Skocz do zawartości
Nerwica.com

Praca i pochodne


Przemek_Leniak

Rekomendowane odpowiedzi

Powiem Ci że parę lat temu marzyła mi się praca w opiece nad ludzmi. Na przyklad w DPS. Chwile się nad tym zastanowilem. Myslalem zeby moze jakis kurs zrobic. Ale psychiatra zaciagnela mnie na ziemie i powiedziala ze nie moge byc Opiekunem Medycznym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, kamysto napisał(a):

Powiem Ci że parę lat temu marzyła mi się praca w opiece nad ludzmi. Na przyklad w DPS. Chwile się nad tym zastanowilem. Myslalem zeby moze jakis kurs zrobic. Ale psychiatra zaciagnela mnie na ziemie i powiedziala ze nie moge byc Opiekunem Medycznym

A jak ktoś ma papier ale potem zachoruje, to nie ma problemu pf

43 minuty temu, Przemek_Leniak napisał(a):

Trafiłem ostatnio na praktyki w DPS.
Jestem zachwycony - chyba nigdy nie robiłem czegoś tak namacalnie przydatnego a przy tym w sumie prostego...

Fajnie takie pogaduchy ze staruszkami też? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, kamysto napisał(a):

Powiem Ci że parę lat temu marzyła mi się praca w opiece nad ludzmi. Na przyklad w DPS. Chwile się nad tym zastanowilem. Myslalem zeby moze jakis kurs zrobic. Ale psychiatra zaciagnela mnie na ziemie i powiedziala ze nie moge byc Opiekunem Medycznym

No ja w sumie do szkoły poszedłem nieco przypadkowo - głównie po wiedzę przydatną mi osobiście w rodzinie
bo okazało się że technikowi weterynarii jednak kompetencji potrzebnych brak
troszkę się stresowałem praktykami bo jednak brak mi doświadczenia z ludźmi
ale póki co jestem zachwycony

tych praktyk mam trochę w każdym semestrze i myślałem by pójść tez do hospicjum
w DPS są ludzie z jakimiś niepełnosprawnościami lub po prostu wiekowi ale zasadniczo jednak nie chorzy
potrzebują pomocy w drobnych w sumie i prozaicznych sprawach...

5 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Fajnie takie pogaduchy ze staruszkami też? :D

pogaduchy są w ogóle fajne - ja zasadniczo lubię ludzi

jasne że czasem jak to między naczelnymi dochodzi do starć
ale co ludzkie nie jest mi obce

poza tym ja już tez jestem staruszkiem - 53 krzyżyk (niby metrykalnie jeszcze nie tragedia ale broda już siwa a i w kolankach strzyka...)

Edytowane przez Przemek_Leniak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też kiedyś myślałam, że chce pomagać ludziom, ale teraz nie wyobrażam sobie siebie w tego typu pracy. Osoba z mojej rodziny skończyła chyba tego typu szkołę, żeby się lepiej zajmować babcią (robić zastrzyki, zmieniać kroplówkę, gdy tego potrzebowała). 

 

54 minuty temu, kamysto napisał(a):

Powiem Ci że parę lat temu marzyła mi się praca w opiece nad ludzmi. Na przyklad w DPS. Chwile się nad tym zastanowilem. Myslalem zeby moze jakis kurs zrobic. Ale psychiatra zaciagnela mnie na ziemie i powiedziala ze nie moge byc Opiekunem Medycznym

Ja  miałam kilka lat temu fazę, że myślałam o zostaniu wolontariuszką w domu dziecka i tam też pisało coś w stylu że nie powinno się mieć problemów psychicznych, więc przyjęłam to do wiadomości. Poza tym, ja mam w sobie duży lek, że mogłabym komuś w jakiś sposób zaszkodzić, skrzywdzić itd.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Dalila_ napisał(a):

A jak ktoś ma papier ale potem zachoruje, to nie ma problemu pf

O ile dobrze kojarzę (jeśli nie to proszę, popraw mnie @kamysto) tu jest historia uzależnienia/nadużywania subst. - nie ważne czy zostanie to stwierdzone przed czy po zdobyciu uprawnień do pracy - w przypadku pracy w miejscu, w którym używa się leki i są dostępne, zawsze taka osoba jest odsuwana od takiej pracy jeśli to wyjdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Catriona napisał(a):

O ile dobrze kojarzę (jeśli nie to proszę, popraw mnie @kamysto) tu jest historia uzależnienia/nadużywania subst. - nie ważne czy zostanie to stwierdzone przed czy po zdobyciu uprawnień do pracy - w przypadku pracy w miejscu, w którym używa się leki i są dostępne, zawsze taka osoba jest odsuwana od takiej pracy jeśli to wyjdzie.

No tak logiczne, dzieki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, brum.brum napisał(a):

Serio taki wymóg jest? Ciekawe czy dotyczy to zarówno np. schizofrenii a np. depresji czy nerwicy lękowej 

Nie wiem, jak jest teraz i czy to był jakiś ogólny przepis, a nie np. konkretnej placówki. Nie interesowałam się tym potem. Mi się wydawało, że mogło chodzić o to, żeby nie przychodziły osoby, które chcą w sobie coś tym naprawić, tylko takie, które faktycznie mają zasoby, którymi mogą podzielić się z innymi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, bei napisał(a):

Nie wiem, jak jest teraz i czy to był jakiś ogólny przepis, a nie np. konkretnej placówki. Nie interesowałam się tym potem. Mi się wydawało, że mogło chodzić o to, żeby nie przychodziły osoby, które chcą w sobie coś tym naprawić, tylko takie, które faktycznie mają zasoby, którymi mogą podzielić się z innymi. 

Co za glupota

-.-

Ja chciałam iść do domu dziecka się poudzielac tu u mnie a dyrektorka mnie zwodzila ze mam dzwonić i dzwonić i nigdy mnie nie przyjęła. Ale było to jak ich przenieśli po akcji z nozownikiem to się pewnie bała. No ale hello nie da się zapobiegać takim akcjom

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Dalila_ napisał(a):

Co za glupota

-.-

Nie do końca. W DD nie ma dzieci ze szczęśliwymi historiami, bo gdyby takie były to nie byłyby tam gdzie są. Opiekując się takim dzieckiem, nawet "dorywczo" w formie wolontariatu musisz potrafić sobie poradzić w "dorosły" sposób z czyimś "bagażem" i wszystkimi zachowaniami dziecka, które nie zawsze grzeczne, chętne do zabawy czy w ogóle jakiejkolwiek współpracy i które nie ma bezpiecznych obiektów (że tak bardziej psychologicznie się wyrażę) jakimi są rodzice. Musisz też być na tyle stabilna psychicznie, żeby później samemu sobie poradzić z tymi historiami, które tam usłyszysz. 
To jest bardziej wyraz troski o obie strony w tej relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Catriona napisał(a):

Nie do końca. W DD nie ma dzieci ze szczęśliwymi historiami, bo gdyby takie były to nie byłyby tam gdzie są. Opiekując się takim dzieckiem, nawet "dorywczo" w formie wolontariatu musisz potrafić sobie poradzić w "dorosły" sposób z czyimś "bagażem" i wszystkimi zachowaniami dziecka, które nie zawsze grzeczne, chętne do zabawy czy w ogóle jakiejkolwiek współpracy i które nie ma bezpiecznych obiektów (że tak bardziej psychologicznie się wyrażę) jakimi są rodzice. Musisz też być na tyle stabilna psychicznie, żeby później samemu sobie poradzić z tymi historiami, które tam usłyszysz. 
To jest bardziej wyraz troski o obie strony w tej relacji.

Ja to rozumiem, ale wolnotraiuszowi co się nie nadaje mogą w każdej chwili podziękować, zaś nie powinno wykluczać się kogoś kto np ma wręcz powołanie do opieki nad dziećmi ale ma nerwice czy inne. Więcej, często osoby nie mają zdrowej psychiki bo właśnie bagaż swój mają, i one prędzej zrozumieją takie dziecko i jego zachowania niż ktoś kto ze swojej bajki przyjdzie do takiego bajorka. 

No ale nie mi się mądrzyć, przepis to przepis

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Dalila_ napisał(a):

mogą w każdej chwili podziękować

Owszem, mogą, niby proste ale dla dzieciaków co chwile "nowe twarze" nie będą dodatkową "nową ciocią/wujkiem" do zabawy i pomocy, tylko sygnałem że nawet tu zero stabilności - dziecko nie pomyśli że to coś z wolonatriuszem nie tak i dlatego więcej nie przychodzi, dziecko w tej swojej małej główce pomyśli, że to z nim jest coś nie tak i dlatego wolontariusz się więcej nie pokazał bo był niegrzeczny czy co innego - zacznie obwiniać siebie.
Z resztą tego co napisałaś się jak najbardziej zgadzam - zresztą teraz te zasady są już zapewne inne "rekrutowania" wolontariuszy do takich miejsc, bo ustawa kamilkowa wprowadziła dodatkowe wymagania. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Catriona napisał(a):

Owszem, mogą, niby proste ale dla dzieciaków co chwile "nowe twarze" nie będą dodatkową "nową ciocią/wujkiem" do zabawy i pomocy, tylko sygnałem że nawet tu zero stabilności - dziecko nie pomyśli że to coś z wolonatriuszem nie tak i dlatego więcej nie przychodzi, dziecko w tej swojej małej główce pomyśli, że to z nim jest coś nie tak i dlatego wolontariusz się więcej nie pokazał bo był niegrzeczny czy co innego - zacznie obwiniać siebie.
Z resztą tego co napisałaś się jak najbardziej zgadzam - zresztą teraz te zasady są już zapewne inne "rekrutowania" wolontariuszy do takich miejsc, bo ustawa kamilkowa wprowadziła dodatkowe wymagania. 

Szkoda że nawet do starszych dzieci jakoś tego nie rozróżniaja, choćby pracę domowe im pomagać. No szkoda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Catriona napisał(a):

Nie do końca. W DD nie ma dzieci ze szczęśliwymi historiami, bo gdyby takie były to nie byłyby tam gdzie są. Opiekując się takim dzieckiem, nawet "dorywczo" w formie wolontariatu musisz potrafić sobie poradzić w "dorosły" sposób z czyimś "bagażem" i wszystkimi zachowaniami dziecka, które nie zawsze grzeczne, chętne do zabawy czy w ogóle jakiejkolwiek współpracy i które nie ma bezpiecznych obiektów (że tak bardziej psychologicznie się wyrażę) jakimi są rodzice. Musisz też być na tyle stabilna psychicznie, żeby później samemu sobie poradzić z tymi historiami, które tam usłyszysz. 
To jest bardziej wyraz troski o obie strony w tej relacji.

To prawda. Ja byłem wolontariuszem na świetlicy gdzie były dzieci z różnych domów i z historiami i nie potrafiłem wszystkich zrozumieć i się dogadać. Zrozumiałem jakie w jednej grupie potrafią być różne dzieci, w szkole tego nie doświadczyłem bo wszyscy wydawali się podobni albo ja nie umiałem jeszcze tego widziec.

 

W ogóle śmiesznie bo na początku byłem głównie z chłopakami myśląc, że z dziewczynami się nie do gadam a ostatecznie to jak się tylko pojawiałem to dziewczyny łapały mnie i zagarniały dla siebie.

Edytowane przez Grouchy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Grouchy napisał(a):

To prawda. Ja byłem wolontariuszem na świetlicy gdzie były dzieci z różnych domów i z historiami i nie potrafiłem wszystkich zrozumieć i się dogadać. Zrozumiałem jakie w jednej grupie potrafią być różne dzieci, w szkole tego nie doświadczyłem bo wszyscy wydawali się podobni albo ja nie umiałem jeszcze tego widziec.

 

W ogóle śmiesznie bo na początku byłem głównie z chłopakami myśląc, że z dziewczynami się nie do gadam a ostatecznie to jak się tylko pojawiałem to dziewczyny łapały mnie i zagarniały dla siebie.

Nom, i jak 12stki wam z kolegą na kolana się pchaly;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Nom, i jak 12stki wam z kolegą na kolana się pchaly;p

Aż musieliśmy zgłosić wychowawcy, że dziewczyny nas molestują. W ogóle one z Twojego rocznika i z Twojej szkoły xD Jedna ma już 7-letniego syna.

Edytowane przez Grouchy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, brum.brum napisał(a):

Serio taki wymóg jest? Ciekawe czy dotyczy to zarówno np. schizofrenii a np. depresji czy nerwicy lękowej 

E zasadniczo raczej nie - masz badania lekarskie dopuszczające do pracy - do szkoły idąc tez się je przechodzi
Ja nic nie ukrywałem i przeszedłem je bez problemu.

Hmm choć zapewne gdyby choroba mi tu przeszkadzała to bym sobie darował jednak...

swoją droga jak wy o dzieciach to kiedyś tam byłem babysiterem - w takich czasach że jak przyszedłem do lekarza z dzieckiem i powiedziałem że jestem opiekunem to się wszyscy w przychodni zlecieli mnie zobaczyć jakbym był hmm żyrafą powiedzmy
no ale teraz to bym chyba nie dał rady mieć oczu dookoła głowy co przy dzieckach jest mocno niezbędne
W tamtych czasach mocno się stresowałem tym że dziewczynki nie chcą zjeść całej porcji jaką normalnie wchłaniali chłopcy np. jajecznica z 6 jaj dla dwu dziewcząt była jakby za duża (choć wtedy sadziłem że nie zjadają bo niedobra zwyczajnie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Szkoda że nawet do starszych dzieci jakoś tego nie rozróżniaja, choćby pracę domowe im pomagać. No szkoda

Z nastolatkami bywa jeszcze trudniej - uwierz ;) pracuję w szkole gdzie mam przekrój od 6 do 19 lat. Nie ma dzieci z DD, zdarzają się dzieci w rodzinach zastępczych. Do mnie i tak niewiele dociera, ale czasami to co dociera sprawia, że mózg paruje 🤯 a 99,9% dzieci mieszka z jednym lub obojgiem rodziców.
Mi na początku było ciężko sobie z niektórymi sytuacjami emocjonalnie poradzić i jak znajdując się w takiej sytuacji gdzie takie dziecko/nastolatek wymagał mojej interwencji jakiejś, skupiałam się stricte na działaniu i tym co ja muszę zrobić, tak później "odchorowywałam" w różny sposób swoje. Gdzie ja mam/miałam zaplecze i wsparcie w poradzeniu sobie z daną sytuacją (szefowa, terapia, w której byłam i tak). Nadal czasami jest trudno, ale po ponad 3 latach wiem kiedy zbliżam się do granicy, w której muszę chociaż na chwilę się zdystansować i odpocząć od danej historii, bo inaczej nikomu nie pomogę, a sama sobie zaszkodzę.
Teraz mam taką historię w pracy gdzie po raz pierwszy musiałam stanąć pozornie "przeciwko dziecku" i namówić dyrekcję szkoły na wniosek do sądu, ale mimo wszystko to jest dla jego dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Catriona napisał(a):

Z nastolatkami bywa jeszcze trudniej - uwierz ;) pracuję w szkole gdzie mam przekrój od 6 do 19 lat. Nie ma dzieci z DD, zdarzają się dzieci w rodzinach zastępczych. Do mnie i tak niewiele dociera, ale czasami to co dociera sprawia, że mózg paruje 🤯 a 99,9% dzieci mieszka z jednym lub obojgiem rodziców.
Mi na początku było ciężko sobie z niektórymi sytuacjami emocjonalnie poradzić i jak znajdując się w takiej sytuacji gdzie takie dziecko/nastolatek wymagał mojej interwencji jakiejś, skupiałam się stricte na działaniu i tym co ja muszę zrobić, tak później "odchorowywałam" w różny sposób swoje. Gdzie ja mam/miałam zaplecze i wsparcie w poradzeniu sobie z daną sytuacją (szefowa, terapia, w której byłam i tak). Nadal czasami jest trudno, ale po ponad 3 latach wiem kiedy zbliżam się do granicy, w której muszę chociaż na chwilę się zdystansować i odpocząć od danej historii, bo inaczej nikomu nie pomogę, a sama sobie zaszkodzę.
Teraz mam taką historię w pracy gdzie po raz pierwszy musiałam stanąć pozornie "przeciwko dziecku" i namówić dyrekcję szkoły na wniosek do sądu, ale mimo wszystko to jest dla jego dobra.

No jasne że dla dobra. Kojarzę osoby z ośrodków, są trudni, opiekunowie mają trudno. Myslalam o pomocy w pisaniu prac domowych nie konkretnie we wspieraniu emocjonalnym, choc wiadomo że jakieś poklady wsparcia i tak musisz zostawić. Taki sobie przykład dałam, nie wiem nawet czy wgl istniały takie opcje. Dobrze że świadoma jesteś wytrzymałości swojej psychiki, w końcu jak sami jesteśmy chorzy to nikomu nie pomożemy. To jesteś tam nauczycielem Tak zrozumialam? myślałam że jakiś medyczny zawod

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×