Skocz do zawartości
Nerwica.com

11 lat leczenia zaburzeń osobowości


scatman12345

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!

Kompletna załamka, leczę się od 19 roku życia, dziś mam 30.

Od 3 miesięcy przebywam na zwolnieniu lekarskim i prawdopodobnie jeszcze trochę na nim posiedzę.

Przez te 11 lat leczenia nie miałem dłuższego czasu remisji, zastanawiam się jak to wygląda, czy można sobie pożyć chociaż parę lat normalnie, bez problemów.

Od tych 3 miesięcy zamulam przy komputerze, nic mi się nie chce, nie mogę zdobyć zawodu jaki bym chciał(brak sił, motywacji), a mając tyle czasu wolnego mógłbym coś robić.

W wieku 27-28 lat byłem na terapii w Krakowie na Babińskiego, co w ogóle mi nie pomogło.

Szykuję się na codzienną terapię grupową(takiej jeszcze nie próbowałem) od 9tej do 13stej.

 

O co kur.. chodzi?! Czy ja muszę przekładać życie na 40+ czy 50+?

Czy z tego dziadostwa w ogóle można wyjść i wieść życie takie jakie chce?

Szlag mnie trafia, najlepsza lata życia w ciągłych problemach zdrowotnych i nic z tym nie mogę zrobić.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam problem, wiem co czujesz...

W jaki sposób leczono te zaburzenia osobowości?

Jakieś konkretne Ci zdiagnozowali i chcesz się tym podzielić może?

Ja od 2014 spadam cały czas w dół i szczerze powiedziawszy mam już dosyć. Wolę skończyć to sama raz na zawsze, bo nie wierzę już że kiedykolwiek jeszcze będzie lepiej albo chociaż znośnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź Mercymona.

Zawsze leczyłem się psychiatrycznie, kiedy próbowałem terapii szybko ją kończyłem, najczęściej z powodu zbyt dużych problemów zdrowotnych.

Przeszedłem jedną terapię, trwała około 6 miesięcy w Krakowie na oddziale 7F. Wychodząc próbowałem samodzielnego życia, dorobiłem się orzeczenia o niepełnosprawności, a lekarz wysyłał mnie na rentę, której mi nie przyznano. W tym roku zatrudniłem się jako księgowy w dobrej firmie, jednak po kilku miesiącach znowu coś musiałem odwalić - próba samobójcza.

 

W Krakowie zgiagnozowano mi zaburzenia narcystyczne, jednak specjaliści z którymi od tamtej pory miałem styczność róźnie mnie diagnozują np. lękowo-depresyjne. Mój lekarz podejrzewa u mnie CHAD poza zaburzeniami, nie wiem co o tym myśleć, ja nie mam nawet jakichś skoków euforii itp. tylko wieczny dół. Przebywam na zwolnieniu lekarskim i często nie wychodzę nawet z domu.

 

Wkurza mnie to, że do niczego nie mam motywacji i nie mogę żyć tak jak chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, scatman12345 napisał:

Dzięki za odpowiedź Mercymona.

Zawsze leczyłem się psychiatrycznie, kiedy próbowałem terapii szybko ją kończyłem, najczęściej z powodu zbyt dużych problemów zdrowotnych.

Przeszedłem jedną terapię, trwała około 6 miesięcy w Krakowie na oddziale 7F. Wychodząc próbowałem samodzielnego życia, dorobiłem się orzeczenia o niepełnosprawności, a lekarz wysyłał mnie na rentę, której mi nie przyznano. W tym roku zatrudniłem się jako księgowy w dobrej firmie, jednak po kilku miesiącach znowu coś musiałem odwalić - próba samobójcza.

 

W Krakowie zgiagnozowano mi zaburzenia narcystyczne, jednak specjaliści z którymi od tamtej pory miałem styczność róźnie mnie diagnozują np. lękowo-depresyjne. Mój lekarz podejrzewa u mnie CHAD poza zaburzeniami, nie wiem co o tym myśleć, ja nie mam nawet jakichś skoków euforii itp. tylko wieczny dół. Przebywam na zwolnieniu lekarskim i często nie wychodzę nawet z domu.

 

Wkurza mnie to, że do niczego nie mam motywacji i nie mogę żyć tak jak chce.

No to mamy dużo wspólnego :)

Z tym że mnie przez 5 lat leczyli na zaburzenia lękowo-depresyjne, a później przerzucili się na narcystyczne. Też nie wychodzę z domu, czasami nawet tydzień albo dłużej. Jeśli chodzi o CHAD, to ja go na pewno nie mam, ale znam osoby, które mają zdiagnozowaną. Potrafią np. bez powodu kopać w coś zaraz po przebudzeniu, przy "górce" zaczepiają wszystkich możliwych ludzi wokół. Może to Ci jakoś naświetli sprawę. Mnie mocno zaktywizował Topomax (Topiramat), jeśli jeszcze nie brałeś. Odstawiłam, bo nauka bardzo opornie po nim wchodzi. Ale jeśli na ten moment potrzebujesz energii do czegokolwiek, to może warto zagadać ze swoim lekarzem?

"Zawsze leczyłem się psychiatrycznie"- czyli prochy? Może teraz Ty mi coś podpowiesz?

Psychoterapia też mi opornie idzie, bo póki co znalazłam tylko jednego terapeutę, który potrafi skłonić mnie do refleksji. Najbliższy wolny termin za rok. Napiszesz coś więcej o tym szpitalu? Kurcze, pokładałam w nim duże nadzieje w ramach "ostatecznego wyjścia na prostą", o ile w ogóle kiedyś miałoby to nastąpić...

 

PS. Zgarnęli Cię do szpitala po tej próbie samobójczej? Co próbowałeś odwalić, jeśli nie jest to zbyt wścibskie pytanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę Ci napisać na priv co odwaliłem, do szpitala zgłosiłem się sam.

Co do leków do tej pory pomagał mi tylko amisan, ale nawet teraz biorąc nic nie rusza.

Ciężko mi powiedzieć, żebym mial CHAD, poza dołem wpadam tylko na takie pomysły jak udział w kursach itp. których dokończyć nie mogę, trwonię tylko pieniądze.

Fajnie masz, że w ogóle się uczysz, ja mimo wieku nie mogę ogarnąć dobrego zawodu, po prostu nie chce mi się.

Gadam ze swoim lekarzem już 3,5 roku, nic z tego nie mam.

Co do Krakowa...

Ja mam złą opinię, ale każdy ma inne zdanie i nie chcę Cię zniechęcać, być może potrzebujesz pół rocznego pobytu na 7F.

Nie wiem co zrobić z tym brakiem chęci, motywacji to jest chyba najstraszniejsze w tych problemach zdrowotnych, ta bezczynność, wegetacja. Mam mnóstwo czasu, a nic nie robię, nie mam za bardzo siły, ale nawet jak byłem w lepszych nastrojach to też nie potrafiłem się zabrać za naukę.

Nie jest tak, że nie jestem w stanie się czegoś nauczyć, brak mi motywacji.

Edytowane przez scatman12345

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli Topiramat byłby dla Ciebie idealny, na ten moment. Ale lekarz podejrzewający CHAD raczej Ci go nie wypisze :/

Ja mam tak samo- narobię kursów i później nic z nimi nie robię, pieniądze wywalone w błoto (u mnie to był "dział" kosmetyki).

Pocieszyć Cię?

Stwierdzenie że się uczę, to za dużo powiedziane. Wybrałam sobie ciężki kierunek studiów i jak na moją wcześniejszą edukację "totalnie z choinki". Znajomi robili zakłady po ilu tygodniach zabiorę papiery i to zmotywowało mnie do pracy. Pierwszy semestr skończyłam za pierwszym podejściem na studiach dziennych. Drugi robię już na zaocznych... od pięciu lat. Nie mam motywacji...Czyli jak u Ciebie- wiem że mogę, ale mi się nie chce, co wpędza mnie w jeszcze większy dół. W końcu teraz już nikt nie zachwyca się moimi ocenami, a ponoć narcyz potrzebuje ciągłego podziwu.

A Ty od dawna odczuwasz ten brak chęci?

W ciągu tych 11 lat często tak bywało?

Doły chyba też masz skoro próba "S" była?

 

To czekam na priva co tam odwaliłeś i napisz proszę swoje subiektywne zdanie o tym szpitalu w Krakowie. Ja o swoim, do którego trafiłam po próbie samobójczej mogłabym książkę napisać. I niestety ani trochę pozytywną... Ale wiadomo, że trzeba tam być i doświadczyć tego na własnej skórze. Może dzięki Tobie będę się mniej bała co tam zastanę albo w ogóle odpuszczę i to pół roku przepracuję z kompetentnym psychologiem (o ile kiedyś się do niego dobije wreszcie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przykre, że masz takich złośliwych znajomych...

Brak chęci odczuwam od wielu, wielu lat, co najmniej 11, chociaż nastroje miewałem lepsze to i tak nigdy mi się nie chce. Jak podejmowałem się jakiejś pracy to i tak tylko odwalałem co swoje, a potem wegetowałem.

Kiedyś też bardzo aktywnie spędzałem czas, było minęło, ale nigdy nauka, której tak bardzo chciałem się podjąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na wypisie ze szpitala mam "nieumiejętność odroczenia gratyfikacji". Nie wiem czy to też osobowość narcystyczna, czy dodali sami od siebie, ale fakt- musiałabym już teraz zakuwać całymi dniami, żeby MOŻE zdać w połowie września. Słaba to dla mnie motywacja...

Poza tym włączyły mi się lęki. Wiadomo że żadnego przedmiotu nie nauczysz się w 100%.

A jak poświęcę to półtora miesiąca mordując się z notatkami, a dostanę pytania, do których się nie przygotowałam? Ku*** błędne koło. Gdybym ten czas przeznaczony na "gdybanie" przeznaczyła na naukę, to już dawno umiałabym więcej niż połowę materiału. Czy Ty też odczuwasz może takie lęki? Ogólnie odnośnie przyszłości. Jak z używkami? Bo u mnie kiepsko...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co analizować tych wszystkich terminów, dawno dałem sobie z tym spokój, od tego nie przybędzie zdrowie.

Nie mam takich lęków, bo jak tylko zacznę jakąś naukę to od razu kończę.

Odnośnie przyszłości, no martwię się tym bardziej, że swoje najlepsze lata życia trwam w problemach.

Jęśli chodzi o używki to tylko kawa i papierosy.

Co znaczy, że u Ciebie kiepsko?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, benzodiazepiny często chodzą mi po głowie, przydałby się jakiś xanaxik raz na tydzień chociaż.

Nie biorę, bo nie chce mi się iść do lekarza po takie leki prawdę mówiąc.

Kiedyś byłem uzależniony od benzo, wiem, że potrafi na chwilę rozwiązać problemy, ale potem wracają z podwójną mocą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scatman12345 witaj. Podobna droge przeszedles do mojej. Moje leczenie zaczelo sie 18 lat temu u psychiatry, kiedys psychoterapia nie byla na ,,topie,, inne podejscie bylo i inne metody.

Terapie zaczelam dopiero w wieku ok. 28 lat, ktora trwala lacznie 6 lat. To zdecydowanie za pozno, zaburzenia osobowosci leczy sie od jak najwczesniejszych lat, teraz to juz mozna sobie pochodzic do psychologa i zaliczyc tzw. wspierajace wizyty, co 1,5 roku gdzie indziej (bo dluzej nie mozna)

Obecnie mam 36 lat i nie chodze  na terapie, nie mam sily opowiadac ktorejs osobie z kolei wszystkiego od poczatku, w szpitalu tez bylam 6 miesiecy. Wtopilam tez mnostwo pieniedzy w psychoterapie prywatne..

O psychotropach juz nawet nie chce mi sie pisac.. wiec pomine ten watek.

Szczescie w nieszczesciu, pewnego dnia stal sie cud, i znalazlam super prace. Od 5 lat pracuje zdalnie w domu, dzieki temu sie trzymam. Moze sprobuj tez czegos podobnego.

Na lekarzy nie trac czasu, ale tez i calkiem ich nie ignoruj. Zalezy wszystko od tego jak sobie radzisz sam z soba, ile cierpienia mozesz wytrzymac. W chwilach, kiedy masz juz sznurek na szyi natychmiast szukaj pomocy.

Nie mam dla ciebie zlotej rady, trzeba zyc i tyle, próbować sobie pomoc, nie ma innej drogi.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Ala

Nie wierzę, że z zaburzeń nie da się wyjść.

Moim generalnym problemem jest to, że nie mam dobrego zawodu, taki zdalny chyba by był najlepszy dla mnie.

Poza tym nie mam sił, motywacji, żeby się czegoś nauczyć.

Jak udało Ci się znaleźć tą pracę?

Chciałbym mieć zawód, który pozwoliłby mi zamieszkac w Polsce, wynająć jakąś kawalerkę i opłacać terapię.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypadkowo znalazlam i przypadkowo trafilam na fajnych ludzi, dlatego napisalam cud.

Nie mierz za wysoko, na poczatek prosta praca, bez kwalifikacji, powoli krok po kroku.. moze warto ambicje schowac na razie do kieszeni, skoro brakuje sil i motywacji?

Wiem po sobie jak sie chce zbyt wiele od razu to czlowiek sie szybko zderza ze sciana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×