Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

_asia_, Kochanie, wiem, jak jest ciężko. Ja to mam przed sobą.

 

Ale u Ciebie to jest o tyle ważniejsze, że to jest Twoja terapeutka i to musicie przepracować w pierwszym rzędzie.

 

Mnie jest trudno rozmawiać o moich uczuciach do W. z terapeutką. Dla niej moje histerie, płacze i moja postawa są zachowaniem dziecka. No to jak ja mam mu powiedzieć o tym? Poza tym to sprawia, że to co czuję odbieram jako chore i jeszcze bardziej siebie nienawidzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Kasiu, ale Twoja terapeutka nie przyjmuje innego punktu widzenia? Na pewno coś w tym jest, co mówi... Ale może jest coś jeszcze - coś, czego Ty nie potrafisz jej przekazać, żeby zrozumiała dokładnie co czujesz i o co Ci chodzi...? Nie wiem...

A Agnieszka ma rację, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, może to Ci trochę doda odwagi w zbliżeniu się do W. ..? :D

 

Agnieszko, oj nie wiem czy będzie miła, ale na pewno będzie dla mnie wstydliwa i upokarzająca, bo nie lubię się jej przyznawać, że mi tak na niej zależy. :?:hide: Jednak to konieczne. Ona wie, że ją kocham, ale nie lubię jej mówić prosto w oczy, że robię coś z jej powodu, że sobie bez niej radzę, że tak tęsknię itd. ... :roll: Nie chcę, żeby myślała, że jest całym moim światem. Chociaż nim jest. :pirate:

 

-- 07 lut 2011, 17:34 --

 

Następną sesję mam w środę, a jeszcze kolejną 14 lutego. W Walentynki. Co za ironia. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, Asiu, dziękuję :oops:

 

Nie wiem, co powoduje, że czuję się tak niezręcznie. Moje własne uczucia mnie płoszą.

Być może i jestem jak dziecko, być może szukać czegoś z ojca w W.

Owszem, moja histeryczność i tupanie nóźkami, to potrzebowanie go do bólu jest dziecięce, również to, że owszem, chciałabym, aby się mną zaopiekował i dał mi poczucie bezpieczeństwa.

Oprócz tego jednak kocham w nim mnóstwo innych rzeczy i pociąga mnie fizycznie.

Do niej to nie trafia i nie wiem, czy mam uważać, że to jest problem? Przecież każda kobieta chciałaby troskliwego mężczyznę, wiele kobiet jest kapryśnych. Dlaczego wszystko co czuję musi być dyktowane chorymi instynktami?

 

Pierwszy raz od mojego poważnego i dobrego związku zakochałam się w osobie, która jest dostępna, z którą kontakt nie jest dla mnie toksyczny i niebezpieczny. Po tylu latach zakochałam się w dojrzałym, mądrym, normalnym mężczyźnie. I słyszę że jestem jak dziecko które płacze za ojcem. Doprowadza mnie to do szału! Czy to znaczy, że nigdy nie będę normalnie kochać? Czy to znaczy, że mam się z tego wycofać? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fakt jest faktem Kasiu, że gdy my borderzy się w kimś zakochujemy to chcemy, by był zawsze dla nas dostępny, 24 h na dobę, caluteńki, jak rodzic dla małego dziecka... Kochamy bezgranicznie i przypomina to miłość dziecka do rodzica. I sądzę, że nie dotyczy to jedynie Ciebie. Ja kochając bardzo mojego pierwszego chłopaka również darzyłam go w pewnym sensie uczuciem jakim darzy się ojca, i liczyłam na niego tak bezgranicznie jak dziecko ufa ojcu...

Nie dostałyśmy czegoś od naszych rodziców i teraz szukamy tego w osobach, które kochamy... Bo emocjonalnie zatrzymałyśmy się w fazie dziecka.

W żadnym wypadku nie rezygnuj z W. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po tylu latach zakochałam się w dojrzałym, mądrym, normalnym mężczyźnie. I słyszę że jestem jak dziecko które płacze za ojcem. Doprowadza mnie to do szału! Czy to znaczy, że nigdy nie będę normalnie kochać? Czy to znaczy, że mam się z tego wycofać? :cry:

jak dla mnie to znaczy, że w KOŃCU przełamałaś schemat bycia z kimś, z kim tak naprawde nigdy nie będziesz.

W koncu pojawia się ktoś NIETOKSYCZNY. To jest dla Ciebie dziwne, INNE, bo nigdy wcześniej tego nie znałaś.

To znaczy, że dorosłaś do związku. Absolutnie się z tego nie wycofywać.

A nawet jeśli się nie uda (pfu, pfu!), to dzięki temu wszystkiego będziesz w końcu w stanie zobaczyć, że można kochać kogoś wbrew starym schematom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj była moja pierwsza wizyta u psychiatry... zaczynam psychoterapię. Mam nadzieję, że pomoże...

:great:

no to zdrowiej ;)

Jestem wymęczona i mam wyrzuty sumienia

Kolejna noc bezsenna przez odchudzanie..yech...coś za coś :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak widać w załączonej stronie na dole :

post471824.html#p471824

 

Jestem chory od tego wszystkiego, mam dość.

Ojciec mnie obraża, wszyscy mają pretensje o to, że chcę sobie kupić windowsa za swoje pieniądze bo jest na promocji...

 

Ojciec mówił, żebym postukał głową w ścianę, nie mam z zwyczaju robić tego mocno, ale jakby powiedział, żebyś się pociął to by dostał szklenkę krwi na podłodze.

I'm sick of this bullshit...

 

I nawet tutaj boję się pisać, bo boję się reakcji na moje posty, bo wszędzie mam problemy nawet na facebook'u potrafię napisać coś nie tak w komentarzach...

 

Trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po tylu latach zakochałam się w dojrzałym, mądrym, normalnym mężczyźnie. I słyszę że jestem jak dziecko które płacze za ojcem. Doprowadza mnie to do szału! Czy to znaczy, że nigdy nie będę normalnie kochać? Czy to znaczy, że mam się z tego wycofać? :cry:

jak dla mnie to znaczy, że w KOŃCU przełamałaś schemat bycia z kimś, z kim tak naprawde nigdy nie będziesz.

W koncu pojawia się ktoś NIETOKSYCZNY. To jest dla Ciebie dziwne, INNE, bo nigdy wcześniej tego nie znałaś.

To znaczy, że dorosłaś do związku. Absolutnie się z tego nie wycofywać.

A nawet jeśli się nie uda (pfu, pfu!), to dzięki temu wszystkiego będziesz w końcu w stanie zobaczyć, że można kochać kogoś wbrew starym schematom.

 

Dziękuję Basiu za te słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, ja nie wiem co się ze mną dzieje, w ciągu ostatnich dni napłakałam się tyle,co chyba jeszcze nigdy w swoim życiu. :shock: Budzę się rano i płaczę. Zasypiam i płaczę. :shock: I nawet już w sumie nie wiem dlaczego tak konkretnie. A teraz słucham piosenki "Mały Książę i Róża" i też płaczę. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, tutaj zawsze można się wyżalić, odnoszę wrażenie że tu jest lepiej niż w jęczarni...bo tam często posty giną ...a tu zawsze jakoś się wspieracie..czemu nie ma jeszcze takiego innego wątku..:( głupio mi tu pisać jako że chyba nie mam zo a zazdroszczę wam czasem że tak się tu wspieracie.. :roll::(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, będzie raźniej... :*

 

Krzysiu, dziękuję, wiesz, dziwnie to zabrzmi, ale widzę tego pozytyw, bo ten płacz jest oczyszczający, dawniej dusiłam wszystko w sobie, nie umiałam płakać...

 

Domi, dlatego ludzie tu ciągną... Bo tu jest specyficzny, ciepły klimat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

domiś, jak odczujesz potrzebę, to pisz tutaj, to nie jest, wbrew temu, co nam zarzucano, jakaś zamknięta klika, gdzie nie chcemy obcych.

 

dokładnie tak. :smile:

 

Kasiu, mi też napięcie wtedy trochę schodzi i znika wrażenie, że za chwilę eksploduję. Tylko, że w moim przypadku najbardziej oczyszczające byłoby rozpłakanie się przy terapeutce. Czuję, że wtedy bym się naprawdę odsłoniła. Całkowicie. Bo ja nie płaczę przy kimkolwiek. Zawsze tylko sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie. Asiu. ja też płaczę sama, bo przy ludziach jestem sztuczna. a ja bym nawet chciała przy W. się rozpłakać. czasem już jestem blisko, gdy On siedzi za ścianą, to mam wilgotne oczy. i mnie dławi w gardle. aż by się chciało wybuchnąć, niech się dzieje, co chce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, to naprawdę za dużo.

 

Dopisuję do każdego z waszych zwrotów to, że nie jestem tu mile widziany, bo inni ludzie tu ciągną, wiec może ja też się tu wpiepszyłem...

 

Ja nie mogę płakać, chciałbym ale nie wolno mi, wtedy byłbym taki słaby w oczach innych, ojciec z bratem chyba by mnie zniszczyli a mama nie dałaby sobie popłakać w samotności tylko chciała za dużo wiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, Kasiu, mi się wtedy automatycznie pojawia uśmiech na twarzy chociaż czasem naprawdę chcę się rozpłakać. Ale, cholera, za nic w świecie nie mogę. Zamiast tego uśmiecham się. Nie czuję siebie. Czuję się uwięziona w tym uśmiechu.

 

-- 07 lut 2011, 19:52 --

 

Ja nie mogę płakać, chciałbym ale nie wolno mi, wtedy byłbym taki słaby w oczach innych, ojciec z bratem chyba by mnie zniszczyli a mama nie dałaby sobie popłakać w samotności tylko chciała za dużo wiedzieć.

 

I to jest właśnie temat do przepracowania na terapii, Krzysiu. A w samotności zdarza Ci się płakać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×