Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rysieq

Użytkownik
  • Postów

    81
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Rysieq

  1. Ja zmieniałem niejednokrotnie Czy oglądasz porno?
  2. Dzisiaj mam gorszy dzień. Okazało się, że przez większość czasu popełniałem w pracy głupi błąd, który mogłem sam wyłapać. Dzisiaj mam imprezę firmową i stresuję się tym, że będzie z tego powodu gównoburza. Nie taka bezpośrednia, ale pewnie będę mieć wrażenie, że każdy o tym wie i dadzą mi o tym odczuć poprzez specyficzne spojrzenia w moją stronę. Miesiąc temu miałem pochwałę od kierowniczki i prezesa, a dzisiaj może być bardzo neutralnie - o ile nie źle... Kolejne stresy to moje długi. Takich zaległych mam na jakieś 10 tys., 20 tys. u znajomych - też trochę presji jest, ale jednak to ludzie i mam zrozumienie z ich strony. Reszta to sprawy bieżące i będą spłacane w pierwszej kolejności - jakoś dam radę. Z każdym dniem moja stopa bardziej się regeneruje. Myślę, że za tydzień będzie już bardzo ok. W sobotę planuję wrócić do pracy. Mam stres, bo muszę sobie przypomnieć sporo rzeczy i wykazywać się pewnością siebie, co ze względu na obecne okoliczności może być ciężkim zadaniem. Rozmyślam nad tym co mogę zrobić, aby polepszyć swoją sytuację. Jest tylko jedno wyjście: PRIORYTETYZACJA ZADAŃ (problemów) i ich egzekucja. Nie ma innego sposobu. Pomyślałem też nad rzeczami, które mnie stresują i na które MAM wpływ, a na które NIE MAM wpływu. Mam wpływ na to, na co wydaję pieniądze. Mogę zminimalizować koszty i tak też będę robić. Mam wpływ na swoją naukę, więc niezależnie od emocji siadam do biurka i zakuwam = automatyczna poprawa emocji. Wiem, że mogę się dobrze przygotować do pracy i tak zrobię. Nie mam wpływu na to co dzisiaj np. pomyślą sobie inni, o ile moja gafa w pracy wycieknie. Także za przeproszeniem postaram się mieć wyjebane na to. Nie mam przede wszystkim wpływu na czas. On mija w swoim tempie i na pewne rzeczy muszę czekać. Nie mam co się nadwyrężać z tego powodu. Dzisiaj zamierzam poprawić swoje życie o jedną małą cegiełkę, to lepsze niż nic. Ciężka część to bycie cierpliwym. Pisanie tutaj, to pewien rodzaj deklaracji i chociaż ciężko będzie to komukolwiek zweryfikować, to czuję się bardziej zobowiązany i zmotywowany.
  3. Nic nie wiem z technicznej strony na ten temat. Chyba lepiej nie rezygnować z leczenia i przy okazji zapytać o to swojego terapeutę.
  4. Ale ja piszę o braku podniecenia w takim trybie domyślnym. To oczywiste, że negatywne emocje - zwłaszcza po kłótni nie pomagają w grze wstępnej. Jest też inny scenariusz kiedy faktycznie w związku dzieje się tak źle, że facet potrafi się odprężyć tylko przy pornografii, bo film w internecie na niego nie nakrzyczy. Powiem z własnego doświadczenia: jeśli jest się w związku, to chyba nie ma żadnego usprawiedliwienia na oglądanie pornografii. Naprawdę tak sądzę, ale to tylko moja opinia. Z całym szacunkiem, jeśli piszesz to poważnie, to nawet nie wdaję się dyskusję, bo nic z tego nie wyjdzie.
  5. @tosia_j to nie jest uniwersalna zasada. Jeśli ktoś jest singlem i nie nadużywa pornografii, to skutki uboczne są znikome. Ludzie nawet będący w związkach oglądają razem porno i mają udane życie seksualne. Problemy z erekcją mogą wystąpić z dwóch problemów: fizycznych i mentalnych. Jeśli fizycznie wszystko jest ok, a jednak w głowie mamy coś nie tak, to pornografia definitywnie nie pomoże.
  6. Zniechęcającego dla kogo i do czego? Uszczególniając, pochwa kobiety nie będzie tak bardzo stymulować penisa podczas penetracji - ręka ma mocniejszy ścisk = mocniejsza stymulacja.
  7. Problem z pornografią robi się wtedy, gdy penis podczas prawdziwego seksu zacznie zawodzić. Po nadmiernej masturbacji i zbyt mocnym ściskaniu penisa w dłoni tracimy w nim czucie i tyle. Pornografia wprawia ludzi w nierealne oczekiwania co do kobiet i samego seksu. Ogółem mam do porno neutralne podejście, ale jeśli Twoja partnerka Cię nie podnieca, masz problem z utrzymaniem erekcji, a przy porno potrafisz postawić żagiel i dojść, to masz spory problem. W innym wypadku, jeśli jesteś singlem i pałka działa, to korzystaj. Jeśli jesteś w związku i partnerka nie ma nic przeciwko, korzystaj.
  8. @carlosbueno OMG, nie pisz takich rzeczy jak przegrywy życiowe itp. Wierzę, że to niewerbalny sarkazm, bo aż parsknąłem lekko jak to przeczytałem. Mam sporo gówna za sobą, ale come on, ludzie są silniejsi niż zwykle nam się wydaje. Carlos, nigdy nie myśl o sobie w takiej kategorii. Ja też czasami uważam się za przygrywa, ale nie życiowego. Większość rzeczy da się naprawić. Cholera, tak bardzo chciałbym poznać wasze historie, nie chciałbym się tutaj porównywać, ale ciekawi mnie, co u większości osób było impulsem do rejestracji tutaj. Mamy sobie pomagać nawzajem Ja mam chwilowo bóle głowy przez stres, ale jedyne co można zrobić to układać cegiełka po cegiełce, aż będzie imperium Z drugiej to bardzo miłe co napisałeś o mnie. Nie będę sztuczny i nie napiszę, że to zbędne lub o to nie dbam. Jak 99% jest mi lepiej po takich słowach, ale fakty pozostają faktami - nie jest najlepiej. Zabić się nie chcę, ale żyć też nie za bardzo. Staram się aż tak nie skupiać na negatywnych emocjach i przenoszę uwagę na bycie bardziej produktywnym.
  9. I jak idzie? Ja też w przyszłości chcę tak ułożyć życie, aby robić za pieniądze co lubię. Szukam podobnych wątków i trafiłem tutaj.
  10. @stworzonabyzyx no błagam, za nic nie przepraszaj. Mój tata ma nadciśnienie, a mama czasami nerwicę. Też chcę ich odciążyć na ile się da. Chcę im zapewnić jakieś fajne wakacje i żeby byli świadomosc że zawsze mogą na mnie liczyć. Stworzona, spędzaj z nimi czas i doceniam te chwile. To najlepsze co możesz zrobić ;)
  11. Rysieq

    Samotność

    Mam to samo kilka razy w tygodniu muszę rozmawiać z klientami przez telefon i robię to właściwie w domu. Kiedyś wynajmowaliśmy ze znajomym małe biuro, ale było zbędne i kasa leciała bez sensu. Na szczęście u mnie remontują od 7 do 1, potem spokój jest. Jak z rana się uczę, to jednak nawet w upały musiałem zamykać okna, żeby mieć ciszę. Spróbuj coś robić dla relaksu kilka razy w tyg. I może jednak przypilnuj się na zewnątrz, nie bierz portfela, tylko idź na spacer lub basen. Ogółem postaraj się zająć umysł czymś innym, bo jak śni Ci się dźwięk szlifierki to jest grubo
  12. Rysieq

    Samotność

    @karolink 10 metrów od mojego bloku budują nowy i też mam czasami dość, ale nie aż tak. Faktycznie szlifierka najbardziej irytuje, ale z drugiej strony nie siedzisz trochę zbyt długo w domu? Ja tylko ostatnio mam z tym problem, bo chodzę podpierając się o kulach i muszę siedzieć w domu. Zwykle podczas pracy i innych aktywności poza domem, nawet nie zwracam uwagi na ten remont.
  13. Rysieq

    Najgorszy rok w życiu

    @stworzonabyzyx totalnie rozumiem Cię. np w takiej Japonii, to norma, że potem dzieci zajmują się rodzicami. W moim przypadku prawda jest taka, że aby pomagać innym muszę najpierw pomóc sam sobie.
  14. Jakoś nie potrafię zmienić zdania na ten temat. Naprawdę uważam, że zdrowy 25 latek powinien być na tyle poukładany, aby móc w stanie dbać o siebie i najbliższych. Dzisiaj mamy nieco inne czasy. Młodzi mają inne priorytety. Ja nie jestem jakimś mega konserwatystą, ale wierzę w ciężką, szczerą pracę i bycie odpowiedzialnym. Dzisiaj jednak poprosiłem o pomoc tatę, o pożyczenie pieniędzy. Niestety wrak samochodu, który rozbiłem nie chce się sprzedać i laweta wyjdzie mnie 500zł Odliczam dni, za jakiś tydzień wracam do pracy, aby wszystko odbudować. Boję się trochę, bo obecnie nie mam ochoty z nikim stanąć oko w oko, a pracuję z ludźmi i budowanie relacji to moja praca. Zastanawiam się czy nie podłubać dłużej w moim dzieciństwie, ale w większości było naprawdę ok! chociaż na pewno nie chciałbym, aby moje dzieci w przyszłości miały tak samo.
  15. @Ja84 to jest tylko kwestia chęci. Czy mogę zapytać co robisz zawodowo? Ja jeśli się przyłożę w pracy, to mogę zarobić ponadprzeciętnie, ale praca mnie stresuje. Chcę tak popracować przez maks 2 lata, zaoszczędzić ile się da i albo zmienię pasję w pracę, albo polecę na jakiś czas za granicę w celu nauki. Szczerze mówiąc trochę czasami zazdroszczę ludziom np. stałego zatrudnienia i komfortu, ale z drugiej strony ja będąc na własnej działalności mogę więcej zarobić. Niestety samochód u mnie to mus, jeżdżę kilka razy w tyg trasy po 100-300km. Minusem tego jest stres. Mam tyle ile sprzedam. Ironicznie, nie przepadam za taką profesją, ale nie idzie mi źle. Chyba sobie złożę porządną obietnicę, aby przed 30tską chodzić do pracy z uśmiechem na twarzy. Chciałbym mieć taką sytuację, w której po wakacjach wracam bez stresu do pracy. btw, widzę bloga w stopce, wygląda ciekawie, chyba wieczorem zajrzę @weltschmerz A jak u Ciebie wyszło ze szkołą i pracą? Czy to zapierdalanie się opłaciło? Moi rodzicie mieszkają w komfortowych warunkach. Tata jest emerytowanym górnikiem i po prostu tyle razy widziałem go zmordowanego po pracy, że teraz ja bym chciał im jakoś pomagać. Zwłaszcza mamie, która nie lubi swojej pracy, a do emerytury hoho... Chciałbym częściej ich odwiedzać i jakoś im umilić życie, bo jednak sporo się przy nas (mnie i bracie) napracowali.
  16. @weltschmerz Większość ująłeś bardzo dobrze. Na wstępie napisałem "zawsze uważałem siebie za pewnego siebie" no i nie do końca pokrywa się to z prawdą. Mój pierwszy poważny związek mocno to zweryfikował. Ona nie traktowała mnie jak bankomat. Był moment, gdy byłem bezrobotny i to ona była głównym żywicielem. Byłem wtedy zbyt młody i niedoświadczony by zacząć poważny związek z kobietą o 5 lat starszą od siebie z dzieckiem. Aby jakoś jej wynagrodzić nienajlepsze czasy, patologicznie wydawałem pieniądze na jakieś liche przyjemności czy kwiaty. Poza tym całe moje szczęście ulokowałem w niej, co było kardynalnym błędem. Była cudzoziemką i czułem, że podnosiła moje poczucie wartości kiedy np. wychodziliśmy w miasto. Jest też oczywiście druga strona medalu, była borderlinem na maksa Były siniaki, krew, porwane ubrania (moje), wściekły seks i cały zestaw ze łzami na końcu. Z obecnej perspektywy stwierdzam w głowie jedno "Ty napalony, młody, niedoświadczony głupcze bez szacunku do samego siebie" Od tamtej pory nie umiem sobie znaleźć dziewczyny. Z kilkoma spałem, ale niechcący porównywałem je do ex. Jasne pracę i edukację ogarniam. Mam wszystkie narzędzia. W sumie trochę przecieram szklaki jeśli pomyślę o swoich rówieśnikach i to mnie stresuje, ale poradzę sobie. Co do rodziców, po prostu wstyd mi, że okazują mi współczucie. Wiem, że to dziwnie brzmi. Od dawna nie wziąłem od nich grosza, bo mają swoje wydatki. Robią remont i tak naprawdę byłbym o wiele szczęśliwszy gdybym to ja mógł w połowie im sfinansować to przedsięwzięcie, aniżeli oni teraz mi oferują pomoc... Może to kwestia dumy. Czy to bardzo złe? W pn mam imprezę firmową, pierwsza taka w nowym towarzystwie. Sporo ładnych kobiet, a ja jak cipa trochę sparaliżowany. Może do pn nadal będę chodzić o kulach i jednak mnie to ominie haha.
  17. God top 10, jest mi przede wszystkim miło, że tu jesteś, ale DDA to za dużo. Mój tata lubi wypić i może raz kiedy miałem z 5 lat chciał udusić po pijaku jedną kobietę w barze, bo była zniesmaczona jego zachowaniem i, że w ogóle mnie tam zabrał, heh Ogółem, to widzę się z rodzicami raz na miesiąc i zwłaszcza teraz po moim wypadku wspierają mnie. Tutaj jest trochę na odwrót. Ja już powinienem być w takim miejscu, gdzie to JA ich wspieram emocjonalnie i finansowo. Przyznam Ci rację co do "nie kochania siebie". Cholera, nie wiem. Ogółem kiedy tylko wracam do żywych, zaczynam znów siłownię, układam życie i ogółem dbam o siebie. No cóż, może ze strony fizycznej dbam o siebie, jednak w myślach często siebie karcę... Na studia już nie wracam, walczę teraz o roczne stypendium na wylot do Chin, dlatego właśnie uczę się do egzaminów państwowych. Miałem przez długi okres fetysz na magistra. Przez długi czas nie umiałem poradzić sobie z myślą, że nie ukończę studiów. Byłbym pierwszym w rodzinie z wyższym wykształceniem i smutno mi czasami, bo to się nie stanie. Może kiedyś zaocznie zrobię. Teraz wiem gdzie podążam, rok za granicą nauczy mnie o wiele więcej i finansowo lepiej na tym wyjdę. Cholera, ja mam w sumie wszystko poukładane na pozór. Po prostu jestem zmęczony sytuacją, ale "jak już idę przez piekło, to lepiej się nie zatrzymywać"
  18. Rysieq

    [Kraków]

    Jeśli znajdzie się jakieś 6-10 osób z Krakowa, to można by się spotkać w jakiejś salce, usiąść w kółku z kawą i wyrzucić z siebie wszystko Nie mam tu za bardzo znajomych (poza współlokatorami) i nie ma z kim porozmawiać tak szczerze na maksa.
  19. Nie umiem sobie tego wyobrazić, ale gdyby do mnie mama tak mówiła, to by mnie już tam nie było. Jesteś łatwym celem, bo każdemu ulegasz. Wiem, że to niepopularna opinia, ale czasami jest wskazane, aby być agresywnym (ale świadomym) i pokazać, że nie dasz sobie wejść na głowę. Masz niskie poczucie własnej wartości. Zacznij robić coś co podniesie Cię na duchu. Zapisz się na sztuki walki lub zacznij biegać. Jak w pracy pokażesz, że nie warto z Tobą zadzierać, to będziesz szanowna. Nie chodzi mi tutaj o bycie tyranem i wymuszanie szacunku. Tobie nie powinno zależeć na szacunku od takich osób, ale zależy Ci, żeby się od Ciebie odczepiły przynajmniej. Stań się silniejsza. Pracuj nad sobą. Wiem co mówię, bo ja od dziecka byłem prześladowany. Nie było to jakieś hardcorowe, ale jak się kilka razy postawiłem to w końcu dali mi spokój, pomimo, że kończyłem bójkę jako przegrany. Widać, że jesteś naturalnie osobą wrażliwą. Nie zmieniaj tego oczywiście. Na pewno inni ludzie okazują Ci szacunek, jednak nie pozwalaj tym drugim na to, aby Cię prześladowali.
  20. A nie ma za co. Tylko wykazałeś się właśnie bardzo czarno-białym podejściem do tematu ;) Jasne, mogę opisać swoje życie w bardziej dramatyczny sposób i wymieniać, że w tym roku kilka razy mogłem umrzeć nie z własnej woli, mam czasami toksyczną relację z ojcem (zwłaszcza kiedy wypije) lub że przez ostatnie 3 lata klepałem biedę i chodziłem w dziurawych butach, bo byłem tak uzależniony emocjonalnie od Ex, że przeznaczałem na nią każdy grosz. Tylko po co? Już z tym się uporałem. Przed wypadkiem moje życie było na dobrej drodze do odkopania się w każdej sferze. W zasadzie nie wiem na co tutaj liczyć. Jestem na tyle świadomy swoich problemów i staram się brać coraz więcej odpowiedzialności, że wiem, że muszę to sam ogarnąć. Myślałem, że jak tu porozmawiam z innymi to może będę trochę spokojniejszy.
  21. Dobrze napisane. Ogółem już się trochę uspokoiłem. Wracam do starej rutyny, która daje mi dobry humor i poczucie, że coś robię z życiem. Zacząłem czytać "12 Rules for life" Jordana Petersona, też poprawia morale. Co do moich przyjaciół, szczerze mówiąc byłem pewien, że nie muszę czekać na swoje tragedie, aby wiedzieć, że zawsze są dla mnie w najcięższych chwilach. Wstyd mi za siebie. Chcę się im odwdzięczyć i pokazać, że teraz moja kolej jeśli nie daj Boże przyjdą dla nich trudne czasy. Studia rzuciłem dla kobiety z dzieckiem. Były dobre i złe chwile. Nauczyłem się sporo lekcji życiowych wtedy. Jednak czasami rozmyślam, jakby to było ukończyć studia i utrzymać kontakty z rówieśnikami...
  22. Ja zawsze bylem osoba, ktora zyje od wyplaty do wyplaty. Dopiero teraz, pierwszy raz w zyciu mam okazje tyle zarabiac, ale dopiero zaczalem. Zarabiam tyle ile sprzedam. Nie uwazam, ze pieniadze to zrodlo szczescia, ale ich brak moze znaczaco nam odebrac radosc z zycia... Tak naprawde nawet nie zwracam na to ile kto ma pieniedzy. Nie tym sie kieruje w zyciu. Sam nie kupuje glupot i oszczedzam ile sie da, ale przez te dwa wypadki nie moglem pracowac 5 miesiecy. To mnie splukalo. Mam wrazenie, ze moje zycie potoczyloby sie inaczej gdybym kilka lat temu nie porzucil studiow dla mojej pierwszej milosci. Glupi bylem. Wiem, ze teraz trzeba podniesc sie i isc naprzod. Tylko, ze ja juz powoli robie sie mistrzem come backow btw od kilku lat zmagam sie z bezdechem obturacyjnym podczas snu, ktory laczy sie z paralizem i az boje sie isc do lekarza dalej to diagnozowac przy moim "szczesciu"... Ogolem chce sie tutaj troche wygadac przy was. Nie sadze, abym potrzebowal psychologa, ale po prostu chce z siebie wyrzucic kilka rzeczy.
  23. Rozbite auto (pożyczone) 21 000; zaległe składki zus 5 tys. i to chcę w pierwszej kolejności uregulować; osoby prywatne 7,5 tys.; kredyt został około 1000zł; nowe auto - warunek konieczny, bo pracuję jako mobilny handlowiec, to zwykły leasing na 30 000 zł, ale liczę to już jako dług. Ogółem średnio zarabiam prawie 5 cyfr, ale świadomość, że przez najbliższe miesiące każda zarobiona złotówka nie będzie moja mnie dobija. Nie miałem żadnego high life'u, na leki musiałem trochę przeznaczyć itp. To wszystko da się poskładać, ale przez ostatni wypadek nie wyrabiam nerwowo. Auto, które skasowałem, było od znajomego, oczywiście jakoś się z nim dogadałem, ale czuję ogromną presję. Obecnie staram się sprzedać to auto ale z marnym skutkiem. Mieszkania nie muszę zmieniać, bo wynajmuję pokój u ziomka w mieszkaniu i mam po taniości. Już myślałem o psychologu, ale prywatnie już nigdy nie pójdę, bo kiedyś płaciłem 100zł/h, ale wtedy czułem, że sobie bez tego nie poradzę, a z nfz czeka się kilka miesięcy tylko po to, aby się rozczarować pseudo-psychologiem. Ja WIEM, że muszę ostro zapieprzać teraz, ale przeraża mnie ta świadomość, że to uczucie spokoju w sferze finansów nastąpi dopiero za jakiś rok. Ja już tam dawno miałem być. W sumie tydzień temu miałem długu na 10 tys. Tylko przez wypadek powiększył się on tak bardzo. I tak mam szczęście, że to nie banki, a wyrozumiali znajomi i nie zedrą mnie z %...L4 odpada, bo prowadzę DG, także zero plusów bym miał.
  24. Rysieq

    Co robić??

    Tak się dzieje jak masz bezcelowe życie. Masz jakiś cel? Pasję, hobby, zainteresowania? Szkoła, praca? Możesz wybrać jedno z dwóch: 1. Możesz wyznawać nihilizm i wierzyć, że nic nie ma sensu 2. Możesz jednak wziąć jakąś odpowiedzialność na siebie i pracować nad tym. Tylko nie bądź dla siebie tyranem. Mi czasami pomaga nawet głupie posprzątanie pokoju.
  25. Witam wszystkich, w sumie pisanie tutaj to moja chyba ostatnia deska ratunku, a raczej jedyny (bezpieczny-anonimowy) sposób na samotność w obecnej sytuacji. Krótko o sobie: zawsze uważałem siebie za osobę twardo stąpającą po ziemi. Zazwyczaj pewny siebie. Mam 25 lat, studiowałem sinologię, jestem wysportowany, mam od niedawna dobrze płatna pracę, mam przyjaciół i rodzinę. Myślałem, że najgorszy rok miałem w 2016 kiedy moja była mnie rzuciła i zostałem sam jak palec w obcym mieście, a potem z braku innego wyjścia użerałem się na taksówce z patologią w moim mieście. Teraz pisząc te wszystkie rzeczy, nawet po zmianie nazwy konta mam wrażenie, że ktoś ze znanych mi osób znajdzie to tutaj i dowie się o tym wszystkim, ale chyba mam już wyjebane za przeproszeniem. W połowie tego roku rzuciłem tę cholerną pracę jako taksówkarz i przeprowadziłem się do większego miasta. Mój przyjaciel wynajął mi pokój w super mieszkaniu. Nawet nie minął miesiąc i złamałem nogę. Miałem operację i kilka miesięcy dochodzenia do siebie. Nie miałem pracy, pieniędzy, zapożyczałem się. Siłownia odpadła, przytyłem. Przestałem się uczyć do egzaminów państwowych, które staram się zdać. No trudno, miałem kilka trudnych miesięcy, zapożyczyłem się na kilka tys., ale w końcu byłem w pełni sprawny. Przyjaciel wkręcił mnie do super pracy i już widziałem światełko w tunelu. W obecnej pracy sporo jeżdżę autem - w drodze do klientów. Miałem tydzień temu wypadek. Rozwaliłem nieswoje auto. Mam stłuczoną stopę i znów chodzę o kulach. Przez samochód mam teraz dług na ponad 30 tys. zł. Obecnie załatwiam leasing na nowe auto i dojdzie kolejne 30 tys. długu, bo inaczej nie mogę zarabiać. Obecnie codziennie czuję stres jak nigdy w życiu. Czuję, że dla każdego jestem ciężarem. Chodzę o kulach i staram się obecnie sprzedać rozbity samochód, aby trochę coś oddać z pieniędzy. Boję się wrócić do pracy, bo czuję, że teraz w ogóle mi nic nie pójdzie. Od 2 lat jestem samotny, nieraz zdarzyło się zainteresowanie ze strony kobiet, ale zawsze wmawiam sobie, że teraz nie mogę z nikim nic zaczynać, bo nie mam pieniędzy, ani nie jestem psychologicznie w dobrym miejscu. Chcę patologicznie wymusić na sobie perfekcjonizm. Czasami przez jakiś okres pracuję jak zegarek szwajcarski, a potem tracę zapał i wpadam w depresję. Moich współlokatorów częściej nie ma w domu, więc z poczucia winy dosłownie na jednej nodze sprzątam codziennie cały dom, żeby jakoś im się odwdzięczyć. Zalegam z płatnościami za pokój, ZUS, kredyt, zbity samochód i jestem dłużny ludziom około 5 tys. zł. Jestem sobą rozczarowany do granic! Nie umiem tego znieść! Najchętniej sam bym sobie napierdolił. W sumie gdybym przed wypadkiem samochodowym pojechał 10km szybciej, to może problem byłby z głowy... Miałem szczerą wiarę, że w tym momencie życia będę mieć swoje mieszkanie, narzeczoną, oszczędności i będę w dobrej formie. Obecnie jem jak gówno; wyglądam jak gówno; czekam aż wyleczę stopę, żeby wrócić do pracy; mam długów łącznie na 70 tys.; nadmiernie się masturbuję; pół dnia marnuję na durnowate social media, które wprowadzają mnie w dodatkową depresję, bo wszyscy mają tam idealne życie; nie umiem wrócić do nauki; mam problemy z nawiązywaniem relacji; jestem przeświadczony, że obecnie nie zbuduję z nikim zdrowej relacji i lista mogłaby się ciągnąć w hen. W obecnym stanie, kiedy powinienem dbać przede wszystkim o zdrowie i finanse, aż nie umiem się skupić na nauce, kiedy już się zmuszę, aby usiąść przy biurku. Co ja mam ze sobą zrobić, żeby wreszcie poczuć się wartym siebie? Jeszcze nie miałem tak, że nie umiem siebie znieść.
×