Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz, ja wiem, że jeżeli jakimś cudem (sic!) uda mi się kiedyś zacząć odczuwać... to wcale nie będę normalną, zdrową osobą. Bardzo prawdopodobne, że będę odczuwać właśnie to co negatywne i złe. Bo moje całe życie to jest wielki dom nieszczęścia i cierpienia, z małym , malutkim pokoikiem radości. Teraz jestem poza tym wszystkim, i nie mam dostępu do żadnego z tych pokoi, nawet tego z najgorszymi odczuciami. Ale gdybym mogła znów czuć, to myślę, że dużo dałaby mi świadomość, że gdzieś tam jest ta możliwość odczuwania czegoś pozytywnego, choć odnalezienie tego nie jest łatwe, a droga prowadzi właśnie przez ten labirynt rozpaczy.

Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten patos i metafory; ]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Które leki przeciwdepresyjne? Bo brałam ich już trochę, i żadne nie miały wpływu na mój problem. A wam coś dały? Oprócz większej senności i zamulenia..?

Ja teraz się poważnie zastanawiam nad tym Requipem. Jak ktoś już stosuje, to może się podzieli wrażeniami...? Efekty uboczne wydają się dosyć dramatyczne... Ale jak nie pomoże hipnoza i terapia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, jak najbardziej się zgadzam, już zresztą o tym wspominałam w którymś poście, że to może być właśnie rodzaj patologicznie utrwalonego mechanizmu obronnego, który wyrwał się spod mojej świadomej kontroli; / Przemawia za tym, też to, że leki mi nie pomogły( żadne, ani liczne przeciwdepresyjne, ani przeciwlękowe ani też przeciwpsychotyczne). Tylko rzecz w tym, że moja sytuacja (zewnętrzna)bardzo się zmieniła... i co dziwne na lepsze, więc teoretycznie czy nie powinna się zmienić i moja sytuacja wewnętrzna? Ale któż zrozumie nieświadomość ; ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie odczuwam nawet bólu psychicznego. Ja nawet nie cierpię... Temu, kto nigdy nie był w takim stanie, a cierpi na depresję, mogłoby się wydawać, że to jakaś cudna nirwana. Nie musieć cierpieć. Ale oczywiście tak nie jest. Ja bym chciała odczuwać cierpienie...zawsze to jakieś uczucie.

 

A co to jest szczęśliwa rodzina?

 

Ja dopuszczam do siebie możliwość, że mój stan może być psychogenny. Dopuszczam każdą możliwość i spróbuję wszystkiego. Póki co, żadne leki mi nie pomogły, więc łapię się za terapię i hipnozę, co dalej...? Może zjem jakąś relikwię, zmumifikowany palec jakiegoś świętego ; ] (Jakby co, ukradnę całą jego rękę, i jak podziała to resztę oddam wam; ] )

 

A tak na marginesie: Udało mi się podczas hipnozy coś poczuć... to była chwila, ale jestem tego całkowicie pewna. Jak chcecie będę zdawać wam relację z następnych sesji... Jeżeli oczywiście dostrzegę jakikolwiek progres...

 

nie wiem. ja bylem na tzw. hipnozie i jedynie mnie potem szyja bolala. nie lubie jak ktos mi wmawia jakies bzdury i ja mam je wykonywac. chyba sie nie nadaje do hipnozy, bo ja nie uznaje zadnych, ale to zadnych autorytetow i w wiekszosci wypadkow musze sprawdzic czy cos kto mi mowi to prawda. facet odwalal jakies czary. mowil o tym ze we mnie wszedl zly duch i ze trzeba go wypedzic. to jest normalne? 150zl za godzine. nawet psychiatra tyle nie kosztuje. wiec powiedzialem sobie zadnych wrozek, zadnej bioenergoterapii, zadnej hipnozy, akupunktury, sokow w duzych ilosciach ktore to podobno maja wyplukac toksyny z organizmu, zadnej witaminy C w ogromnych ilosciach, zadnej ubzduranej teorii ze w organizmie gromadza sie pasozyty i robaki w mozgu i dlatego jest choroba psychiczna, zadnej teorii, ze jedzac tylko tluste rzeczy czlowiek pozbedzie sie chorob zadnych zapperow po prostu zadnej alternatywnej terapii i zadnej alternatywnej medycyny. juz teraz wiem, ze alternatywna znaczy zwodnicza. a czemu ludzie wierza w medycyne alternatywna? bo sie zawiedli na lekarzach i medycynie powszechnej, regularnej. i to jest blad. bo w medycynie powszechnej prowadza badania. a w alternatywnej prowadza jakies badania? chyba jestescie smieszni. ile ja sie tego gowna naczytalem. a to wszystko bez zawod na medycynie powszechnej (to ze jeden lekarz ci nie pomogl to nie znaczy ze inny ci nie pomoze) i jednoczesne robienie sobie nadzieji, ze jesli nie powszechna to alternatywna. bo w koncu alternetywa to wybor. ta jasne. a motyw jest taki ze wszytkie te alternatywne metody sa na wszystkie choroby. na wszystkie choroby? moze jeszcze po hipnozie zostane burmistrzem miasta. sa tabletki w 1 na bol glowy, na bol plecow, zeba, no ale nie zeby na choroby psychiczne, dermatologiczne, somatyczne, gastryczne, pulmunologiczne i tak dalej. przedstawiciele alternetywnej medycyny mowia ze to wszytko da sie zalatwic tym jednym pananceum, ktore oni oferuja. co sie stalo z gosciem rece ktore lecza? ta ladowanie wody pradami bioenergicznymi. ludzie rece nie wytwarzaja zadnego pola elektromagnetycznego, ale ludzie we wszystko uwierza jak sa w desperacji. i wlasnie takie magiki na tym zeruja i potem kasiore trzepia. oni po prostu podchodza do tego psychologicznie. nadzieja, chciwosc i strach sa emocjami, ktore tak kieruja ludzmi w odpowiednio uksztaltowanej formie, ze ludzie sie nawet nie skapna o co chodzi.

 

[Dodane po edycji:]

 

macie tu liste

 

Dopamine Reuptake Inhibitor (DRI, DARI)

 

Pharmaceutical Drugs

 

Amineptine (Survector, Maneon, Directim)

Benzatropine/Benztropine (Cogentin)

Bupropion (Wellbutrin, Zyban)

Dexmethylphenidate (Focalin)

Esketamine (Ketanest S)[5]

Etybenzatropine/Ethybenztropine (Panolid, Ponalid, Ponalide)

Fencamfamine (Glucoenergan, Reactivan)

Fencamine (Altimina, Sicoclor)

Ketamine (Ketalar, Ketaset, Ketanest, Ketaject)

Lefetamine (Santenol)

Medifoxamine (Cledial)

Mesocarb (Sidnocarb, Sydnocarb)

Methylphenidate (Ritalin, Concerta)

Nefopam (Acupan)

Nomifensine (Merital)

Pipradrol (Meretran)

Prolintane (Promotil, Katovit)

Pyrovalerone (Centroton, Thymergix)

Tiletamine (Telazol, Rompun)

Tripelennamine (Pyribenzamine)

 

niektore zostaly wycofane, nie ktore na parkinsona, niektore na ADHD. wiec czytajcie co macie zamiar brac. ale sa ludzie na forum ktorzy juz eksperymentowali. np. taki miko84

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem u psychoterapeuty który wykorzystuje w terapii hipnozę. Ponadto studiuję medycynę; ] i mam ciągły kontakt z lekarzami, zarówno tymi lepszymi, jak i gorszymi. Nie zawiodłam się na lekarzach, to tacy sami ludzie jak inni. Jak usłyszę, że komuś pomógł jakiś lek, to go wypróbuję. W ciemno kolejnego nie chce mi się brać, efekty uboczne bez żadnych pozytywnych skutków to nie jest coś przyjemnego. A widzisz, w obecnym stanie to jest coś czym się kieruję: komfort. Komfort jest ok. Dyskomfort jest "be". Nie zamierzam się bawić w energoterapie i egzorcyzmy xD. Przynajmniej na razie; ). A jak ktoś mi powie, że miał to co ja i wyleczyło go jedzeni dżdżownicy złapanej o północy na cmentarzu, to tego też spróbuję xD. I tyle. Po prostu, chcę czuć. I będę próbować wszystkiego. Jeżeli będzie to lek przepisany przez psychiatrę- to super, jeżeli psychoterapia- świetnie, a jak egzorcyzm dyskordianina(xD) -no to jeszcze lepiej. A jak nic nie pomoże- to cóż, zbieram manatki, kłaniam się i do widzenia. Amen.

 

[Dodane po edycji:]

 

I co z tym Miko? Ma jakieś pozytywne efekty takiego leczenia? Co brał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aha, u mnie zanik emocji nastepowal stopniowo wydaje mi sie ze przez jeden rok, ale tego nie moge byc pewny. ale stopniowo to na pewno i dlatego jestem pewny, ze nie jest to patologicznie utrwalony mechanizm obronny. po prostu stopniowy spadek poziomu dopaminy.

 

tutaj historia miko84 http://www.nerwica.com/chyba-znalaz-em-leki-dla-mnie-t16657.html?hilit=requip

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też to następowało stopniowo. W ogóle, dopiero po pewnym czasie się zorientowałam jak źle jest. I na początku jeszcze miałam jakieś przebłyski uczuć, w różnych chwilach, niezależnie od sytuacji. A potem coraz rzadziej i rzadziej. Aż do obecnej chwili. Gdzie nie mam już nic. Nic do stracenia. Tak sobie myślę, że jak nic nie pomoże to sobie zafunduję szok insulinowy. A jak to nic nie da, to się zaćpam : D Przynajmniej będzie miły koniec.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja po prostu już nie wiem, co jest powodem mojego stanu. Czasem wydaje mi się, że to typowo biochemiczna zmiana w mózgu, a czasem, że to wynik mojego "boskiego" życia. Dlatego będę próbować wszystkiego. jestem w trakcie czytania tych rewelacji na temat leków na parkinsonizm... i coś tak czuję, że niedługo skontaktuję się z moim psychiatrą. I tu mam do was pytanie. Czy psychiatrzy są skłonni przepisać te leki? Jak nie, to jak ich do tego namówić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chce tu wystepowac w roli szajbusa, ktory widzi wszedzie spisek, ale cos w tym filmie chyba sie jednak zgadza z rzeczywistoscia. zwlaszca te zombie. czyzbysmy to byli my? bez woli do dzialania? sluchajcie tego co ten facet mowi, nie jak mowi, tylko co mowi, bo jak bedziecie patrzec sie na jego gestykulacje i podniesiony glos to gowno sie dowiecie.

 

http://youtube.com/watch?v=WA5Sg8zlWu8

 

jesli chodzi o leki na parkinsona to lekarz psychiatra przepisal mi requip, ale ja z nia rozmawialem na ten temat wczesniej zanim mi to przepisala. marszczyla czolo, bo mowila ze MOGĄ wystapic objawy wytworcze w stylu omamy, ale ludzie jak ja mam tak gnic do konca zycia to lepiej probowac niz nic nie robic. nikt k.urwa nie zrozumie jak sie czuje czlowiek bez emocji. k.urwa nawet lekarz nie wie co to za ch.ujowy stan.

 

powiedzcie jakie opinie na temat TEGO CO facet mowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze,że nie tylko ja mam problem z brakiem uczuć.To kure.sko paskudna sprawa.

 

Co do tej teorii spiskowej,to jestem sceptycznie nastawiony.Gdyby faktycznie kombinowali z takimi akcjami,to mielibyśmy wysyp żywych trupów na ziemi ;) .Teorię tą traktuje na równi z teorią głoszącą,że pasażerów rozbitego tupolewa rozstrzelano zaraz po katastrofie (w tej teorii pasażerowie przeżyli samo zderzenie samolotu z ziemią,a następnie zostali dobici) ;) .

 

P.S.

 

Czy ten lek na parkinsona,to nie coś podobnego do Pridinolu lub Akinetonu?

Pridinolu i Akinetonu też próbowałem.Pomagały na moją derealizację i odblokowały uczucia.Wadą jest to,że działają około 30 min do 2 godzin po zażyciu,czyli bardzo krótko.Niemniej jednak przywracają częśc zmysłów zablokowanych przez chorobę (przynajmniej u mnie) i choć przez chwilę można czuć się prawie normalnie.

A żeby mieć omamy po tych lekach trzebaby zazyć końską dawkę.Wcześniej dostałbyś nudności i wymiotów (skutek uboczny przy wyższych dawkach) niż doświadczył objawów psychotycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sie u was zaczelo zanikanie emocji? ile czasu to trwalo? czy bylo to stopniowe czy was sieknelo z dnia na dzien? jest cos takiego jak requip modutab czyli tablety o przedluzonym uwalnianiu czyli bierzesz jedna tablete na dzien zamiast np. 2 na dzien. no ale sa drosze jak zwykle, bo to co lepsze musi byc drozsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale z tego co czytałam, to w pewnym momencie ten requip już nie dawał tak dobrych rezultatów jak na początku stosowania. Co prawda niedoczynność tarczycy u Miko mógł mieć na to wpływ...ale czy to nie jest takie samooszukiwanie się?( Pesymizm to moje drugie imię; ) )

Zawilinski, wspominałeś coś, że zaczynasz brać ten lek. Odczuwasz już jakieś efekty?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

requip zaczne brac we wtorek. jesli to nie pomoze to jestem w czarnej dupie. bo stawiam wszystko ze to chodzi o dopamine.

 

by the way. widze ze coraz wiecej ludzi ponizej 20-tki. k.urwa co jest? ja tez mialem stresy, ale nie zeby od razu na forum albo do psychiatry. bo to jest wlasnie wychowanie bezstresowe. w domu glaszcza a w budzie stresuja. i potem czlowiek nie moze wytrzymac. ale prawda jest taka ze sa ludzie odporni na stres i podatni na stres. podatni nic z tym nie zrobia bo sa jakby na tej samej czestotliwosci co stres. maja leki, a stres tylko poteguje uczucie przytloczenia. wystarczy zmienic czestotliwosc i wszystko zalatwione.

 

[Dodane po edycji:]

 

to w koncu czujecie cos czy nie? to jest temat nie czuje, a wy piszecie ze czujecie lek. w jaki sposob czujecie lek? czy emocjonalnie czujecie lek czy tylko czujecie napiecie w ciele? bo to sa dwie rozne rzeczy. mozna sie bac i wtedy czlowiek trzesie sie, zamarza w ruchu ogolnie paralizuje go strach w ciele, ale nic nie czuje emocjonalnie. ciezko to wytlumaczyc ale ja wlasnie tak mam, ze jak jestem wkurzony to podnosze glos, czuje ze mi przybywa energii, ale emocji zero i dlatego potrafie szybko sie opanowac, zgasnac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wam,

Było tu już kilka tematów o obojętności i nieodczuwaniu, zawsze piszę, bo to dla mnie bliski temat, więc piszę i tym razem, choć się będę powtarzać.

Poruszyło mnie to zdanie Topie-licy: "Straciłam najpiękniejszą ludzką właściwość. Esencję człowieczeństwa.". Kiedyś dokładnie tak samo opisywałam swój stan, że utraciłam esencję, smak życia, czyli to, co najcenniejsze.

Z własnego doświadczenia wiem, że ten stan jest odwracalny, ale wymaga to wysiłku. U mnie się udało po pół roku obojętności, bez zmiany leków. Wróciłam do bodźców uczuciowych, które na mnie najsilniej działały. To może być muzyka, wspomnienia jakiegoś intensywnego okresu w naszym życiu, nastrojowe filmy itp. U mnie akurat zaczęło się od wierszy nastrojowych, bo zawsze je lubiłam, a poza tym są ukierunkowane na emocje, nastrojowość ("o szyby deszcz dzwoni" i takie tam). Ale każdy musi znaleźć coś własnego i próbować. Na początku długo nic, a potem pojawiła się taka mała "kropelka" uczuć, "smaku". Więc się jej uczepiłam i starałam się ją przez kilka dni poszerzać. I powoli się udało. Potem obojętność nieraz wracała, ale udawało mi się ją zwalczać. Czasami całymi dniami musiałam snuć w wyobraźni takie "filmy", historie, wyobrażenia, które budziły czucie, emocje, "smak".

Terapia oczywiście też jest potrzebna, bo trzeba mieć nadzieję na poprawę i zwalczyć przyczyny: negatywne myśli, które powodują depresję i blokują odczuwanie. Depresja objawia się nie tylko przygnębieniem, zobojętnienie to drugi wariant. I może się ono pojawić nawet w fazach lżejszych. Ale emocje też trzeba zapędzić do roboty, żeby przebić się przez mur i wyjść z dołka. I mz absolutnie nie można myśleć, że jest się poza nawiasem życia, trzeba choć trochę próbować żyć tak, jakbyśmy byli tacy jak dawniej, a przynajmniej wierzyli, że będziemy. Czyli niestety często udawać przed sobą, że tak jest. Żeby życie wróciło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie czuję raczej lęku...jakiś czas temu jeszcze czułam. Teraz nawet jak pomyślę o rzeczach, które mnie przerażały np. wojna, jakieś choroby, śmierć rodziców to nie czuję nic. Niestety. Ale prawie non stop czulam niepokój w ciele, dopiero teraz gdy biorę amitryptylinę, to napięcie ustąpiło, choć chyba nie do końca...chyba jedynym lękiem, który czuję, jest lęk o to, że to schizofrnia prosta, ale i tak czuję go raczej " w ciele" niż psychicznie...psychicznie umiem czasami czuć złość..to chyba jedeny co potrafię poczuć, ale i tak lżej i duuuuuuuuuuuużo rzadziej niż kiedyś... do bardzo niedawna czułam jeszcze frustrację z tego powodu, że nie czuję, ale od kilklu dni i to jakoś się zmniejszyło... dodam na marginesie, że mój kolega ze schizofrenią rezydualną też czuje frustrację, więc argument lekarzy, że jakbym miała schizofrenię to bym nie czuła kompletnie nic, jest o kant stołu...w ogóle co lekarz to opinia... mi czasami, ale baaaaaardzo rzadko coś się uda poczuć, ale jest to bardzo blade...np. wczoraj zrobiło mi się z pewnego powodu przykro... a czasami mam przebłysk jakichś nieokreślonych uczuć wyższych w stosunku do Pana Boga...nie wiem co to jest, może tylko poprawa nastroju,a nie jakieś konkretne uczucia...przedwczoraj bardzo się zdziwiłam bo udało mi się bardzo blado i za szybą, ale poczuć coś w stosunku do mojego byłego chłopaka...tak, że go nawet przytuliłam... normalnie nie czuję nic, nawet pociągu seksualnego ani instynktu macierzyńskiego, które u mnie były bardzo silne...najgorsze jest to, że ja się chyba przyzwyczajam do takiego stanu rzeczy i zapominam już jak to było czuć...nie jestem w stanie przywołać żadnego uczucia z przeszłości, ani marzyć o przyszłości, w ogóle funkcję uczuć mam właściwie wyłączoną, a te namiastki uczuć, które czasem czuję są tak blade, że trudno nawet powiedzieć czy ja to naprawdę czuję czy nie... aha dodam, że do czasu gdy zaczęłam stosować amitryptylinę czułam prawie ciągle niewyobrażalne cierpienie, które powodowało mysli samobójcze, bo było nie do zniesienia...było ono właściwie bez powodu, chyba, że podświadomie tak się martwiłam brakiem uczuć... nie wiem... w każdym razie od kilku dni jest lepiej pod względem nastroju i aktywności i wiążę to z amitryptyliną... niestety nadal myśl, że mam schizofrenię prostą wydaje mi się bardzo realna... sprawę komplikuje fakt, że wsród psychiatrow jest podział czy taka wersja schizofrenii w ogóle istnieje...moja psychiatra uważa, że tak ( choć twierdzi, że nie wydaje jej się, żebym ja to miała), ale mój krewny, który jest psychiatrą, że nie i specjalista od schizofrenii, u którego byłam konsultowana - też, że nie, w związku z czym moi rodzice są przekonani, że taka postać nie istnieje i że ja jej na pewno nie mam, że to jakieś moje wymysły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli taki rodzaj schizofrenii istnieje to wiem ze podobno jest niewyleczalny albo czlowiek zostaje w takim samopoczuciu do konca zycia. po jaka cholere wy sie skupiacie na nazwie choroby. tu sie raczej trzeba skupic na chemii i zastosowac takie tablety ktore by pomogly. brak uczuć jak tam u ciebie ze zmeczeniem? jestes zmeczona pomimo tego ze sie wyspalas? co robisz przez caly dzien? wychodzisz gdzies czy tylko dom i komp?

 

[Dodane po edycji:]

 

jak nie ma emocji, brak motywacji to wrzucaja to do jednoego wora ktorym jest schizofrenia prosta, a potem lecza neuroleptykami. ludzie leczylem sie neuroleptykami i jedyne co to tylko przytylem, a poprawy zero.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ej ludy, nie róbcie sobie tego, ja się kiedyś wkręciłam, że mam schizofrenię prostą i to były jedne z najgorszych dni w moim życiu, leżałam jak nieprzytomna i pogłębiła mi się depresja. Oczywiście okazało się, że to bzdura. Teraz nie narzekam na brak uczuć. Sprawy depresyjne, nerwicowe też je blokują i sama nie wiem co jeszcze, ale to nie ginie w człowieku, tylko się wyłącza na jakiś czas.

Jak się już wpadnie w taki dołek, to ciężko z niego wyjść, czasem musi zadziałać upływ czasu albo zmiana leków albo własna praca. Też przechodziłam w takim stanie kurację aminotryptyliną, ale to był dopiero początek, a potem jeszcze długo nic. Moim osobistym zdaniem częste zmiany leków też nie sprzyjają wyjściu z tego, ale to tylko moje przekonanie, nie jestem lekarzem.

 

[Dodane po edycji:]

 

Tak ciągle nad tym myślę, jeśli lek nawet nie rozwiązuje na razie problemu uczuć, a działa dobrze na inne rzeczy np.

koncentrację, myślenie, aktywność to chyba i tak jest trafiony i może warto się na nim ustabilizować, postawić do pionu, a o uczucia zawalczyć potem? U mnie tak było, uczucia to był ostatni etap.

Braku uczuć, jeśli czujesz coś "za szybą" np. do swojego chłopaka to jest to jakaś szansa, bo najpierw jest właśnie "za szybą" i trzeba się tego uczepić i na siłę próbować się w to wkręcić, rozbudzać (dla mnie "poszerzać kropelkę")

Zapytajcie lekarza, czy ktoś pozbawiony "uczuć wyższych" zdaje sobie z tego sprawę. Nie wkręcać się w schizofrenię!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałam dziś rozdział o depresji schizofrenicznej w "Melancholii" Kępińskiego...niestety mocno do mnie pasuje...tam jest takie określenie "bezstan", a ja sama wymyśliłam kiedyś podobne na to, co przeżywam, czy raczej czego nie przeżywam "bezświat"... to, że mogę siedzieć godzinami, nic nie robić i mi się nie nudzi - jak ulał pasuje...Zawiliński pytałeś czy żyję aktywnie czy tylko przed kompem...odpowiedź jest gdzieś po środku...ostatnie pół roku było straszne, czułam cierpienie od rana do wieczora i mało co robiłam...teraz na amitryptylinie chce mi się np. iść do kina, ale już sprzątać, gotować nadal nie - ale nie z przyczyn depresji tylko raczej też pustki i takiego jakby lenistwa...ale to nie jest prawdziwe lenistwo tylko raczej niechęć do aktywności... trochę sprzątam, pomogę trochę mamie w kuchni, ale muszę się do tego zmuszać...zanim mi się pogorszyło pół roku temu, to mieszkałam sama i bardzo lubiłam sprzątać, sprawiało mi to przyjemność, że mam swoje mieszkanko posprzątane, czyściutkie...teraz tego nie czuję, nic mi się nie chce,więc jest gorzej... ale ogólnie na tej amitryptylinie odżyłam - nie czuję tego strasznego cierpienia, znacznie zmnmiejszyła się depersonalizacja...ale genaralnie rzecz biorąc siedziałabym cały czas przed kompem...no i brak uczuć - teraz już chyba całkowity, bo nawet cierpienia i pustki nie czuję...najlepsze jest to, że mnie lekarze i rodzina wysyłają na kilkumiesięczna terapię, a ja jestem przekonana, że to kwestia biochemii i że mi żadne gadanie z psychologiem nic nie da...bo o czym mam mu opowiadać skoro nic nie przeżywam... ale muszę jechać, bo inaczej moja lekarka nie będzie mnie dalej prowadzić...dopiero jak ta terapia nic nie da, będzie rozważać kwestię schizofrenii prostej...tak, że pojadę i będę dawać z siebie wszystko, choć jak mówię wydaje mi się, że to kwestia biochemii jednak. Bardzo bym chciała się mylić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no amitryptylina dziala na dola, smutek, czarne mysli troche aktywizuje, moze na poczatku jest motywacja ale to znika. powiem tak. juz nie zalezy mi na emocjach, moge nic nie czuc ale zeby byla motywacja bo bez tego to zgine. to tak jakbysmy byli rozmagnesowanym magnesem, do niczego sie nie przyciagamy. ladunek neutralny. a ja mowie nie dajcie sobie wmowic schizofrenii prostej, bo dostaniecie neuroleptyki, a jak wiadomo neuroleptyki obnizaja dopamine czyli motywacje. i nie dosc ze teraz wam sie nic nie chce to po neuroleptykach bedziecie sie gapic w sciane, bo bedzie taka monotonia. 3 lata bralem neuroleptyki bo w diagnozie mam schizofrenia prosta i powiem zero postepu. albo lekarze sa tak tepi ze im sie nie chce myslec na logike zeby odpowiednio dobrac leki do danego przypadku albo maja w dupie i przepisuja leki zgodnie z przepisami czyli jak diagnoza jest schizofrenia prosta bo tak wykazaly testy, pytania (powiedzcie mi jak mozna pytaniami zbadac poziom neuroprzekaznikow w mozgu? pytaniami?). lekarz jest usprawiedliwiony, nic mu nie zrobisz, bo testy tak wykazaly, ma te testy, podpisales sie, diagnoza postawiona, jeszcze ci powie ze diagnoze prowadzil kilka tygodni, w szpitalu pielegniarki tez prowadza obserwacje. ale to nie znaczy ze sie lepiej poczujesz. jedno jest pewne: lekarz na tym kase zarobi, bo albo ma umowe z NFZ albo idziesz prywatnie i na koniec placisz mu zalozmy 70zl. i po co tam poszlas? tylko po to zeby sie wyzalic (na co on jest totalnie uodporniony - na szkoleniach ich tego ucza do perfekcji) i dostac recepte. lekarz taka recepte w 30 sekund wypisuje. zamykasz drzwi a on ma 70zl, a ty recepte na lek, ktory zostal zgodnie z przepisami przepisany i nie wiesz czy zadziala. nie zebym mial cos przeciwko psychiatrom, ale skutek jest taki ze bierzesz leki, a one zamiast ci pomoc to ci jeszcze p.ierdola zdrowie. ale przeniesmy sie na miejsce psychiatry: czy wolno mi przepisac gosciowi ktory ma diagnoze sschizofrenia prosta, lek ktory podnosi dopamine? a leki ktore podnosza dopamine sa na parkinsona, bo bupropion podnosi dopamine ale z bardzo marnym skutkiem. czyli: czy wolno mi przepisac gosciowi choremu na schizofrenie prosta lek na parkinsona? przeciez to nie zgodne z przepisami. i macie odpowiedz. lekarze po prostu uciekaja od odpowiedzialnosci, pomimo tego ze lek moze dobrze dzialac. bo czy na miejscu lekarza robil bys sobie kolo d.upy? nie. i lekarz chce miec czysto w papierach a ty jak gnijesz tak gnijesz bo przepisy wszystko reguluja. czyli lekarze teraz stali sie biurokratami, bo tak system kaze i nic z tym nie zrobisz. urzednik rzadzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Braku uczuć,

Do normalnej depresji też pasuje, ja miałam taki moment, że czytałam książki psychiatryczne i wszystkie najgorsze rzeczy mi pasowały, samemu lepiej sobie nie wyszukiwać, bo to tylko pogłębia depresję. Ja byłam ciągle przez to załamana.Też tak czułam, że mam w sobie jakiś brak i terapia nic nie pomoże. Zresztą co to jest "depresja schizofreniczna", pierwszy raz widzę takie określenie? Chodzi o depresję z zaburzeniami psychotycznymi czy depresję po psychozie, czy jak? Z tych dwóch co wymieniłam też się wychodzi, ale z tego co piszesz o tym cierpieniu i swoich myślach to równie dobrze może być "zwykła" głęboka depresja.

Jeśli chodzi o neuroleptyki to też nie ma co straszyć, niektóre się stosuje nawet wspomagająco przy depresji, a te nowej generacji mogą właśnie coś odblokować, zwłaszcza jeśli ktoś miał jakieś zaburzenia psychotyczne. Ja biorę Ketrel w małych dawkach, choć mam diagnozę zaburzenia osobowości i b. dobrze na mnie działa.

Zawilinski, pierwszy raz słyszę o osobie u której stwierdzono schizofrenię prostą, jestem w szoku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren daj juz luz. tez mialem zdiagnozowane zaburzenia osobowosci, a czulem sie jak gowno, bylem zmeczony jak po 24 godzinnej szychcie, zero motywacji, caly czas lezalem w lozku. lekarka powiedziala ze ona nie widzi u mnie schizofrenii. ta, ale depresji to nie zauwazyla. ja mowilem co mi najbardziej przeszkadza, a na diagnozie 10 objawow. przeciez do tych 10-ciu objawow moznaby dopasowac ze 5 chorob, kazda inna. podstawowe pytania jakie lekarz powinien zadawac to: jak sie czujesz? wymien 3 objawy ktore ci najbardziej przeszkadzaja. i tyle. a oni sugestiami wynajduja ci choroby. a czy wydaje ci sie ze ktos cie sledzi, czy masz nerwobole, czy czujesz sens zycia. a czlowiek chory ktory chwyta sie czego sie da zeby sie wyleczyc nagle przypisuje sobie jakies dolegliwosci tylko dlatego ze moze kiedys mial taki objaw ale lekki, przelotny i wiecej sie nie powtorzyl, a to ze przeczytal przypomnialo mu o tym w ogole nieistotnym objawie. i nagle czlowiek mysli ze ma 1000 chorob. ja widze ze te testy sa jak reklama. masz wszystko czego ci trzeba, a tu nagle slyszysz ze jestes za gruba, bo tak a tak wygladaja zdrowi, normalni ludzie. i sie zaczynasz odchudzac, bo zrobilo ci sie przykro ze jestes gruba, bo ludzie normalni sa szczupli, a ty uwazasz siebie za normalna i zeby nie czuc przykrosci zaczynasz sie odchudzac pomimo tego ze dobrze czujesz sie w swoim obecnym ciele. jak bedziesz sie zle czuc to bedziesz o tym doskonale wiedziala, poczujesz to. jeszcze tylko tego brakuje zeby zaczeli reklamowac w tv leki przeciwdepresyjne. w usa juz tak maja. i co? coraz wiecej ludzi bierze leki przeciwdepresyjne tylko dlatego, ze chlopaka zostawila dziewczyna a on czuje sie przygnebiony i chce sie pozbyc przygnebienia ewiec bierze to co mu zareklamowali na depresje. nawet jak komus ktos umarl to nie powinno sie dawac lekow przeciwdepresyjnych tylko dlatego ze jest smutny. ale jesli widac ze ma takiego dola ze nie moze funkcjonowac to wtedy nalezy udac sie do specjalisty. po co ludzie wysylaja sms-y? tylko dlatego ze zobaczyli dorotke ktora ma tam jakas chorobe. bo jej wspolczuja i chca jej pomoc. tak. tyle tylko ze ta kasa nigdy do niej nie trafi, a poza tym jest pelno chorych ludzi i kazdemu nie da sie pomoc. a potem pokazuja jakas inna dziewczynke po jakims zabiegu i mowia ze to pieniadze z smsow jej pomogly bo za te pieniadze mozna bylo sfinasowac zabieg. tyle tylko ze za taka kase jaka bierze firma ktora zbiera te smsy moznaby jeszcze 50 osob poslac na zabieg. nie wiem czy wyjde z tego bagna. w ciezkiej chorobie to nadzieja tylko w lekach, a nie peplaninie psychologa, ktory mowi zebym sie pozytywnie nastawil do zycia, zebym wyszedl na zewnatrz do kolegow, pojezdizl sobie na rowerze, zagral w pilke. jak ja z trudnoscia siedze przy pc zeby pisac to on mi zebym wyszedl na zewnatrz i otworzyl sie na swiat. brak slow. juz dawno temu, trysiac razy tego probowalem, ale efektu zero. to nie do mnie nie dociera tylko do psychologa ktory mysli ze jak juz jest wykwalifikowanym specjalista to tak ma byc. wpierw to trzeba sprawdzic w stu krotnym dzialania zeby powiedziec ze to dziala. mowia ze czekolada poprawia humor, ogolnie slodycze. moze to dziala na dzieci ktore maja male mozgi i dopiero rosna. jakby czekolada dzialala to wszyscy chorzy na depresje jedliby czekolade zamiast lekow. lekarz nie wie co to jest choroba przewlekla, bo jest przewlekle zdrowy i to ze jest tydzien chory nic dla niego nie znaczy, bo wie ze z tej tygodniowej choroby wyjdzie. a ja po 4 latach choroby nie wiem czy moge sie wyleczyc, bo wiele lekow juz probowalem i cienko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawilinski, ja mam tak samo. Zero odczuwania jakichkolwiek uczuć. Nawet bać się nie mogę, a co dopiero mówić o czymś tak nieokreślonym jak lęk. Zastanawiam się, czy gdybym miała nóż na gardle, to czy bym coś poczuła. Owszem odbieram coś takiego jak napięcie, czasem trzęsą mi się ręce itd...ale nie towarzyszy temu żadne uczucie. Raczej zgaduję, co bym w danej chwili czuła i tak reaguję. Aczkolwiek miewam coś takiego, co nazywam dobrym, lub złym nastrojem. Po prostu czasem nie mam siły by się podnieść i gapiłabym się w sufit, a czasem mam jeszcze siłę by się do czegoś zmusić, udawać radosną, czytać coś itd.

Powiedziałabym, że z niecierpliwością czekam, na Twoje relacje o requipie; ] ale nie odczuwam niecierpliwości...

W ogóle język nie jest przystosowany, by być używanym przez osoby takie jak my.

 

[Dodane po edycji:]

 

Krwiopij, proszę, nie wypowiadaj się tu w takim razie, bo ja bym z siebie dała zrobić kalekę, aby tylko móc odczuwać to co Ty. Ja bym zrezygnowała ze wszystkiego ( choć samo obecne moje życie jest rezygnacją ze wszystkiego, bo nie mogę odczuwać), byle tylko czuć, chcieć. I gdybym mogła się złościć, to właśnie po takich komentarzach dostawałabym białej gorączki. Bo nie rozumiesz co to znaczy. Nie rozumiesz, że my nie jesteśmy ludźmi? Chcesz nie czuć? Chcesz nie pamiętać? Chcesz nie żyć? Zrób sobie lobotomię. Będziesz wtedy uspokojona. Żadnego stresu, obrzydzenia, wstrętu, lęku, złości.. to chyba by Ci się spodobało?

Wiem, że mówisz tak, bo po prostu nie rozumiesz. Dlatego wybacz, jeżeli moje słowa są zbyt ostre, ale chcę Ci uświadomić co to znaczy. Co to znaczy pragnąć odczuwać rozpacz, lęk, złość, i chociaż mieć szansę na odczuwanie radości, miłości...chociaż czasem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×