Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

_asia_, Asiu, również opowiadasz terapeutce o złych rzeczach z uśmiechem na twarzy? Ona mi na to notorycznie zwraca uwagę.

 

Vi., ja już nie mam siły wciąż Cię zapewniać, że jesteś mile widziany.

 

Czy Asia lub ja ciągle prosimy o takie potwierdzenia? Po prostu piszemy.

 

-- 07 lut 2011, 20:00 --

 

no i dotarło do mnie, że nie napisałam Ci po imieniu i również Cię to urazi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, nie, nie urazi.

 

Tak sobie jęczę, nie musicie się przejmować.

 

Asiu, bardzo rzadko i jeśli w ogóle to jest to tylko pojedyncza łezka, ostatni raz było we wrześniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, ja się często maskuję. :hide: Bo wiem, że ludzie opowiadając o czymś smutnym, strasznym nie uśmiechają się. :roll: A ja doszłam do mistrzostwa w graniu... Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinnam tak grać, więc próbuję być prawdziwa, coraz częściej się uśmiecham... Bo chce mi się przy tym uśmiechać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, czy do końca dobrze Cię zrozumiałam...

 

u mnie ten uśmiech nie wynika z chęci ukrycia się. on jest automatyczny. ja się oduczyłam czuć przy ludziach. więc opowiadam tak kompletnie nie wczuwając się w to, co mówię, że moja mimika nie rozróżnia czy to coś wesołego czy nie. nie umiem tego określić.

ale często jest tak, że gdy opowiadam o swoich reakcjach, histeriach, to się uśmiecham, bo śmieję się z siebie, to taki uśmiech pobłażliwości, opowiadam o czymś, co uważam u siebie za idiotyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale często jest tak, że gdy opowiadam o swoich reakcjach, histeriach, to się uśmiecham, bo śmieję się z siebie, to taki uśmiech pobłażliwości, opowiadam o czymś, co uważam u siebie za idiotyczne.

 

Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale ja często wybucham śmiechem w sytuacjach poważnych bo mnie przytłacza napięcie i reakcja innych, tym samym ją chyba prowokuję w myśl "lepsze coś co znasz, niż to co ukryte"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz mi się przypomniała wściekła mina biolożki, która stała nade mną podczas niezapowiedzianej klasówki, a ja siedziałam ostentacyjnie nad pustą kartką. zaczęłam się głupio uśmiechać, a gdy jej mina robiła się coraz bardziej wściekła, ja dostawałam coraz większej śmiechawki, a razem ze mną reszta klasy - taka opowiastka na rozluźnienie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, czy do końca dobrze Cię zrozumiałam...

 

u mnie ten uśmiech nie wynika z chęci ukrycia się. on jest automatyczny. ja się oduczyłam czuć przy ludziach. więc opowiadam tak kompletnie nie wczuwając się w to, co mówię, że moja mimika nie rozróżnia czy to coś wesołego czy nie. nie umiem tego określić.

ale często jest tak, że gdy opowiadam o swoich reakcjach, histeriach, to się uśmiecham, bo śmieję się z siebie, to taki uśmiech pobłażliwości, opowiadam o czymś, co uważam u siebie za idiotyczne.

 

no nie zrozumiałaś mnie Kasiu. ;) u mnie ten uśmiech jest właśnie również automatyczny, ale hamuję go i gdy np. mówię o czymś smutnym to staram się mimo wszystko nie uśmiechać, żeby wypadać w miarę naturalnie przed ludźmi. Bo kto to słyszał się uśmiechać mówiąc o czymś strasznym. A mi się właśnie chce... Wcześniej udawałam przed terapeutką. Gdy jej opowiadałam o swoich wspomnieniach to starałam się mieć grobową minę, adekwatnie do sytuacji, tak jak to popatrywałam u innych ludzi. A teraz już się tak nie kryję z tym, że po prostu opowiadając jej o swoich wspomnieniach chce mi się tylko uśmiechać... Bo nie czuję przy niej tego bólu, żalu, smutku. Jak przy innych ludziach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba ja mam tak samo... jak dzisiaj pokazywałem rękę psychiatrze to się uśmiechałem :shock: Przyglądał się na mnie tak jakby sobie zastanawiał się jaki kaftan dla mnie przygotować :roll: No przecież nie moja wina :bezradny:

 

-- 07 lut 2011, 21:09 --

 

_asia_ ostatnio rozmawiałem z moim starym znajomym, że mam dość i skończę swoje życie z uśmiechem na ustach... Nawet nie chcę wiedzieć jak to wyglądało :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałem przed chwilą z namiastką przyjaciela, nie było za fajnie, bo uważa, że jestem normalny, przeciętny czyli do niczego(ostatnie w mojej dopowiedzi)

więc chcę uciec a przynajmniej się nie angażować ponad gg.

 

Powiedział, że przyjdzie na moją 18, no dobra, wyjmę flaszkę i pójdziemy spać, pozatym do tego czasu jeszcze trochę czasu -27 Grudnia.

 

Chyba lepiej jest jak nie piszę, bo tu jest spokój a ja nie przelewam swoich flustracji bólu, niezauważenia i niezrozumienia z domu i relacji z innymi na to forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, więc próbujesz być prawdziwa uśmiechając się prz opowiadaniu o trudnych rzeczach, aby terapeutka wiedziała, że to nie jest naturalna reakcja?

 

Ja np. wiem, że terapeutka to wie. Ale inni ludzie tego nie dostrzegą. Póki nie rykniesz im płaczem w twarz to się nie zorientują. Wiem jak było, jak umierała i zmarła moja mama. Byłam energiczna i się uśmiechałam nawet, bo nie chciałam nawet sama widzieć, co się dzieje w środku. Nikt się nie zastanawiał nad tym, co naprawdę czuję. Mówili, że się świetnie trzymam i mieli mnie z głowy. Czuli ulgę. Ludzi bardzo łatwo zwieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Red92, niestety też wiem coś o tym..

tej " luki " nic nie zastąpi.. owszem, z czasem jakoś się zabliźni, aleona będzie już zawsze..

wraz ze śmiercią xx pękło mi serce.. już zawsze będzie inaczej.. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegoś czasu czytam waszą dyskusję. Chodzicie na psychoterapie, omawiacie (pracujecie) z terapeutami, różne epizody, zachowania i emocje z waszego życia. Tylko, że nie widzę tutaj żadnego punktu zwrotnego. Wałkujecie w kółko to samo, co więcej, wasz nastrój zamiast się poprawiać, to się pogarsza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapia osób z bpd bywa trudna i może trwać wiele lat. jeszcze mniej skuteczne są leki. niektórym potrzebna jest hospitalizacja.

niby dlaczego najlepszy oddział leczenia z.o. przyjmuje ludzi na całe pół roku? jak myślisz?

nie pomyślałeś Michuj, że to być może nie zawsze wina naszej słabej woli, złych terapeutów czy też źle dobranych leków.

i też nie wydaje mi się, że wałkujemy to samo. dla nas sukcesami są małe rzeczy, a nie to że budzimy się z euforią któregoś ranka.

dla mnie sukcesem jest to, że w styczniu opuściłam tylko 1 dzień pracy, że przez moje lęki tylko raz nie byłam w stanie do niej pójść.

sukcesem jest dla mnie to, że potrafię płakać. sukcesem jest to, że zaczęłam mówić o moim zaburzeniu różnym ludziom. sukcesem jest to, że przestałam tak mocno udawać....

punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, To nie psychoterapia, tu w tym wątku. Wymieniamy sie poglądami i w ten sposób będąc tu, mamy namiastkę przedłużenia naszych sesji.

Nie słyszałeś ,ze w terapii bywa tak,że nastrój często się pogarsza? To nie spotkania z ciocią Józią przy kawie, chichy i śmiech na sali.

MOżesz tu dołączyć.

Co miałeś na myśli mówiąc,ze nasz nastrój się pogarsza? Chcesz powiedzieć,że terapia nie ma sensu? Jest osobny wątek, o terapii, która nie działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, To nie psychoterapia, tu w tym wątku. Wymieniamy sie poglądami i w ten sposób będąc tu, mamy namiastkę przedłużenia naszych sesji.

Nie słyszałeś ,ze w terapii bywa tak,że nastrój często się pogarsza? To nie spotkania z ciocią Józią przy kawie, chichy i śmiech na sali.

MOżesz tu dołączyć.

Co miałeś na myśli mówiąc,ze nasz nastrój się pogarsza? Chcesz powiedzieć,że terapia nie ma sensu? Jest osobny wątek, o terapii, która nie działa.

Czytając wasz wątek odnoszę wrażenie, że te sesje są bez efektu. Co więcej, psychoterapeuci wyciągając z was coraz więcej ''brudów'' powodują pogorszenie nastroju po przez wydobywanie problemów, z którymi jakoś udało się uporać. Myślę, że spotkanie z ciocią Józią by przyniosło podobny efekt, ale bez takich efektów ubocznych jak psychoterapia :mrgreen:

 

 

Michuj martwisz się o Nas? :lol:

dokładnie ;)

terapia osób z bpd bywa trudna i może trwać wiele lat.

Zapewne. Tylko patrząc z perspektywy osoby trzeciej, nie widzę żadnego postępu. Wręcz regres nawet.

Michuj, że to być może nie zawsze wina naszej słabej woli, złych terapeutów czy też źle dobranych leków.

Dobór właściwych leków, na pewno ułatwi funkcjonowanie i powinien ułatwić też psychoterapię. Mi też nastrój czasem płata niezłe figle. Wykładnikiem dobrego dnia, nie jest wstanie rano w euforii tylko stabilność emocjonalna, bez uczucia wszechogarniającej beznadzieji.

 

dla mnie sukcesem jest to, że w styczniu opuściłam tylko 1 dzień pracy, że przez moje lęki tylko raz nie byłam w stanie do niej pójść.

sukcesem jest dla mnie to, że potrafię płakać. sukcesem jest to, że zaczęłam mówić o moim zaburzeniu różnym ludziom. sukcesem jest to, że przestałam tak mocno udawać....

 

No to chociaż jakiś pozytywny aspekt, ale te sukcesy to chyba dopiero małe kroczki>? Skoro nastrój u Ciebie nie jest najlepszy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, tak, wiemy, że jesteś ekspertem. niestety, a właściwie na szczęście dla Ciebie, nie jesteś w naszej skórze.

 

nie mam boreliozy.

całe gówno, bóle bioder, stawów, pleców, biegunki, nocne poty, zawroty głowy, drętwienia rąk, dłoni, wszystko somatyzacja?????????

DUPAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

 

-- 07 lut 2011, 23:19 --

 

Dobór właściwych leków, na pewno ułatwi funkcjonowanie i powinien ułatwić też psychoterapię.

 

a często wręcz odwrotnie. na lekach nie mamy takiego dostępu do prawdziwych emocji będących źródłem problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×