Skocz do zawartości
Nerwica.com

Teizm najlepszym gwarantem kręgosłupa moralnego?


jetodik

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, wypowiem się jako monk.2000.

Byłem przez 8 lat ministrantem i pod dość silnym wpływem wiary. Nie byłem jednym z tych wierzących-niepraktykujących.

Potem w wyniku odwrotnej iluminacji wiarę straciłem i pogrążyłem się w umysłowym chaosie.

 

Moim zdaniem wiara nie jest ostatecznym stadium rozwoju człowieka. Gdyby była to najpierw byłbym ateistą/agnostykiem a dopiero potem poznałbym wiarę. A było na odwrót. Wierzę w ewolucję, bo mam z nią kontakt chociażby ucząc się informatyki.

 

Pytanie, czy teraz jestem lepszy moralnie, gdy teizm został przysłonięty. Na pewno nie robię tego co chce, bo nie martwię się karą, jakby ktoś mógł pomyśleć. Wolność to wielki ciężar i nie jeden chętnie by się go pozbył, na tym forum często się porusza temat zależności od kogoś/czegoś jako źródło problemów.

 

Samo poczucie zagubienia spowodowało, że z jednej strony bardziej skupiam się na sobie, z drugiej doszukuję się w sobie wad i bardzo się ich boję. To czy się praktykuję wiarę, czy nie; nie ma większego znaczenia. Człowiek zawiera w głowie pewne idee i nie można się ich pozbyć. Idea Boga, absolutu, itd nadal istnieje. To że zamknie się oczy, nie oznacza że świat znika.

 

Aktualnie wiarę postrzegam jako stan umysłu, w którym człowiek nie wziął całkowitej odpowiedzialności za to co robi. Liczy, że ma rację i to mu daje poczucie siły. Musi mieć oponentów, żeby umacniać zakon swoich poglądów. Znam kilka wierzących osób i często z pogardą wypowiadają się o innych wierzeniach, chociaż słabo je znają.

 

Teizm nie jest gwarantem moralności, raczej daje poczucie, że jest się moralnym. A to już coś dla człowieka.

 

Ucieczka od wolności, jest taka książka psychologiczna i chyba ją jeszcze przeczytam kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem wiara nie jest ostatecznym stadium rozwoju człowieka.

Wiara w ogóle nie jest niczym szczególnym. Większość osób zapewne nawet nie czuje tej wiary. Ot po prostu, puste "credo", puste przestrzeganie nakazów religijnych, puste patrzenie na świat przez pryzmat dogmatów. Czymś o wiele bardziej niezwykłym jest doświadczenie mistyczne.

 

 

Ucieczka od wolności, jest taka książka psychologiczna i chyba ją jeszcze przeczytam kiedyś.

Łe, Erich Fromm psychoanalityk, lepiej można swój czas spożytkować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ucieczka od wolności, jest taka książka psychologiczna i chyba ją jeszcze przeczytam kiedyś.
czytałem dawno temu, szczegółów nie pamiętam ale było grubsza zgodne z moim światopoglądem że życie jest do bani a my jesteśmy( bo chcemy) pacynkami w rękach innych, losu. Ogólnie dość smutna lektura.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dla mnie to i tak i nie część niewielka faktycznie może się pod wpływem religii zmienić

część tylko są idiotami których to trzyma w ryzach tak czy siak wierząc że trzeba być ok bo nam się wszystkie winy liczą

i nam się oberwie jest prymitywne, że można robić co się chce też

więc za równo większość teistów jak i ateistów to idioci i hipokryci :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, podnosisz swój indywidualny przypadek do rangi ogólności, to że Ty straciłeś wiarę w okresie dorastania, nie znaczy, że musi być ona stadium przejściowym, z którego się wyrasta. Są ludzie, którzy mają odwrotną drogę, nawracają się w wieku dorosłym. Św Augustyn np. nawrócił się, kiedy miał 33 lata, po dogłębnych studiach wszystkich dostępnych mu systemów filozoficznych, które nie dały mu wyczerpujących odpowiedzi na istotne pytania. I po tym, jak sobie poużywał do woli marnego życia doczesnego. :)

 

Poza tym jeszcze nie umierasz i kawał życia przed Tobą, więc nie wiadomo, jakie będzie Twoje ostatnie stadium :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Św Augustyn np. nawrócił się, kiedy miał 33 lata, po dogłębnych studiach wszystkich dostępnych mu systemów filozoficznych, które nie dały mu wyczerpujących odpowiedzi na istotne pytania. I po tym, jak sobie poużywał do woli marnego życia doczesnego. :)
na koniec jeszcze Augustyn poprawiał swoje błędy. Ponoć jego doświadczenie nie miało do końca charakteru "badań" (badania oczywiście prowadził, ale już później), ale jakiegoś "daru z góry". Podobno się nawrócił w jednym momencie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teizm nie jest żadnym gwarantem kręgosłupa moralnego, wystarczy zwrócić uwagę na muzułmanów obcinających niewinnym ludziom głowy. Chociaż w ich mniemaniu na pewno robią dobrze, więc w tym przypadku teizm przyczynia się nawet do zgnilizny moralnej.

Ta sama uwaga co do Carlosa - teizm nie jest gwarantem Twojego kręgosłupa moralnego. Dla jihadystów np. to nie są niewinni ludzie, a obcinanie im głów jest moralne i chwalebne, więc postępują zgodnie ze swoimi zasadami moralnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie moralnośc nie powinna wypływac z czynników zewnetrznych typu normy religijne czy społeczne /które jak wiadomo są względne/, a opierac sie na wrodzonej empatii, trosce o dobro swoje i innych. Nawet zwierzeta czy malutkie dzieci dzieci potrafia okazac taka wrazliwosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem sam teizm nie jest gwarantem kręgosłupa moralnego. Wydaje mi się że moralność można zdefiniować jako zgodność z obiektywnym dobrem i nie za bardzo widzę inną możliwość. Jeśli to jest tylko przekonanie że coś co robię jest dobre, to niemal każdy ma taki "kręgosłup" - kręgosłup przekonań, a jeśli nie ma to wystarczy dobrać odpowiednie przekonania.

W tym pierwszym wypadku wiara może pomagać na tyle, na ile zgadza się z obiektywnym dobrem człowieka i innych.

Moim zdaniem empatia też jest względna. Do niektórych się ją czuje, do niektórych nie. Czasami przez współczucie można wyrządzać komuś szkodę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że moralność można zdefiniować jako zgodność z obiektywnym dobrem i nie za bardzo widzę inną możliwość.

Tylko w takim wypadku nie możnaby orzekać o moralności, gdyż nie jest możliwe poznanie 'obiektywnego dobra' (o ile takowe w ogóle istnieje).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyż nie jest możliwe poznanie 'obiektywnego dobra'
Może nie jest możliwe, a może istnieje coś takiego jak sumienie, które nie jest po prostu tworem uczuć i umowy społecznej, ale może być zniekształcone i nie jest doskonałe. Wtedy rozważanie czy coś jest moralne miałoby sens.

Teiści tutaj mają trochę łatwiej, bo zwykle mają to zawarte (co najmniej) wskazówki w swoim nauczaniu

Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa
Jednak jeśli istnieje coś obiektywnie dobrego, to pozostaje pytanie, na ile zasady danej wiary zgadzają się z obiektywnym dobrem. Jeśli się zgadzają to wiara może pomóc komuś budować zdrowy kręgosłup moralny, jeśli nie to raczej mu przeszkodzi, ograniczając jego naturalne poznanie czy refleksję nad dobrem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×