Skocz do zawartości
Nerwica.com

Za długo czekałam


kasica73

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Jestem nowa na forum i chcialam opowiedzieć Wam o swojej nerwicy.Może ktoś skorzysta i nie będzie czekał zwizytą u lekarza tak jak ja.Zawsze,odkąd pamiętam, miałam uciskowy ból glowy.W 94 roku ,pani neurolog zdiagnozowała niedotlenienie mózgu spowodowane paleniem papierosów(sic).Kazała rzucić palenie.Nigdy nie slyszałam o nerwicy,więc nie zapytałam czy to może byc to(nie miałam innych objawów).Tak ciągnęłam jakos do 2000 roku,wmawiając sobie,że jak ograniczę palenie to mi przejdzie.Potem nastąpił rozpad mojego małżeństwa(mąż alkocholik,damski bokser itd),również nie miałam większych objawów,oprócz ucisku w głowie, oczywiście.Mąż sie wyniósł a ja wreszcie odżyłam.I właśnie wtedy się zaczęło.Szłam na spotkanie z koleżanką,była u mnie siostra,i nagle czuję,że zaraz zemdleję.Zrobilo mi się słabo,nudności i biegunka,ręce mi drżą,w głowie zamęt,zupełne odrealnienie jakbym była za szybą,mimo,że wiedziałam o obecności siostry,to było uczucie jakbym była w środku swojej głowy i słuchała tylko swoich myśli.Myślałam ,że oszalałam i tylko myśl wyść stąd,uciec .Zaczęłam błagac siostrę żeby zadzwoniła po pogotowie.Ta wystraszona moim wyglądem i zachowaniem zadzwoniła.Jeszcze zanim przyjechali i dali mi zastrzyk,przeszło mi.Drugi atak miałam 2 miesiące póżniej,taki sam.Byłam u psychiatry ale nie umiała mnie zdiagnozować,bo oprócz tego w 8 miesięcy schudłam prawie 40 kg(jadłam sałatę i nawet po niej wymiotowałam),chciala mnie dać na oddzial,ale miałam małe dzieci i nikogo do pomocy.Spokój miałam przez prawie 6 lat,nie biorąc leków,bez terapii.Po rozwodzie poznałam super faceta,urodziłam syna w 2002,ogólnie nie mogę narzekac na życie,mam spokój fizyczny i psychiczny,ale TO wróciło!!!Mnie,która tyle lat nie leczyła się,przeszła rozwód,sprawy z byłym w sądzie,,dopadła ta cholera znowu,własciwie bez przyczyny.Do zalamania doszło w momencie,kiedy moja 14-letnia corka przyniosła do domu srokę,która wypadła z gniazda.Wzięłam cała opiekę nad nią na siebie,po nocach nie spałam bo karmienie,nawet jak wychodziłam,to dzwoniłam do domu czy wszystko z pisklakiem ok,patrzono na mnie conajmniej dziwnie,jakbym miała następne dziecko!!!Niestety,po 2 tygodniach okazało sie,że sroka ma złamane obie nogi i trzeba ją uśpić.Następne 2 dni to był koszmar,oczy miałam jak nałogowy pijak,jak jakas sroka przeleciała za oknem to ja juz wyłam.Po 2 dniach mi przeszło(w miarę),i dostalam ataku,gorszego od tych 2 poprzednich.Lekarz z pogotowia patrzył na mnie jak na psychicznie chorą i zasugerował niedzwonienie po pogotowiach,tylko psychiatrę.Mówię mu,że lekarza mam dopiero 20 czerwca(zapisałam się),więc kto ma mi pomóc jak nie oni?Popatrzył z politowaniem,dał zastrzyk i pojechali.Po tym zastrzyku byłam 2 dni prawie nieprzytomna.To było 3 tygodnie temu,a ja wciąż czuję się żle.Ucisk w głowie sie zwiększył,poczucie depersonalizacji pozostało,nie mam na nic siły,ataki pare razy dziennie(dobrze,że nie takie mocne).Mąż próbuje mnie sprowadzić w pion i poziom,ale na mnie nic nie działa.Widzę,że ma juz tego dość,ale nigdy mi tego nie powie.Tak ostrego stanu nigdy nie miałam.I to własnie puenta:pluje sobie w brodę,że nie leczyłam się,kiedy jeszcze było wcześnie,że neurolog nie zaproponował mi np.psychiatry czy psychologa.Czuję,że straciłam parę lat,a teraz może być gorzej z leczeniem,bo stan się pogorszył.Dlatego własnie napisałam,żebyście nie czekali,że samo przejdzie.Też tak uważałam.Nawet nie śmierć kogoś bliskiego,ale uśpienie zwierzęcia,które przynajmniej teraz nie cierpi,spowodowało nawrót.Kochani,leczcie się dopuki stan nie jest jeszcze aż tak poważny.Ja sobie odpuściłam i teraz za to płacę.Nikogo oczywiście nie mam zamiaru straszyć.Tyle nerwic co ludzi na nią chorujących,kazdy ma rózne objawy.Ale jestem pełna nadziei,że trafię na lekarza "z prawdziwiego zdarzenia" i że bedzie dobrze.Musi być!!!!Trzymajcie się mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc KASICA :!: rozumiem cie doskonale,tez jestem strasznie wrazliwa osoba,jak umarł sasiad za sciana naszego mieszkania myslałam ze zwarjuje,ja wogole nie znałam tego człowieka,widziałam go moze raz to był dziwny człowiek,widziałam przez drzwi jak go wynosili worku :shock: oczywiscie buchało wszedzie stechlizna bo gosciu sie rozkładał w domu 2 tygodnie :roll: ja chyba przez miesiac albo i dłuzej nie mogłam uwierzyc w to co sie stało,wszedzie czułam ten smrud znajomi muwili ze mam opsesje a ja ciagle tylko myslałam o tym wszystkim i okropnie sie czułam,powiedziałam o tym mojemu lekarzowi powiedział ze jestem strasznie wrazliwa osoba

pozdrawiam

mam nadzieje ze nie zanudziłam.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Kasica-ja myślę,że my wogóle jesteśmy jacyś inni czulsi, wrażliwsi i sądze ,że dlatego dopada nas ta choroba.My poprostu nie potrafimy pchać się łokciami przez ten świat.Współczuje ci bardzo,że miałaś tak popaprane życie,czasem komuś tak się wszystko zwali na głowę.Ale to ,że jesteś czułą i troskliwą matką możesz sobie tylko pogratulować,cieszę się ,że są na świecie jeszcze ludzie, którzy płaczą nad chorym ptakiem.Przywracasz mi wiarę w człowieka :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×