Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rysieq

Użytkownik
  • Postów

    81
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Rysieq

  1. Mam tyle problemów, ale boję się je opisywać publicznie, bo ktoś ze znajomych na pewno mnie rozpozna... brak kasy na psychologa. Nie widzę dla siebie ratunku
  2. Hej, chyba dzisiaj poczułem pierwsze objawy depresji u siebie... Poznałem świetną kobietę, spotykamy się od 1,5 miesiąca i myślę, że powoli przeradza się to w związek. Ona totalna ekstrawertyczka, a ja na odwrót. Boję się, że lada moment pierwsze motylki zdechną i zobaczy jakim gburem jestem. Nie wiem nawet dlaczego taki jestem. Zero energii kiedy mówię, czy jakiejkolwiek ekspresji. Ona zaś dusza towarzystwa, wszędzie każdego zna. Co ją trzyma przy mnie? Żeby było śmieszniej pracuję w sprzedaży, gdzie utrzymywanie dobrych relacji z klientem to podstawa, idzie mi coraz gorzej, wypaliłem się, ale dobrze płacą, więc kontynuuję... Jestem zwięzły, konkretny i nie lubię pierd*lenia o głupotach. Czuję, że zaczynam się w niej zakochiwać i nagle mam paniczny strach, że ją stracę przez swoje na pozór nudziarstwo. Pracujemy w tej samej firmie, zawsze pod koniec dnia dzwonimy do siebie, ona w 99% z dobrymi wieściami na temat swojego dnia i pracy, a ja kuźwa niemal zawsze o tym jak mi kijowo idzie... No i jak to ma być atrakcyjne? Już upadłem tak nisko, że zastanawiam się nad jakimś kursem nawiązywania relacji, nauczeniem się small talku, czy po prostu nie bycia tak stoicką osobą. Zastanawiam się jak to jest, że wyrosłem na osobę, która nie szuka wszędzie kontaktu ze wszystkimi. Ona jest typem, który na samodzielnym wyjeździe na urlop włączy tindera i zaraz znajdzie kompana na piwo & imprezę; ja z kolei spędzę urlop sam, spacerując, sport, czytając książkę. Już sam nie wiem czy robię się zazdrosny o jej umiejętności komunikacji z innymi, czy o to, że jej w pewnym stopniu nie wystarczę i znajdzie kogoś ciekawszego. Czuję się totalnie żałośnie. Boję się z nią o tym porozmawiać, bo wyjdę na słabego faceta, który ma kompleksy, a obecnie jestem w jej oczach kimś pewnym siebie, kto idzie po swoje nieważne co... Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Fake it till you make it? Czy być sobą? Czy ja w ogóle powinienem być sobą? Bo czuję, że nie pasuję do tego świata, a jednak samotność wcześniej bardzo mi doskwierała. Teraz kiedy poznałem ją czuję się lepiej, bo mam z kim spędzać czas w większej intymności poza znajomymi, a jednocześnie czuję się gorzej, bo ona świeci jak gwiazda, a czuję się jak w cieniu i nie potrafię z niego wyjść. Obnażyła mi moje wady. Ciągle myślę co ja takiego innego robiłem w dzieciństwie, że wyszedłem na tak ponurą osobę, kiedy inni są mega towarzyscy i ciekawi. Czy powinienem iść na terapię? Cała ta sytuacja źle wpływa na moje życie zawodowe. Zarabiam coraz mniej, bo nie umiem pozyskać nowych klientów. Dzisiaj miałem chyba najgorszy dzień w karierze...
  3. Rysieq

    Wisi nade mną fatum

    Chłopie, o czym Ty pier*olisz? Masz 20 lat, całe życie przed tobą! Proszę napisz teraz dokładnie jak przedstawia się twój stan zdrowia. Czy jesteś zdolny do pracy? Jeśli tak to idź zarabiaj i wyprowadź się. To krok do wolności. Znajdź pasję, przyjaciół i utopijnie drugą połówkę. Masz tyle do zobaczenia w tym świecie, a Ty o kończeniu myślisz. No błagam. I wiem, że może łatwo mi się to pisze, ale Ty dobrze wiesz, że jak nic nie zrobisz, to będzie kiepsko
  4. Rysieq

    Problem ze studiami

    Przede wszystkim studia to świadomy wybór i idziesz tam, aby zdobyć konkretne kompetencje. Powinnaś w sumie przed rozpoczęciem studiów w miarę wiedzieć co chcesz po ich ukończeniu robić zawodowo. Kolejna sprawa - studia są ciężkie. To tyle. Nie ma w tym nic magicznego. To wczesne poranki i późne wieczory. Zmęczenie, frustracja, stres, setki godzin nauki, notatki, poświęcanie przyjemności dla zdobycia większej wiedzy itd, itd. Moim zdaniem? Jak najbardziej warto. Chcesz mieć więcej czasu dla siebie? Bądź bardziej zdyscyplinowana. Dobry dzień, tydzień, miesiąc czy rok wymaga odpowiedniego planu i przygotowania. Nie odbierz mnie wrogo, ale po prostu dzisiaj większość młodzieży jest miękka... Nasi rodzicie mieli o wiele trudniej. Mamy teraz więcej niż nam potrzeba, więc zamiast narzekać na brak dachu nad głową lub pożywienia, to narzekamy na warunki w edukacji. Jeśli te studia Ci nie odpowiadają, to zwiewaj i nie marnuj czasu! Sam byłem na dwóch uczelniach i ich nie ukończyłem. Nie żałuję, swoje przeżyłem i zachowam to do końca życia Eksperymentuj i próbuj, bo jak nie teraz to kiedy? Po 40stce?
  5. Rysieq

    Zagubiony 22latek

    Moim zdaniem najlepiej jest się zmusić do czegoś pozytywnego. Zacznij wprowadzać po jednym zdrowym nawyku przez kolejne 12 miesięcy. Może zacznij od robienia jednej produktywnej rzeczy w ciągu dnia. Życie ma sens kiedy ma się jakąś odpowiedzialność. Możesz nawet zacząć od takiej głupoty jak wypicie szklanki wody zaraz po przebudzeniu. Niby drobnostka, ale podniesie komfort życia i nauczy Cię pierwszego nawyku. Potem sport, nauka, szukanie pracy, znajomych itd. itd. Nie mówię, że będziesz się uśmiechał podczas robienia tych czynności. Bardzo możliwe, że poczujesz się bezsensownie i często będziesz chciał zrezygnować (o ile w ogóle zaczniesz), ale wytrwaj. Za kilka miesięcy poprawi się. Może za kilka lat. Nikt nikt nie powiedział, że każdy a tym świecie ma być szczęśliwy i mieć sens życia, ale jeśli tego pragniesz TO JEST TO TWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Sam chwyć za ster i rób co możesz, albo umrzesz i to w smutny i przykry sposób.
  6. Hej, minęło pół roku i pomyślałem, że zrobię mały update Ogółem jest LEPIEJ! Powoli (przez dużeee P) wychodzę z długów. Jeszcze rok-dwa będę żyć z zaciśniętym pasem, ale widzę światełko w tunelu. Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że nikt mnie nie uratuje i tylko ja mogę sobie pomóc. Zaczynam zarabiać dobre pieniądze, o których wcześniej nawet nie myślałem na poważnie. Co więcej w branży, której kiedyś bardzo nie lubiłem, obecnie jest to love-hate relationship Wróciłem do systematycznych treningów i diety, wyglądam super i zaczynam znów podobać się płci przeciwnej i tu mam problem... Mam w pracy znajomą, troszkę starszą, ale mega atrakcyjną, kobieta sukcesu, radzi sobie w każdej sferze życia na poziomie ponadprzeciętnym i notabene chyba jest mną zainteresowana. Tylko, że ja tak się wstydzę i boję z kimkolwiek wiązać, wstydzę się sam przed sobą swojej sytuacji życiowej. Mówiąc krótko nie stać mnie na związek, dalej żyję z wypłaty do wypłaty, mam w wielu sferach związane ręce + skupiam się teraz na sobie na maksa, edukuję się, ćwiczę, dbam o siebie i staram się jakoś ułożyć stabilne życie. Jak ja mam zapewnić odpowiednie doznania dorosłej, pewnej siebie kobiecie, która już raczej jest przyzwyczajona do życia na pewnym poziomie? Waham się między urwaniem kontaktu, a pozwoleniem, aby sytuacja potoczyła się sama. Jest też inna przeszkoda, ja za kilka tyg dosłownie wracam do miasta rodzinnego (około 100km) ze względów finansowych, nie jest to na stałe, ale przez 6-12 miesięcy muszę pożyć w cieniu, aby potem cieszyć się życiem. W dodatku chcę za rok-dwa polecieć do Chin na rok, na stypendium. To by było nie fair wiązać się z kimś na poważnie. Kurwa, nie wiem. Jakie macie myśli? Moje życie nadal jest w pewnym stopniu bałaganem. Uważam, że nie powinienem wpuszczać nikogo póki nie będzie tam porządku.
  7. Rysieq

    Samotność

    Mam podobnie tzn czasami fajnie jest być romantycznym, jednak o wiele fajniej mi się spędza czas np robiąc coś produktywnego z drugą połówką (gdybym ją miał). Poza tym, z mojego doświadczenia wynika, że to jednak kobiety częściej narzekają na brak "miłości i zainteresowania" w związkach, ale nie zawsze oczywiście
  8. Update: ogółem jest lepiej! Wróciłem na treningi, a przy tym do zdrowszego (i tańszego odżywiania). Ostatnio zaniedbałem trochę naukę, ale wracam. W pracy ogółem też lepiej, ale dzisiaj zrobiłem mega duży błąd i muszę wziąć na siebie winę i to poprawić. Nie uciekam od tego. Mam kilka zobowiązań i strasznych telefonów do wykonania. Przekładam to z dnia na dzień, ale chyba w końcu to załatwię. Ogółem jest lepiej. Nie jest to moje niebo, to dopiero początek mojej drogi do lepszego życia, ale kreska na wykresie idzie w górę, a nie w dół!
  9. Rozumiem CIę, ale nawet bez żadnych problemów czasami ciężko robi się te rzeczy. Ja lata ćwiczyłem trójbój siłowy, potem złamałem stopę i miałem wypadek samochodowy + depresja... Kilka tyg temu wróciłem na treningi - BOŻE, jak cudnie. Stary, najciężej jest nam robić codziennie te małe rzeczy, które jednak mają znaczenie. Mi też się nie chce codziennie zmywać, myć zębów po 2-3x, albo uczyć się i kłaść spać wcześnie, ale tylko utrzymanie tego porządku da nam lepsze życie.
  10. Rysieq

    Samotność

    Głupio mi się było pokazać bez niczego, więc się zapożyczyłem na prezenty. Wiem, że głupota, ale czułem, że muszę to zrobić. Paradoksalnie cała rodzina znów mi udowodniła, że nic z tych rzeczy nie jest ważne, oprócz wspólnie spędzonego czasu. Szczerze mówiąc pozytywnie się zaskoczyłem. Bałem się zaś o sylwestra, bo nie miałem planów, a nie chciałem za bardzo się wpraszać do współlokatorów (jeszcze mieli gości z rodziny), jednakże mam szczęście mieć świetnych przyjaciół i razem się super bawiliśmy. Ostatecznie wszystko wyszło lepiej aniżeli się spodziewałem. Ja póki co wykorzystam obecny stan samotności na więcej pracy i przede wszystkim na wyjście z długów. @Aylen90 co do tego bólu nawet fizycznego, czuję to czasami. Paskudne uczucie. I to nawet nie jest tak, że nie mam tutaj w ogóle znajomych. Mam, ale jednak wszyscy mają np. już swoje rodziny lub planują ślub. Moi współlokatorzy są moimi przyjaciółmi, ale 75% czasu spędzam sam. Samotnie jem, robię zakupy, jeżdżę samochodem i oglądam filmy. To boli. Zwłaszcza kiedy widzę co tracę na przykładzie związków moich przyjaciół. Czasami próbowałem randkować i nie mam z tym problemu, nie jestem jakiś bardzo introwertyczny, ale po prostu moja sytuacja życiowa (długi, non stop praca, poprzez złamanie stopy i wypadku samochodowego zmniejszone morale, wygląd zewnętrzny na minus itd..) nie pozwala mi na dzielenie tak chujowego życia z kimś innym. Dlatego w 2019 roku ogarniam wszystko. Oddam co mam oddać, wracam na systematyczne treningi siłowe i dietę, wracam do systematycznej nauki, rzucam nałogi alkohol i papierosy i przede wszystkim postaram się mówić prawdę lub przynajmniej nie kłamać.
  11. Rysieq

    Mam dość

    Chyba pora na trudną, szczerą rozmowę z rodzicami. Wyjaśnij im jak się czujesz, dlaczego i zaproponuj rozwiązanie dla wszystkich korzystne.
  12. Rysieq

    Pomocy potrzebuje

    To napisz dokładnie co się stało i kiedy zauważyłaś, że zaczynasz spadać w dół. Musimy znać przyczynę, aby przeciwdziałać. Podstawą będzie tu ułożenie jakiejś rutyny/planu dnia, abyś wiedziała co masz robić. Ne chodzi mi tu o bycie tyranem dla samej siebie, ale o zaczęcie tip topem, aż dojdziemy do samej góry. Wiem, że nie jest to forum o długach, ale domyślam się, że tak jak w moim przypadku jest to główny powód depresji. Będziesz musiała rozpisać też swoje długi, wierzycieli i okresy na spłatę. Możesz to zrobić tutaj (i być potem dla innych przykładem) lub dla samej siebie na kartce, albo napisz do mnie prywatną wiadomość. Warto już dzisiaj pomyśleć o wysyłaniu CV.
  13. Rysieq

    Pomocy potrzebuje

    O cholera, rozumiem Cię. Ja mam długu na jakieś 50 tys. miałem połamane kości, a potem wypadek samochodowy i nie miałem jak pracować a mam DG. Masz nadal pracę? Możemy tu ustalić plan działania. Wiem jak to jest mieć tę pętlę na szyi.
  14. Rysieq

    Samotność

    @kazashi też oglądam. Ciekawy kanał. Zbliżają się święta i czuję się na prawdę samotnie. W życiu tak się nie czułem Ogółem za kilka dni jadę do rodziny, ale mam takie zaległości w finansach, że nie wiem będę w stanie kupić prezenty. Wstyd mi,
  15. No i jak to rozmyślanie i analizowanie się sprawdza do tej pory? Sama widzisz, że szaleństwem jest robienie cały czas tego samego i oczekiwanie innych efektów. Cały czas wałkujesz w głowie przeszłość, na którą nie masz wpływu. Jeśli nie masz na coś w pływu, to nie skupiaj się aż tak na tym. Natomiast na co możesz mieć wpływ? Możesz np. w wolnym czasie zrobić coś dla siebie, iść na masaż, wziąć relaksującą kąpiel lub obejrzeć ulubiony film z kubkiem ciepłej kawy lub herbaty pod kocem. Czytam twoje posty od jakiegoś czasu i zakładasz, że wszystko jest 3x gorsze niż faktycznie jest. I co z tego, że odjebałaś jakieś cyrki z jakimś facetem? Ja kiedyś byłem tak uległy mojej ex, że byłem dla niej workiem treningowym, a po całej akcji to ja jeszcze przepraszałem. Gdybym o tym codziennie myślał, to bym był jak Ty teraz - w stanie pranoi. Cały czas narzekasz, ale NIC NIE ROBISZ. Masz 31 lat, najwyższa pora uświadomić sobie, że nikt za ciebie życia nie przeżyje. Nadal jesteś młodą kobietą, zacznij przykładać się w pracy, staraj się wykonywać codziennie czynności najlepiej jak potrafisz i rób poza tym coś co lubisz. Przy tym wszystkim nie bądź dla siebie tyranem. Dbaj o siebie. Rób tak codziennie, a już za 30 dni poczujesz różnicę, a wyobraź sobie co będzie za rok. Ostatecznością jest terapia i NIE oczekiwanie, że jakoś pójdzie, ale świadomość, że MUSISZ SAMA SIĘ postarać, żeby terapia zadziałała.
  16. Napisz co się dokładnie dzieje.
  17. Rysieq

    Proszę o pomoc

    Sęk w tym, że aby do czegoś dojść na szczeblu zawodowym, to trzeba w ogóle zacząć. Ja wiem, że wyjdę że swojego gówna. Najcięższe okres będzie do końca zimy. Wiem, że potem będzie tylko lepiej i zdam egzaminy, wrócę do formy fizycznej, wyjdę z długów, a za kilka lat może nawet założę rodzinę ALE jedną rzecz po drugiej, kroczek po kroczku. Jak dla mnie bez sensu skupiać się od razu na najwyższym szczeblu. Jasne trzeba mieć jakąś wizję i ogółem obraz/szkic tego co chciałoby się robić, ale uwagę trzeba skupić na pierwszym kroku. Swoją drogą ja kiedy byłem u psychologa i pomógł mi. Teraz bym chętnie poszedł, ale mam zaległości w składkach zus i nie wiem czy by mnie przyjęli eh Co robisz zawodowo? Od jakiegoś czasu słucham podcastów Joe Rogana na yt, czasami są tam ludzie, którzy mają ponad 30 lat, zaczęli np biegać w wieku 25 i teraz biorą udział w ultra maratonach (ponad 200km na raz bez przerw). Czyż to nie jest ligą światowa? Rozumiem Twoje podejście bo mam to samo. Zawsze na studiach chciałem być najlepszy. Obecnie w pracy chciałbym mieć najlepsze wyniki. Już wiem, że święta spędzę nad nauką odnośnie pracy. Jak wyjdzie? Nie wiem, ale postaram się nie mieć potem uczucia, że "nie dałem z siebie wszystkiego ".
  18. Rysieq

    Proszę o pomoc

    @choryna mam często podobnie. Studiowałem chiński i zawsze bardzo wysportowana byłem. Obecnie po wypadku nie mam na nic chęci. Tęsknię za czasami kiedy byłem tak napędzany, że aż nie potrafiłem się doczekać następnego dnia. Jedynym wyjściem jest promowanie nowych rzeczy. Od jakiegoś czasu myślę nad wspinaczką i powrotem do nauki. Z drugiej strony mam tyle gówna obecnie w życiu, że moje "pasje" obecnie wydają się trywialnym problemem.
  19. Rysieq

    Depresja moja historia

    @mpa sprawa Jest taka, że w tym życiu nie ma czegoś takiego jak "tylko na ile?". Nic nie jest ciągłe w tym życiu. Praca o lepsze jutro nigdy nie ustaje. Żeby w naszych życiach lepiej musimy nad tym konsekwentnie, codziennie pracować. Aby było gorzej wystarczy nic nie robić. Żeby nie było. Sam się zmagam z lekką depresją, ale jak tylko wbiłem sobie do głowy, że nawet ci naprawdę szczęśliwi ludzie pracują codziennie nad sobą, swoimi związkami itd i ta praca NIGDY się nie kończy to zrobiło mi się lepiej. Szuraj na terapię, ale włóż wysiłek w znalezienie dobrego terapeuty. Jasne zawsze możesz przyjąć nihilistyczny punkt widzenia i uznać, że nic się nie liczy. Wtedy nie masz żadnych obowiązków i nic Cię nie obchodzi, ale po pewnym czasie takie życie to największe cierpienie. Albo możesz uznać, że wszystko co robisz się liczy i wziąć na siebie odpowiedzialność. Jasne, będzie boleć, ale tylko poczujesz, że życie ma sens. Zwłaszcza kiedy masz już swoją rodzinę. Porozmawiaj szczerze z żoną. Spędzaj czas z dziećmi. Pracuj sumiennie i nie bądź dla siebie tyranem! Planuj też dni wolne, albo nawet krótkie okienka w ciągu dnia dla siebie. To co napiszę może wydawać się oksymoronem ale "Dyscyplina to prawdziwa wolność".
  20. Rysieq

    Depresja moja historia

    Nie wiem czy będę pomocny, ale też nie chcę, żeby tu była taka pustka. Gdybym był na twoim miejscu z żoną i dziećmi, to choćbym miał się zesrać, to starałbym się poukładać dla nich. Teraz masz ciężko, a co jeśli więcej rzeczy się posypie? Wtedy nie będzie łatwiej. Pracuj nad tym. Bądź ze sobą szczery i sumiennie pracuj nad sobą. Idź na terapię, leki to nie powinno być permanentne rozwiązanie. Jakie mogą być możliwe przyczyny twojej depresji?
  21. Pomyślałem, że się odezwę i opiszę co tam u mnie. Ogółem przez jakiś siedziałem na forum dla zadłużonych, bo to długi głównie spędzają mi sen w powiek. Obecnie jestem w delegacji, prawie ostatnie pieniądze wydałem na nocleg, a obok banda najebanych Ukraińców chleje. Dzisiaj miałem najchujowszy dzień w pracy. Na 4 spotkanie, jedno tylko zakończyło się pozytywnie. Muszę do stycznia ogarnąć 6 tys. zł i jestem załamany. Mam dwa wyjścia: modlić się o przyznanie kredytu gotówkowego, albo gorzej - poprosić rodziców o pomoc. Z innej sfery, byłem tydzień temu na pierwszej randce od x lat... Bardzo mi się dziewczyna spodobała, nawet dźwigała na siłowni, ale chyba nie zaskrzyło. Kontaktu już brak. Pass na razie. Dopóki nie wyjdę na prostą z długami, to nie będę szczęśliwy. Tylko dobija mnie samotność. Mam już czasami dość zgrywania, że wszystko ok przed rodziną i znajomymi. Przez lata nigdy nie byłem wylewny i teraz byłby to dla nich szok gdybym tak się wylał. Szczerze mówiąc wstyd mi przy przyjaciołach się aż tak otworzyć. Nie kłamię nigdy na swój temat, ale też nie mówię głośno o swojej sytuacji. Mam ostatnie 70zł przy sobie i jak jutro jedno spotkanie z pracy mi nie wyjdzie, to chyba wrócę na oparach do domu (200km) zamiast na benzynie... Nie umiem znieść tego, że te połamane kości i potem wypadek mają aż takie konsekwencje. Jeszcze rok temu było inaczej. Nie było kolorowo, ale sytuacja była o wiele stabilniejsza. Teraz pracuję w fajnej firmie, ale głównie na prowizji. Rok temu jeździłem na taryfie, też na swojej działalności, miałem psujące się auto i mieszkałem jeszcze z rodzicami, ale chyba byłem jednak szczęśliwszy. Najgorsze, jest to, że teraz nie mam wyjścia. Muszę tu pracować chyba z rok jeszcze, żeby w ogóle wyjść na 0. Czuję się jak największa cipa świata.
  22. Rysieq

    Samotność

    Ja w sumie nienawidzę prokrastynacji, ale właśnie w sprawach sercowych wszystko przekładam na kiedyś, na "lepsze czasy" W sumie to już miałem coś działać, bo i praca spoko i nowe miasto, ale przez wypadek samochodowy i nowe długi znowu przekładają mi się plany. Może ja mam źle priorytety poukładane? W ciągu dnia robię zwykle sporo rzeczy i czasami nie wyobrażam sobie jak tu jeszcze dodać miłość. A pod koniec dnia znów to chu*owe uczucie samotności @Xonar Musisz pracować nad własnym poczuciem wartości. Po Twoich wypowiedziach od razu widać, że czujesz się "niegodzien" płci pięknej. Wiem to, bo mam podobnie. Byłem kiedyś zaręczony i w sumie większość tego związku to zasługa mojej ex, bo to ona mnie poderwała, a była kobietą starszą ode mnie, o wyższym statusie, wykształconą i z mega perspektywami. Teraz widzę jaka ciapa ze mnie była, chyba nie ma nic bardziej odpychającego niż niezdecydowany facet. Teraz po kilku latach wiem do czego dążę, a czego nie chcę. Pozostaje mi tylko to głupie przekonanie, że muszę być w miejscu x, aby dzielić z kimś życie heh.
  23. Rysieq

    Samotność

    Ja mam podobnie. Mam zainteresowanie ze strony przeciwnej, ale przez długi nie czuję się pewnie i trudno mi zacząć randkować. Zacząłem dobrze zarabiać, ale spłata wszystkiego zajmie mi z rok... A mam już dość samotności. Od 3 lat jestem sam. Kilka dni temu poznałem na basenie fajną kobietę, ale byłem tak "awkward", że po 5 minutach wróciłem na swój tor pływać ;D
×