Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boje sie. Ciagle sie boje...


malenka_kropelka

Rekomendowane odpowiedzi

Długo, bardzo długo zbierałam się do napisania tego… w ogóle do powiedzenia komuś o tym.. tak na upartego można by liczyć już półtora roku. Niedawno zrozumiałam ze po prostu zwodziłam sama siebie.. wstydziłam przyznać się przed sobą ze jestem słaba. Nawet kiedy to pisze staram się nie dopuszczać do siebie tej myśli. Zawsze byłam zbyt dumna, by przyznać się, ze czegoś nie potrafię, nie osiągnę, nie zrobię - SAMA. Żyje, radze sobie z rzeczywistością, nawet jeśli przygnieciona własnym bólem. Istnieje w emocjonalnej izolacji, ukrywając wszystko za maską zadowolenia i normalności. Nie szczęścia, broń boże. Ludzie szczęśliwi nie są naturalni. Szczęście, jeśli kiedykolwiek się pojawia, jest krótką chwilą, mgnieniem oka na tle szarej codzienności. Większość z nas nigdy go nie doświadcza.

Jem, śpię, pracuje, uczę się, przemykam miedzy ludźmi na ulicach niczym cienie zlewając się z otoczeniem. Próbowałam rozmawiać o tym… Rodzina nigdy nie ma pojęcia, co się dzieje: "ona nigdy nie sprawiała kłopotu. Nie wiemy, co mogło wywołać ten nagły atak szału. Przecież ona ma wszystko. Niczego jej nie brakuje. Dlaczego miałaby się tak zachowywać?’’ gówno prawda… Problem polega na tym, że niemożliwe jest odpowiedzieć na te pytania. Rodzice, rodzeństwo, całe otoczenie chce wierzyć, że to minie, że to po prostu problemy okresu dojrzewania i znikną, tak jak wszystko inne. Myśl, że to może być coś innego jest nie do przyjęcia. Bo co by ludzie powiedzieli... Z dnia na dzień było coraz bardziej beznadziejnie… Ojciec pil, bil i krzyczał coraz więcej.. Wszyscy w domu chodzili przez to podminowani i byle pretekst wystarczył aby wybuchła kłótnia.. problemy z kasa i wszystkie inne problemy tez swoje robiły.. Początkowo starałam się jakoś pocieszać wszystkich, robić co mogłam, pomagać jak mogłam. Potem sobie odpuściłam miałam dosyć bycia pomiotem… eh.. pewnie mało kto by pomyślał ze ja będąc dosyć hm.. jak to nazwac.. silna osoba? Pewna siebie? Daje sobie w przysłowiową kasze dmuchać.. ale już odpadam.. nie przejmuje się niczym i nikim… nie obchodzi mnie czy jutro się obudzę czy nie.. najgorsze, a może najlepsze w tym wszystkim jest to ze z dnia na dzień coraz bardziej nie chce się obudzić… Potrafię sobie wyobrazić życie ludzi którzy mnie ‘’otaczają’’ beze mnie. Brak mnie nikomu nie zrobił by jakiejś większej różnicy. Pisze to bo kiedy wczoraj siedziałam w ogrodzie w nocy totalnie załamana, ponieważ mama tez zaczęła już popijać… leżała w łóżku i żygła bo urznęła się… zawsze wtedy przeprasza mnie i mówi jak bardzo się wstydzi… ale mi to wszystko jest już obojętne… pisze bo obiecałam sama sobie dać ostatnia szanse… Nie wiem po co wstawać rano, gdzie iść i do kogo… Tak jestem słaba, żałosna… Ale już naprawdę nie wiem gdzie mam szukać pomocy..

Boje się. Ciągle się boje. Kiedy ojciec przychodzi pijany i wyżywa się za to ze śmiałam zadzwonić na niego na policje kiedy wszczął awanturę, matka ma pretensje o wszystko. O to ze ktoś robi to, siamto tak a ja inaczej - gorzej… A ja tylko budzę się, wstaje i każdego dnia prowadzę grę ze światem: każdego wieczoru modlę się, żeby jakoś przetrwać kolejny dzień, jednocześnie uśmiechając się do brata i rozmawiając z matką lub siostrą o pogodzie. To jedyna linia obrony. Uśmiech i maska, której nigdy nie zdejmuję, bo nie mam już twarzy, którą mogłabym pokazać światu. Ludzie zadowalają się pozorami. Tylko niektóre, szalone jednostki doszukują się prawdy, która zwykle nie jest tym, czego się spodziewali. Słucham. Wiecznie słucham innych... Milczę, oni mówią, a we mnie rośnie krzyk! Przeraźliwy, tragiczny krzyk kogoś, kto spada w przepaść i nie ma się czego chwycić… Ludzie stoją naokoło ale zajęci własnymi sprawami nie dostrzegają upadku kogoś innego. A nawet gdyby odwrócili się i zrozumieli, co się dzieje i tak nikt nie wyciągnąłby ręki. Wiem… Nie raz i nie dwa dostałam po dupie od życia.. Ale mimo wszystko ja wiem ze, nie wolno krzywdzić ludzi. Nigdy… Nawet jeśli oni krzywdzą nas, nawet jeśli na to zasługują. ‘’Krzywdząc innych niszczymy samych siebie, stając się miej niż ludźmi.’’ Ludzie mają okrucieństwo we krwi. Wszyscy jesteśmy samotni... Ból dotyczy wszystkich ludzi... Cierpienie innych nie powinno sprawiać nam satysfakcji jednak jest inaczej... Radość z bólu drugiej osoby czyni nas potworami… Tak często dopuszczamy się okrucieństwa wobec innych. Zwłaszcza tych, których kochamy, bo i oni krzywdzą nas najbardziej. Bawimy się uczuciami. Mówimy bezmyślne, złe rzeczy, których czasami żałujemy, a czasami nie. Ludzie wierzą, że lepiej kogoś zabić zanim ten ktoś zabije nas.

Pisze pewnie same chaotyczne pierdoły, ale nie rozmyślam jakoś specjalnie, pisze co mi przyniesie ślina na język.. Starałam się nie robić błędów jeśli takie się pojawiły to przepraszam. Ale to chyba nie jest ważne.. Długo zastanawiałam się komu zaufać, kogo prosić o pomoc… Mam sobie za złe, że pewnie tym listem popsuje wam humor albo wakacje ale nie daje już rady… Jest mi tak strasznie wstyd.. wstyd przed sobą i wami… czuje się jak żałosna gówniara której popsuła się lalka i od razu leci żeby ktoś jej pomógł.. tyle ze to już nie tylko lalka ale cale dzieciństwo się spieprzyło.. Nie mam ochoty wstawać rano. Sś wakacje powinnam się Cieszyc słońcem, wolnością ale już nie potrafię. Jedyne o czym marzę co rano to zaszyć się pod kołdrą i leżeć w niej cały dzień..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc :) Napisalas bardzo wazne rzeczy, widac ze jestes wrazliwa osoba, ale problemy ktore Cie dotknely przerosly Cie. Sama tez potrzebujesz pomocy i zrozumienia, jak kazdy z nas. Dobrze ze nadal masz w sobie czlowieczenstwo dzieki niemu nie zatarcilas sie calkowicie, nie odpowiadasz zlem na zlo. I tak nie rob. oczywiscie ze Ci bedzie ciezko, trudno, sprobuj isc do psychologa porozmawiac, otworzyc sie, wyrzucic z siebie te mysli dac sobie ulzyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Przykro mi z powodu tego co przechodzisz. Mysle ze kazdy człowiek ma swoje trudnosci zyciowe Dla niektórych są one gorsze albo lepsze. Wydaje mi sie ze za bardzo dalas przytłoczyc sie problemami innych ludzi ( tu akurat otaczającej cie rodziny ) . POwinnas mieć własne cele i zycie. Nawet jezeli bardzo kochasz swoich rodziców i bliskich nie powinnas tak zamartwiac sie problemami innych skoro oni nie zauwazaja twoich. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie " Czy moje zycie jest az takie straszne" Nie mozesz zauwazac w nim az tyle negatywów na pewno jest coś co ci sie udało. Nie mozesz popadać w depresje i monotonnosć zycia. Nie mozna całe zycie uzalać sie nad soba i posługiwać sie tak zwaną maska szczescie . Jesteś tylko człowiekiem musisz okazywac własne emocje te jakie odczuwasz, nie mozesz udawać . Pryszła pora na zmiany w zyciu KONKRETNE zmiany, które całkiem odmienia twoje zycie. Kieruj sie sercem ale takze rozumem. Rób to na co masz ochote. NIe powtarzaj błędów innych ludzi. Postaraj sie najpierw naprawić swoje zycie a nie innych. Twoje szczeście nie moze zalezec od innych( nawet jezeli jest to twoja rodzina tych których kochasz ). Osiagnij w zyciu cos z czego bedziesz dumna , nie mozesz spadac na dno tak jak otaczajacy cie ludzie. Walcz o swoje szczęscie. Pomagaj innym dopiero wtedy kiedy bedziesz wiedziała ze twoje zycie jest takie jak powinno byc. Przyjmuj pomoc innych ludzi. Nie mozesz siedzieć z załozonymi rękami zmieniaj sie, kochaj, czuj i bądź szczęśliwa dostzegajac kazda zwykła chwile. Chyba nie chcesz zyc z faktem ze twoje zycie jest porazka?? Nie chcesz załowac twojego dzieciństwa dojrzewania?? Ciesz sie zyciem musisz to zrobić dla siebie.....twoje zycie Moze byc lepsze a wrecz musi byc... Pozdrawiam i Powodzenia...;)Żyj Chwila :P:P!!!!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wam wsyzstkim latwo mowic ze mam się pozbierac albo wziąć glowe do gory… Ale kiedy nie masz zadnych checi i nie widzisz absolutnie sensu w tym żeby brnac dalej to nie jest takie proste… otwierasz oczy i zyjesz sobie z dnia na dzien czujac się jak struna – ktos traca cie mocniej lub slabiej a ty grasz jak ci karza.. uśmiechasz się, odpowiadasz na pytania, wypelniasz obowiązki… Potem wieczorem chowasz się żeby nikt cie nie widzial i placzesz, krzyczac w srodku…

Lzy wlasciwie to dobra rzecz… kiedy już czuje się tak jak padlina – nie przydatna, rozdziobywana przez sepy które obchodzi tylko to żeby mieć cos dla siebie a nie pomoc… - placze.. czasem mnie to oczyszcza.. czasem upadla do konca… z kazda wylana lza jestem coraz slabsza.. wiem ze jedynym ratunkiem jest samobójstwo i niedlugo zrealizuje swój cel… chce tylko żeby było tak jak sobie wymarzylam … jeszcze tylko kilka dni i wszystko będzie tak jak powinno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy czlowiek ma swoje gorsze i lepsze dni,jedni maja wiecej lepszych,jedni wiecej gorszych. Kazdy czlowiek ma swoj krzyz,ktory musi udzwignac przez cale swoje zycie. Gdy masz gorsze dni modl sie do Boga,by zeslal ci ducha swietego,by mogl cie wesprzec,gdy masz lepsze dziekuj Bogu za ten dzien. Wielu ludzi ma ten sam problem co ty,ale wstydza sie do tego przyznac,dobrze,ze sie otworzylas i powiedzialas o tym. Pamietaj jednak,ze odebrania sobie zycia to zabojstwo,jest to grzech smiertelny,dlatego nie czyn tego jesli jestes osoba wierzaca.

Jesli nie mozesz znalezc sobie miejsca, pojdz do przyjaciol i z nimi spedz trudne chwile-zapewne zamienia sie one w dobre chwile. Na samotnosc dobra jest tez spowiedz,rozmowa z ksiedzem jest bardzo mila,mozesz opowiedziec mu o swoich problemach,on na pewno cie nie zignoruje. Zycze wszystkiego dobrego,obiecuje,ze dzis przed pojsciem spac pomodle sie za ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy czlowiek ma swoje gorsze i lepsze dni,jedni maja wiecej lepszych,jedni wiecej gorszych. Kazdy czlowiek ma swoj krzyz,ktory musi udzwignac przez cale swoje zycie.

 

A co jesli ktos ma wciaz tlyko te gorsze i zadnej nadzieji na zmiane? Jesli jego krzyz jest dla niego zbyt ciezki?

Dla mnie nie ma juz nadzieji... prosilam o pomoc.. staralam sie wyjsc sama do psychologa ale to na nic... nikt albo nie potrafil albo , przede wszystkim, nie chcial mi pomoc...

Wiem ze dla wierzacych, chociaz dla innych pewnie tez, samobojstwo wydaje sie byc czyms bezsensownym, czyms co czynia tylko tchorze...

ale dobrze moge byc tchorzem.. tlyko z enie z wlasnego wyboru... bo ja poprostu boje sie samotnosci i pustki ktora mnie wyzera...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×