Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć


Midas

Rekomendowane odpowiedzi

Od urodzenia byłem wesołym dzieciakiem, matka mówiła, że praktycznie nie płakałem w porównaniu do mojego brata. Rodzina mówiła, że jestem typem wesołka jakich mało. I faktycznie tak było wszystko mnie cieszyło, gdy zbliżała się noc i miałem iść spać myślałem sobie „nie chcę iść spać niech już będzie ranek!”. W wieku szkolnym miałem świetne relacje z rówieśnikami, byłem w czołówce najlepszych uczniów w klasie, odnosiłem sukcesy sportowe nawet na szczeblu wojewódzkim. Dziewczyny już w przedszkolu za mną biegały, w szkole też miałem powodzenie. Można by powiedzieć świetne dzieciństwo. Problemem był chyba tylko ojciec alkoholik. Większość czasu z nami nie mieszkał, wyjeżdżał w delegacje za granicę. Jednak gdy wracał uchlany, w domu panowała atmosfera strachu, niepewności, żalu, płaczu. Matka nie tłumaczyła nam o co chodzi, co według mnie patrząc z perspektywy czasu było błędem. Nauczyła nas żyć w strachu i że to coś naturalnego co minie gdy pojedzie. Trwało to z 17 lat i w tym wieku zjechał na stałe. Raz pił, raz nie jednak strach do niego został. Typowy krzykacz i awanturnik, niedorajda.

 

Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy chcą popełnić samobójstwo, chorują na depresje. Rozmyślałem kiedyś nad tym i twierdziłem, że już lepiej przed samobójstwem coś zrobić nietypowego i dopiero się zabić, np. napad na bank, wyjazd autostopem dookoła świata, ewentualnie skok z najwyższego budynku na świecie, a nie podcinanie żył. Poza tym życie wydawało mi się takie wspaniałe z tyloma możliwościami. Idąc samemu ulicą cieszyłem się, że w każdej chwili mogę zrobić co chcę, że człowiek to istota z nieograniczonymi możliwościami, cieszyły mnie nawet takie głupoty ,że schylałem się brałem kamień rzucałem nim w drzewo, aby upewnić się w tym, że każda przeze mnie ubzdurana głupota będzie zrealizowana. Zawsze byłem ambitny w gimnazjum postanowiłem, że będę milionerem od tego czasu postawiłem wszystko na jedną kartę żeby to osiągnąć. Przez to liceum zaniedbałem w imię projektu, choć uczyłem się w najlepszym w mieście, studia rzuciłem po roku, twierdząc, że nie są do niczego potrzebne żeby zarabiać pieniądze, a poszerzać horyzonty można samemu w bibliotece, czy też w Internecie. Projekt powoli zaczął kwitnąć.

 

Jednak nagle wszystko się posypało. Streszczając- rodzice zbankrutowali, są zadłużeni tak, że ja z bratem będziemy ich spłacali pewnie do końca życia, matka choruje na depresje ciągle ma problemy ze sobą, brat zachorował na schizofrenie, ojciec chodzi i się drze o wszystko na wszystkich, raz pije raz nie. Nawiedzają nas komornicy. Odwróciła się od nas rodzina, rzuciłem dziewczynę z którą byłem kilka lat, wyjechałem za granicę robić fizycznie, wróciłem spłaciłem część długów, ale tylko z powodu matki, której mi jest tak bardzo szkoda. Wiem, że jedyna nadzieja w uratowaniu stanu psychicznego mojej rodziny jestem ja. Jednak nie mam już siły, nic mnie nie cieszy, uwielbiam spać, wstanie rano jest dla mnie największym koszmarem, w połowie dnia czuję się jakbym nie spał dwie doby, nauka mi kompletnie nie wchodzi, mam zaburzenia koncentracji, pamięć chomika, wymarniałem fizycznie, jestem cyniczny, izoluję się od przyjaciół, jestem aspołecznym człowiekiem bez sił do działania. Czasem mam podryw jakbym wziął extazę albo coś podobnego, ale trwa to pół godziny albo ze dwie i mija…W domu przyzwyczaiłem się do ataków brata schizofrenika, płaczów matki i awantur ojca. Przybija mnie to, jednak zacząłem reagować bez emocji. Na nic nie mam ochoty, nie chcę mi się szukać pracy za 1200,-, nie skończyłem prawa jazdy, nie mam wykształcenia, pieniędzy na realizowanie projektu biznesowego, życie straciło sens. Cel, który obrałem już dawno stracił na znaczeniu. Jedyną moją pasją jaką realizuje jest sen. Uwielbiam spać, śnić ułożyć się wygodnie w łóżku i mieć wszystko w d*pie. Kiedyś cieszyłem się, że sen mimo, że to kilka godzin trwa jakby parę minut, teraz są to minuty na wagę złota…

 

Zdaje sobie w pełni sprawę, że moja depresja jest niczym w porównaniu do problemów choćby moich bliskich, czy też większości na tym forum. Ba twierdzę nawet, że ludzie na całym świecie mają problemu większego kalibru niż oni, co dopiero ja. Wojny, tortury, skrajny głód, powodzie, tornada i można by znaleźć multum różnych przykładów, które nawet nam się nie śniły i o których nigdy się nie dowiemy. Jednak to wcale nie dodaje mi sił, wręcz przeciwnie. Życie na ziemi nie jest ostatnim stadium, a skoro nim nie jest to po co się męczyć, starać, osiągać cokolwiek i walczyć, i tak śmierć jest nieunikniona. Jedyne chyba co bym teraz chciał to osiedlić się gdzieś na bezludnej wyspie na Pacyfiku i zająć się np. rybołówstwem, zsynchronizować się z naturą, żyć spokojnie w słońcu w harmonii z naturą. Samemu, bez nikogo, bez problemów tak błahych, które sobie ludzie sami sprawiają… Po co to wszystko napisałem, nie wiem….jedyną przyczyną chyba jest Twój post Ellis żebym napisał dokładniej o co chodzi. Z natury nie lubię się użalać, pierwszy raz wylałem jakąś część swoich myśli na "papier" do tego je upubliczniając.

 

Psycholog odpada na 100%. Jestem pewien, że psycholog nie rozwiąże problemów, z którymi sam nie mogę sobie poradzić… Z całym szacunkiem, ale gość który przepisze leki i powie parę frazesów… Pomyślałem sobie ewentualnie o jakiś lekach bez recepty, polecacie coś? Jestem ciekaw jak może działać taki lek, odurzy mnie znarkotyzuję myśli…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj królu Midasie,

Szkoda żebyś się marnował, wygląda na to że masz głowę na karku.

Niechaj moderator przeniesie Twój post do innego działu - więcej ludzi przeczyta i ktoś coś pomocnego napisze.

 

Bez recepty nie dostaniesz fajnych leków zatem i tak trzeba się po nią zgłosić do lekarza. Najlepiej od razu do psychiatry - zrobi diagnozę i przepisze właściwy lek. Skądinąd może okazać się też, że leki są niepotrzebne na przykład.

 

Powodzenia i trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Dziękuję Ellis za wsparcie, fajnie też, że mój nick Ci nie obcy:)

 

Poczytałem forum i powiem szczerze, że jest mi teraz trochę głupio. Poznałem takie historie o których pisałem w poście wyżej, czyli jedne z tych o których się nigdy nie dowiem. Czytając co poniektóre opowieści użytkowników cisną się na usta takie słowa jak gniew, żal, ogromne wpółczucie, niedowierzanie, bezradność... Rozmyślając o tym pomyslałem o swoich najbliższych przed którymi zamknąłem się w skorupie obojętności, a przecież ich przeżycia i problemy też nie należą do przyjemnych. Moja depresja jest uwarunkowa ich depresją... czyli mój stan przy ich jest jedynie namiastką bólu i cierpienia.

Ponadto, gdy czytam posty na forum, w pewnym sensie podziwiam tych ludzi, że oni naprawdę dają radę, niektórzy są w beznadziejnych sytuacjach, a jednak walczą, mają nadzieję, próbują resztkami sił. Inni mają dość błahe problemy, nawet bardziej niż np. mój.

Można odnieść wrażenie, że każdy ma problem duży, bo dotyczy jego samego, jednak konfrontując te problemy jedni są w o wiele gorszych inni, w o wiele "lepszych" sytuacjach. Jedyne co odróżnia nas wszystkich to podejście do problemu. Forumowicz x, który może lada moment umrzeć, a ma na utrzymaniu rodzinę, która do tej pory niemal nienawidził (jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ich kocha), mógłby zamienić się na problem z forumowiczem y, którego dotyczy mobbing w pracy... On przecież potrafiłby uporać się z tym mobbingiem w jeden dzień po tych przeżyciach, które "oddał" forumowiczowi y. Tu jest chyba klucz. Jeszcze nie wiem jak odnieść to do siebie, ale muszę popracować nad nastawieniem, przemyśleć co mogę zrobić dla rodziny i siebie. Jedno wiem na pewno, że muszę zacząć od siebie żeby móc pomóc im.

 

Podoba mi się forma pisania o tym co myślę, nigdy tego nie robiłem, postram się to robić tutaj choćby dla samego siebie, będę mógł wrócić do tchniących myśli w momentach jakich mam ostatnio wiele, czyli niechęć do wszystkiego.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie.

Chcesz być ratownikiem swojej rodziny - najpierw sam musisz wyzdrowieć. To najważniejsze. Nie zmienisz sam sytuacji w rodzinie, to zbyt skomplikowane. Jak widzisz sam już nie dajesz rady - a chcesz wspierać jeszcze trzy osób w rodzinie... (Ja mam podobną syt. i mam wprost powiedziane od psychiatry - ratuj siebie najpierw. Tak, wiem że jest poczucie winy.) Poczytaj o DDA.

Nie umniejszaj wagi swojej sytuacji - jest ona równie poważna. Dobrze, że tu piszesz - to krok do przodu.

Antydepresanty będą doraźną pomocą dla Ciebie, ale tu niech lekarz ocenia, staniesz na nogi i zobaczy się co dalej. Jako ktoś kto też uwielbia spanie, powiem że działanie leków Ci się spodoba :smile: (no może oprócz efektów ubocznych)

Powinieneś też zamieszkać osobno, o ile to możliwe.

Pozdrowienia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Psycholog odpada na 100%. Jestem pewien, że psycholog nie rozwiąże problemów, z którymi sam nie mogę sobie poradzić… Z całym szacunkiem, ale gość który przepisze leki i powie parę frazesów… Pomyślałem sobie ewentualnie o jakiś lekach bez recepty, polecacie coś? Jestem ciekaw jak może działać taki lek, odurzy mnie znarkotyzuję myśli…

Nie znasz istoty terapii. To nie frazesy i rozmowy o zaprawianiu słoików i urodzinach cioci Halinki.

Terapia to proces.Długotrwały.

Same leki mogą nie wyeliminować Twoich objawów. Tu trzeba uporać się ze swoimi trudnościami. Zwłaszcza, jeśli są natury emocjonalnej. A te rozwiązuje się poprzez terapię. Ale masz swój rozum, więc Ty decydujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj midasie. No jak się wróci z zagranicy to z pewnością nie uśmiecha się praca za 1200zł w pl ale coś trzeba robić. A gdzie byłeś za granicą, jak długo i czemu wróciłeś. Tęskniło ci się za krajem, rodziną, czy ci się za granicą nie podobało? Ja byłem rok czasu w Angli (3 lata temu wróciłem - ależ ten czas szybko leci...). I Ci powiem że lepiej jest mieć mniej płatną pracę ale taką pracę która sprawia nam przyjemność, pracujemy z fajnymi ludźmi itd. która nas relaksuje niż więcej zarabiać i źle czuć się w pracy cokolwiek to znaczy:) Fajnie jest też się urobić by potem móc odpocząć i cieszyć się tym odpoczynkiem. Nie wiem czy psychiatra jest Ci potrzebny i jakieś leki skoro funkcjonujesz jako tako, normalnie sypiasz. Po prostu trzeba

Skoro brat ma schizofrenie to komu jak komu ale jemu na pewno lekarz jest potrzebny, i to jakiś dobry, żeby dobrze dobrał leki a nie pierwszy lepszy. Ja też nigdy tego nie rozumiałem że ktoś może mieć myśli samobójcze , przecież może właśnie zacząć kraść czy robić coś czego nigdy by niezrobił bo samobujstwo to ostateczność. Ale to chyba jest tak że po prostu ktoś ma jakiś problem który go przerasta, czy to psychiczny czy taki zycia codziennego i poprostu nie moze go rozwiazac, męczy sie i np. napad na bank tu nic nie pomoże bo zdobyte w ten sposob pieniadze nadal nierozwiazuja tego problemu, ktos nie widzi sensu zadnego, jedynym rozwiazaniem wydaje się przestac istniec bo wtedy problem automatycznie zniknie:) A niechce ci sie pracowac za 1200zł czy poprostu w ogole ci sie niechce pracowac? :) A leki od psychiatry napewno nie narkotyzują, nie zmieniają swiadomosci, pozwalają w miare normalnie funkcjonowac jesli ktos ma problemy typu napady lęku, paniki, źle sypia, jest znerwicowany, głowa albo ciało - bo są ze sobą powiązane - "płatają różne figle":) myśli samobojcze, itd. Leki też mają róże skutki uboczne, na jedno pomagają a na drugie szkodzą mniej lub bardziej. Możesz sobie zrobić jakiś test u psychologa czy poszukać w necie jakiś testów psychologicznych w necie żeby zobaczyć czy coś ci dolega a jeśli tak to co to jest. I potem się ewentualnie zastanowić czy coś z tym zrobić.

Ze specyfików bez recepty masz np. melisę która np. dobra jest na lekki stress, poddenerwowanie, pomaga zasnąć, nie otumania.

Dziurawiec w tabletkach lub nalewka alkoholowa w łagodnych zaburzeniach typu depresyjnego.

Nie wiem czy pijesz kawe, możę się napij z rana pobudzi cie do działania, rozjaśni umysł.

Odżywki dla kulturystów przyspieszające przyrost masy, zwiększające wytrzymałość, dodające energii.

Możę wyjedź znowu na troche za granice albo zacznij pić razem z ojcem ;) albo zacznij uprawiac jakis sport jeśli możesz.

 

Też właściwie ciekaw jestem jak wygląda taka psychoterapia. O czym sie rozmawia. NO rozumiem żę np. nie wie się czy zrobić tak czy tak czy postąpićtak czy innaczej i psycholog nam doradzi czy o co w tym biega. Byłem raz tylko wiec to było takie zapoznawcze spotkanko tylko, nawet fajna laska ta pani psycholog byla i tak sobie pomyślalem ze jakbysmy sie blizej poznali to moze by się cos wydarzyło..... ale ja nie lubie placic (prywanie bylem) wiec ... i wiecej nie poszedłem bo mowie sobie lepiej wydać 70 zł na ciuchy niż zapłacić psychologowi za godzinę rozmowy kiedy pogadać można sobie z jakimś kolegą za darmo itp.

 

Ciekaw też jestem jaki był ten Twój plan biznesowy.

 

http://www.youtube.com/watch?v=f5RsG2Oiw6k

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem nadzieje, że swoją stanowczością w tym, że nie pójdę do psychologa, ktoś podrzuci jakiś pomysł. Jednak moje "100%" zostało odparte "atakiem" pani moderator z jeszcze większym zdecydowaniem niż moje, że powinienem iść na diagnoze/terapie. Poczułem się jak pokerzysta po zagrywce vabank, jednak odparciu przez przeciwnika też vabank + dorzućmy żony;).

Zastanawiam się nad tym(nad pójściem do specjalisty, nie nad dorzuceniem żony, której długo pewnie nie będę miał), co z mojego punktu widzenia jest w tej kwestii olbrzymią zmianą.

 

Przejrzałem niedawno forum, poczytałem o DDA, o nerwicy, psychoterapii, psychoanalizie i jeszcze paru innych ciekawych terminach. Złapałem się za głowę jak rozległa jest to tematyka, studenci psychologii mają przesrane. Zainteresował mnie temat psychoterapii. Pomyślałem sobie, że zanim miałbym iść do lekarza to muszę poznać trochę wroga. Opinie ludzi na internecie jak i samych ekspertów przechodzą ze w skrajności w skrajność. Mam tu na myśli sposoby terapii jak i wybór, i skuteczność psychoterapeutów. W końcu trafiłem linkując tu i ówdzie niczym zabłakana owieczka na termin Terapii racjonalno-emotywnej behawioralnej(Albert Ellis:D), która wydała mi się bardzo logiczna, wcześniej dryfując po temacie autopsychoterapii(miałem nadzieje, że to coś dzięki czemu postawię się na nogi bez lekarzy). Pomyślałem, że teraz tylko wystraczy znaleść placówkę, która zrobi na mnie te behawioralne egzorcyzmy i dowiedzieć się ile to kosztuję. w Zasadzie na tym się zatrzymałem oprócz tego, że natknąłem się jeszcze na termin "wyuczonej bezradności", który również mi przypadł do gustu i wydał się logiczny, skutkiem tego było znalezienie książki o banalnej nazwie "Optymizmu można się nauczyć"(niech nie czytają teraz wrogowie piractwa internetowego), którą bezczelnie ściągnąłem w formie e-booka nie płacąc ani grosza, ale jak pomoże kupię i ze sto oryginałów:). Jest jedno ALE, otóż podobno behawioralizm stoi w opozycji ze Seligmanem(autorem w.w. książki). Dlatego doszedłem do wniosku, że po moich podbojach w poszukiwaniu wiedzy i czegoś łopatologicznego jestem w materii psychologii duuuużo głupszy niż wcześniej.... Mimo to póki co przeczytam książke, za którą będę się zabierał i czytał miesiąc znając życie, a później pomyślę nad ewentualną wizytą u specjalisty.

 

Jeżeli chodzi o moje samopoczucie to chyba jestem na dnie. Oprócz tego, że przestawił mi się zegar biologiczny(co widać). Moja aktywność polega na.....nic nie robieniu i bez sensownym szukaniem rozwiązania na to lekarstwa np. w internecie(choćby przykład wywodów wyżej), zamiast działaniu. Problem w tym, że chcę działać, ale jednak nie chcę(tak jak dziewica chcę dać, ale nie da;)), jakbym czegoś się obawiał, sam nie wiem może mam w podświadomość wpisane, że i tak się nie uda cokolwiek postanowię;/. W dodadku wrócił mi skurcz w klatce piersiowej i nierówny oddech, miałem już wcześniej z tym problem, lekarz mi przepisał różne leki przeciwbólowe. Myślałem, że to było niedotlenienie i pasywny tryp życia który ostatnio prowadzę, ale po lekturze forum domyślam się, że to objawy nerwicy.

 

PS. Ellis ten lek o, który napisałeś podziałał na mnie jak płachta na byka, ale jakie efekty uboczne masz na myśli?

 

Natomiast odpowiadając Tobie xanonymous. Trzeba coś robić 100% zgadzam się, leżę teraz w łóżku, i trzymam laptopa które ktoś zrobił, żeby mieć choćby na chleb. Natomiast co ja daję w zamian??? Póki co nic i to dobija mnie bardzo...Wiadomo w końcu coś będę musiał znaleść, ale nie mów, że praca mało płatna może sprawiać przyjemność, ta z moimi kwalifikacjami. Za granicą byłem w Belgii pół roku. Mógłbym tam spać w namiocie, jeść codziennie makaron, byle skupić się na żmudnej robocie, jednak ludzie tam....koszmar. kurestwo, złodziejstwo, ciągłe bijatyki, awantury, ciągłe "podkładanie nóg"(wszystko Polacy). W dodadku pojechałem sam, więc łatwo nie było. Jedyne dlaczego tam wytrwałem to, że nastwaiłem się tylko i wyłącznie na pracę. Jakbym miał się tam uspołeczniać z tymi ludźmi to chyba bym zwariował jeszcze bardziej. Choć nie ukrywam, że zastanawiam się jechać znowu...

Brat oczywiście leczy się od zdiagnozowania choroby, nie jestem kompletnie w temacie czy ma dobrego lekarza czy nie, możliwe że do dupy, bo napady ma dość często mimo, że regularnie bierze leki.

Dzięki za wszystkie rady, chyba się zastosuję SZCZEGÓLNIE do jednej z nich....picia z ojcem;)

A i biznesplan oczywiście tajemnica, może kiedyś do tego wrócę.....

Tym miłym akcentem kończe moją pisanine, pozdrawiam wszystkich i życzę miłego grudnia, który trwa u mnie już ponad 4 godziny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hheh, wspaniale że się edukujesz w psychologii, od początku mówiłem że masz głowę na karku i w koniec końców rozwiążesz swój problem. Widzę tu duży potencjał, świat tylko straci jeśli nie zdobędziesz się na działanie.

 

PS. Ellis ten lek o, który napisałeś podziałał na mnie jak płachta na byka, ale jakie efekty uboczne masz na myśli?
Skąd taka reakcja? Przecież nie staniesz się ani głupszy, ani mądrzejszy. Zależy też konkretnie co to za lek. Uogólniając nie myślisz o złych i smutnych rzeczach, masz lepszy humor chęć do życia i działania. A jak dorzucisz do tego anksjolityki to już bajka.

A skutki uboczne to np. suchość błon śluzowych, zaparcia, tycie/chudnięcie, spadki ciśnienia, spadek libido, senność itp. Większość z nich powinna szybko ustąpić, a jeśli nadal działanie leku Ci nie pasuje - to go zmieniasz na inny.

 

Możesz potraktować leki jak np. gripex przy leczeniu grypy - nie będziesz musiał zawsze ich brać, one tylko pomogą zacząć działać i stanowią oparcie w trudnych momentach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Ellis za miłe słowa, choć zdaję sobie sprawę, że sporo przesadzone, ale mimo wszystko fajnie usłyszeć takie(a raczej przeczytać ;) )

 

Chyba złego sformułowania użyłem. Miałem na myśli płachtę na byka w znaczeniu pozytywnym, czyli że chciałbym zaatakować ten lek, tak jak byk czerwoną płachtę :) Tak czy inaczej zainteresował mnie temat.

Pisałem wcześniej o lekach, które mi przepisała lekarka jak byłem z tymi dusznościami, dzisiaj wśród nich znalazłem Myolastan i z tego co piszą na internecie jest to właśnie anksjolityk tak więc od dzisiaj póki co będę wrzucał to w siebie co wieczór, zobaczymy. Jak nie pomoże to pokombinuje z antydepresantami, które niestety/stety wiążą się z wizytą u psychologa, którą tak chciałbym ominąć :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj

psycholog nie przepisze Ci lekow, jednie zaleci terapie-najlepiej jakby to byl psychoterapeuta. jego zapytaj czy masz isc do psychiatry, czy uwaza to za konieczne, choc z tego co piszesz, to widze ze jestes w podobnym stanie co ja/sennosc/. jednak mimo ze biore leki, to mi to nie przechodzi, a jeszcze grubne.

wziales na siebie za duzą odpowiedzialnosc. najpierw musisz zadbac o siebie, bo bez tego ani rusz. no a w rodzinie Twej ciezko, wiec wcale sie nie dziwie, ze masz dol.

3mam kciuki, by bylo lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Królu Midasie (że tak poetycko ujmę) nie każdy psycholog musi być nie wiadomo jaki żeby się od niego odsunąć. Ja mam chyba wszystkie schorzenia występujące na forum i żyje z nimi do dziś. Choć wiem ze mnie one przerastają, ale staram sobie pomóc. Mam wśród mojej matki koleżanek panią psycholog i ona mi pomaga gdy mam chęć już się zabić. Wtedy dzięki niej wraca mi nadzieja że coś może się jeszcze stać dzięki czemu będę wiedzieć że żyje. A jeśli żadne leki ci nie pomagają to postaraj się pogadać z kimś, nawet z koleżanką bądź kolegą (jak kto woli). Ja np nie biorę żadnych leków , nie chodzę do psychiatry czy innych tego typu ludzi i staram sobie pomóc. Ale nie tyle co sobie jak każdej innej osobie, która ma większe ode mnie problemy. I zawsze tak jest ze staram się im pomóc zapominając o swoich by tylko im lepiej na duszy grało. I wiem ze to jest trudne holować innych ale staram się pomóc. Więc nawet gdybyś miał jakiś problem możesz mnie zawsze pytać ja zapytam mojej pani psycholog podając swój lub jakiś inny powód wyczytawszy na necie. Jestem zawsze chętna do pomocy i z miłą chęcią ci pomogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Wennus i Asteckax3. Na tym forum są świetni ludzie.

 

Nie wiem czy u Ciebie Wennuss jest podobnie, ale ja mam tak, że np. śpię 9 godz, wstaję rano full energii, a po 3 godz. chociaż zaplanowałem sobie "to i tamto" łapie mnie sen jakby była już noc. Prześpię się z godz-dwie,później wstaję i full energii do działania godz-dwie, później chcę mi się spać, jednak usnąć nie mogę, podnoszę się z łóżka, full energii i spać nie mogę przez pół nocy. Następnie wstaję o 14 nazajutrz itd, itd...Kolejność poszczególnych etapów dowolna:) Jednym zdaniem nie mogę sobie zorganizować normalnie dnia, bo mam na przemian napady mega senności , a energia przychodzi w najmniej odpowiednich godzinach;/

 

Asteckax3 nie każdy psycholog pewnie masz rację, ale ten do którego ja bym poszedł to najprawdopodobniej w 95 % bym się z nim nie dogadał. Chociaż podobno "Nie znam istoty terapii. To nie frazesy i rozmowy o zaprawianiu słoików i urodzinach cioci Halinki. Terapia to proces.Długotrwały."... dlatego czekam na rozwój sytuacji i może w koncu pójdę;]

Złota kobieta jesteś;) Nie wiem jakie masz schorzenia, ale skoro piszesz, że tak dużo ich, to na pewno nie zaliczam się do tych z "wyższą rangą" problemu. Jednak Twoja chęć pomagania innym jest na pewno bardzo szlachetna, jeżeli w dodatku czujesz się przez to lepiej Ty, to jest to właśnie według mnie definicja prawdziwego i szczerego altruizmu.

No, ale jak już się zadeklarowałaś(mam na myśli 2 ost. zdania) to już za późno żebyś to odwołała;) Tak więc w razie czego chętnie skorzystam z Twojej pomocy.

 

Odnośnie tego żeby porozmawiać z kolegą/koleżanką, to od kilkunastu miesięcy bardzo pieczołowicie pracowałem nad tym żeby nie mieć komu się zwierzyć i pogadać szczerze. Jestem mizantropem od kilku lat, a teraz te problemy wzbogaciły mnie o niechęć do spotkań z jednostkami, co kiedyś mi sprawiało przyjemność. Tak więc ta mieszanka spowodowała to, że najlepsze przyjaźnie praktycznie zatraciłem. Ludzie zaczęli mnie drażnić, wkurwia mnie nawet babsztyl przede mną w kolejce w sklepie, zastanawiający się czy kupić 10dkg boczku czy polędwicy, a przecież to zwykła klientka robiąca zakupy. Zrobiłem się taki Marek Kondrat z "Dnia Świstaka";/

 

Coś chciałem jeszcze napisać....ale wyleciało mi z głowy... no nic może później dopiszę.

 

Pozdrawiam Was gorąco, też trzymam za Was kciuki, bo przecież każdy z nas ma większe bądź mniejsze problemy... ale WALCZMY!;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×