Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powrót nerwicy


emilek

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 23.02.2025 o 18:52, zew napisał(a):

To niesamowite jak nasze głowy są połączone z resztą ciała i jak nerwica może dawać tak różne objawy z ciała. 

To prawda. Ale kuleje też edukacja na ten temat i objawy psychosomatyczne nie są wystarczająco dobrze rozpoznawane, przez co mają świetne warunki żeby się utrwalać i rozwijać.

 

Wiem jak to jest, atak paniki miałam raz w życiu, skutek uboczny leku, i gdyby nie to że byłam w obcym kraju i musiałam jakoś poukładać sobie w głowie co powiem po zadzwonieniu na 112, pewnie zabrałaby mnie karetka. Ale siedziałam w łazience z telefonem w ręce i próbowałam ułożyć w obcym języku co mi jest. I dotarło do mnie, że mam sucho w ustach, rozszerzone źrenice, walące serce, gulę w gardle i przekonanie, że oto umieram, czyli klasyczny opis ataku paniki. Samo uczucie było okropne, bardzo realistyczne, naprawdę współczuję jeśli ktoś tego doświadcza regularnie. Wzięłam szklankę wody, potem kolejną, zaczęłam pić małymi łykami i oddychać i przeszło. Gdyby przyjechała karetka, to ze względu na historię choroby (depresja itd), brane leki i moje samopoczucie pewnie przeorali by mnie badaniami, a na koniec powiedzieli, że nic w sumie nie znaleźli, więc wydaje im się że to psychiczne. Co dla mojej znerwicowanej w tamtym okresie wyobraźni byłoby tylko wodą na młyn. Wydaje im się, nic nie znaleźli. A co jeśli przeoczyli? Ale na szczęście to był jedyny i ostatni raz.

 

Dzięki temu jak moja 13 letnia córka dostała w nocy ataku paniki, myślała że się dusi i ma atak serca, mogłam spokojnie sprawdzić co się dzieje. Zmierzyłyśmy na spokojnie ciśnienie, sprawdziłyśmy czy faktycznie jest jakiś problem z oddychaniem, zadałam jej kilka pytań, zrobiłam herbatę z melisy i okazało się, że córce nic fizycznie nie dolega i jak się wyciszyła, objawy przeszły. Córka dzięki mojemu spokojowi i pewności szybko wróciła do równowagi i mówiła, że jak zrozumiała, czym jest atak paniki i zobaczyła, że wcale nie umiera, to czuje się silniejsza psychicznie. Teraz jak czuje zbliżający się atak, to wie, że to okropne uczucie śmiertelnego zagrożenia nie jest prawdziwe i umie zapobiec atakom bez leków. Czasem sama a czasem musi ze mną porozmawiać albo włączyć np jakiś ulubiony serial komediowy czy inny rozpraszacz. Ale nie ma pełnych ataków paniki oprócz tego jednego. 
Myślę, że gdyby w tej kwestii była większa świadomość społeczna, u rodziców, lekarzy pierwszego kontaktu, personelu medycznego itd, to można by bardziej skutecznie wyłapywać problem na wczesnym etapie i od razu pomagać pacjentowi rozpoznawać ataki, zapobiegać im (np unikając przemęczenia, spadku cukru we krwi, przestymulowana itd), identyfikować sytuacje, które mogą prowadzić do ataku (np przykra rozmowa z szefem, bezsenna noc, gorączka). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I takich pozytywności nam potrzeba i pozostaje każdemu z nas życzyć takiego podejścia, jak u pani powyżej ❤️ Mam pytanie trochę z innej kategori : czy ktoś z Was próbował akupunktury ucha na nerwice ? Ostatnio słyszę wiele pozytywnych opinii o medycynie chińskiej i tak zaczynam się zastanawiać czy to nie lepiej zadziała na somaty niż te garście tabletek .... Macie jakieś doświadczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Rita@ napisał(a):

I takich pozytywności nam potrzeba i pozostaje każdemu z nas życzyć takiego podejścia, jak u pani powyżej ❤️ Mam pytanie trochę z innej kategori : czy ktoś z Was próbował akupunktury ucha na nerwice ? Ostatnio słyszę wiele pozytywnych opinii o medycynie chińskiej i tak zaczynam się zastanawiać czy to nie lepiej zadziała na somaty niż te garście tabletek .... Macie jakieś doświadczenia?

Z nerwicą nie, ale mój tato wyleczył migreny za pomocą przebicia określonego punku w uchu. Ma tam kolczyk, bardzo delikatny i troszkę w innym miejscu niż gdzie normalnie zakłada się kolczyki. To było już lata temu i od momentu przebicia ucha nie miał nigdy migreny. 
Moja koleżanka z pracy leczyła nerwicę i w pewnym momencie miała zakładane takie zaciski na uszy, które miały uciskać odpowiednie punkty. Ale tu problem był inny, bardzo złe środowisko pracy i skończyło się na lekach i L4, bo jednak wyeliminowanie przyczyny stresu jest kluczowe. 

Ja wierzę w holistyczne podejście i uważam, że te stare kultury doszły do ogromnej wiedzy na temat funkcjonowania organizmu, nie w laboratoriach i na uniwersytetach, ale przez setki lat obserwacji i uważnego obserwowania ciała. Zresztą u nich umysł i ciało to jedno, a u nas jednak się te dwie sprawy oddziela. U nas depresja to „choroba duszy” i zapomina się trochę że mózg to jednak narząd jak każdy inny i potrzebuje określonych rzeczy do sprawnego funkcjonowania. Np nikt się nie dziwi, że wątroba szwankuje od alkoholu, ale bagatelizuje się depresyjny wpływ alko na układ nerwowy. Nikt się nie dziwi, że zła dieta może dawać biegunki czy cukrzycę, ale już związek pomiędzy dietą a nastrojem jest uważany za jakiś hokus pokus. 
Tradycyjna medycyna ma to do siebie, że traktuje ciało holistycznie i podkreśla wagę dbania o to ciało bo jest mieszkaniem „duszy” i dbanie o higienę psychiczną, bo mózg steruje całym ciałem i negatywne myśli powodują wyrzut hormonów stresu i adrenaliny  co na dłuższą metę rozregulowuje gospodarkę hormonalną, powoduje przewlekły stan zapalny i obniża odporność. Ważne jest zrozumienie że psychika i ciało są mocno powiązane i trzeba dbać o oba.


„Moje ciało jest moją świątynią” to myśl przewodnią tradycyjnej medycyny. U nas z kolei mówiło się „w zdrowym ciele zdrowy duch” i to było popularne w czasach, kiedy w Polsce dużo bardziej promowało się aktywności fizyczne, kontakt z naturą, np popularne harcerstwo, gdzie dzieci zażywały ruchu, spędzały czas w lesie, nad jeziorem, wyjeżdżały na obozy gdzie miały masę zajęć na świeżym powietrzu,  zajęć grupowych i zespołowych, zadania i odpowiedzialności. To w naturalny sposób spełniało zapotrzebowanie ciała na witaminę D, ruch, chodzenie boso dawało naturalny masaż punktów na stopach, z kolei obcowanie z naturą oczyszczało umysł, kontakty społeczne i poczucie wspólnoty stymulowało oksytocynę itd. W ten sposób i ciało i umysł dostawały potrzebnych bodźców. Teraz bardzo tego brakuje. (Oczywiście nie neguje faktu, że nie każde obozy itd były prowadzone prawidłowo i zdarzał się mobbing i inne złe rzeczy, ale znam parę osób, które w dzieciństwie miały szczęście trafić do super grup harcerskich i wyniosły z tego bardzo dużo).
Akupunktura, joga czy inne metody to tylko wycinek całości. Bardzo pomocny, ale trzeba to traktować całościowo. Mi akupunktura super pomaga na napięcie karku i napięciowe bóle głowy, a uwolnienie tych napięć zmniejsza też napięcie psychiczne. Ale to taki plasterek na ranę, bo ważniejsze jest, żeby do tych mocnych spięć karku nie dopuszczać i na codzień w pracy przy kompie pamiętać o regularnym wstawaniu z krzesła, rozciąganiu, nawadnianiu, zarezerwowaniu czasu na sen, żeby organizm miał czas na regenerację i odprężenie, ćwiczeniach i aktywności no i dbaniu o odpowiednie paliwo dla całego ciała, czyli zdrowe jedzenie. To właśnie mozg najbardziej potrzebuje tego paliwa z jedzenia, żeby móc dostać swoje neuroprzekaźniki produkowane przede wszystkim w jelitach. 
 

Czerpanie ze zdobyczy i mądrości medycyny chińskiej, jogi a nawet szamanizmu, jeśli podejdziemy z rezerwą do często obecnych „nadprzyrodzonych” elementów, a skupimy się na tym, co ma pełne potwierdzenie w dzisiejszej nauce, jest moim zdaniem rozwiązaniem na obecną plagę chorób cywilizacyjnych i psychicznych. Postęp współczesnej medycyny jest super ważny, ale skupia się na leczeniu chorób, a tradycyjne medycyny skupiały się dużo bardziej na ich zapobieganiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.02.2025 o 12:33, Rita@ napisał(a):

A nie masz czasem tak, że chciałbyś w końcu usłyszeć że to nie nerwica ? Ja od kilkunastu dni reż kiepsko sobie radzę. Ta dziwna chwilowa duszność jak ryba wyjeta z wody znów wróciła i w miarę jak poświęcam jej więcej uwagi wydłuża się i pojawia częściej.  Zaczynam zastanawiać się nad prywatną wizyta u pulmonologa bo kardiologicznie jest ok. Zdrówka życzę i spokoju 😉

Od 2011 walczę z nerwicą. Było kilka lat spokoju, ale od jakiegoś czasu to dziadostwo znowu zaczęło kąsać. Za każdym razem, gdy już nie daję rady i idę do lekarza kolejny raz zweryfikować rzekome problemy kardiologiczne, to mam nadzieję, że coś mi znajdą. Jakąś lekką, łatwo uleczalną wadę. Wyobrażam sobie, że wezmę przez parę tygodni leki i wrócę w pełni do zdrowia. No, ale zawsze słyszę: pikawa zdrowa, zalecam psychiatrę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja walczę z tematem od wiosny 2022 roku czyli jestem swieżakiem przy Tobie . Od jesieni 2022 na pregabalinie raz lepiej raz gorzej, ale za każdym razem kiedy było już względnie to coś nowego wyskakiwalało. Tydzień te u zdecydowałam się na wzięcie Merivalu i czekam na efekty. Wzbraniałam się przed ssri od 2 lat ale doszłam di momentu w którym stwierdziłam ze musze spróbować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×