Skocz do zawartości
Nerwica.com

DUBEL


DonnieDarko

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 22.01.2020 o 13:10, Qarius napisał:

Witam wszystkich bardzo serdecznie.

 

Minęło już prawie 10 lat od moich pierwszych postów na tym forum, 10 lat od pierwszych ataków,lęków , objawów, derealizacji,depersonalizacji,bóli serca,brzucha,głowy,kołatania,zmęczenia,obręczy,depresji,natrętnych myśli i miliona innych dziwnych objawów.

 

Pewnie zapytacie co u mnie? 

 

Jakoś żyję 🙂 Troche pozmieniałem w swoim życiu , zmieniłem kilka rzeczy, udało się trochę wyciszyć. Ciężki stan trwał pewnie z pół roku. Później bywało raz lepiej raz gorzej. Kilka lat w ogóle nie było objawów. Nauczyłem się trochę swojej choroby a tak na prawdę to zrozumiałem, że to nie żadna choroba tylko reakcja organizmu na stres/lęki/obwinianie się. Zrozumiałem, że nerwica to swoistego rodzaju czujniki parkowania, które piszczą gdy zbliżamy się do przeszkody. Piszczą dając objawy bo wjeżdzamy swoim życiem w przeszkodę.

 

A jak jest teraz? 

 

Dalej miewam lepsze i gorsze okresy. Czasami pół roku jest dobrze a czasami kiedy zaczynam się obwiniać lub wmawiać sobie jaki jestem beznajdziejny objawy wracają. Przynajmniej jestem świadomy, że nadal muszę sporo zmienić aby nigdy nie wracała

 

Piszę tego posta, gdyż chciałbym się was poradzić w sprawie moich kolejnych kroków do wolności

 

Mam 27 lat. Jestem żonaty i mamy 2 śliczne i kochane córeczki. Właśnie bierzemy kredyt na mieszkanie. Pracuję w budżetówce i dorabiam sobie wożąc ludzi Myślę, że całkiem nieźle sobie radzę. Zarabiam około 7-8 tyś miesięcznie i wydawałoby się, że wszystko idzie super ale

 

Ale tak na prawdę to dalej się obwiniam tak jak to miało miejsce 10 lat temu i kiedy zaczęły się problemy nerwicowe. 

 

Wychowywałem się na wsi oddalonej o około 20 km od dużego miasta. Rodzice nie mieli już gospodarstwa, maszyn rolniczych. Posiadali małe pole pod drobne uprawy. Już od małego byłem niezbyt zainteresowany pracami typu przycinanie drzewek, uprawy, majsterkowaniem. Mechanika samochodowa czy budowlanka również średnio mnie interesowały. Można powiedzieć że miałem trochę dwie lewe ręce. Koledzy remontowali motory , samochody a mnie jakoś nigdy do tego nie ciągnęło.Technicznie byłem lewusem Bardzo dobrze się za to uczyłem. Zawsze miałęm dobre oceny i nigdy nie wymagało to nauki.  Poszedłem do technikum lotniczego( chyba za namową rodziców) co było dużym błędem. Nawet nie podszedłem do egzaminu technicznego. Pózniej na studia - logistykę i dalej nic z tego nie wyniosłem bo mnie to nie interesowało. Z czasem zacząłem się obwiniać, że nic nie potrafię, że marnuje swoje życie, że koledzy są informatykami, budowlańcami a ja niczego się nie nauczyłęm a manualnie też jestem słaby. Pracowałem w różnych kiepskich miejscach ( supermarkecie, byłem listonoszem, operatorem CNC) ale w pracach gdzie wymagane były umiejetności techniczne czy manualne zawsze leżałem. W końcu dostałem się do budżetówki ( również za namową taty). Zrobiłem wszystkie potrzebne uprawnienia i się dostałem. W pracy tej dalej się bardzo frustruje. Warunki są dobre i ludzie są szanowani, jest sporo wolnego i możliwośći, można dorabiać ale to znowu praca kompletnie nie dla mnie. Pracuję tutaj od ponad 4 lat, zacząłem także dorabiać.

Głowna praca nie cieszy mnie, chodzę bo muszę, bo daje mi pieniądze.Kompletnie nie mam do niej predyspozycji Do emerytury jeszcze 20 lat 🙂 Za to praca dorywcza jest odskocznią. Sprawia mi radośc i satysfakcję. 

 

Jak sami widzicie nadal jestem w nie najlepszym układzie. Pracuję w miejscu które mnie frustruje i które jest kompletnie nie dla mnie, męczę się bo czuje że marnuję moje talenty. Myślę, że mógłbym być dobrym pisarzem albo komikiem:) Ale są to bardzo niepewne i ryzykowne profesje.

 

Obwiniam się ciągle o to, że nie jestem prawdziwym facetem, że nie znam się na budowlance, miałbym problemy ze zrobieniem większego remontu, że nie znam się na mechanice samochodwej, że bałbym się jezdzic tirem. Obwiniam się o dziesiątki rzeczy zamiast cieszyc się życiem. Niestety robiąc to sobie zapraszam moją przyjaciółke nerwice do swojego życia i kolejne objawy na pewno wkrótce się pojawią.

 

Co o tym wszystkim sądzicie? Czy prawdziwy mężczyzna w 2020r. musi wszystko potrafic? Czy nie może do remontu wezwać ekipy, do samochodu mechanika? Czy nie może być wrażliwcem i lekkoduchem jak ja? Taką najgorszą ciotą to też znów nie jestem. Koło potrafię wymienić, olej i płyny też, ściany pomalować czy szafkę skręcić także ale ludzie z mojego otovzenia to włąsnie mechanicy, budowlancy , wykonczeniowcy, rolnicy itp.Obracając się wśród nich czuję się malutki. Nie wiem co o tym wszystkim już myśleć. Może mam po prostu zbyt wysokie wymagania co do siebie. Może to otoczenie w którym żyje każe mi takim być. Nie wiem doradzcie coś, jak to widzicie.

 

Z góry przepraszam za chaotyczność tego posta. Chciałem się po prostu komuś wygadać i usłyszeć czyjąś opinię. Proszę o dyskusję o roli faceta , jego koniecznych umiejętnościach i o tym czy na prawdę jest ze mną tak źle czy po prostu zżera mnie mój perfekcjonizm i bezpodstawnie sam siebie wyniszczam ;/ 

 

 

 

Czasy kiedy facet musial znać sięna wszystkim już minely. Zarabiasz 8 kola miesiecznie, masz żone, dwoje dzieci... Masz więcej, niż 80-90% facetow. Stac Cię, zeby w razie potrzeby wynajac kogos kto zrobi w domu cos za Ciebie (np. glazurnik, mechanik, czy elektryk). Problem jest w Twojej głowie. Sam mam problem z perfekcjonizmem. Zarabiam więcej (jestem starszy od Ciebie), a I tak wciaz mi mało... Nie dlatego, że mam ciąg do hajsu, tylko widzac w przeszlosci moja Mamę jak szarpała się ze mną i moim rodzenstwem w pojedynke pracujac na dwa lub 3 etaty wbiłem sobie do łba, że nie dam dupy jak moj ojciec. Ze bede zapieprzał w pracy I nie skoncze na emeryturze jako gołodupiec, a moja zona bedzie miala spokojniejsze życie. 

Nie mam gotowej recepty na Twój problem I na to, zebys sie lepiej poczuł. Jesteś jeszcze młody. Ja w Twoim wieku położyłem pierwszą firmę, miałem długi I wrazenie, że do konca zycia bede w dupie. 

Wymyslilem sobie jednak, ze skupie się na pasji I sprobuje zarabiac na niej. Było baaardz ciezko, ale udało się. Przypłaciłem to jednak zdrowiem, bo ten perfekcjonizm nie tylko napedzał mnie do działania, ale również powodował chroniczny stres przez X lat... Dzisiaj próbuję to ogarnąć I mam nadzieję, ze mi się uda. Tobie też tego życzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×