Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

nom.... zawsze żyłam w świecie bajek... i co mi z tego przyszło ;)

 

oj, Kasiu... mi to pomogło - nadal żyję. :mrgreen:

 

Hmmm.... no być może... to sposób na przeżycie.. W końcu też teraz żyję w pewnej bajce, że W. mnie pokocha i będziemy żyli długo i szczęśliwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie wyobrażam sobie trwania w czymś takim czy Twój partner wie, jakie myśli Tobą targają?

On wie wszystko...ale oboje pamiętamy, że zanim się zaczął ten horror, byłam zakochana, szczęśliwa, pełna uczuć... choć z perspektywy czasu mam do tego coraz więcej wątpliwości...czy było to prawdziwie uczucie, czy tylko znalezienie idenalnego ( bo on naprawdę jest idealny) kandydata na męża

...nie pasuję do standardowego opisu bordera, ale znalzałam takie coś:

Na pierwsze miejsce zdają się wysuwać głębokie zaburzenia tożsamości, brak psychicznej stabilności dotyczącej emocji i motywacji oraz przeżywanie okresowo bardzo silnych napięć psychicznych, wiążących się niejednokrotnie z tendencjami autoagresywnymi.

No coś w tym jest...ta mjoa tożsamość nigdy nie była do końca wykształcona, a przez wiele lat w ogóle była tylko spełnieniem oczekiwań matki

 

Dokładniejszy opis zaburzenia borderline zawarty jest w postaci poniższego zestawienia typowych cech, zachowań i objawów:

wspomniane zaburzenia tożsamości przejawiające się w niestałości przeżywania i oceny samego siebie, zmienność celów i motywacji, opinii o ludziach i związków z nimi, chwiejność identyfikacji seksualnej i społecznej

coś w tym jest

 

okresowo stany bardzo silnego napięcia psychicznego, nieraz bez uchwytnej przyczyny

miewałam

 

stany depresyjne, zwykle stosunkowo krótkie, ale nieraz o znacznej głębokości

miewałam. Teraz jest jedna wielka depresja od 3 lat

 

zachowania autoagresywne, tendencje do nadużywania substancji psychoaktywnych i alkoholu, choć często nieprowadzące do głębszych uzależnień

Nie wyobrażam sobie zycia bez leków. Co do alkoholu to nie piję. Ciąć się też nigdy nie cięłam

 

mimowolna skłonność do działań niebezpiecznych, związanych z ryzykiem poniesienia szkody czy wypadku

nie wiem

częste poczucie samotności, związane z trudnościami w utrzymaniu dłuższych więzi; mimo silnego pragnienia związania ię z kimś powstające więzi są krótkie, aczkolwiek bywają bardzo intensywne

no właśnie

 

tendencja do traktowania seksu jako dominującej formy zaspokajania potrzeb bliskości

taaak...traktowałam mojego faceta bardziej jak obiekt seksualny niż jak osobę samą w sobie:(

 

pragnienie więzi „symbiotycznej”, tj. połączonej z nierealnymi oczekiwaniami, np. że bliska osoba uchroni przed przeżywaniem skrajnych uczuć, nada sens życiu, uchroni od cierpienia, zawsze i w pełni będzie akceptowała wszystkie zachowania

może kiedyś tak miałam

 

aktywne szukanie pomocy wśród ludzi, grup religijnych i służby zdrowia

oooooo! jak najbardziej

 

występuje u obu płci, jednak częściej u kobiet

Przyczyny zaburzenia borderline nie są znane. Przypuszcza się, że mogą odgrywać rolę czynniki genetyczne, ale szczególne znaczenie przywiązuje się do wczesnych doświadczeń społecznych. Ważna ma być szczególnego rodzaju relacja z matką, dzieciństwo związane z brakiem stałości i bezpieczeństwa, duża liczba doświadczeń niezgodnych z oczekiwaniami dziecka.

Moje dzieciństwo, a zwłaszcza młodość to koszmar

 

Wiele osób z osobowością borderline przypomina sobie nadużycia seksualne we wczesnym wieku.

Nie. Nigdy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć ten opis pasuje do 3/4 osób tutaj jak nie więcej..

 

trochę czytam od kilku dni ten wątek i Twoje zachowania tutaj nie pasują mi do borderline

 

update

 

http://bpd.szybkanauka.net/ ta stronka zwłaszcza zawiera taki opis bpd, że do większości nas przypasuje

 

 

btw. nie ma to jak cool&trendy nazwa zespolu --> http://www.borderline.art.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć ten opis pasuje do 3/4 osób tutaj jak nie więcej..

 

trochę czytam od kilku dni ten wątek i Twoje zachowania tutaj nie pasują mi do borderline

 

update

 

http://bpd.szybkanauka.net/ ta stronka zwłaszcza zawiera taki opis bpd, że do większości nas przypasuje

 

 

btw. nie ma to jak cool&trendy nazwa zespolu --> http://www.borderline.art.pl/

no dokładnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jest dziwne, bo do tej pory uparcie wszyscy twierdzilil, że nie mam borderline w sensie osobowości, dostałam kilka diagnoz "mieszanych zaburzeń osobowości" - które powiedziano mi - dostaję tak, bo jakoś mnie muszą zaszufladkować, a nie bardzo wiadomo co mi jest, a nie jest to na pewno schizofrenia...i stanowoczo odmawiano mi borderline...nawet w Krakowie mi nie stwierdzili borderline...oni tam w ogóle ostrożnie podchodzą do tej diagnozy...a tu proszę moja lokalna lekarka wraz z terapeutką postanowiły mnie tak zaszufladkować - i upierają się przy tym...tymczasem dr Roś to w ogóle twierdzi, że nie mam żadnych zaburzeń osobowości tylko STAN BORDERLINE - że nie ma to żadnego związku z osobowością tylko jest to taki stan, w którym objawy przypoaminają schizofrenię ( np. brak uczuć dla innych, brak zainteresowań) a robi się on ze stresu...i leczy się go głównie lekami, a wspomagająco terapią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie wyobrażam sobie trwania w czymś takim czy Twój partner wie, jakie myśli Tobą targają?

On wie wszystko...ale oboje pamiętamy, że zanim się zaczął ten horror, byłam zakochana, szczęśliwa, pełna uczuć... choć z perspektywy czasu mam do tego coraz więcej wątpliwości...czy było to prawdziwie uczucie, czy tylko znalezienie idenalnego ( bo on naprawdę jest idealny) kandydata na męża

 

A zastanawiałaś się, dlaczego mogłaś szukac kogoś idealnego dla siebie?

Rozumiem,że miałaś jakieś porównanie. Mogę się mylić.

Co to znaczy dla Ciebie idealny? Masz możliwość,żeby to określić?

Dlaczego akurat On?

 

A może Ty go idealizujesz?

Z jakichś powodów z Nim jesteś?

Pytam....bo chcę "coś" u Ciebie "zobaczyć".

 

I czy pamiętasz...jakie wydarzenie mogło spowodować ,że zaczęłaś się zatracać sama w sobie.

 

Na zakończenie dodam,że zauważyłam,że wciąż identyfikujesz się z opisami spectrum zachowań charakterystycznych dla danego zaburzenia. Teraz jest to borderline.

Nie diagnozuj się sama. I nie doszukuj się bo na dobrą sprawę, to każdy u siebie mógłby znaleźć cehy charakterystyczne dla wszystkich zaburzeń. To bez sensu.

Po co Ci to wiedzieć, skoro i tak uświadamianie sobie swoich wzorców nastąpi w drodze terapii.

 

Proszę, odpowiedz mi na pytania, które zadałam. No, chyba,ze nie masz ochoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm to rzeczywiście ciekawe, że tle diagnoz Ci dawali.. a nie jest to po prostu depresja?

depresja ma przecież wiele twarzy i różne nasilenie..

 

ciekawa teroria co do STANU borderline.. u mnie pewne zachowania z tej grupy, które wystąpiły miały swoje przczyny (przynajmniej tak mi sie wydaje).. takie standardy jak "wszystko albo nic", chorobliwe próby uniknięcia opuszczenia, swoiste szantaże ukochanej osoby, silne przeżywanie najmniejszego słowa krytyki, implusywność, agresja.. wg mnie to moj charakter + wypadkowa pewnych wydarzen..

 

wydaje mi się, że chociażby u mnie kluczem do sukcesu jest właśnie umiejętność czerpania radości z życia (czego nie potrafię bądź odczuwam w niewielkim stopniu.. a nawet jeśli to mam wrażenie, że sama siebie oszukuję).. myślę, że u Ciebie jest trochę pdobnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A zastanawiałaś się, dlaczego mogłaś szukac kogoś idealnego dla siebie?

Rozumiem,że miałaś jakieś porównanie. Mogę się mylić.

Co to znaczy dla Ciebie idealny? Masz możliwość,żeby to określić?

Dlaczego akurat On?

 

A może Ty go idealizujesz?

Z jakichś powodów z Nim jesteś?

Pytam....bo chcę "coś" u Ciebie "zobaczyć".

 

I czy pamiętasz...jakie wydarzenie mogło spowodować ,że zaczęłaś się zatracać sama w sobie.

 

Ogólnie wcześniej byłam w związkach, w których to ja dawałam, dawałam, dawałam...a najwcześniejszy związek był zupełnie patologiczny, chłopak zaczął mnie szatnażować grozić... zabójstwem i się posypało...wpadłam w nerwicę ( strach) i depresję (poczucie winy, że znim byłam, że mieliśmy kontakt fizyczny (wymuszony przez niego prawie jak gwałt)...

potem były 3 lata zakochania w jednym chłopaku. Gdy w końcu udało mi się go zdobyć, to zafundował mi koszmarną huśtawkę nastrojów. JEdnego dznia chciał ze mną być, drugiego nie. Walił mi tekstami, że mnie nie akcpteuje, bo robię głupie miny...a ja byłam wtedy bardzo, bardzo wrażliwa... A u mnie się pojawił jakiś żal, że tak zmarnowałam 3 lata i niw wyszalałam się... Jego huśtawki trwały nadal. cOraz więcej się kłóciliśmy, ja zaczęłam nie wytrzymywać - czepiac się go, wrzeszczeć na niego. On tego nie wytrzymał, zerwał ze mną i powiedział, że zawiódł się na mnie jako na człowieku. To było straszne....wpadłam w depresję...potem następne 3 lata tęskniłam za nim,ale rany, które sobie wzajemnie zadaliśmy były tak duże, że nie stać mnie było na telefon do niego...zwłaszcza, że docierało do mnie, że on mnie nigdy tak bardzo nie pragnął jak ja jego...przez te 3 lata miałam już ogromne problemy ze snem, bralam neuroleptyki na sen i przez nie nie mogłam prawie w ogóle funkcjonować. Wegetowałam. Na nic nie miałam siły. Do tego nadal były awantury w domu. Chodziłam 3 lata na terapię, ale zupełnie nie trafioną...

Potem poznałam M. Zakochałam się. W końcu, po wielu latach byłam naprawdę szczęśliwa...pod wpływem awantury wyprowadziłam się z domu. To była trauma...To był jeden z największych lęków jakie przeżyłam - ten po wyrpowadzce...Poprosiłam M, byśmy mieszkali razem....ale wtedy ja już miałam dużą depresję/ dystymię...ledwo dawałam radę z obowiązkami...do tego porblemy ze snem...ledwo zipałam...lekarka zmieniła mi lek z seroxatu na citabax....wtedy straciłam libido...a wkrótce zaczełam tracić uczucia...czułam jakby były za szybą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A zastanawiałaś się, dlaczego mogłaś szukac kogoś idealnego dla siebie?

Rozumiem,że miałaś jakieś porównanie. Mogę się mylić.

Co to znaczy dla Ciebie idealny? Masz możliwość,żeby to określić?

Dlaczego akurat On?

 

A może Ty go idealizujesz?

Z jakichś powodów z Nim jesteś?

Pytam....bo chcę "coś" u Ciebie "zobaczyć".

 

I czy pamiętasz...jakie wydarzenie mogło spowodować ,że zaczęłaś się zatracać sama w sobie.

 

Ogólnie wcześniej byłam w związkach, w których to ja dawałam, dawałam, dawałam...a najwcześniejszy związek był zupełnie patologiczny, chłopak zaczął mnie szatnażować grozić... zabójstwem i się posypało...wpadłam w nerwicę ( strach) i depresję (poczucie winy, że znim byłam, że mieliśmy kontakt fizyczny (wymuszony przez niego prawie jak gwałt)...

Mimo tego,że wiedziałaś,ze to "patologia", to twałaś w tym? Dlaczego?

Bałaś się,że gdybyś sie nie starała....to Oni by Cię opuścili?

potem były 3 lata zakochania w jednym chłopaku. Gdy w końcu udało mi się go zdobyć, to zafundował mi koszmarną huśtawkę nastrojów. JEdnego dznia chciał ze mną być, drugiego nie. Walił mi tekstami, że mnie nie akcpteuje, bo robię głupie miny...a ja byłam wtedy bardzo, bardzo wrażliwa... A u mnie się pojawił jakiś żal, że tak zmarnowałam 3 lata i niw wyszalałam się... Jego huśtawki trwały nadal. cOraz więcej się kłóciliśmy, ja zaczęłam nie wytrzymywać - czepiac się go, wrzeszczeć na niego. On tego nie wytrzymał, zerwał ze mną i powiedział, że zawiódł się na mnie jako na człowieku. To było straszne....wpadłam w depresję...potem następne 3 lata tęskniłam za nim,ale rany, które sobie wzajemnie zadaliśmy były tak duże, że nie stać mnie było na telefon do niego...zwłaszcza, że docierało do mnie, że on mnie nigdy tak bardzo nie pragnął jak ja jego...przez te 3 lata miałam już ogromne problemy ze snem, bralam neuroleptyki na sen i przez nie nie mogłam prawie w ogóle funkcjonować. Wegetowałam. Na nic nie miałam siły.

Upierałaś się,zeby z nim być?

Bałaś się odrzucenia?

Zauważam taką ewentualność...,że Ty mimo wszystko w powyższych związkach starałaś się, niejednokrotnie swoim kosztem, tak jakby na siłę.

Przecież nie musimy być z kimś na siłę.

Do tego nadal były awantury w domu. Chodziłam 3 lata na terapię, ale zupełnie nie trafioną...

Awantury z jakiego powodu? z powodu wyboru Twojego życiowego partnera?

Pytam bo u mnie mama zawsze się czepiała....każdego.

Ja chciałam uszczęśliwić wszystkich, tylko nie siebie.

 

Potem poznałam M. Zakochałam się. W końcu, po wielu latach byłam naprawdę szczęśliwa...pod wpływem awantury wyprowadziłam się z domu. To była trauma...To był jeden z największych lęków jakie przeżyłam - ten po wyrpowadzce...Poprosiłam M, byśmy mieszkali razem....ale wtedy ja już miałam dużą depresję/ dystymię...ledwo dawałam radę z obowiązkami...do tego porblemy ze snem...ledwo zipałam...lekarka zmieniła mi lek z seroxatu na citabax....wtedy straciłam libido...a wkrótce zaczełam tracić uczucia...czułam jakby były za szybą...

To mogła być depresja z powodu kłótni i awantur w domu. Rodzice mogli być zapalnikiem. Tylko dlaczego?

Na myśl przychodzi mi taki wątek: Zbuntowałaś się, ale czułaś żal do rodziców, do matki,że nie akceptują Twoich wyborów.

Należałoby zadać pytanie dlaczego Twoi rodzice nie pozwolili Tobie decydować o swoim życiu. Przecież byłaś pełnoletnia.

Zawsze wszystko robiłaś pod dyktando swich rodziców? Żeby ich zadowolić w dzieciństwie?

Poprzednie związki były nietrafione , jak sama określiłaś. Nie szukałaś przyczyny, dlaczego byłaś z tamtymi partnerami, a potem uciekłaś z domu.

Powiem tak: Twoje relacje z rodzicami, matką , dają wiele do życzenia. To jest moje odczucie. MOja mama zawsze mi wybierała koleżanki, zabraniała tego czy tamtego, zawsze krytykowała moje koleżanki, moich kolegów i chłopaków. Ojciec był bierny, dlatego lgnęłam do chłoopaków, którzy mięli dla mnie cechy ojcowskie.

Z tego powodu rozpadł się mój poprzedni związek, z powodu tego,że wiążąc się z kimś, to tak naprawdę chciałam uciec z domu. Miałam dość zakazów, nakazów, robienia pod dyktando wszystkiego tego, czego chciała mama.

Związałam się z mężczyzną, który, albo u którego ja szukałam cech tatusia. Nie wiedziałam co to jest partnerstwo.Związek się rozpadł. Mama wtrącała się w mój związek, ciągle mnie i Jego krytykowała. A ja zamiast powiedzieć "stop" i postawić granice......byłam między młotem , a kowadłem Słuchałam mamy. Chyba ciągle byłam pod jej wpływem. Tzw. nieodcięta pępowina. Niedojrzałość emocjonalna etc.

Ciekawe z jakich powodów wyprowadziłaś się z domu? Nie akceptowali Twojego partnera?

W głębi serca napewno czujesz żal do mamy i do rodziców.

 

To są moje odniesienia. Mogą być nietrafione bo wiadomo....nie znam Ciebie i nie zna do końca Twojej sytuacji. Próbowałam pomóc, doszukać się jakichś przyczyn.

Co Ty na to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tiaa, widzę ze większość naszych problemów ma genezę w naszym dziećiństwie i relacjach z rodzicami ,u mnie zresztą podobnie. Od wielu lat zadaję sobie pytanie "dlaczego"?!!! Dlaczego rodzice ,a szczególnie matki ,tak krytykują swoje dzieci ....dlaczego nie pozwalają /nie akceptują ich wyborów :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, Dlatego ,że te nasze matki nie znały prawdopodobnie innych wzorców, mechanizmów, tego, jak mają z nami postępować. Mogły te wzorce wynieść ze swoich domów. Tyczy się to także ojców. I to jest wytłumaczenie. Ja przerabiałam genezę.......rozmawiałam na terapii o rodzicach moich rodziców. To wiele wytłumaczyło.

Oczywiście,że to ich nie usprawiedliwia, to, że mięli takich i owakich rodziców i zgotowali nam taki los. Ale powoduje,że zaczynasz rozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Awantry w domu były odkąd jeszcze ja byłam w życiu płodowym...ZAWSZE! O co? O przysłowiową za słoną zupę.

Mojego pierwszego faceta, tą chodzącą patologię ( był. mi. in. pseudokibicem) moi rodzice rzeczywiście nie akceptowali...ale nie rozmawialiśmy o tym, tylko oni się na mnie wyżywali...dlaczego z nim byłam? Miałam 19 lat, w domu było źle, a ja chciałam się mieć do kogo przytulić...takie banalne...ten związek rozwalił mi zycie...po nim wpadłam w stany depresyjno-lękowe, z kórych nigdy się nie podniosłam...ja wszystko przeżywałam mocno, a wyobraż sobie, że się rok czasu boisz o zycie swoje i swoich najbliższych...że wychodząc c domu nie wiesz czy do neigo wócisz...a masz zaledwie 22 lata...moja psychika tego nie wytzymała...i poczucia winy za ten związek...i obrzydzenia do siebie gdy on na siłę zmuszał mnie do kontaktów seksualnych...od tamtej pory nigdy się nie podźwignęłam psychznie...

Moje kolejne związki były coraz bardziej udane i rodzice je akceptowali. Nie wtrącali się, bo - trzeba przyznać - moja mama powiedziała, że między młodymi nie będzie mieszać i nie mmieszała.

Co do moje ostatniego/obecnego związku z M - rodzice byli nie mniej zachwyceni niż ja. Ja byłam szczęśliwa, oni byli szczęśliwi, że ja jestem szczęśliwa...

Ale deprsję cały czas miałam i jak zamieszkaliśmy razem zmieniono mi tabletki. Wkrótce zaczełam odczuwać pustkę i nudę w związku...tak jakbym już osiągnęła wszystko o czym marzyłam i zabrakło mi pomysłu co dalej.

Z perspektwy czasu myślę, że to było zakochanie, zauroczenie, a nie miłość.

Po wcześniejszych związkach, gdy głónie ja dawałam, psycholodzy i ciotka - psychiatra jakoś tak mnie urobili, że przegiełam w drugą stronę. Patrzyłam głónie na to czy M zaspokoja MOJe potrzeby. DO tego była silna już wtedy depresja, która powodowała, że na mało co miałam siłę...strasznie dużo wątków w tym jest, nie wiem czy się dojdzie do przyczyny tego wszystkiego, ale może coś trafnego przyuważysz....

Ja bardzo chciałam iść do Krakowa na grupową, bo uważam, że grupa bardzo dużo daje...ale niestety nie mam fobii spolecznej, więc dali mnie na indywidualną i w dodatku trafiłam na Pana Milczka. To była porażka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, Dlatego ,że te nasze matki nie znały prawdopodobnie innych wzorców, mechanizmów, tego, jak mają z nami postępować. Mogły te wzorce wynieść ze swoich domów. Tyczy się to także ojców. I to jest wytłumaczenie. Ja przerabiałam genezę.......rozmawiałam na terapii o rodzicach moich rodziców. To wiele wytłumaczyło.

Oczywiście,że to ich nie usprawiedliwia, to, że mięli takich i owakich rodziców i zgotowali nam taki los. Ale powoduje,że zaczynasz rozumieć.

 

dokładnie tak. skąd nasi rodzice mieli wiedzieć jak nas dobrze wychować, otoczyć opieką, okazywać ciepło i miłość, wsparcie skoro sami tego nie doświadczyli... a potem przekazuje się wzorce wyniesione z domu i przenosi na własną rodzinę... niestety tak to jest. tak więc trzeba też zrozumieć trochę i naszych rodziców, wczuć się w ich sytuację, bo może oni w dzieciństwie także byli nieszczęśliwi, i może wciąż borykają się z jakimiś problemami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No zgoda,zgoda, to oczywiste ze mogli nie mieć wzorców, mnie raczej zastanawia ,przynajmniej u mojej mamy brak refleksji i chęci zmienienia choć trochę naszych stosunków.

U mnie było/jest troche inaczej niż u Was, moi rodzice mnie kompletnie "zlewali" ,krytykowali za wszystko a jednoczesnie była im moja osoba zupełnie obojetna; przykład ,jeden z wielu: nie obchodziło ich jak sie uczę (nigdy nie pytali, nie chodzili na wywiadówki), a jak zdałam na studia dzienne nie ukrywali zdziwienia a jednoczesnie dawali minimalną kasę ,za którą nie dało sie przeżyc wiec musiałam w nocy pracować na utrzymanie (w dzień zajecia na uczelni) ,no przykładów podobnych bezliku, nie bedę pisać bo nie odczuwam juz potrzeby wyrzucenia tego z siebie (terapia :great: ) .Najgorzej ze to przeniesli na moje dzieci = jedyne wnuczęta zlewane przez dziadków , no i tutaj już moja, trudna rola z którą cięzko mi się uporac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj stwierdziłam, że jestem... narowista. Nie śmiać się!

 

Nie umiem wysiedzieć bez dyskusji na wykładzie... Nie umiem trzymać emocji na wodzy... Dzisiaj czuję taką irytację, że hamowałam się, żeby jednej dziewczyny nie uderzyć, choć nic mi nie zrobiła... Po prostu, strasznie mi działała na nerwy jej sztuczność.

 

Zaczynam się zastanawiać, czy nie mam osobowości chwiejnej emocjonalnie typu impulsywnego.

 

Nie mam... ale mam, bo borderline też do mnie nie pasuje... Nic do mnie nie pasuje, nawet etykietki sobie nie mogę do czoła przylepić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm to rzeczywiście ciekawe, że tle diagnoz Ci dawali.. a nie jest to po prostu depresja?

depresja ma przecież wiele twarzy i różne nasilenie..

 

ciekawa teroria co do STANU borderline.. u mnie pewne zachowania z tej grupy, które wystąpiły miały swoje przczyny (przynajmniej tak mi sie wydaje).. takie standardy jak "wszystko albo nic", chorobliwe próby uniknięcia opuszczenia, swoiste szantaże ukochanej osoby, silne przeżywanie najmniejszego słowa krytyki, implusywność, agresja.. wg mnie to moj charakter + wypadkowa pewnych wydarzen..

 

wydaje mi się, że chociażby u mnie kluczem do sukcesu jest właśnie umiejętność czerpania radości z życia (czego nie potrafię bądź odczuwam w niewielkim stopniu.. a nawet jeśli to mam wrażenie, że sama siebie oszukuję).. myślę, że u Ciebie jest trochę pdobnie..

Depresję mam stwierdzoną przez wszystkich...ale podobno żadna depresja sama w sobie (leczona!) nie trwa latami...a u mnie tak jest.

A diagnoz mam bez liku. W moim odczuciu i moich najbliższych ta od Rosia "borderline state" najbardziej przystaje do rzeczywistości obecnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tiaa, widzę ze większość naszych problemów ma genezę w naszym dziećiństwie i relacjach z rodzicami ,u mnie zresztą podobnie. Od wielu lat zadaję sobie pytanie "dlaczego"?!!! Dlaczego rodzice ,a szczególnie matki ,tak krytykują swoje dzieci ....dlaczego nie pozwalają /nie akceptują ich wyborów :roll:

 

tak myślę, że moja głowa też się pojebała przez sytuację w domu. rodzice się lali. mama miała faceta na boku. ojciec pił. do mojego 10 roku życia. potem sporadycznie.

póxniej dowiedziałam się że się nie rozeszli dla naszego dobra. bo najpierw mój brat miał egzaminy do LO, potem maturę, potem ja egzaminy, potem moja próba samobójcza, moja matura - nie chcieli nas dodatkowo stresować :/ teraz żyją sobie razem, w zgodzie. ale teraz to już mi wisi w sumie. nie wiem co by było jakby się rozstali. czy nie przeżyłabym tego jeszcze gorzej. ale to co było, nie było dobre...

wpłynęło to na moje oraz brata relacje z płciami przeciwnymi. mój brat radził sobie zaliczając, co popadnie. związał się na poważnie, pierwszy raz dopiero w wieku 27 lat. ja sobie nie radziłam - uciekałam przed jakimkolwiek głębszym uczuciem. zaliczyłam tez niestety seks z kolegą, ale to jesczze dodatkowo zryło mi banię wyrzutami sumienia... boję się przyszłości w samotności :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×