Skocz do zawartości
Nerwica.com
Ten temat

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

  elo napisał(a):
jetodik, mowie o tym ze jest wiele rodzajow samotnosci i nie trzeba byc koniecznie singlem by jej doswiadczac :D

Jeśli jesteś w relacji gdzie ludzie są sobie najbliżsi - czyli związek i nadal czujesz się samotna,pozostaje tylko współczuć,bo to znaczy że związek ch..jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  NieznanySprawca napisał(a):
  Cytat
ja tylko wyimaginowanego przyjaciela

jest miły?

dobrze pieprzy? 8)

Wygląda jak Jezus. Miły. To się nazywa boskie rżnięcie.

 

 

jetodik. elo mowi ze mozna nie czuc pelnej bliskosci i zrozumienia z drugim czlowiekiem, w skutek czego odczowac bolesnie piętno izolacji, indywiduacji i tkak dalej 1!!

 

-- Pn lis 11, 2013 7:06 pm --

 

  rotten soul napisał(a):
Kestrel,
  Cytat
czyli związek i nadal czujesz się samotna,pozostaje tylko współczuć,bo to znaczy że związek ch..jest.

:brawo:

 

 

ej. ale cieżko jest spotkać kogoś na tyle empatycznego zęby się zwiazac tak bardzo blisko gleboko i symbiotycznie... poza tym na prawde nie kazdy chce i potrzebuje. wiec ta samotnosc to moze cos wiecej, cos co wynika z osoby tą samotnoasc odczuwającą po trosze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, haha serio? ten temat i tak jest dosc czesto poruszany a truizmem bedzie stwierdzenie ze ludzie w zwiazkach takze moga czuc sie samotni z roznych powodow (enpe kiedy zostaniemy odrzuceni przez rodzine i najblizsze otoczenie) ;)

 

-- 11 lis 2013, 19:18 --

 

dobra przeczytalam reszte waszych postow i az sie usmiechnelam :D serio nie doswiadczyliscie nigdy samotnosci "poza-zwiazkowej"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  khaleesi napisał(a):
  Kestrel napisał(a):
pozostaje tylko współczuć,bo to znaczy że związek ch.. jest.

Niewątpliwie w tych damsko męskich na pewno :mrgreen:

a w męsko-męskich?

 

elo, powiedz więcej o tych rodzajach samotności, pls. myślę, że to zależy trochę od rozumienia samego pojęcia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie mam wsparcia z niczyjej strony

nawet nikt się mną nie zainteresuje

nikt z tych, którym ufałam nie odezwie się do mnie

zawsze muszę być taka nieprzystosowana do ludzi

a ta samotność tak ku***sko boli

odbiera sens robienia czegokolwiek

 

sprawia, że z oczu znów kapią łzy

i samotna jestem od tak dawna, że nawet już nie wierzę , że to się zmieni

że ktoś mnie kiedyś zaakceptuje jaką jestem

i nie zniknie jak poprzedni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elo,

  Cytat
i gdy nie ma zadnego innego towarzystwa TO CHYBA WIADOMO JAK SIE CZUJE :

Wyobraź sobie, że co niektórzy całkiem dobrze się wtedy czują. Co prawda nie jest ich wielu, ale istnieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poniższe barowe filozofie i mondrości powstały na trzeźwo,zawierają elementy malkontentyzmu,wrażliwym na psełdo mondrości itp zalecam przestanie czytania w tej linijce :pirate:

 

 

Samotność....całkiem ciekawe zagadnienie,tak wiele rodzai, w tłumie,wśród znajomych, w związku,całkowita izolacja od ludzi,samo pojęcie "samotność" jest raczej ciężkie do realizacji - kontakt z 2 człowiekiem jest cały czas,zwłaszcza w epoce internetu,pogadać zawsze można,ale to jednak zwykle nie wystarczy,więc co,na żywo?

I w tym przypadku co rusz ludzie ględzą,że nie czują więzi,zrozumienia,czują się inni i wyalienowani...i znów dupa z tego.

Jeszcze inaczej w związkach,niby się rozumieją,niby wszystko git,ale któraś ze stron po jakimś czasie traktuje to rutynowo,zatapia się w pracę,hobby,imprezy,cholera wie co jeszcze...znów pojęcie "samotności".

Moje pytanie,jak owo poczucie spacyfikować? Bliskość fizyczna,więź emocjonalna,czy po prostu sama bytność obok?

Może wszystkie trzy,w zależności od rodzaju relacji?

 

Sam nie wiem tak w zasadzie,może czasem wręcz wydawać się to niemożliwym do "spacyfikowania" w zależności od osobowości,zawiłości odczuć,potrzeb itd....

 

W moim przypadku,cóż różnie to bywało - cofając się 9 lat wstecz,o tak od 9-12 roku życia miałem "zaufanych" (jak to za szczenięcych lat się uważało) kumpli,oczywiście wtedy nawet nie wiedziałem co to samotność,tak czy siak - jeśli chodzi o więzi międzyludzkie najlepszy chyba okres życia.

Potem już im dalej w las,tym gorzej,albo neutralnie.

Gimbaza i ostatnia klasa podstawówki - zmiana środowiska,ludzie ze wsi,całkowicie inny światopogląd,podejście do wszystkiego,nienawidziłem bandy łomów z którymi chodziłem wtedy przez te 4 lata do szkoły,z 2 - 3 kumplami jakoś się kontakt utrzymywało,potem "zdechło".

Z ulgą poszedłem do LO,tam było trochę lepiej - mało wieśniactwa i buractwa,ludzie byli w porządku,dało się dogadać,jednak wszystko znajomości powierzchowne,utrzymywane tylko w szkole,szło znieść,jednak już wtedy,w wieku 16 lat zaczęło się pojawiać u mnie poczucie alienacji,niedopasowania itd.

Po przerwaniu LO, w wieku 18 lat,wszystkie te znajomości z LO w ciągu roku się sypły do cna - jednak tu z mojej inicjatywy,wtedy to problemy depresyjne się nasiliły szczególnie,zacząłem się totalnie izolować i odcinać,nie ufać,jedyne co to szwendałem się po sieci,"zatapiając" się w świat przedstawiony,dzień po dniu.

Na dzień dzisiejszy to wygląda jak widać - prawie że całkowita izolatka i osranie świata realnego (tyle co muszę),brak ufności wobec innych,resztki "życia towarzyskiego" zdechły na rzecz internetu.

 

To tak w skrócie "moja historia",powtarzana miliard razy....

 

Jeżeli chodzi o obecne podejście do zagadnienia - Irytują mnie potrzeby kontaktu z innymi,po prostu,to tylko przeszkoda w trybie życia w który popadłem,zastałem się w nim - Nie,to nie wina starych,dawnych kolegów czy czegokolwiek - moja własna,tak jak i tkwienie w tym.

Samotność z wyboru nie jest czymś złym,każdy potrzebuje czasem chwili dla siebie,złem jest izolacja,nieufność,zamykanie się we własnym ściśle budowanym murze uprzedzeń,urojeń i innych rzeczy które sobie człowiek niejednokrotnie do łba usra.

Jak to widzę w przyszłości? Nie wiem,raczej jeśli sam się nie zmienię,nie dojrzeje do tego by dążyć do zmian - będzie tak jak jest,wahanie się między izolacją,a potrzebą kontaktu z ludźmi,zmienienia siebie.

Nie ma co ukrywać, bezczynność = wielkie g*wno.

 

Zaś sama samotność...kiedyś tego bardziej się bałem,teraz częściowo ten lęk zmalał,samotność,nie - raczej izolacja stała się integralną częścią życia,w jakimś tam stopniu można się zaadaptować,ale nigdy w 100% się tego nie zaakceptuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×