Skocz do zawartości
Nerwica.com

mercymona

Użytkownik
  • Postów

    61
  • Dołączył

Treść opublikowana przez mercymona

  1. Zauważył może ktoś, że autor wątku, wcześniej chętnie i często się udzielał, a teraz kompletnie nic od 27h? Proponuje wstrzymać się od kolejnych komentarzy, dopóki znów się nie pojawi...
  2. Może spróbuj wysłać aplikacje do innego miasta, a nawet kraju? :)
  3. Z tego co wiem, to tematem nie jest przechwalanie się kto jak świetnie sobie radzi. Wpadliście może na to, że kopiecie leżącego?
  4. Hej! Czuję się jakbym czytała o sobie... Też zastanawiam się czemu chłopak i mama trwają jeszcze przy mnie. Osobiście uważam, że beze mnie byłoby im lepiej. Jesteś uzależniona od benzo? Jeśli masz ochotę, to napisz coś więcej tutaj albo na priv.
  5. Np. pół butelki wina (czasami cała) i do tego jeszcze Xanax, żeby zagłuszyć te myśli, jak bardzo zjeba*** sobie najlepsze lata życia... I że skoro jest tylko gorzej, to prawdopodobnie już nigdy nie będzie lepiej.
  6. Ja na wypisie ze szpitala mam "nieumiejętność odroczenia gratyfikacji". Nie wiem czy to też osobowość narcystyczna, czy dodali sami od siebie, ale fakt- musiałabym już teraz zakuwać całymi dniami, żeby MOŻE zdać w połowie września. Słaba to dla mnie motywacja... Poza tym włączyły mi się lęki. Wiadomo że żadnego przedmiotu nie nauczysz się w 100%. A jak poświęcę to półtora miesiąca mordując się z notatkami, a dostanę pytania, do których się nie przygotowałam? Ku*** błędne koło. Gdybym ten czas przeznaczony na "gdybanie" przeznaczyła na naukę, to już dawno umiałabym więcej niż połowę materiału. Czy Ty też odczuwasz może takie lęki? Ogólnie odnośnie przyszłości. Jak z używkami? Bo u mnie kiepsko...
  7. Czyli Topiramat byłby dla Ciebie idealny, na ten moment. Ale lekarz podejrzewający CHAD raczej Ci go nie wypisze :/ Ja mam tak samo- narobię kursów i później nic z nimi nie robię, pieniądze wywalone w błoto (u mnie to był "dział" kosmetyki). Pocieszyć Cię? Stwierdzenie że się uczę, to za dużo powiedziane. Wybrałam sobie ciężki kierunek studiów i jak na moją wcześniejszą edukację "totalnie z choinki". Znajomi robili zakłady po ilu tygodniach zabiorę papiery i to zmotywowało mnie do pracy. Pierwszy semestr skończyłam za pierwszym podejściem na studiach dziennych. Drugi robię już na zaocznych... od pięciu lat. Nie mam motywacji...Czyli jak u Ciebie- wiem że mogę, ale mi się nie chce, co wpędza mnie w jeszcze większy dół. W końcu teraz już nikt nie zachwyca się moimi ocenami, a ponoć narcyz potrzebuje ciągłego podziwu. A Ty od dawna odczuwasz ten brak chęci? W ciągu tych 11 lat często tak bywało? Doły chyba też masz skoro próba "S" była? To czekam na priva co tam odwaliłeś i napisz proszę swoje subiektywne zdanie o tym szpitalu w Krakowie. Ja o swoim, do którego trafiłam po próbie samobójczej mogłabym książkę napisać. I niestety ani trochę pozytywną... Ale wiadomo, że trzeba tam być i doświadczyć tego na własnej skórze. Może dzięki Tobie będę się mniej bała co tam zastanę albo w ogóle odpuszczę i to pół roku przepracuję z kompetentnym psychologiem (o ile kiedyś się do niego dobije wreszcie).
  8. No to mamy dużo wspólnego :) Z tym że mnie przez 5 lat leczyli na zaburzenia lękowo-depresyjne, a później przerzucili się na narcystyczne. Też nie wychodzę z domu, czasami nawet tydzień albo dłużej. Jeśli chodzi o CHAD, to ja go na pewno nie mam, ale znam osoby, które mają zdiagnozowaną. Potrafią np. bez powodu kopać w coś zaraz po przebudzeniu, przy "górce" zaczepiają wszystkich możliwych ludzi wokół. Może to Ci jakoś naświetli sprawę. Mnie mocno zaktywizował Topomax (Topiramat), jeśli jeszcze nie brałeś. Odstawiłam, bo nauka bardzo opornie po nim wchodzi. Ale jeśli na ten moment potrzebujesz energii do czegokolwiek, to może warto zagadać ze swoim lekarzem? "Zawsze leczyłem się psychiatrycznie"- czyli prochy? Może teraz Ty mi coś podpowiesz? Psychoterapia też mi opornie idzie, bo póki co znalazłam tylko jednego terapeutę, który potrafi skłonić mnie do refleksji. Najbliższy wolny termin za rok. Napiszesz coś więcej o tym szpitalu? Kurcze, pokładałam w nim duże nadzieje w ramach "ostatecznego wyjścia na prostą", o ile w ogóle kiedyś miałoby to nastąpić... PS. Zgarnęli Cię do szpitala po tej próbie samobójczej? Co próbowałeś odwalić, jeśli nie jest to zbyt wścibskie pytanie?
  9. Znam problem, wiem co czujesz... W jaki sposób leczono te zaburzenia osobowości? Jakieś konkretne Ci zdiagnozowali i chcesz się tym podzielić może? Ja od 2014 spadam cały czas w dół i szczerze powiedziawszy mam już dosyć. Wolę skończyć to sama raz na zawsze, bo nie wierzę już że kiedykolwiek jeszcze będzie lepiej albo chociaż znośnie...
  10. Hej Dario! Co to jest to Tranxene? Od czego, w jakiej dawce i jak długo jesteś uzależniony? Ja po Tegretolu dostałam jakiegoś turbo uczulenia, wylądowałam w szpitalu na sterydach, także też nie polecam...
  11. To jest ten sam lek, tylko podałam różne nazwy. Ta sama substancja co Xanax. Mogę zapytać do jakiej dawki Ty doszłaś? Jednak tyle lat jakoś funkcjonowałaś na tym leku... Czy była to po prostu czysta wegetacja? Nie wiem czy przez Xanax, czy nie ale wiem, że zmarnowałam najlepsze lata życia, wcale nie czuję się lepiej i brakuje mi już wiary... Rozmawiałam z moim aktualnym psychiatrą o pozwie przeciwko lekarzowi, który mnie uzależnił. Tak dla zasady i żeby nikogo więcej nie wciągnął w to bagno. "Nie ma co się rozdrabniać, trzeba skupić się na swoim zdrowiu teraz"- powiedziała pani doktor, która też musi mieć swoje za uszami, bo bardzo szybko z ordynatora szpitalnego "zleciała" do rangi zwykłego psychiatry z przychodni na NFZ na wypizdówku...
  12. Kurcze, jak piszesz że czujesz się "upośledzona", to już w ogóle nie mam motywacji tego odstawiać. Po co te męczarnie w takim razie? Póki co wiecznie słyszę od tych konowałów, że przez benzo jestem upośledzona. Znów prawie im uwierzyłam... A to też nie jest do końca prawda. Jeżdżę autem, studiuję, kontaktuję...
  13. Chyba najbardziej "budujące" w zaufaniu do lekarzy jest to, że po próbie wyskoczenia z okna półtora miesiąca temu, ze szpitala wyszłam z... Topiramatem (który często powoduje depresję i wzmaga myśli samobójcze). Normalnie order za to powinni dostać... Ja biorę Afobam/Alprox/Alpragen/Xanax od początku 2014 roku. Doszłam do dawki ponad 10mg (powiedzmy że 12), w szpitalu zeszłam do czterech (przemycanych, bo nie od nich oczywiście). Czułam że więcej nie dam już rady w tamtym stanie i bez pomocy psychologa (owszem był, ale jeden na cały szpital, więc równie dobrze mogło go nie być wcale). Od miesiąca jestem w domu, nie radzę sobie z problemami, znów wróciłam do 7-8 mg. Nie korci Cię żeby sięgnąć po tabletkę? Jeśli nie, to gratuluję. Masz rację- "odwyk" w Polsce, to jeden wielki dramat. Na angielskiej stronie widziałam plan leczenia odstawiania 6mg Alprazolamu rozbity na... półtora roku. U nas myślą że wszystko da się zrobić w tydzień albo dwa.
  14. W obu przypadkach była to wenlafaksyna, a konkretniej Symfaxin. Niestety nigdy później już nie zadziałała, ani w zwiększonej dawce, ani żaden z kolejnych, powiedzmy ośmiu leków. I tak sobie wegetuję od pięciu lat. Ostatkami sił...
  15. Jeśli Cię to pocieszy... dwa razy leki u mnie zadziałały. Dużo mocniej, niż śmiałam oczekiwać. Na myślenie nie było czasu, bo robiłam pięć rzeczy jednocześnie. A jak już zdarzało mi się myśleć, to np. o tym, że pięknie słońce dzisiaj świeci. Stare dzieje... Oddałabym wszystko, żeby wrócić do tamtego stanu.
  16. A nie skupiasz się przypadkiem na swoim stanie i myśleniu o nim? Ja tak mogę godzinami, dniami i latami...
  17. Hej! Jestem uzależniona od benzo. Uzależnił mnie oczywiście psychiatra i to pierwszy, do jakiego w życiu trafiłam. Dosłownie kazał mi wyrzucić ulotki, "bo dostanie pani wszystkich objawów ubocznych od samego czytania". Teraz każdy lekarz mówi mi, że to benzo jest przyczyną całego zła. Ale jakoś już im nie ufam... Poprawiło się cokolwiek u Ciebie po odstawieniu?
  18. Półtora miesiąca temu próbowałam popełnić samobójstwo przez wyskoczenie z okna. W szpitalu skłamałam, że była to tylko próba zwrócenia na siebie uwagi, diagnoza zaburzenia osobowości i brak jakiegokolwiek leku antydepresyjnego. Nie czuję się dobrze, nie mam planów na przyszłość, uważam że do niczego się nie nadaje. Ale i tak bardziej martwi mnie coś innego. Codzienne paniczne napady lęku przy wybudzaniu się. Towarzyszą mi może od dwóch- trzech tygodni. Eskalacja wszystkich możliwych obaw już w trakcie wybudzania się, zlana potem, czuję jak wali mi serce. Ten stan jest tak nieprzyjemny, że boję się czy wytrzymam do wizyty u lekarza. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie (w nocy dokucza mi oczywiście bezsenność, w dodatku sen jest bardzo płytki- co nie zdarzało się nigdy wcześniej). Czy ktoś z Was ma/miał podobne objawy i udało mu się z nimi poradzić? Polecacie jakiś konkretny lek? Kolejna moja obawa, to żeby nie zostać po nim zombie, bo we wrześniu czeka mnie sesja poprawkowa... Biorę benzodiazepiny póki co, bo nie wiedzę innego wyjścia i o dziwo nie działają. Będę ogromnie wdzięczna za każdą wskazówkę.
  19. mercymona

    Nerwica mnie zabija

    Ja jestem, bo mam podobne objawy :)
  20. Półtora miesiąca temu próbowałam popełnić samobójstwo przez wyskoczenie z okna. W szpitalu skłamałam, że była to tylko próba zwrócenia na siebie uwagi, diagnoza zaburzenia osobowości i brak jakiegokolwiek leku antydepresyjnego. Nie czuję się dobrze, nie mam planów na przyszłość, uważam że do niczego się nie nadaje. Ale i tak bardziej martwi mnie coś innego. Codzienne paniczne napady lęku przy wybudzaniu się. Towarzyszą mi może od dwóch- trzech tygodni. Eskalacja wszystkich możliwych obaw już w trakcie wybudzania się, zlana potem, czuję jak wali mi serce. Ten stan jest tak nieprzyjemny, że boję się czy wytrzymam do wizyty u lekarza. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie (w nocy dokucza mi oczywiście bezsenność, w dodatku sen jest bardzo płytki- co nie zdarzało się nigdy wcześniej). Czy ktoś z Was ma/miał podobne objawy i udało mu się z nimi poradzić? Polecacie jakiś konkretny lek? Kolejna moja obawa, to żeby nie zostać po nim zombie, bo we wrześniu czeka mnie sesja poprawkowa... Biorę benzodiazepiny póki co, bo nie wiedzę innego wyjścia i o dziwo nie działają. Będę ogromnie wdzięczna za każdą wskazówkę.
  21. @shira123 dziękuję za wsparcie, już trochę tych leków przerobiłam, wiem jak to działa. Gdybym sama na sobie nie odczuła magicznego działania wenlafaksyny kiedyś, to nigdy nikomu nie uwierzyłabym, że jakakolwiek pigułka może tak zmienić człowieka. A w zasadzie całe jego życie... W szpitalu byłam drugi raz i drugi raz odstawili mi antydepresanty, a wcisnęli "stabilizator nastroju". Bo przecież według nich depresji nie mam, tylko zaburzenia, przy czym sami stwierdzili, że zaburzenia mogą się wykolejać na tyle, że antydepresanty są niezbędne. Masz może jakąś wiedzę na ten temat? Wydaje mi się że próba wyskoczenia z wieżowca, to już jest taki dosyć skrajny przypadek. Od paru dni znów mam myśli samobójcze... Stąd daję sobie jednak trochę prawo podważać opinie szpitala i wydaje mi się że antydepresant jednak byłby wskazany. Niestety aktualnie nie mam zbytnio nikogo bliskiego. Część znajomych odsunęłam sama, kiedy przytyłam 30kg po Mirtrazapinie, bardzo duża część odsunęła się sama, po tym jak próbowałam wyskoczyć z okna... W szpitalu poznałam trzy ciekawe i wydawało mi się, wartościowe osoby. Wydawało mi się- dopóki nie uświadomiłam sobie, że jedyne czego ode mnie chcą, to przemycania alkoholu do szpitala (zostały tam o wiele dłużej)... ;)
  22. @bezniczego mi wpisali "nieprawidłowo ukształtowaną osobowość z przewagą cech osobowości bierno-agresywnej, chwiejnej emocjonalnie i narcystycznej". Do tego "uraza i frustracja na najmniejszą nawet krytykę, lęk przed porzuceniem, brak poczucia własnej wartości, niska samoocena". Ogólnie dziwne dla mnie to wszystko... narcyzm plus brak poczucia własnej wartości i liczne próby samobójcze- moja głowa jakoś nie potrafi pozbierać tego w jedną całość. Mogę zapytać co Tobie stwierdzono? Robiłam sobie sama jeszcze ten angielski test (szczerze, bo przecież okłamywałabym tylko samą siebie)- tam wyszła mi osobowość narcystyczna i histrioniczna. A żeby było śmieszniej... badała mnie też biegła psychiatra sądowa do sprawy alimentacyjnej z ojcem. Ona stwierdziła zaburzenia dyssocjalne znowu. Także do wyboru, do koloru... Jak pierwsza wizyta u nowego psychologa? :)
  23. Nie wiedziałam w której kategorii zamieścić swój wpis, więc posłużyłam się diagnozą szpitalną-"Mieszane zaburzenia osobowości". Lekko ponad miesiąc temu próbowałam popełnić samobójstwo. Kolejny już raz, ale pierwszy tak "spektakularny". Jak widać nawet w piekle mnie nie chcą... Za bardzo "znieczuliłam" swój lęk wysokości, "zgapiłam" kiedy przyjechała straż pożarna, zapomniałam o przerzuceniu za okno łydek, którymi jeszcze trzymałam się środka. Mniejsza o to, bo jeszcze kogoś zainspiruje... Dwa tygodnie w szpitalu psychiatrycznym. Kompletnie zmarnowane dwa tygodnie. Topiramat, którego jedynym efektem jest to, że jem mniej niż wcześniej i całe 45 minut (wyżebrane!) rozmowy z psychologiem. Czuję się dokładnie tak samo, jak przed wprowadzeniem swojego misternie obmyślanego planu. Albo gorzej... Bo wtedy jeszcze żyłam nadzieją, że zaraz to wszystko się skończy. Noc w noc koszmary, po których wstaję jeszcze bardziej zmęczona, niż się kładę (wcześniej tego nie było albo bardzo sporadycznie w wybitnie stresujących sytuacjach). Oczekiwania mojej mamy i mnie samej, że za 2 miesiące pozaliczam wszystkie zaległości na studiach, kłótnie z partnerem(? (dobre pytanie...)), czy teraz to on ma wszystko za mnie robić. Wyżej opisane "robienie" ogranicza się do uczieczki w internet na kilka godzin dziennie. Czy żałuję że ktoś zdążył mnie złapać? Tak... Czy chciałabym nie móc już teraz tego pisać? Tak... Czy chcę dalej żyć? Nie... Nie widzę najmniejszego sensu.
  24. Od 5 lat leczę się na zaburzenia depresyjno-lękowe/zaburzenia osobowości. Od 3,5 roku jestem uzależniona od Alprazolamu. Mam na koncie kilka prób zatrucia lekami i alkoholem- nic z tego. Nie mam już siły żyć. To nawet nie jest życie. Jestem tak samo produktywna, jakbym była już martwa. Nienawidzę siebie, nie mam na nic siły, co jeszcze bardziej mnie nakręca na odebranie sobie życia. Do niczego się nie nadaję. Kolejny już raz zawaliłam studia, bo 4 miesiące zabrało mi zebranie się żeby dotrzeć na wydział z podaniem. Nie chce mi się z nikim rozmawiać. Nie chcę już dłużej cierpieć. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam szczęśliwa. Kilka lat temu? Nie, nie jest mi szkoda bliskich. Uważam, że lepiej by im było, gdyby mnie nie było. Nie wierzę też, że kiedykolwiek bym się wyleczyła. Od 4 lat żadne leki już na mnie nie działają. A przynajmniej nie na tyle, żebym chciała kontynuować tę męczarnię. Że tabletkami się nie zabiję, to już wiem. Wiem także, że można skoczyć z 11. piętra i tylko się połamać. Znając moje szczęście właśnie tak by było. Zostaje powieszenie albo tory. Dziś czytałam jak dobrze to zrobić... Nie boję się samobójstwa. Nie boję się już nawet bólu fizycznego z tym związanego. Najważniejsze, że ten psychiczny skończyłby się raz na zawsze. Jedyne czego się boję, to że coś może się nie udać...
×