzam iść po skierowanie do psychiatry najszybciej jak się tylko da, lecz niestety pisane jest mi to dopiero w listopadzie, gdyż, ponieważ osiągam w owym miesiącu pełnoletność, a nie mogę przekonać do pójścia do lekarza rodziców. Badania krwi robione na wszystko możliwe, szablonowo wyszły oczywiście perfekcyjne.   
    Ostatnimi czasy w końcu jakimś cudem udało mi się uspokoić i przeżegnać niektóre z  nieprzyjemnych objawów, lecz jest jeszcze jeden objaw który nie daje mi spokoju i uniemila oczekiwania, a jest nim zaczynający się około godziny osiemnastej stan podgorączkowy zazwyczaj 37.2 stopnia, rzadziej wyżej niż 37.5, który nawiedza mnie z małymi przerwami od dwóch miesięcy.
    Moim pytaniem jest, czy może być powodowany przez nerwicę?

Edytowane przez KrakersJ
literówka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, KrakersJ napisał:

    Witam, od czerwca nękają mnie objawy nerwicy tj. nerwobóle (zazwyczaj w klatce piersiowej), bezustanne pocenie się, napięcie żołądka (które spowodowało leczony już od miesiąca refluks), duszności, ucisk w gardle, uczucie drętwienia rąk i nóg, hiperwentylacje, migreny i mniejsze bóle głowy, nierówne bicie serca, (podczas ataków) drgawki, ogólne osłabienie, zawroty głowy, zmęczenie i irracjonalny lęk że powyższe powoduje śmiertelna choroba.  Dodam też że od kiedy pamiętam nęka mnie hipochondria. 
    Ogólnie jestem już w stanie pogodzić się z tym że to objawy nerwicy (od kiedy dowiedziałem się o niej), którą trzeba leczyć. Zamierzam iść po skierowanie do psychiatry najszybciej jak się tylko da, lecz niestety pisane jest mi to dopiero w listopadzie, gdyż, ponieważ osiągam w owym miesiącu pełnoletność, a nie mogę przekonać do pójścia do lekarza rodziców. Badania krwi robione na wszystko możliwe, szablonowo wyszły oczywiście perfekcyjne.   
    Ostatnimi czasy w końcu jakimś cudem udało mi się uspokoić i przeżegnać niektóre z  nieprzyjemnych objawów, lecz jest jeszcze jeden objaw który nie daje mi spokoju i uniemila oczekiwania, a jest nim zaczynający się około godziny osiemnastej stan podgorączkowy zazwyczaj 37.2 stopnia, rzadziej wyżej niż 37.5, który nawiedza mnie z małymi przerwami od dwóch miesięcy.
    Moim pytaniem jest, czy może być powodowany przez nerwicę?

 

 

Może być. Wizyta u psychiatry powinan być ostatnim co zrobisz. Na początku musisz dokładnie się zbadać i sprawdzić czy to na pewno nie jest związane z fizycznym problemem.

 

Jeśli chodzi o wizyte u psychiatry to chyba lepiej prywatnie bo na NFZ są jakieś kosmiczne kolejki.

 

Ja gdy mam ataki to zawsze się kłade i zamykam oczy i po jakimś czasie przechodzi. Powodzenia i dużo zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, ms99 napisał:

Witam, ma ktoś takie dziwne uczucie na sercu? Ciężko to opisać , takie uczucie ,,sztywnego serca” nieprzyjemne uczucie i nierówne bicie serca (raz wolniej raz szybciej ) ekg nic nie wykazało 😕

Nerwica nie przejmuj się obyś miał tylko takie objawy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, PawelEnn napisał:

Nerwica nie przejmuj się obyś miał tylko takie objawy 

Oj SM tez przerabiałem dłuższy czas , miałem brak siły w nogach , zaburzenia równowagi .. już nawet miałem wyobrażenia jak to będzie na wózku .. dopiero prześwietlenie głowy mnie uspokoiło . Myśle ze , ta chorobę większość z nas sobie wkręcała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ms99 napisał:

Oj SM tez przerabiałem dłuższy czas , miałem brak siły w nogach , zaburzenia równowagi .. już nawet miałem wyobrażenia jak to będzie na wózku .. dopiero prześwietlenie głowy mnie uspokoiło . Myśle ze , ta chorobę większość z nas sobie wkręcała.

No też już czytałem fora SM itp i myślę sobie ze dopiero mi się zaczęło w życiu układać małe dziecko itp a tu inwalidztwo i to mnie niszczy ciężko jest odgonic myśli, Ja nie robię MRI bo przez to przegram walkę z nerwica wierzę i ufam psychiatrze i fizjo 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chociaż terapeuci zalecają ruch i sport to nie daję rady dłużej niż 3 tygodnie próbowałem biegać , siłowni jakiś fitness rekreacyjny równo trzy tygodnie i zaliczam zjazd . Nie mogę spać bolą mnie ręce i nogi mam przy tym napady paniki że przesadziłem i będzie już tylko gorzej, zero sił fizycznych. Całe życie byłem aktywny a teraz od dwóch lat praktycznie tylko bierność mi zostaje. I teraz nie wiem czy to skutki nerwicy czy coś więcej niby wyniki badań mam dobre serce w porządku  z wywiadu TK głowy nie zalecał lekarz na razie robić . Chciałbym zapytać czy ktoś z was też przeżywa podobne stany całkowitej utraty sił.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam z powrotem. Nowy miesiąc, nowe objawy. Stan podgorączkowy na szczęście znikł po tym jak przestałem mierzyć piętnaście razy dziennie temperaturę i przejmować się wynikiem na termometrze. Na daną chwilę jedynym objawem jaki mam (prócz ciągłego lęku, choć nie już tak intensywnego i arytmii podczas tego lęku) jest bezustanne mrowienie w lewej stopie. Zauważyłem też że o wiele łatwiej drętwieją mi nogi i ręce. Przykładowo po niecałej minucie trzymania nogi na nodze zaczyna mi ona drętwieć. Może po prostu jestem przewrażliwiony i za bardzo się na tym skupiam? Czasami wydaje mi się że czuję na stopie każde włókno w skarpecie i każdy minimalny ruch buta. Ciśnienie prawidłowe, morfologia perfekcyjna, tak samo hormony, ruchu co prawda w ostatnich miesiącach miałem całkiem mało, ale starałem się mieć minimum 30 minut wysiłku fizycznego dziennie. Ostatnio dzień w dzień zacząłem robić sobie jednogodzinne przejażdżki rowerem, więc mam cichą nadzieję że żadna zakrzepica/miażdżyca mnie nie nachodzi. Słyszałem że niektórym mrowienie kończyn przechodziło po braniu magnezu. Mam nadzieję że objaw jak poprzednie kilkadziesiąt innych po czasie ustąpi, zwłaszcza gdy mam teraz dużo ruchu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, KrakersJ napisał:

Witam z powrotem. Nowy miesiąc, nowe objawy. Stan podgorączkowy na szczęście znikł po tym jak przestałem mierzyć piętnaście razy dziennie temperaturę i przejmować się wynikiem na termometrze. Na daną chwilę jedynym objawem jaki mam (prócz ciągłego lęku, choć nie już tak intensywnego i arytmii podczas tego lęku) jest bezustanne mrowienie w lewej stopie. Zauważyłem też że o wiele łatwiej drętwieją mi nogi i ręce. Przykładowo po niecałej minucie trzymania nogi na nodze zaczyna mi ona drętwieć. Może po prostu jestem przewrażliwiony i za bardzo się na tym skupiam? Czasami wydaje mi się że czuję na stopie każde włókno w skarpecie i każdy minimalny ruch buta. Ciśnienie prawidłowe, morfologia perfekcyjna, tak samo hormony, ruchu co prawda w ostatnich miesiącach miałem całkiem mało, ale starałem się mieć minimum 30 minut wysiłku fizycznego dziennie. Ostatnio dzień w dzień zacząłem robić sobie jednogodzinne przejażdżki rowerem, więc mam cichą nadzieję że żadna zakrzepica/miażdżyca mnie nie nachodzi. Słyszałem że niektórym mrowienie kończyn przechodziło po braniu magnezu. Mam nadzieję że objaw jak poprzednie kilkadziesiąt innych po czasie ustąpi, zwłaszcza gdy mam teraz dużo ruchu.

No u mnie mrowienie w stopie potem gorący piszczel i teraz sztywność mięśni w prawej nodze i nic nie przechodzi kurde 🤗 a psychiatra mówi nerwica 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka 

Jestem tu nowa 

Kurde nie wiem od czego zacząć, tyle tego co chce napisać. 

4 mce temu urodzilam dzidziusia od tamtej pory ciągle,, coś mnie boli,, 

Łatwiej będzie napisać ma co jescze nie robiłam bada, na bolerioze jeśli chodzi o krew. 

Jestem na ogól sama z dzieckiem i cholernie się boję msm przeczucia xe umrę 😞

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Kreciku, fajnie że przyszłaś do nas 🙂

Urodzenie dziecka jest niesamowitym wyczynem, musiało to być bardzo trudne i bolesne.

Mimo, że jednocześnie wyczekiwane i poniekąd radosne.

Dużo matek przechodzi tzw. baby blues, a potem czasami nawet depresję. Może czujesz podświadomie lęk o dziecko, który przechodzi na jakiś obraz konkretnego lęku o to, że coś w Tobie "nie zadziała". Powinnaś porozmawiać z jakimś specjalistą o tym. Czy Twoja położna zna się na aspektach psychologicznych? Może mogłaby doradzić kogoś do pomocy? Są konkretne osoby, które pracują z młodymi matkami i wiedzą, z czym one się często mierzą i co czują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

czy miał ktoś takie objawy jak wrażenie, że straci kontrolę nad swoim ciałem, coś jakby za chwilę miał się pojawić atak padaczki albo jakiegoś porażenia? Dodatkowo cały czas mam przeświadczenie, że zachorowałem na jakąś ciężką chorobę i wkrótce odejdę z tego świata i boję się tego. Patrząc na świat zazdroszczę ludziom, że są zdrowi, a ja nie. Moje objawy to ogólne osłabienie, brak apetytu, zawroty głowy, mrowienie ręki czasami też nogi plus to co u góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.10.2019 o 18:11, Blackelele napisał:

Witam,

czy miał ktoś takie objawy jak wrażenie, że straci kontrolę nad swoim ciałem, coś jakby za chwilę miał się pojawić atak padaczki albo jakiegoś porażenia? Dodatkowo cały czas mam przeświadczenie, że zachorowałem na jakąś ciężką chorobę i wkrótce odejdę z tego świata i boję się tego. Patrząc na świat zazdroszczę ludziom, że są zdrowi, a ja nie. Moje objawy to ogólne osłabienie, brak apetytu, zawroty głowy, mrowienie ręki czasami też nogi plus to co u góry.

Ja mam atak drgawek przeważnie wieczorem , i tez mam raczej hipochondrię bo żyje w przekonaniu , ze mam jakiegoś guza mózgu . Od 2 tygodni mnie głowa boli , mam mrowienie głowy , czekam na wizytę u neurologa .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani,

z nerwicą, a dokładnie zaburzeniami lękowymi, zmagam się od kiedy tylko pamiętam. Kulminacja nastąpiła około roku 2012, kiedy to też podjęłam terapię i właściwie uczęszczam na nią do tej pory.

Głównie męczyły mnie lęki, odrealnienie. Wszystkie dotyczyły samokontroli, lęku przed jej utratą. Od małego towarzyszy mi hipochondria.

Natomiast ostatnio, od 3 miesięcy, męczą mnie objawy somatyczne. Zaczęło się od przeziębienia, które trwało 4 dni. Około tydzień później poczułam lekki stan podgorączkowy nie mając już objawów infekcji... i się zaczęło... Temperature mierzyłam nowoczesnym termometrem na podczerwień, który ciągle wskazywał 37-37.1. Jak widziałam ten wynik, robiłam się czerwona i aż rozpalało mnie z lęku... przy mojej hipochondrii wiem od a do z, z czym wiążą się nieuzasadnione stany podgorączkowe (dr google - chłoniak, ziarnica). Popadłam w obłęd, od czytania objawów zaczęła swędzieć mnie skóra, wyszukałam mały węzeł za uchem (dodam, że po przejściu mononukleozy 14 lat temu, mam kilka węzłów stale powiększonych). Wtedy zaczeło się piekło.. zrobiłam sobie pełna morfologie plus ob, crp, itd. Wyszły mi leukocyty 3,99 (norma 4-10). no ale jakoś się uspokoiłam, lekarz mówił, że wyniki są bdb. Wezeł nie dawal mi spokoju, rozwaliłam całą skóre za uchem od ciągłego dotykania, nic nie jadłam, spędzałam caly czas czytając o objawach w internecie. W końcu mama zagnała mnie na usg tych węzłów - według radiologa normalny węzeł minimalnie powiększony jak ta reszta po  mononukleozie, prawidłowa echogeniczność i nie wzbudza żadnego niepokoju. W międzyczasie lekarka mając mnie już dosyć dała mi skierowanie na rtg klatki piersiowej skoro tak obawiam się chłoniaka. Odebrałam wynik i omal się nie przekręciłam, w opisie wszystko ok, ale jakieś zagęszczenie 4 mm na lewym płucu. W ten sam dzień prywatnie pulmunolog, które zbadał mnie od a do z, a owe zagęszczenie to wysoko uwapniona zmiana, pozostałość pozapalna, widząc w jakim jestem stanie zapewnił mnie, że to nie ma nic groźnego i mam się uspokoić. DOdam, że nigdy nie paliłam i nie mam obciążeń nowotoworowych w rodzinie. No i dwa dni spokoju a od tamtego czasu... PIEKŁO.

Od razu na kolejny dzień internet od a do z - rak płuc, wbijanie sobie, że pewnie lekarz to zbagatelizował, itp itd. Gdzieś natknęłam się na info o stanach podgorączkowych w późnych stadiach raka.. i jazda na nowo..kilkudniowie stany podgorączkowe, potem zaczeło mnie boleć gardło, potem minęło. Od miesiąca czuje gule w gardle i jakby mokre gardło, ale nie widzę nic żadnej wydzieliny w środku, kataru nie mam.Wiem, że globus to typowo nerwicowe, ale nie moge przez to normalnie funkcjonować, dławi mnie o róźnych porach dnia...pleciałam na usg jamy brzusznej bo już sobie wbiłam, że z tych płuc mogę mieć coś na innych narządach... oczywiście czysto...

Codziennie zmagam się z innym bólem, mam tego dosyć, chcę się w końcu poczuć normalnie. Mam wrażenie, że codziennie dolega mi co innego.. idę jeszcze do laryngologa i endykrynologa bo wyszło mi TSH ponad normę...

Przepraszam za ten długi wywód, ale jestem już rozwalona tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.06.2019 o 13:54, Nataaalija napisał:

Moim drodzy, a czy boli was kark, kręgosłup i ręce takie bóle mięśni jak w przypadku przeciążenia ? Bo sama już nie wiem czy to problem z kręgosłupem(mimo, ze na RTG nie widać żeby, aż tak źle się działo) czy moja nerwica, ostatnio zaczęła mnie boleć cała prawa ręka łącznie z dłonią 😕 a powoli mam wrażenie, że to samo zaczyna się robić z lewą gdyż zaczyna mnie mrowic lewy kciuk 😕 i ciągle na przemian mam jakieś bóle doprowadza mnie to do rozpaczy :( czy ktoś miał podobnie ? :(

Ciągle boli mnie kark i jakby łopatka... przy ruchach głową w pewnym miejscu aż pieję z bólu... wszytskie nerwy się tam gromadzą..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Jestem nowa na forum i szczerze pisze tutaj bo dzieje sie ze mna cos niepokojacego a  nie mam z kim pogadac, bo nikt nie rozumie. Wiec tak 7 lat temu zmarl moj tata przezylam to dosc mocno i wtedy zaczely sie obawy o moje zdrowie zaczelam sobie wmawiac ze tez umre nagle na zawal jak on ( bo to sie stalo nagle, nie chorowal nie chodzil do lekarzy), zaczelam mierzyc sobie przesadnie cisnienie, gdy mnie cos zakulo to koniec panika. Pewnego razu podwyzszylo mi sie cisnienie dosc sporo i pojechalam na SOR tam zrobili mi ekg itp i ze wszystko ok no ale potem poszlam do swojej ogolnej lekarki ona mi dala skierowanie do kardiologa i mialam robione badania krwi crp ob cholesterol usg serca i inne i nic nie wykazalo, bylam zdrowa... ale dalej mialam wrazenie ze cos jest nie tak- powiekszyl mi sie wezel chlonny na szyi, nie jakos bardzo ale wyczuwalna gola i znow poszlam do ogolnej a ona dala mi skierowanie do laryngologa( moja babcia zmarla na raka wezlow chlonnych i zaczelam.sobie wmawiac ze ja tez bede miala bo to dziedziczne) mialam usg tego wezla i w sumie nic nie wyszlo... bylam u psychiatry dostalam jakies leki ale mam silna wole wiec to wszystko zwalczylam i nie musialam juz brac lekow. Potem skonczylam studia, pracowalam w Polsce przez 1,5 roku a potem wyjechalam do Anglii do swojej przyjaviolki i bylam tam 3 lata. Przez te wszystkie lata bylo ok, nie bralam.lekow nic ale nie mialam mysli typu " boli mnie klatka mam zawal" " mam zawroty glowy napewno rak"... jednak wrocilam niecaly rok temu do Polski ze wzgledu na tesknote z moim rodzinnym miastem i rodzina. Ciezko mi bylo znalezc prace bo tam gdzie chcialam.nie mialam doswiadczenia a tam gdzie by mnie przyjeli niestety nie byla praca dla mnie. W Polsce mieszka moja 2 najlepsza przyjaciolka i zapisalam sie z nia na silownie, chodzilam tam 4 razy w tyg oprocz tego zapisalam sie do druzyny smoczych lodzi z ktora jezdzilam na zawody Polskie i zagraniczne zdobylam duzo medali i bylo fajnie. Jednak jakos w polowie wrzesnia sezon sie skonczyl a na silowni przestalam cwiczyc ze wzgledu na problem z lewym barkiem.i lopatka. Wiec od polowy wrzesnia w sumie siedzialam w domu bo nie pracuje teraz i zaczelo mi odwalac ze tak powiem. Kiedy przyleciala z Anglii moja przyjaciolka bylo super bo spedzalysmy dnie razem lazilysmy wszedzie rozne rozrywki, ona pojechala jakos 4 grudnia i sie zaczelo. Najpierw dostalam zawrotow glowy krecilo mi sie przez kilka dni- oczywiscie zaczelam panikowac ze napewno jakis rak albo wylew( chociaz to moglo byc od zeba czy ucha), zaczelam sobie wmawiac nie wiadomo co ze mi konczyny dretwieja ze cos sie.stanie, zaczelam miec koszmary, snily mi sie rozne rzeczy jak np zmarla babcia i dziadek, cala rodzina uznala ze jestem nienormalna jakas.. na wizycie u fryzjera zaczelam miec znow tiki nerwowe reka mi sie trzesla itp az mi wstyd bylo... w 1 dzien swiat wypilam z siostra wino i w miedzyczasie kawe albo i 2( wiadomo ze puls oszalal) gdy kladlam.sie spac serce zaczelo mi wariowac jak oszalale bilo tak mocno jakby mialo mi wypasc z klatki piersiowej nie moglam spac odczuwalam panike, balam sie... nastepnego dnia wstalam i bylo ok, zmierzylam puls i bylo 73 a cisnienie tez normalne z jakies 122/82...( dodam ze mierzylam.cisnienie przez ostatnie 3 tyg sporadycznie ale bylo za kazdym razem w granicach 120/80 a puls 68-78) mama stwierdzila ze mam jakas paranoje... 2 dzien swiat gdy mialam isc spac zaczelam miec jakies leki polozylam sie i zaczela mnie bolec klatka/ piec- gorna czesc klatki nad piersiami i plecy troche, myslalam ze mam zawal.. wystraszylam sie, wstalam i siedzialam potem znow probowalam zasnac i znow bol.. mam taki zegarek sportowy ktory tez mierzy puls wiec o 1 w nocy go zalozylam i zmierzylam puls i mialam 67 a za 2 razem 68 a on dobrze dziala raczej... wiec jaki zawal? Rodzina juz mnie sluchac nie moze, bede musiala pojsc do lekarza do ogolnego pewnie sie dostane szybko ale specjalista kilka miesiecy i teraz moje pytanie jest takie, czy tez ktos tak.mial.na tle zdrowia? Ze cos zabolalo i juz mysli o najgorszym smierci ? Placz? Eh... czy myslicie ze to jest naprawde nerwica? A jesli tak to co polecicie zanim dostane sie na wizyte lekarska? Dzieki za wysluchanie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Chciałbym zapytać was o radę, czy ktokolwiek z was miał podobne objawy. W lipcu po wizycie na basenie/bądź w podobnym okresie czasu, zacząłem odczuwać uczucie parastezji prawej dłoni - wyniki morfologii były w normie, wyszedł niedobór potasu, który został potem uzupełniony w ciągu miesiąca, jednak parastezja nie ustała i przeniosła się na prawą nogę, uczucie to nie było takie, ze miałem problem z chodzeniem czy brak czucia, ale po prostu było to takie bardzo dziwne uczucie. W późniejszym okresie czasu poszerzało się to na inne części ciała, przed wylotem zagranicę miałem badzo napiętę policzki, które ustąpiły po wylądowaniu w drugim kraju, raz przed wyjściem do klubu miałem uczucie praktycznej utraty czucia w lewej ręce. Objawy parastezji u mnie nie są stałe i czasami nie występują wcale a czasami w jednym lub dwóch miejscach, bardzo często się przemieszczają. W listopadzie przez 2 tygodnie miałem uczucie punktowego kłucia w głowie, które ustało po zażywaniu paracetamolu. Po powrocie do kraju wykonałem rezonans magnetyczny głowy który nic nie wykazał. Czy są to jednak objawy nerwicy? Prowadzę dośc stresujący tryb życia i często bardzo się przejmuje pierdołami, ale akurat okres lipca był dla mnie bardzo spokojny i nie miałem większych powodów do stresu, proszę o waszą pomoc

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, od początku tego roku mam problem z atakami myśli o śmiertelnej chorobie. To nie jest tak, że się jej tylko boję, ale atakują mnie myśli, które wmawiają mi, że jestem chora, ja staram się je odgonić inną częścią mojego mózgu, ale jakaś cześć mnie samej zachowuje się tak jakby była w stanie z taką ewentualnością się pogodzić i to że się rozchoruję i umrę zaakceptować, więc inną sobą próbuję powiedzieć, że tego nie chcę, a druga część mnie w taki autodestrukcyjny, fatalistyczny sposób chce to "przyjać". Jest mi z tym strasznie ponieważ uważam, że złe i dobre  myśli mają na nas wpływ, mogą być samospełniającą się przepowiednią, więc to przekonanie powoduje, że w mojej głowie i psychice toczy się cały czas makabryczna walka. Taki atak potrafi trwać kilka dni. Przeraża mnie sama nazwa tej choroby, więc sobie próbuje ją zmieniać w głowie na jakieś podobne ale bezpieczne słowa. Szczególnie kiedy zasypiam mam natłok takich myśli, ale też w ciągu całego dnia. Czy to jest nerwica czy coś innego? Tło mojej osoby jest banalne, jedynaczka, toksyczni rodzice, oziębła matka, która nigdy mnie nie chciała, krytykowała mój wygląd i to jaka jestem. Nienawidzę siebie i nienawidzę ich. Nasze relacje to teatr udawania, że jesteśmy jakąś rodziną, a tak naprawdę mam chęć wypić toast po ich pogrzebie. Sorry, wiem jak to brzmi ale co będę tu udawać. Byłam u jednej pani psycholog/psychiatry w jednym ale olała mnie ogólnie rzecz biorąc, twierdząc, że myślą nie da się podnieść kubka ani niczego zmienić. No cóż doświadczenia Dalekiego Wschodu są zupełnie inne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję, że się odezwałaś!!! Masz rację powinnam poszukać innego specjalisty, to jest rozsądna rada 🙂 nowotowru, bo o niego chodzi, boję się od zawsze,  z resztą przecież nie ja jedna, chyba jednak najbardziej rozwalił mnie pobyt w szpitalu, 3 lata temu, byłam pierwszy raz w życiu w szpitalu w ogóle, lekarzy nie cierpię i nie mam do nich za grosz zaufania, byłam z podejrzeniem torbieli jajnika, a takiego chamstwa i przedmiotowego traktowania pacjenta jak wtedy nie doświadczyłam nigdy, okazało się, że nic tam nie ma, były sobie jakieś  zrosty, które wyglądają dziwnie na usg, więc teraz robię sobie testy co pół roku, ale masakryczny uraz mi został, a poza tym co do jakiegoś profesora pójdę bo się denerwuje to mnie zaraz straszy co to może z tego być i znów chce żebym szła do szpitala a ja naprawdę nie mam zamiaru chodzić profilaktycznie pod noż co roku bo się komuś coś wydaje, są tez lekarze, którzy uważają, że nie ma po co bo nic tam nie ma i tak się bujam od jednego lekarza do drugiego, i siadła mi totalnie psyche przez to, co jakiś czas mam takie rzuty wystarczy formularz na rehabilitacji z informacją, że mogą brać w niej udział osoby które miały podejrzenie "n" a ja już ryczę po nocy i jak się zdarzy jakaś stresująca sytuacja np wizyta u moich starych to właśnie pojawia się taki wewnętrzny dialog i mam przerąbane przez tydzień bo gadam do siebie, idąc ulicą, nie pisałabym tutaj ale niestety to przestało byc takim zwykłym niepokojem, a zaczęło być gadaniem z inną osoba w mojej głowie i mnie to przeraziło,  poszukam na forum opinii o lekarzach i sie w końcu wybiorę 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przemyśleniu i przeczytaniu jeszcze raz tego co tu napisałam dotarło do mnie, że strach przed śmiertelną chorobą i głosy w głowie na ten temat, budzą we mnie dokładnie te same uczucia jakie budzi we mnie świadomość braku miłości i akceptacji ze strony moich rodziców wobec mnie. to jest to samo zło, ta sama panika, to samo pytanie dlaczego na które nie ma odpowiedzi, ta sama zionąca bólem czarna dziura, której nie umiem zapełnić,.Traktując nerwicę jako sygnał z głębi psychiki dopominający się o uwagę mogę powiedzieć, że po odrzuceniu wielu narzuconych społecznie warstw doszłam do tej  która domaga się uporządkowania, zrozumienia, pogodzenia z pewnymi sprawami, śmiertelna choroba to tylko pretekst, obraz, kiedyś bałam się diabła, potem śniły mi się kosmiczne wiry zawieszone w próżni, a istota tego wszystkiego jest strach i nienawiść, strach o istnienie w ogóle, strach przed ludźmi, przed porażką, przed życiem a tak naprawdę strach tymi, którzy mnie krzywdzili bo mnie nie chcieli i nie kochali, bo sami są emocjonalnymi kalekami, tchórzami bez odwagi spojrzenia na własne czarne dziury, ale chroni ich chory, bezduszny nakaz szacunku tylko za to, że są, swoją drogą polecam książki Alice Miller, która poświęciła wiele lat na walkę o prawo dziecka do dobrego traktowania i prawo do nazywania spraw po imieniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×