Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHOROBY PSYCHICZNE - SPOSÓB NA WOLNOŚĆ.


eksajter

Rekomendowane odpowiedzi

eksajter, przeczytałam resztę tematu, jak dla mnie to ma dużo sensu co mówisz, i tyle. Powiedziałabym że jesteś dla mnie jedną z osób na forum które naprawdę mówią z sensem, najwyraźniej jakoś sobie poradziłeś z dolegliwościami i bardzo dobrze że mówisz o tym jak to zrobiłeś. A to co piszesz o psychoterapii, wspomaganiu lekami, to żadne odkrycie tylko podstawa terapii jaką znamy, co świadczy o tym że widocznie jest to skuteczne.

 

Może brzmi to banalnie "pozytywne myślenie" jak zwał tak zwał, ale jeśli my sami nie będziemy chcieli się wyleczyć to nikt tego za nas nie zrobi, a samo jak wiadomo raczej nie przechodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też uważam że coś w tym jest może w końcu powróce do mojego aerobiku bo chyba już czas :D, pamiętam że jak byłam w depresji to zmuszałam sie do chodzenia na siłownie, po 1,5 godz ćwiczen padałam na twarz ale faktycznie odczuwałam ulge, ale z kolei ostatnio podczas nawrotu nerwicy z depresją to jakakolwiek aktywność była dla mnie praktycznie niemożliwa włącznie z jedzeniem, kiedy siłą stawiano przede mną obiad to jadłam pare kęsów tak ostroznie bo bałam sie że zwymiotuje w talerz, ale myśle że jak sie wykopie z najgorszego stanu (mnie uratowały leki i terapia, na którą nadal chodzę) to metoda tych kroczków jest dobra, trzeba tylko chęci, dlatego po sesji też mam zamiar zacząć robić coś pożytecznego ze sobą, zresztą juz zaczynam robić w piątek ide na rozmowe kwalifikacyjną, ofertę wyszukał mi mój luby( chwała mu za to), bo pewnie sama nic bym sobie nie poszukała ( niechęć, lenistwo) i powiedziałam sobie ile jeszcze szans mam marnować przez tą durną chorobę, no i oddzwonili do mnie :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

A masz taki "plan dzialania" dla kogos kto ma nerwice, mysli pozytywnie, o sobie, swiecie, jest asertywny, smialy, zna przyczyny i rozumie cala historie swoich problemow, jak i dlaczego powstaly, a zwykla rozmowa juz od dawna mu nie pomaga, jakie "male kroczki" powinna robic taka osoba, zeby poczuc sie dobrze?

Ostatnio był fantastyczny artykuł w zwierciadle mniej więcej w tym temacie. Z całą pewnością osoba która nie ma problemów na tle emocjonalnym nie zrozumie jak można nie odczuwac ulgi kiedy mówi się o swoich problemach. U nas nerwicowców jednak problem tkwi głębiej....dlatego trzeba się zastanowić dlaczego nie chcemy czuć się lepiej?Co nam daje bycie w chorobie, a czego nie jesteśmy w stanie się pozbyć. Ale przyczyna może byc też inna...poblokowane emocje. Ulgę z rozmowy o swoich problemach odniesiesz wtedy kiedy się wczujesz.Kiedy uświadomisz sobie swój stan, choćby nawet bardzo ciężki i trudny. Ludzie którzy mówią o swoich rozterkach, opowiadając to jak dobrą anegtotę nigdy nie odczują prawdziwej poprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te punkty są bardzo słuszną uwagą. Ja osobiście doszedłem do punktu 3 i nie spocznę na nim, będę iść dalej.

Leki i umiejętnosc optymistycznego myslenia (zdrowego) mają cie leczyc.

Jak najbardziej TAK.

Tylko w różnej fazie choroby rozkład procentowy wygląda inaczej

Leki - Optymizm

90% - 10%

80% - 20%

itd. aż do momentu odstawienia leków.

Krótko zacznijcie działać... a nie stać w miejscu.

Tu pojawiają się miedzy nami różnice. Dla mnie działaniem jest branie leków (i jest to maksimum wysiłku jaki mogę z siebie dać na tą chwile), dla Ciebie jest to uprawianie sportu i wychodzenie do ludzi (dla mnie całkowicie nieosiągalne tak jak lot na księżyc).

Mam nadzieje, że z czasem jak leki zaczną działać moja aktywność będzie się zwiększać ale wszystko wymaga czasu.

Może brzmi to banalnie "pozytywne myślenie" jak zwał tak zwał, ale jeśli my sami nie będziemy chcieli się wyleczyć to nikt tego za nas nie zrobi, a samo jak wiadomo raczej nie przechodzi...

Jak już pisałem pozytywne myślenie zależy od stanu w jakim się jest. Nie jestem w stanie wyjść z domu ale wierze mój stan się poprawi i tego typu nadzieje są moim optymizmem, nie załamuje się chociaż mógłbym ale powiedziałem sobie ŻE Z TEGO WYJDĘ i tak zrobię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli to sie ciebie tyczy, to znaczy ze jestes na bardzo dobrej drodze.

Tak, mnie to dotyczy. Szkoda, ze to co napisales nie jest prawda.

 

Na koniec dodam ze nie poddawac sie gdy bedą gorsze dni... dalej dążyc do zdrowia.Ja juz wystarczająco jestem swiadom, ze bedzie wiele gorszych dni w moim życiu no ale takie jest życie i kazdy czlowiek tak ma.

Akurat dzis mam taki gorszy dzien, ale wiesz co, to nie prawda, ze kazdy czlowiek ma "gorsze" dni. Gdy ja mam gorszy dzien, to jest to cos nie do wytrzymania, koszmar, pozostale dni sa po prostu bardzo zle. Gorszy dzien dla zdrowego, to nie to samo co dla chorego.

 

ps. dzisiaj na rano nie chciał mi odpalic samochod. Moglem sie zalamac isc do domu i nie jechac do pracy. Ale nie poddalem sie, przy minus 22 stopnie wziolem "kable".. odpalilem brata auto, podjechalem pod moje, podlączylem kable pod akumulatory i odpalilem swoje auto. No i dojechalem do pracy.

Ehhhh, wcale mnie to nie zacheca, ja robie wszystko to co musze robic, nie zalamuje sie, jak cos musze, to to po prostu robie, ale co z tego, skoro to wszystko jest tak strasznie ciezkie. Czuje sie zleeee i tyle, nie ma tu juz zadnej filozofii, ten stan mi sie nie zmienia, a ni w te, ani we wte. Oscyluje wokol pewnej wartosci, raz jest troche gorzej, raz lepiej, ale nie widze nic co by wskazywalo, ze cos sie zmienia.

Trza bedzie pojsc do tego psychologa/psychiatry. Trudno, niech bedzie, ze jestem wariatem, w sumie, to nie wiem, czym ja sie przejmuje, no wlasnie, czym. No tak, wciaz czuje, ze bycie slabym jest zle, a ja ZAWSZE robilem wszystko, zeby w swoich oczach nie byc slabym, chociaz i tak wiem, jak inni mnie wiedza. Cholera, moze nie powinienem tego pisac na publicznym forum, ale trudno, co za roznica. :roll:

 

U nas nerwicowców jednak problem tkwi głębiej....dlatego trzeba się zastanowić dlaczego nie chcemy czuć się lepiej?

To my nie chcemy czuc sie lepiej? Hmmm.

 

Ale przyczyna może byc też inna...poblokowane emocje. Ulgę z rozmowy o swoich problemach odniesiesz wtedy kiedy się wczujesz.Kiedy uświadomisz sobie swój stan, choćby nawet bardzo ciężki i trudny. Ludzie którzy mówią o swoich rozterkach, opowiadając to jak dobrą anegtotę nigdy nie odczują prawdziwej poprawy.

Trafilas w sedno, poblokowane emocje. Odblokowac ich nie potrafie. No i wlasnie, potrafie mowic o swoich problemach, ale w taki sposob, w ktorym czuje, ze kontroluje sytuacje, ze to co mowie robi wrazenie na rozmowcy, to mi nie pomaga zupelnie, bo to takie - nie wiem - asekuracyjne, zawsze sie asekuruje.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzę, że zaczynamy sie rozumieć.

 

Mam nadzieje, że z czasem jak leki zaczną działać moja aktywność będzie się zwiększać ale wszystko wymaga czasu.

 

ja juz wiele razy pisalem w tym temcie ze nie odrazu jest sie chętnym do wszystkiego i ma sie pozytywne myslenie... to wymaga czasu. Slusznie tez to zauwazyles, widzę.

 

Co do bycia w stanu kompletnej bezsilosci i depresji... to czlowiek musi dostac jakis bodziec do dzialania. Takim bodzcem sa tez takie m.in tematy jak moj, które mówią że trzeba zacząc dzialac i sie leczyc. Moim bodzcem byla pewna pani kardiolog, która uswiadomila mi ze moje problemy są natury psychicznej i skierowala mnie do psychologa. Reszte juz mnie nakierowal psycholog.. tzn. na psychiatre, terapie indywidualną, a pozniej moja wlasną pracę nad sobą.

Wiele ludzi którzy nie mogą wyjsc nawet z domu, albo sami sie jakos zmotywuja do pojscia do psychologa i psychiatry, albo ktos ich zmotywuje. Takie tematy jak moje są zakladane nie zeby sie podniecac tylko zeby tacy ludzie którzy są kompletnie znięchęceni zmotywowali sie do leczenia i uwierzyli ze depresje i nerwice natręctw, czy lękową mozna wyleczyc. pozdro

 

Gringo: Juz zaczynasz dobrze myslec ze cas isc do tego psychologa i psychiatry. To juz jest mały krok w przód. Kazdy psycholog ja Cie zobaczy u siebie powie... ze to ze u niego sie znalazles jest wielkim przelomem w drodzę ku wolnosci.

Ps. Nie mów ze jestes psychiczny, bo tak nie jest. Jestesmy tylko ludzmi i kazdy ma jakies problemy choroby. Niektórzy problemy z sercem a inni np. z psychiką. Nikt nie jest zajebisty ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trza bedzie pojsc do tego psychologa/psychiatry. Trudno, niech bedzie, ze jestem wariatem, w sumie, to nie wiem, czym ja sie przejmuje, no wlasnie, czym. No tak, wciaz czuje, ze bycie slabym jest zle, a ja ZAWSZE robilem wszystko, zeby w swoich oczach nie byc slabym, chociaz i tak wiem, jak inni mnie wiedza. Cholera, moze nie powinienem tego pisac na publicznym forum, ale trudno, co za roznica. :roll:

Większość z nas ma już taką wizytę za sobą - ja namawiam. Nic nie stracisz, nikt cię tam nie zna a możesz tylko zyskać. Generalnie mam tu na myśli psychoterapię. Ja też jestem zarejestrowana w Przychodni Zdrowia Psychicznego i co z tego? Jak rozglądam się wokół siebie to wiele osób też powinno być tam zapisanych ;)

 

Co do bycia słabym - to chyba właśnie "tu jest pies pogrzebany" - nie przyznajemy się do własnej słabości, na siłę robimy coś co nas lepiej zaprezentuje w oczach innych, udajemy... ok, przynajmniej ja tak robię, owszem. Nakładamy maskę a w środku...

Jest jednak takie powiedzenie (to powiedział św. Paweł) "moc w słabości się doskonali" jest to paradoks ale właśnie prawdziwy... to co jest naszą największą wadą może być jednocześnie naszą największą zaletą, tak to widzę... za tym słabym, upadającym człowiekiem jest wielka wrażliwość, wielkie człowieczeństwo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jednak takie powiedzenie (to powiedział św. Paweł) "moc w słabości się doskonali" jest to paradoks ale właśnie prawdziwy... to co jest naszą największą wadą może być jednocześnie naszą największą zaletą, tak to widzę... za tym słabym, upadającym człowiekiem jest wielka wrażliwość, wielkie człowieczeństwo...

 

Ten cytat to taki kolejny mały kroczek ku zmianie myslenia na zdrowsze. ;-) dobrze ze to napisalas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

generalnie rzecz biorąc nie ma tzw. złotego środka, każdy przypadek jest inny i każdej jednostce osobowej pomoże coś innego - dlatego nie widzę sensu zakładania takich tematów; jeśli kiedyś wyzdrowieję - po prostu powiem "papa", nie będę pisac "to i to jest dobre, jedzcie warzywa i owoce (marchewke ;) ), a wyzdrowiejecie!"

Paradoksy, teraz zanegowałaś cel istnienia tego forum - przecież ono jest właśnie po to (tak mi się wydawało, tego ja tu szukałam) żeby znaleźć sposób na chorobę - jak się leczyć, jak się WYleczyć, a skąd to mamy wiedzieć jeśli nie od innych osób które sobie poradziły? Też nie do końca się zgadzam że "każdy przypadek jest inny" oczywiście każdy z nas jest całkiem inny, ale choroba to choroba, czy każdy zawał jest inny, każde przeziębienie jest inne? Jesteśmy chorzy na tę samą chorobę, i chyba podobne rzeczy nam mogą pomóc. Mam wrażenie że nie widzisz sensu walki o siebie, o swoje zdrowie, po prostu z twojego posta emanuje przygnębienie... jeśli nie widzisz sensu w "zakładaniu takich tematów", to wg mnie trudno będzie ci polepszyć swoje samopoczucie...

 

nic nie zanegowałam ( ;) ) - napisałam, że każdy przypadek jest inny, więc nie ma jednej określonej reguły, jakiegoś mianownika dla wszystkich żeby wyzdrowiec i w jaki sposób wyzdrowiec.

Głównym celem forum jest prowadzenie dyskusji, a że akurat na taki temat, to masz Ci los... mamy forum o nerwicy i depresji.

nie jest to także temat o 'pani z ładnym avatarem' również, a więc proponowałabym tyle o mnie w tym temacie.

 

Naprawdę fajnie byłoby gdyby te tematy coś dawały.. byc może dają innym, ja nie jestem całym forum - mam nadzieję, że innym w jakiś sposób pomogł.

 

i BTW - wg mnie dzięki tej mojej 'negacji' fajnie temat się rozwinął i potoczył... wycisnęło z niego trochę więcej niż w zamierzeniu, podejrzewam.

 

ed:

 

Co do bycia w stanu kompletnej bezsilosci i depresji... to czlowiek musi dostac jakis bodziec do dzialania. Takim bodzcem sa tez takie m.in tematy jak moj, które mówią że trzeba zacząc dzialac i sie leczyc. Moim bodzcem byla pewna pani kardiolog, która uswiadomila mi ze moje problemy są natury psychicznej i skierowala mnie do psychologa. Reszte juz mnie nakierowal psycholog.. tzn. na psychiatre, terapie indywidualną, a pozniej moja wlasną pracę nad sobą.

ja mam te kroki za sobą i narazie, mimo to, stoję w miejscu nadal.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×