Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czego nie powinien robić psychoterapeuta


Łazienkowy Kot

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym tutaj poruszyć dość istotny jak mi się zdaje temat.

Otóż wielu z nas chodzi na psychoterapię, jest moim zdaniem wręcz niezbędne w wielu przypadkach,

w moim na pewno tak. Jak wiadomo kluczową sprawą jest by trafić na dobrego psychoterapeutę, którego się

polubi, który cię zrozumie.

Do stworzenia tego tematu skłoniło mnie to, że dziś odwołałem wizytę u mojej pani psycholog, a oto dlaczego:

Moi rodzice głęboko wierzący katolicy, często próbują mnie nawracać. Szczególnie ojciec mi truje, że jestem chory,

bo odszedłem od Kościoła. Od kilku miesięcy szukałem dobrej psychoterapii, ale po wielu wizytach nic z tego nie wychodziło.

W końcu mama znalazła mi nową psychoterapię, sęk tym, że w Stowarzyszeniu Psychologów Chrześcijańskich. Mimo całej mojej ostatnio coraz bardziej pogłębiającej się mówiąc delikatnie niechęci do Kościoła, postanowiłem tam się udać.

Na pierwszym spotkaniu po wstępnym wywiadzie pani spytała czy ja ją akceptuję jako psychoterapeutkę. Ucieszyło mnie to pytanie.

Powiedziałem, że tak, tylko żeby nie próbowała mnie nawracać. Powiedziała, że spoko, że są co prawda tutaj chrześcijanami, ale

zajmują się tu leczeniem psychiki, a nie nawracaniem. Ucieszyło mnie to i po przemyśleniu zapisałem się na kolejną wizytę.

Druga wizyta była bardzo spoko. Zapytała czy chce żebyśmy do siebie mówili na Ty, czy Pan. No i zaczęliśmy do siebie mówić na ty.

To mi się spodobało. I bardzo fajnie nam się rozmawiało. Bardzo się z tego cieszyłem, zacząłem wierzyć, że ona naprawdę mi pomoże.

No i trzecie spotkanie. Opowiedziałem jej o mojej ostatniej rozmowie z ojcem, w której jak zwykle obwiniał mnie za moją chorobę, że to przez nieposłuszeństwo wobec rodziców, odejście od Kościoła i branie narkotyków. Powiedział też m.in. (o czym zapomniałem powiedzieć mojej pani psychoterapeutce) że jak ma mi pomóc ta psychoterapeutka skoro na samym początku zastrzegłem, żeby nie próbowała mnie nawracać.

No, taką mam zaje...stą atmosferę w domu do leczenia...

no ale, nieważne. Dyskutowaliśmy na ten temat i było spoko. Ale potem... najpierw zapytała mnie czy myślę, że to Pan Bóg się na mnie obraził, czy to ja się na Niego obraziłem. Odpowiedziałem, że nie wiem, bo nie jestem do końca przekonany czy On istnieje, że każdego dnia właściwie każdego dnia co innego mślę o Bogu i ogólnie o sprawach religii, i że nazywam się raczej "wątpiącym ateistą". Ona na to powiedziała mniej więcej tak:

"No bo ja też w młodości miałam taki okres, że odeszłam od wiary i odwróciłam się plecami od Pana Boga, a potem się okazało, że On stoi przede mną. I zrobiłam taki eksperyment: przestałam chodzić do kościoła. I od razu zaczęły się problemy: na studiach gorzej mi szło, problemy z chłopakiem itd. Więc poszłam do spowiedzi, do komunii, znów zaczęłam chodzić do kościoła i wszystkie problemy się rozwiązały".

O k., myślałem, że oszaleję i coś jej zrobię. Na koniec poleciła mi książkę jakiegoś Yunga pt. "Chata" - "to jest właśnie książka na temat obrazu Boga - bestseller - 6 mln sprzedanych egzemplarzy. Jest na niej napisane - po przeczytaniu tej książki twój obraz Boga już nigdy nie będzie taki sam".

Pożegnaliśmy się niby serdecznie, a ja wyszedłem totalnie roztrzęsiony, zapaliłem fajka i zacząłem już sobie szeptać "chata, chata".

Wsiadłem do tramwaju i dostałem ostrego ataku manii "chata, chata" lub śpiewałem "pewnego dnia kupię sobie psa, przynajmniej będę miał co kopać nocą" (choć nie przepadam za Pidżamą porno, ale tak mnie jakoś naszło) i po prostu rozwalało mnie ze śmiechu. Boże, myślałem ,że mnie totalnie to rozwaliło, śmiałem się bez opamiętania i myślałem, że eksploduję. Poważnie. To już nie było przyjemne. Na stacji metra myślałem, że zaraz rzucę się pod pociąg bo już tego dłużej nie wytrzymam (czy też, stwierdziłem, że to byłby bardzo dobry żart - pewnie i to i to). Tak jak w stanie ciężkiej depresji po prostu ciągnęło mnie coś w stronę torów. Znów jakiś dziwny cud, doprawdy. Po godzinie jakiejś całe szczęście mi przeszło, bo ja mam CHAD, ale rapid cycling.

No i zacząłem to wszystko przetrawiać. Od wczoraj chyba, a może jakoś wcześniej stwierdziłem, że nie, ja nie mogę tam pójść, bo na sam jej widok dostanę ataku wścieklizny lub wręcz zrobię jej jakąś krzywdę (trochę jak borderline, ale pewnie przesadzam), wysłałem jej sms-a i odwołałem wizytę.

Jestem prawie pewien, że nie pójdę tam więcej. 300 złotych wyrzucone w błoto.

No tak. Ogólnie uważam, że takie postawy nawracania to po prostu przesada. Ogólnie przekonywanie do zmiany światopoglądu w tę czy tamtą stronę, to nie na miejscu, bo wg mnie w tym leży sedno naszych problemów. Wśród ludzi chorych są zarówno ateiści, agnostycy jak i wierzący. Pewnie niewielu spośród was to zdarzają się takie przypadki, bo chodzicie do ośrodków psychoterapii,w których nie ma jasno wywieszonej na wejściu wyznawanej ideologii, ale może też macie jakieś inne zastrzeżenia czego nie powinien robić psychoterapeuta.

 

Oprócz dyskusji na ten temat, celem mojego listu było wyrzucenie z siebie wściekłości na tą panią, ale też prośba do osób z Warszawy, o wskazanie mi jakiegoś dobrego psychoterapeuty. Niestety w rodzinie nikt mi nie podpowie, więc naprawdę proszę o pomoc - to pilne.

Ta babka pogłębiła moje osaczenie. Nawet tu, gdzie oczekiwałem pomocy próbuje mnie się nawracać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Łazienkowy Kocie :) Fajny nick.

 

Słuchaj, a może warto by po prostu wydrukować swój post i jej go zanieść do przeczytania? I powiedzieć wprost, że NIE chcesz rozmawiać o Bogu, czy też nawracaniu? Jest tyle spraw do poruszenia z psychoterapeutą, że, jak sądzę, spokojnie możecie kontynuować dalej terapię, nie rozmawiając o nawróceniu.

 

Wiesz, moim zdaniem warto po prostu powiedzieć komuś (a zwłaszcza terapeucie na terapii) całą prawdę bez ogródek. Chociażby po to, by oczyścić z kimś atmosferę i określić swoje pozycje, na czym się stoi. Poza tym terapia jest właśnie od tego - od mówienia szczerze i od nauki mówienia szczerze. Bo to też bardzo ważna umiejętność i nie każdy ją posiada od razu na wejściu. Więc może zamiast być wściekłym, rezygnować i wycofywać się, po prostu spokojnie powiedz, co Ci w niej przeszkadza.

 

Co o tym sądzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt, nie jestem zbyt asertywny :cry:

Ale pomysł listu powinien to załatwić - nie będę musiał mówić, w pisaniu jestem lepszy.

Dzięki za pomysł Miki.

Chyba tam pójdę, przecież nic mnie to nie kosztuje, co najwyżej godzinka stresu,

no ale... mam nadzieję, że będzie dobrze.

Ps:Trzymajcie kciuki w następną środę o 16.30. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łazienkowy Kot, idziesz do Psychologów Chrześcijańskich i zakładasz że o Bogu nie będą mówić - cóż, oni są jakby ukierunkowani na psychoterapię w kontekście relacji z Bogiem. Ta pani myślę że nie zrobiła tego ze złej woli, ale podejrzewam że taką ma "metodę" i innej nie zna. Taki psycholog jest jakby rzemieślnikiem, który raz się nauczył jakiejś metody i na wszystkich ją stosuje, niezależnie z kim się spotka, niestety takie mam wrażenie. I nie mówię tego o chrześcijańskich, ale wszystkich...

 

Ja akurat mam odwrotną sytuację niż ty, ponieważ ja jestem raczej wierząca a moja rodzina raczej nie. W każdej sytuacji jest to kwestia uszanowania drugiej osoby, z takimi przekonaniami jakie ma. Twoja rodzina nie potrafi się zachować w stosunku do ciebie, bo wiara w Boga wynika z naszej WOLNOŚCI, nie może być pod przymusem, i każdy do tego dochodzi sam (albo nie dochodzi), w każdym razie nasze poglądy kształtujemy w wolności a nie pod przymusem. Oni ci co najwyżej mogą dawać przykład ale nie mogą cię zmuszać.

 

Radzę ci znaleźć psychologa na własną rękę a nie pod kierownictwem rodziców. I też namawiam żebyś jej (tej pani psycholog) powiedział co ci nie odpowiadało, ale niekoniecznie płacąc jej kolejne 100 zł. Ona najwyraźniej nie rozumie twojego problemu, ale nie nastawiałabym się że go szybko zrozumie, choć oczywiście spróbować możesz dać jej szansę.

 

Ja byłam w tym stowarzyszeniu u 2 psychologów, nie podobało mi się za bardzo - a może trzeba trafić na odpowiednią osobę. Odniosłam wrażenie że po prostu te dwie osoby (będąc sympatycznymi osobami) są kiepskimi psycholoterapeutami.

 

A czego nie powinni robić? Np. dawać rad. A pan u którego właśnie tam byłam dawał mi rady co mam zrobić, i tyle. Nie tak sobie wyobrażam terapię. Więcej do niego nie poszłam. Choć był bardzo fajną osobą i polubiłam go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poszukaj psychoterapii psychodynamicznej,zobaczysz,spodoba ci sie,joanna5

 

Ona właśnie tej metody chciała używać, czytałem o niej co nieco, podoba mi się,bo

z tego co się dowiedziałem bazuje na psychoanalizie, ale faktycznie poszukam chyba gdzie indziej.

 

Polakita Też właśnie uważam, że wiara w Boga to kwestia naszej wolności, a poza tym nasza

wiara bądź niewiara często zależy od naszych doświadczeń życiowych, na które nie zawsze mamy wpływ.

A tak poza tym to będziemy mieli okazję o tym i o wielu innych sprawach porozmawiać w niedzielę :P

 

Myślę, że jednak pójdę tam przynajmniej by sprawę wyjaśnić, bo uważam, że tak jest w porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poszukaj psychoterapii psychodynamicznej,zobaczysz,spodoba ci sie,joanna5

tu się akurat nie zgadzam, bo psychodynamiczna jeśli dobrze się orientuję polega głównie na tym że psycholog siedzi i mało się odzywa, a po drugie trwa bardzo długo (np. dwa lata) a po trzecie polega na rozgrzebywaniu spraw z dzieciństwa - może to i dobre, tylko pytanie czy w tej chwili to jest ci potrzebne? PS. of course do zobaczenia w niedzielę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie trochę zdenerwowało zachwianie na terapi mojej wiary że wieże w sens przezywanych rzeczy ale chce wyzdrowieć a modle się o znalezienie dobrej drogi do wyzdrowienia a tu pai ze ja sie za bardzo ofiarowuje czy to jej czy innej pani czy to Bogu a kto ma wpływ na nasze życie jak nie Bóg?

 

Może faktycznie nie powinienem pokładać kedynych nadzieji w Bogu ale też nie powinna aż tak mną potrząsać choc nie mówiła żebym się przestał modlić tylko żebym myślał o nauczycielach jako o dobrych ludziach no i tak będe robił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczne od tego co mi sie spodobalo ;) Na grupowce ktora sie juz ciagnela jak flaki z olejem prowadzaca zadala pytanie: co Wam to daje? No wiec sie kilku zaczelo cieszyc jak to oni sie czuja fajnie bo mozna pogadac i ze jest jak w rodzinie, ze wszyscy sie lubia itp. pierdoly. No wiec mowie ze takie bicie piany to chyba nie tedy droga i widzialem mine tej kobiety :D Oboje wtedy chyba wystawilismy sobie po plusie. Ale nie zawsze bylo z gorki: na pierwszych sesjach mialem kontakt ze studentka psychologii - nie podobalo mi sie ze robi te cielece miny. Usilowala wystepowac w roli kogos komu mozna sie wygadac a ona potem pocieszy, a przeciez praca psychologa nie na tym polega. Starala sie dziewczyna jak mogla, ale pobladzila. Potem, na jakiejs kolejnej sesji, prowadzonej juz przez zawodowca, nagle pojawilo sie kilku studentow z jakiejs praktyki, nikt mnie nie uprzedzil ze przyjda, a ja sie czulem jak malpa w klatce. Wtedy bylem juz w lepszej formie wiec z gory zastrzeglem, zeby nie dawali mi jablek ani pomidorow bo zdecydowanie wole banany. Zbaranieli, im sie wydawalo, ze chory to musi byc od razu jakis głąb bez poczucia humoru, ale pani prowadzaca (wspaniala babka, serio!) poprosila towarzystwo o opuszczenie sesji.

Z kolei znam z drugiej reki metody pewnej pani psycholog z okolicy ktora rozwalila sobie malzenstwo: teraz na sesjach z kobietami doradza stanowczo rozwód jako panaceum na wszelkie bóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potem, na jakiejs kolejnej sesji, prowadzonej juz przez zawodowca, nagle pojawilo sie kilku studentow z jakiejs praktyki, nikt mnie nie uprzedzil ze przyjda, a ja sie czulem jak malpa w klatce. Wtedy bylem juz w lepszej formie wiec z gory zastrzeglem, zeby nie dawali mi jablek ani pomidorow bo zdecydowanie wole banany.
Dobre! Uśmiałem się. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem zwolenniczka zalozenia ze terapeuta w ogole powinien byc 'biala karta' dla pacjenta: nie mowic o sobie i swoich osobistych przezyciach nie przedstawiac otwarcie jakichs swoich skrajnych pogladow nie -mowiac juz o obiektywizmie

czasem pewnie jest to trudne zarowno dla terapeuty jak i dla pacjenta

gdzies natrafilam na stwierdzenie ze relacja z terapeuta stanowi odzwierciedlenie naszych relacji z otoczeniem czyli jest on/powinien byc jakby naszym lustrem co pozwala lepiej poznac siebie

informacje o nim byc moze moga jakos ten proces zaburzac

choc fakt ze sa przeciez rozne rodzaje terapeutow (wlasnie np chrzescijanscy albo specjalisci od roznych nurtow zaburzen) i kazdy z nich ma odmienne poglady i pewnie mogby nas poczestowac zupelnie czyms innym

dlatego chyba najlepiej podchodzic do wszystkiego co slyszymy z dystansem (nie mylic z nieufnoscia ;) ) a nawet sie klocic kiedy trzeba :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tam mnie nie przyjęli Ayla, bo babka na kosultacji powiedziała, że nie przyjmują

"narkomanów" (wyznałem, że paliłem maryhę, grzyby i różne takie).

Że nie mają prawa mnie tam przyjąć - to niemożliwe.

Ale ta chrześcijanka, przepraszała mnie ze łzami w oczach i zaufałem jej.

Zdaje mi się, że mnie dobrze rozumie i znów jest ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

osobiście, choć jestem wierząca, uważam, ze sprawy wiary trzeba oddzielić od terapii

tak, jak np. dentyście czy chirurgowi też się o tym nie mówi

choć tu jest trudniej oczywiście

u psychologa jest to trudniejsze, bo jednak wiara wypełnia życie osób wierzących, ale dobry terapeuta to taki, który nie przekonuje do swoich poglądów i całkowicie akceptuje poglądy pacjenta

także problemy duchowe - modlitwa, wspólnota, rada znajomego księdza, itp.itd.

problemy psychiczne - psychoterapeuta, psychiatra, psycholog, leki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×