Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a uczucia


Drachu12

Rekomendowane odpowiedzi

Hej wszystkim a wiec tak jestem bardzo zakochany nie wyobrazam sobie bez niej zycia wiem ze to jest milosc czuje to tylko jest jeszcze cos ona mieszka daleko a ja sie czuje bez niej strasznie w ogole nie jestem szczesliwy problemy ze snem bardzo niska samoocena :( dopiero gdy slysze jej piekny glos robi mi sie lepiej jest dla mnie wszystkim choc nie ma jej przy mnie ciagle chodze smutny nie chce nikogo innego i bede czekal az nasz zwiazek bedzie mozliwy jedyny plus to to ze ma blisko mnie rodzine i ja czuje ze ona mnie kocha ale doradzcie mi co mam robic bym nie czul sie tak zle.

 

przepraszam jesli napisalem to w zlym dziale ale nie wiedzialem gdzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Damianrz, witaj na forum.

Na wstępie proszę, ignoruj tego typka powyżej: czasem zdarzają się ataki naprawdę niezrównoważonych osobników. Admin zrobi tu porządek, a my możemy porozmawiać o Twoim problemie.

Nie wiem, jaka jest dokładnie Wasza sytuacja, ale skoro się kochacie, to w czym problem? Czy nie ma możliwości, abyście mieszkali bliżej siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no wlasnie chodzi o to ze na razie nie ma takiej mozliwosci:( eh

Na razie, tzn. że jest taka perspektywa. To już duży plus. A to, że czujesz się gorzej, gdy nie ma ukochanej przy Tobie jest wydaje mi się normalne w stanie zakochania - tęsknisz!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Damianrz-czyli nie możecie być razem. A czy ona wie o Twoim uczuciu?

Być może z powodu niespełnionej miłości cierpisz na depresję-wzkazywały by na to opisane przez Ciebie objawy.

Na bezsenność może zaradzić Ci lekarz internista, jesli przeszkadza Ci ona normalnie funkcjonować, może warto z nim porozmawiać? Jak się porządnie wyśpisz, być może troszkę jaśniej spojrzysz na swoje problemy.

Innym rozwiązaniem może być poszukanie sobie jakiegoś zajęcia, które pozwoliłoby zająć myśli, aż do Waszego spotkania.

Nie wiem, czy Cię zmotywuje ta myśl, ale pomyśl, że Twoja dziewczyna pyta Cię co robiłeś w czasie waszej rozłąki. Czy fajnie będzie stwierdzić, że nic? Czy też lepiej: nauczyłem się suahili i skończyłem kurs samoobrony?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem ze wytrzymam bo kocham ja z calych sil tylko boje sie ze ona nie wytrzyma:( masz racje ze tesknie i to bardzo

Aha, to zmienia wiele. Związki na odległość są najtrudniejsze. Myślę, że powinieneś nabrać odrobiny dystansu i sporo cierpliwości. Jak często się widujecie? I jak długo będzie to trwało, zanim będziecie mogli być razem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak często się widujecie? I jak długo będzie to trwało, zanim będziecie mogli być razem?

 

teraz na czasie mozliwe ze sie spotkamy a ile bedzie to trwalo nie mam pojecia oby jak najkrocej staram sie byc cierpliwy ale jak juz napisalem boje sie jednego ze ona nie wytrzyma

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, sądząc po Twoich postach, popełniasz dość poważny błąd, który mi też się popełniało nie raz. Jesteś zakochany i uważasz, że szczęście może dać Ci tylko osoba, którą kochasz, że ona wypełni Twoje życie, że stanie się jego sensem. Ponieważ nie jesteś w stanie z nią być-obwiniasz się o to. Uważasz, że gdybyś chciał, mógłbyś to zmienić.

Niestety, tak nie jest. Jeśli nie zaczniesz szukać samego siebie-doprowadzisz się do podobnego stanu co ja- depresja leczona farmakologicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będzie dobrze. Chodzi mi o Twój obecny stan- gdyby Cię nie niepokoił, nie byłoby Cię na tym forum, prawda?

Główny problem leży w mhh, jakby to nazwać, Twojej "obsesji"(myślę, że mogę to tak określić?) na punkcie Twojej ukochanej.

Jak długo trwa Twój stan odrętwienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zaczyna stanowić problem, prawda?

Ja byłam w podobnej sytuacji, ruszyć z miejsca pomogło mi dopiero odkrycie, że na punkcie mojego "obiekta" mam już natręctwa. Dlatego powtarzam- problem nie lezy w tym, że nie jesteście razem, lecz w tym, że uważasz, że nie umiesz bez niej żyć. Rozmyślasz cały czas, jak to będzie, gdy będziecie razem, albo, to już gorzej, co to będzie jeśli nigdy już razem nie będziecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby nic złego w tym nie ma ale... Ale, to o czym pisze Goplaneczka - i ma rację.

 

Od siebie powiem Ci tylko, że rozumiem Twój "płomień", ale trwały związek nie polega na czymś takim, w ten sposób wypalisz siebie a może i Ją. Musisz umieć żyć sam i kochać siebie, oboje partnerzy muszą kochać wpierw siebie, żeby być razem i wspierać się.

 

Wiem, że wydaje Ci się pewnie nieco dziwne, co tu piszę, ale naucz się być swoim najlepszym przyjacielem, aby i Ona mogła zostać taką Przyjaciółką - przyjaźń w związku to podstawa, co to za związek bez przyjaźni. Obsesje niczemu nie służą ;) I lepiej, żebyś przekonał się o tym obserwując trudne i piękne doświadczenia innych, niż na sobie, czytaj na błędach.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, mam duży problem, który mnie męczy, może wy mi pomożecie przynajmniej to zrozumieć..... mam chłopaka, który wg mnie ma stany depresyjne - przy jakichś drobnych niepowodzeniach życiowych zamyka się w sobie, przesiaduje w domu, nie ma nergii, wszystko go męczy, drażni, mówi mi, że wszystko go przerasta, że nie daje rady, że ma mętlik w głowie, że nie wie co ma robić.... najgorsze dla mnie jest to, że w takich sytuacji zaczyna wątpić w sens naszego związku - mówi, że coś się wypaliło, skończyło. Wyprowadziłam się od niego, a wtedy już na drugi dzień zaczął mi pisać smsy, że żałuje, że mnie kocha, że chce naprawić swój błąd, że jestem kobietą jego życia. Tak było cały czas, kiedy nie mieszkaliśmy razem, w końcu wróciłam, a wkrótce potem znów załapał spadek formy psychicznej po konflikcie z ojcem i znów mówi to sam co co wcześniej na temat naszego związku...co o tym myślicie? czy to jest tak, że depresja chwilowo "zabija" uczucia i człowiek chce być sam? pomóżcie, już sama nie wiem co mam myśleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To dokladnie tak jest. Chcemy byc wtedy sami, choc tak naprawde pragniemy bliskosci. Zaproponuj mu wizyte u psychologa (mozesz pojsc z nim, zeby bylo mu razniej). Wspieraj go, badz przy nim, pokaz mu, ze moze Ci zaufac w kazdej sprawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem.

3 tygodnie temu rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam 4 lata. W międzyczasie poznałam kogoś i tak się jakoś potoczyło, że jesteśmy razem i o Matko, przeraża mnie to. Cóż tu wiele mówić, coś czuję do obecnej sympatii ale ciągle mam wątpliwości, a ostatnio - lęki: czy mam prawo, czy to uczciwe, co ja wyprawiam, znowu kogoś zranię, nic i tak z tego nie wyjdzie i największy: lęk przed tym, co mogłabym czuć do obecnego partnera... Rany :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja ktora mialem i teraz tak jakos dziwacznie sie czuje jest spowodowana przez wlasnie osobe ktorej mi brak, wszystkie dziewczyny mowia ze niby jestem przystojniak i trudno sie mi oprzec i ze niby mam gadane, wiec co ja tutaj robie na tym forum huh ? no wlasnie ze wcale tak nie jest wiele razy slyszalem ze moglbym miec kazda dziewczyne z mojej szkoly bo mam wszystko to co trzeba...widocznie nie...nie mam dziewczyny przez to czuje sie pusty bo zaznalem juz milosci i bylo to dla mnie najwieksze przezycie...ale wiem ze sie meczylem wiec postanowilem zerwac to wszystko...od momentu w ktorym pogodzilem sie ze strata dziewczyny jestem sam...to juz trwa dosc dlugo...dla mnie chyba za dugo, lzy splywaja mi nocami po twarzy bo nie wiem czy to milosc ale czuje cos do kogos...lecz jestem bezradny wiem ze cierpliwosc powinna rozswietlic wszystko ale ja juz nie moge cierpie straszne katusze, na zajeciach siedze do nikogo sie nie odzywam, bo nie mam po co...kilka razy nawet sie poplakalem, na szczescie jakos to ukrylem przed grupa...uwierzcie jest mi strasznie ciezko zyc samemu... yyyyic2.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uwierzcie jest mi strasznie ciezko zyc samemu...

Bardzo dobrze wiem jak ciezko byc samotnym :(

 

 

Kiedy mam kogos mam dla kogo zyc oddawac sie w calosci staje sie "kims" oddaje z siebie wszystko

 

Echh....no wlasnie chyba najlepiej sie na poczatku za bardzo nie anagazowac, zeby nie wystraszyc dziewczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

morpheus napisał:

Kiedy mam kogos mam dla kogo zyc oddawac sie w calosci staje sie "kims" oddaje z siebie wszystko

 

 

Echh....no wlasnie chyba najlepiej sie na poczatku za bardzo nie anagazowac, zeby nie wystraszyc dziewczyny.

 

A my, ludzie wrażliwsi właśnie tak mamy, żyjemy uczuciami, którym poświęcamy się w pełni. Piękne może wydawać się to oddanie uczuciom, jednak świat nie zawsze do takiej postawy podchodzi przyjaźnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×