Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam i proszę o pomoc


Plattter

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Wszystkich!

To mój pierwszy post na tym forum i mój pierwszy raz, kiedy zdecydowałem się opowiedzieć innym, poza psychoterapeutami o moich problemach i prosić o pomoc.

To co piszę jest dla mnie sprawą niezwykle intymną, nie rozmawiam o tym w taki sposób nawet z najbliższymi przyjaciółmi, tylko możliwość anonimowości w internecie pozwala mi o tym tak opowiedzieć. Wybaczcie, że będę pisać rozwlekle, ale chciałem opowiedzieć o sobie pod kątem moich problemów, jest to dla mnie przełom i w pewnym sensie przerwanie milczenia. Jeśli ten post nie pasuje do działu, proszę Administratorów o przeniesienie go do odpowiedniego...

Jestem mężczyzną, w chwili pisania mam 28 lat. Pochodzę z rozbitej rodziny. Mój ojciec znęcał się psychicznie nad moją matką, prawdopodobnie zdradzał ją, mnie nie chciał, wolał zajmować się dzieckiem swojej siostry. po rozwodzie rodziców nie płacił alimentów i unikał widzenia się ze mną. Po pewnym czasie moja mama popadła w alkoholizm, z którego udało się jej wybrnąć oraz ponownie wyszła za mąż. ten związek przetrwał około 20 lat i też się rozpadł, z nieznanych mi powodów.

około 10 roku życia stwierdzono u mnie nerwicę- zaburzenia obsesyjno kompulsywne. Miałem problemy w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami, byłem odtrącany przez inne dzieci, słyszałem docinki w stylu: przez ciebie twój ojciec odszedł bo nie chciał mieć tak głupiego dziecka.

Jeśli chodzi o kontakty z dziewczynami było podobnie. Tutaj sytuacja się zmieniła dopiero jak byłem już pełnoletni. Pierwszą poważną dziewczynę miałem mając 20 lat. Jeszcze zanim byliśmy parą wylądowaliśmy w łóżku. Ona wcześniej miała chłopaka przez 5 lat. Mój pierwszy seks był jednak też w pewnym sensie pierwszym dla niej- ze mną po raz pierwszy przeżyła orgazm z facetem. po pewnym czasie zostaliśmy parą, niezbyt dobraną, lecz bardzo nam na sobie zależało. chciałem z nią zamieszkać, lecz usłyszałem, że dopiero po zaręczynach (ze swoim pierwszym mieszkała). po około pół roku bycia razem oświadczyłem się, panicznie z tyłu głowy bojąc się, by nikt mi jej nie odebrał. Gdy to zrobiłem, usłyszałem, że zamieszkamy razem po ślubie. Jak łatwo możecie się domyśleć, pobraliśmy się w następnym roku. Jak zapewne już przypuszczacie, to był największy błąd w moim dotychczasowym życiu. po zamieszkaniu ze sobą zaczęły wychodzić wszystkie rzeczy, które nas różniły, doszły też nowe. często byłem porównywany do poprzedniego chłopaka, co wywoływało u mnie ogromną zazdrość. zaczęły się niekończące się awantury z każdego powodu-od nieumytych naczyń do innego podejścia do pewnych spraw w życiu. Byłem przez żonę bity i poniżany, nazywany idiotą etc., słyszałem też że żałuje że zostawiła byłego. Gdy zaczęły się uwidaczniać moje problemy z nerwicą (powiedziałem o nich jeszcze przed ślubem) usłyszałem że jestem psychopatą i że gdyby o nich wiedziała wcześniej nie zdecydowałaby się na bycie ze mną. Ciągle rzucała obrączką i zciągała ją, usłyszałem parę razy że mnie nienawidzi. Bardzo wtedy cierpiałem, kiedy mówiłem jej, że jestem nieszczęśliwy słyszałem: "to ty bardziej mnie kochasz niż ja ciebie, więc to ty masz się starać nie ja. a jak ci nie pasuje to wypier****j". a ja dalej przy niej trwałem z miłości, ustąpiła też zazdrość o jej byłego. moment kulminacyjny był w chwili, gdy umarła jedna z najbliższych mi osób. niechcący rozregulowałem jej rower, pokłóciliśmy się, ja powiedziałem że w końcu odejdę, na co usłyszałem, że "takiego śmiecia jak ty nikt nie zechce", coś we mnie pękło. Przestałem kochać żonę. mniej więcej w tym czasie zakochałem się też w koleżance z pracy. chciałem być szczery i wyznałem jej to. ona powiedziała, że jestem wartościowym człowiekiem, lecz ze względu na mój stan cywilny nie może sobie niczego planować ze mną. Ja oczywiście nie miałem w zamyśle zdradzenia żony, przynajmniej fizycznego, bo psychicznie to zrobiłem, wiedziałem tylko że muszę jej o tym powiedzieć. nie byłem gotowy by odejść od żony, bałem się że odejdę i okaże się że to ją kocham, że jest jednak miłością mojego życia. bałem się też zranienia jej. zostaliśmy więc razem, lecz moje serce już do niej nigdy nie wróciło w pełni. przerwana miłość nie odrodziła się. nie chciałem już mieć z nią dziecka, mimo iż wcześniej to ja o tym bardziej mówiłem. pojawiły się myśli samobójcze, ale dalej nie potrafiłem od niej odejść, głównie tłumacząc sobie, że nie chcę jej ranić. głowie pozostała mi jednak tamta koleżanka, z którą przy nadającej się okazji zerwałem kontakt. trwałem w takim zawieszeniu około dwóch lat. wtedy to poznałem znowu nieszczęliwą kobietę, która miała już za sobą kilka nieudanych związków, (choć piereszy rozpoczęła po tym jak ja już byłem żonaty) w której się zakochałem. z wzajemnością. oboje staraliśmy się to powstrzymać, nie mogliśmy zerwać ze sobą kontaktu chociażby ze względu na fakt bliskiego zamieszkania. bałem się, że tym razem nie uda mi się nie zdradzić. nie mogłem już dłużej wytrzymać. po prawie 7 latach udręki odszedłem od żony, złożyłem papiery rozwodowe. od paru miesięcy jestem z tą poznaną kobietą. kochamy się, szanujemy, razem chcemy być ze sobą do końca życia. i tu zaczął się znowu problem mojej zazdrości o przeszłość drugiej osoby. nie męczę jej, uważam że to mój problem, choć opowiedziałem o tym i usłyszałem, że ona będzie mnie wspierać w walce z moimi lękami (nerwicą). Bardzo ją kocham, chcę być dla niej oparciem, nie chcę pokazywać mojego smutku,tylko dawać poczucie bezpieczeństwa i miłość. Dlatego mam do Was pytanie: czy taka zazdrość o przeszłość drugiej osoby jest związana w jakikolwiek sposób z nerwicą, może z niej wynikać? we wcześniejszym moim związku po dłuższym czasie ustąpiła...

Myślę że w pewnym stopniu może być dla mnie problemem też to, że z jednego poważnego związku wszedłem w następny, nie miałem czasu na wyszalenie się lecz na myśl, że gdybym nawet spędzał każdy dzień z inną dziewczyna, przychodzi mi do głowy, że to nie była by Ona, że to ją kocham i pragnę, nie tylko dla siebie ale i dla niej chcę sobie poradzić z tą zazdrością, przez którą czasem nawet płaczę. wiele o tym już czytałem, lecz nic nie pomaga, żadne myślenie że liczy się teraźniejszość etc. znowu też pojawiają się u mnie myśli o śmierci, że tylko to będzie dla mnie końcem męki. Proszę o doradzenie mi, jak mogę sobie pomóc? czy ta zazdrość wynika z nerwicy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno u Ciebie wynika z nerwicy i jej rodzaju. Ja mam lękową i wcale nie jestem zazdrosna o przeszłosc partnera, bo o co. Natomiast u Ciebie z k-o to idealnie sie wpisuje w ten rodzaj nerwicy. Znajdz psychologa i przejdz terapie. W sumie starasz sie w zwiazku, widac ze wyciagnałes wnioski itd. i terapia dla takiej osoby jak Ty to strzał w 10. Powodzenia. :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×