Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to ewidentnie depresja, czy może coś gorszego?


Retnip

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem tu kompletnie nowy, ale mam problem i powoli tracę grunt pod nogami, nawet nie wiem, dlaczego i co z tym zrobić, czuję po prostu potrzebę opisania mojego problemu, byłoby naprawdę fajnie, gdyby komuś udało się doczytać do końca i dać mi jakąś radę. Wydaje mi się, że już od bardzo długiego czasu cierpię na depresję, nerwicę lub jakąś mieszankę i chyba zbyt długo to lekceważyłem, nie wiem, do kogo się jeszcze mogę zwrócić z prośbą o pomoc, ale spróbuję tutaj. Mam 24 lata, mieszkam samemu w Niemczech od 3 lat. Nie mam zbyt wesołej przeszłości za mną. W podstawówce byłem właściwie normalnym dzieckiem, szybko poznawałem nowe znajomości i byłem dosyć głośny i energiczny, wszystko układało się naprawdę normalnie, poznawałem nawet w internecie z łatwością nowe znajomości do wspólnej gry komputerowej, naprawdę dużo czasu spędzałem z kolegami i koleżankami. Mój problem rozpoczął się w wieku ok. 11 lat, kiedy zauważyłem u mnie stopniowo pogarszający się wzrok w prawym oku, z początku lekarz przepisał mi po prostu okulary i do widzenia, niestety szybko po tym zauważono u mnie narastający wytrzeszcz prawego oka, wtedy problem okazał się bardziej poważny i trzeba było szukać innych lekarzy. Zdiagnozowano u mnie glejaka nerwu wzrokowego, był to pierwszy prawdziwy szok w moim życiu, bo o raku słyszałem tylko w telewizji i wiedziałem, że to naprawdę może zagrozić mojemu życiu, przekierowano mnie do Warszawy, a dokładnie "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka", było to ok 400km (nie było jeszcze autostrady) od mojego domu. Dowiedziałem się, że będę musiał przejść chemioterapię, która miała trwać bodajże rok, czego znowu łatwo nie przyjąłem, bo np. od tego wypadają włosy. Chemię zawsze miałem w każdy piątek i jeździliśmy tam samochodem z rodzicami, sama droga była dosyć męcząca, pamiętam, że raz jechaliśmy w jedną stronę prawie 12 godzin, to były chyba czasy jak budowali autostradę pod Euro 2012. W czasie leczenia chemioterapią musiałem przejść na szkołe indywidualną, ponieważ po pierwszych trzech dniach po chemii nie byłem w stanie nawet chodzić. Po roku izolacji i walki z chorobą okazało się, że nowotwór się nie zatrzymał, tylko dalej rośnie, chemia nie pomogła, zaproponowano mi inny rodzaj chemii, wydaje mi się, że nazywały się "karboplatyna" i "winkrystyna", chociaż mogłem coś pomylić, lekarz mi powiedział, że ten lek jest znacznie bardziej skuteczny i będę się dużo lepiej czuł, miałem też możliwość zmienić lokalizację podawania leku, nie musiałem już jeździć do Warszawy raz w tygodniu tylko do Chorzowa, tam miałem jakieś 1.5 godziny do 2. Rzeczywiście czułem się lepiej po tej chemii, mogłem nawet wrócić do szkoły, było to już gimnazjum, niestety okazało się to moim najgorszym horrorem. W gimnazjum nie potrafiłem sobie poradzić z moimi rówieśnikami, ciągle miałem ten wytrzeszcz, wtedy on już wyglądał naprawdę źle, nie byłem zbyt łaskawie przyjęty przez swoich kolegów, nagminnie byłem wyśmiewany od cyklopów, potworów z filmu "Droga bez powrotu", zdarzały się sytuacje, że koledzy mi życzyli śmierci, mówiąc, że i tak już nic ze mnie nie będzie. W gimnazjum naprawdę miałem dziwne stany psychiczne, czasami idąc korytarzem, miałem wrażenie, że zaczynam z nerwów widzieć na czarno biało, jakbym miał zaraz zemdleć i to wyłącznie ze wstydu i nerwów. Rodzice nie potrafili mi z tym zbytnio pomóc, ale im się nie dziwię, oni są starszej daty i byli wychowani w PRL-u, tam chyba nie było takich problemów, posłali mnie jednak do
Pani pedagog, jednak jej praca nie za bardzo mi się przydała, ona chyba też nie wiedziała jak sobie poradzić z takim przypadkiem jak ja, porozmawiała z moimi oprawcami, że tak nie można i tyle, z tego, co pamiętam to, skończyło się tak, że byłem po prostu bardziej ignorowany. Tak właśnie mi minął pierwszy rok w gimnazjum, wieczny stres i płacz w domu, następnym moim zmartwieniem było to, że drugi rodzaj chemii również nie pomógł, kolejnym krokiem lekarzy była operacja, utracę wzrok, wytrzeszcz zniknie, ale oko z dużym prawdopodobieństwem będzie patrzeć wszędzie tam, gdzie ja nie patrzę, ale szczerze mówiąc w tamtym momencie, nie przeraziło mnie to jakoś mocno, ja po prostu chciałem, żeby ten nowotwór już był wycięty, nie wspomniałem o tym, ale w tamtym momencie, od dłuższego czasu zmagałem się z naprawdę silnymi bólami głowy, było to spowodowanie uciskiem rosnącego nowotworu. Operacja się udała, długo dochodziłem do siebie, straciłem wzrok, ale oko nadal się porusza, byłem zadowolony z efektu i uwolnienia się od bólu. Wróciłem do gimnazjum, już do trzeciej klasy, nie było najłatwiej ze względu na przeszłość z tymi ludźmi, ale i tak była duża poprawa, Później technikum informatyczne, w pierwszej klasie miałem jeszcze jakieś problemy, ale później się rozkręciłem i pozostałe 3 lata były naprawdę fajne, jeśli chodzi o kolegów, ze względu na kierunek szkoły nie było praktycznie dziewczyn, jednak miałem przez ten czas kontakt z dziewczynami poznanymi np. w autobusie, jednak wtedy zauważyłem początek swoich nowych problemów, ponieważ w zależności z kim rozmawiam, miałem problem ze swoją samooceną i nadmiernym myśleniem, po każdej rozmowie z jakąś dziewczyną potrafiłem dniami analizować wszystko, to co powiedziałem i im dłużej myślałem, tym bardziej negatywne się to robiło, utrudniało mi to stworzenie jakiejkolwiek bliższej relacji, po prostu czasami robiło to ze mnie dziwaka. Po ukończeniu technikum dostałem propozycje od swojego brata, który już wiele lat mieszka w Niemczech, by do niego wyjechać, pomyślałem, że może to być dobra okazja, bo odetnę się od wszystkich złych rzeczy i rozpocznę życie na nowo, z kompletnie nowymi osobami. Pierwsze lata w Niemczech nie były łatwe, mój zawód z polski okazał się małą pomocą, ponieważ nie miałem praktyki, nie chcieli mi tego uznać, pierwsze dwa lata pracowałem tylko u swojego brata w Pizzerii, ale to była praca dorywcza, tak to byłem od początku na socjalu, próbowałem wielu rzeczy, zawsze miałem tam jakiś cel, ale nie wychodziło. W pewnym momencie przyszedł wstyd z tego powodu, że nie mam prawdziwej pracy i czułem silną potrzebę pokazania, że nie jestem człowiekiem, który będzie tylko leżał i czekał na nic, poszedłem do byle jakiej pracy i się udało, w pewnym momencie w swojej firmie zapytałem o inną posadę w dziale informatycznym i ją otrzymałem, teraz tam mnie wysłali, zarabiam to, co zarabiałem wcześniej, ale już mam powiedzmy praktykę na stanowisku, o którym zawsze marzyłem, a od 01.08 zaczynam szkołę. Powiedzmy, że jeśli chodzi o pracę, to czuję się na ten moment spełniony, ale cała reszta w moim życiu leży, mam znajomych, ale to tylko znajomi, prawdziwych przyjaciół, z którymi mogę rozmawiać, kiedy chce i o wszystkim, o czym chcę, nie mam, mam z kim chodzić na "randki", wczesny etap, ale na tym poziomie już chyba wiem, że to spaliłem znowu z tych samych powodów co w Polsce, już nawet usłyszałem tzw. zfriendzonowanie. I tak w sumie w momencie, w którym coś się ruszyło w tych Niemczech i zawsze myślałem, że jak znajdę jakąś pracę/szkołę, jakiś cel zawodowy, to wszystko się poprawi, a jest wręcz przeciwnie. Zacząłem się w ostatnich tygodniach jeszcze gorzej czuć, ciągle jestem smutny, ciągle myślę tylko o złych rzeczach, nawet ludzie mi mówią, że moja twarz wiecznie wygląda na smutną/złą, czuję taki jakby wstręt do siebie, właściwie nie mam sił na nic, żyję tylko taką nadzieją, że w końcu się wszystko poprawi, ale jakoś znikają moje wszystkie resztki zainteresowań. Nie powiedziałem jeszcze, że chyba po roku w Niemczech miałem dosyć poważny problem z alkoholem, zanim znalazłem swoją firmę, pracując jeszcze w pizzerii brata, nauczyłem się pić. Spowodowałem wypadek pod wpływem alkoholu, nikomu nic się nie stało, straciłem prawo jazdy, ale spłaciłem swoje grzechy, i musiałem przejść drogi i trudny proces odzyskiwania prawa jazdy (MPU, Idiotentest). Pod koniec 2021 odzyskałem prawo jazdy i rzeczywiście pod pewnym względem mnie to uratowało od alkoholu, jednak blizna ze swojej własnej głupoty pozostała. Ja czuję w tym momencie strach, ponieważ nie wiem, czy  nie biorę się za ten problem za późno, nie powinienem ignorować tych trudności wcześniej,a przynajmniej traktować to poważniej. Miałem pojedyńcze kontakty z psychologami, przez te lata, jednak po pierwszej wizycie i usłyszeniu "Pomyśl o swoich pozytywnych cechach", "Jesteś fajnym chłopakiem" jakoś nie potrafiłem sobie wyobraźić, że te osoby moga mi pomóc.

Edytowane przez Retnip

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam kolegę serdecznie.

 

Na pewno nie jest za późno żeby się zmierzyć z tym problemem. Dostałeś w swojej głowie takiego czegoś że ,,coś jest nie tak'' i zareagowałeś czego Ci gratuluję. Wiesz, nie wygląda mi to na chorobę psychiczną. Obstawiam że jesteś wrażliwym chłopakiem i dobierasz do siebie wiele rzeczy przez co psychika może nieco ucierpieć z tego powodu. Te stany możesz też mieć spowodowane właśnie tym glejakiem za młodego życia. No nie oszukujmy się ale dla 11 latka, który można powiedzieć dopiero co poznaje świat, a tutaj pojawiają się szpitale, choroba, chemia - to bardzo mocno może się odcisnąć na psychice. Relacje w szkole też nie ułatwiały zadania ale wiek gimnazjalny to jest wiek ,,głupoty'' - wtedy liczy się lans, fejm - raczej takie rzeczy jak empatia, pomoc czy zrozumienie nie pojawiają się zbyt często. Według mnie te stany które teraz doświadczasz to po prostu ta przeszłość, która się zbierała, zbierała i po prostu wybuchła jak ta bomba. Nadmierne analizowanie - z tym też niestety się borykam ale prawda jest taka że nie mamy wpływu na myśli innych osób - dlatego w tym przypadku najlepiej być po prostu sobą bez przypodobania się innym bo żyjesz dla siebie samego a nie dla innych. Wiesz masz trochę podobne życie do mojego - też mam pracę z której jestem zadowolony, znajomych też mam, ale żeby tak przyjaciele z którym gadam na każdy temat czy gdzieś wychodzę to raczej nie. 

 

Także podsumowując

Nie bój się bo to nie wygląda na chorobę psychiczną, co najwyżej na jakieś łagodne zaburzenia - ale z taką przeszłością to w sumie nic dziwnego, nie sądzę żeby ktoś to wszystko przeżył obojętnie i bez wpływu na dalsze życie. Teraz najważniejsze jest żebyś się uspokoił i pomyślał czego oczekujesz od życia. Co możesz zrobić żeby było lepsze. Nie dąż do perfekcji. Na razie małymi kroczkami staraj się uporządkowywać swoje życie, wyrzucając to Cię niszczy np. jakieś nałogi jeżeli masz, a podtrzymywać to pozytywne - tutaj już zależy od nas bo każdemu sprawia radość co innego. Kontakt z drugim człowiekiem też może tu pomóc. Nie muszą to być przyjacielskie relacje, wystarczy też pogadać tak ogólnie o wszystkim i o niczym i to też może pomóc w pewnym sensie. Jeżeli kolega by chciał to zapraszam do napisania do mnie prywatnej wiadomości. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serdecznie dziękuję, za tak obszerną odpowiedź. Właśnie ostatnio mam taki problem, że czuję się wyjątkowo źle, chodzi o to, że od kilku tygodni mam ciągle tylko negatywne myśli, nie potrafię się z niczego cieszyć, wrócić z pracy i zająć się czymś, co mnie zrelaksuje, nie tak dawno temu moim rozluźniającym hobby było, chociażby grania w gry, teraz mi się nawet nie chce, nie mam niczego co może mi pomóc, chociaż na chwilę się wyluzować, nic nie jest w stanie mnie rozbawić, czuję naprawdę silne przygnębienie i poczucie bezsilności, niestety mam wrażenie, że z dniem na dzień jest coraz gorzej i to bez jakiegoś konkternego czynnika. Myślę, że może na to wpływać mój problem z odnalezieniem partnerki, jakiejś osoby, która dałaby mi poczucie, że ktoś w ogóle chce przy mnie być, a do tego mam naprawdę daleko w moim stanie i to nie dlatego, że po prostu na nikogo nie trafiłem, bo miałem naprawdę wiele szans, ale moja osoba i nastawienie do życia wręcz promieniuje depresją, nie potrafię po prostu być wesoły, kogoś rozbawić, raczej w głównej mierze wychodzi ze mnie tylko narzekanie, zamartwianie się, a jak już powiem jakiś żart, to raczej jest to czarny humor. Czuję, że to nie jestem prawdziwy ja i chyba najgorsze jest to, że ja te swoje błędy ciągle widzę i wiem jak się zachowuję, a mimo to nie potrafię tego zmienić. Trafnym porównaniem wydaje mi się sytuacja, w której ktoś bierze jakiś narkotyk, co powoduje u niego euforię, a to od razu pomaga mu rozmawiać lepiej z ludźmi, u mnie to jakby właśnie przeciwność, jakbym był cały czas na jakiś środkach, które moje samopoczucie ciągną w dół. Moim planem jest właśnie pójście do psychiatry i psychologa, bo zrobić coś z tym muszę, tego jestem pewien.

Edytowane przez Retnip

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, wydaje mi się że wpadłeś w tryb ,,autopilota''. To znaczy że Twoje życie wygląda tak jakbyś był robotem. Stan niestety bardzo dobrze mi znany, sam z niego próbuję wyjść ale różnie wychodzi. Życie jak robot właśnie powoduje że nie możemy się z niczego cieszyć i ogólnie czuje się wtedy taki smutek czy przygnębienie. Przede wszystkim najpierw trzeba zacząć od siebie. Rzeczywiście będąc negatywnie nastawionym do wszystkiego budowanie relacji jest trudne. Ale jest dobra wiadomość. Mianowicie WIDZISZ ŻE TO NIE JEST WŁAŚCIWY SPOSÓB ŻYCIA I CHCESZ TO ZMIENIĆ mimo że Ci się nie udaje, ale samo to że nie poddałeś się że ,,tak już zawsze będzie''. Receptą na szczęśliwe życie jest pozbycie się nałogów - one dają pozorne uczucie szczęścia a tak naprawdę prawdziwe szczęście jest zupełnie gdzie indziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie mialoby to sens, ostatni prawie rok mam dodatkowa prace, pracuje po 12 godzin dziennie i wiekszosc weekendu, wlasciwie nie mam nic czasu dla siebie, byc moze ma to jakis wplyw, ale wydawalo mi sie to jedynym sensownym wyjsciem, poniewaz w wolnym czasie i tak nie mam co robic, czyli albo siedze sam w domu i z nodow nachodzi mnie ochota na alkohol albo wykorzystuje caly czas na prace i przy okazji mam tam jakis kontakt z ludzmi. A powiedz, juz sobie ustawilem termin do psychiatry, zastanawiam sie czy gdyby sie okazalo ze moj stan jednak nie jest odpowiedni do brania lekow to czy moze mi to jakos zaszkodzic, z tego co czytalem to nie sa one(SSRI) jakos bardzo inwazyjne, druga rzecz to szukam psychologa, mieszkam w niemczech i tutaj mnie troche przeraza cena, 70 euro za jedna godzine wydaje mi sie troche za duzo, tym bardziej, ze nie wiem czy konkretny terapeuta mi pomoze i tez pewnie nie kazda godzina bedzie "owocna", wpadlem na pomysl, zeby znalezc sobie terapeute z polski i robic terminy przez internet, czy ma ktos moze jakies info, gdzie najlepiej szukac takich rzeczy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z lekami byłbym ostrożny, zwłaszcza tymi wypisywanymi na receptę. Sam nie brałem żadnych leków przez całą moją nerwicę i myślę że to mi dużo dało. Nie chciałem być zależy od czegoś po prostu. A wydaje mi się że twój stan nie jest aż na tyle poważny żeby je zażywać, ale oczywiście to zależy od Ciebie, jak Ty się z tym czujesz. Czasami leki niektórym pomagają w normalnym funkcjonowaniu a niektórym są one po prostu niepotrzebne, więc decyzja do dłuższego zastanowienia, ale ja bym pozostał przy ostrożności mimo wszystko. Ceny psychologów, psychoterapeutów i ogólnie ludzi zajmujących się zdrowiem psychicznym z reguły są dość wysokie. Jeżeli uważasz że psychoterapia może poprawić Twój stan możesz spróbować terapii online, zawsze gdy poczujesz że ,,to nie to'' to możesz po prostu zrezygnować. Niestety nie bardzo się  znam gdzie można takie info dostać więc w tej kwestii nie pomogę. Ale najważniejsza jest jedna rzecz. NAJWIĘCEJ ZALEŻY NIE OD LEKÓW ANI NIE OD PSYCHOTERAPII TYLKO OD NAS SAMYCH. To my mamy największy wpływ na to jak się czujemy a pozostałe czynniki mogą nam tylko polepszyć ten stan. Chociaż u mnie psychoterapia zakończyła się po dwóch wizytach bo po prostu ,,poczułem że to nie jest dla mnie''.

Edytowane przez Dzitek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Spróbuj rozpocząć spotkania ze specjalistami. Wybierz specjalistów z Polski skoro ich wynagrodzenie jest znacząco niższe:-)

Warto poprawić samoocenę krok za krokiem przy udziale specjalistów lub przyjaciół.

Od kilkunastu lat moja sytuacja jest trudna. Mam niska samoocenę, czuje się nikim, nie mam przyjaciół, nie pracuje i mam trudności w kontaktach z ludźmi. Przez wiele lat nie znałem przyczyn moich trudnosci. W końcu otrzymałem diagnozę zespół Aspergera. Pomoc dla osób dorosłych jest ograniczona. Oferowaną mi pomóc oceniam na niewystarczającą. Ponadto to samo schorzenie podejrzewam u brata i mamy. Zmęczony marazmem podejmuje poprawy mojej sytuacji. Ostatnio zapisałem się na kurs angielskiego oraz dofinansowanie do szkolenia dla niepełnosprawnych. Jest ciężko. Ale nie mam wyboru. 

Życzę Ci powodzenia i miłego dnia:-)

 

PS. Interesujesz się programowaniem gier?:-)

 

Pozdrawiam, 

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×