Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja moja historia


mpa

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym się podzielić z wami moją historią depresji. Może trochę mi lżej będzie jak ją opiszę , może ktoś ma podobnie i może się podzielić doświadczeniami. Mam na imię Michał i mam 38 lat. Walkę z depresją zacząłem 11 lat temu. Nawet nie pamiętam teraz powodu tego epizodu, dziś wiem że jedyny powód to mój system nerwowy, a rozpoznanie to depresja endogenna. Zawsze byłem bardzo wrażliwy co pewnie przyczyniło się do rozwoju choroby i tak latem 2007 roku trafiłem do specjalisty psychiatry. Mój stan był fatalny, wszystkie symptomy depresji. Dostałem lek Stimuloton i praktycznie w ciągu tygodnia wszystko się zmieniło o 180 stopni. Czułem się świetnie. Dobrze mi się pracowało, kontakty międzyludzkie nie sprawiały problemu, miałem plany i marzenia. Lek działał świetnie przez kilka lat co pozwoliło mi normalnie żyć. Poznałem dziewczynę i ożeniłem się, zmieniałem pracę na coraz lepsze. Było ok, a jak czułem że coś jest nie tak to Stimuloton szybko pomagał. W pewnym momencie jednak przestał działać. Dostałem inny lek, Alventa. Musiałem poczekać ok trzech tygodni ale w końcu i ten lek zadziałał. Mimo nawrotow starałem się żyć normalnie, nie brałem zwolnień lekarskich i jakoś wytrzymałem do poprawy samopoczucia. Pojawiły się dzieci, dwie piękne i zdrowe dziewczynki dziś maja 6 i 3 lata. Latem 2016 kolejny epizod depresji. Strasznie silny i długi, dwa miesiące leżenia w łóżku zwolnienia chorobowego z pracy. Próba wyciągania mnie z deprechy różnymi lekami. W końcu zadziałał Fevarin. Wróciłem do pracy z obawami jak zostanę odebrany ale ku mojemu zaskoczeniu było ok. Remisja trwała do maja 2018 gdzie znowu się zaczęło i trwa do teraz. Leki nie pomagają. Zawsze starałem się żyć mimo depresji. Realizować plany życiowe. Teraz przy kolejnym epizodzie chyba się podałem całkowicie. Nie wiem czy chce czekać na zakończenie tego epizodu. Jestem załamany, nie łudze się że ewentualnie następnych. Nie wiem jak mam żyć. Mam świadomość że mam rodzinę i obowiązki względem niej których nie daje rady realizować. Mam żal do lekarze że nie uświadomił mnie na początku że będą nawroty. Może inaczej bym życie ułożył. Teraz czuję się jak w potrzasku, leki nie działają, jestem na zwolnieniu lekarskim. Czuję że ciągnie moją rodzinę w dół. Nie wiem jak mam sobie poradzić z tym wszystkim. Może szpital i elektrowstrzasy? Jedno jest pewne depresja wygrywa a ja nie wiem jak to zmienić. Dajcie znać jak wy sobie radzicie z podobnymi problemami.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy będę pomocny, ale też nie chcę, żeby tu była taka pustka. Gdybym był na twoim miejscu z żoną i dziećmi, to choćbym miał się zesrać, to starałbym się poukładać dla nich. Teraz masz ciężko, a co jeśli więcej rzeczy się posypie? Wtedy nie będzie łatwiej. Pracuj nad tym. Bądź ze sobą szczery i sumiennie pracuj nad sobą. Idź na terapię, leki to nie powinno być permanentne rozwiązanie. Jakie mogą być możliwe przyczyny twojej depresji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie, jakie mogą być przyczyny? Dzieciństwo miałem ok, normalna rodzina, żadnych patologi. Dorosłe życie też bez większych kłopotów. Jedyne uzasadnienie to podstawy biologiczne i wrodzona wrażliwość bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Chodziłem na psychoterapię półtora roku raz w tygodniu. Robiłem wszystko aby nie dochodziło do kolejnego nawrotu. Wiem że powinienem się pozbierać, mam dla kogo. Tylko jakim sposobem i na jak długo to wystarczy? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mpa sprawa Jest taka, że w tym życiu nie ma czegoś takiego jak "tylko na ile?". Nic nie jest ciągłe w tym życiu. Praca o lepsze jutro nigdy nie ustaje. Żeby w naszych życiach lepiej musimy nad tym konsekwentnie, codziennie pracować. Aby było gorzej wystarczy nic nie robić. Żeby nie było. Sam się zmagam z lekką depresją, ale jak tylko wbiłem sobie do głowy, że nawet ci naprawdę szczęśliwi ludzie pracują codziennie nad sobą, swoimi związkami itd i ta praca NIGDY się nie kończy to zrobiło mi się lepiej. Szuraj na terapię, ale włóż wysiłek w znalezienie dobrego terapeuty. 

Jasne zawsze możesz przyjąć nihilistyczny punkt widzenia i uznać, że nic się nie liczy. Wtedy nie masz żadnych obowiązków i nic Cię nie obchodzi, ale po pewnym czasie takie życie to największe cierpienie. 

Albo możesz uznać, że wszystko co robisz się liczy i wziąć na siebie odpowiedzialność. Jasne, będzie boleć, ale tylko poczujesz, że życie ma sens. Zwłaszcza kiedy masz już swoją rodzinę. Porozmawiaj szczerze z żoną. Spędzaj czas z dziećmi. Pracuj sumiennie i nie bądź dla siebie tyranem! Planuj też dni wolne, albo nawet krótkie okienka w ciągu dnia dla siebie. To co napiszę może wydawać się oksymoronem ale "Dyscyplina to prawdziwa wolność". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×