Skocz do zawartości
Nerwica.com

nie radzę sobie ze sobą


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich

Sama nie wiem od czego zacząć. Od dwóch lat jestem a właściwie byłam z chłopakiem. Wszystko było dobrze przez rok. Później zaczęły się u mnie zmiany nastrojów, raz złość, raz smutek, czepianie się byle czego. Zamieszkaliśmy razem 4 miesiące temu i były momenty euforii a za chwilę stawałam się jakoś obca, nie potrafiłam opanować złości, byle co wyprowadzało mnie z równowagi. Tydzien temu chłopak się wyprowadził, powiedział, że nie widzi przyszłości, że nie pasujemy do siebie. Od tamtej pory nie potrafię się pozbierać. To wszystko się nałożyło w jednym czasie. N apoczatku października zachorował mój kot dość poważnie jak się okazało. Byłam z nim bardzo związana bo przez wiekszość czasu mieszakałam tylko z trzema kotami, teraz zostały mi tylko dwa. Całe trzy tygodnie walki o jego życie, ciagłe wizyty u weterynarza, byłam jakaś nieobecna, ale starałam się żeby zawsze ył obiad, żeby znlaeść trchę czasu na rozmowę z chłopakiem na przytulenie. było mi bardzo ciężko, wieczorem po prostu padała na twarz. Nie maiłam siły na seks. No i własnie podczas jego wyprowadzki wypomniał mi, że nie kochamy się tyle ile kiedyś, że podczas kłótni krzyczę i poczuł ode mnie parę razy papierosy choć obiecywałam, że palić nie będę.

Dwa dni spał u brata, teraz sobie wynajął mieszaknie w mieście w którym kiedyś mieszakał. Dzwoni do mnie czasem zapytać co słychać, proszę go żebyśmy soie dali trochę czasu odpoczeli od siebie i za miesiąć do tej rozmowy wrócili. Powiedział, że ok. Mówiłam, że może za miesiąc, dwa spojrzymy na to wszystko z dystansem, może za mną zatęskni, na co powiedział, że już za mną tęskni:/. Z jednej strony ciagle mówi, że nie pasujemy do sibie a z drugiej obiecał, że sobie wszystko jeszcze raz przemyśli ,że wrócimy do tej rozmowy. Boję się, że wszystko zepsułam swoim zachowaniem, że mogłam wcześniej zgłościć się na leczenie(zrobiłam to dopiero teraz, 2 grudnia idę na oddział dzienny szpitala psychiatrycznego na terapię). Boję się że już za pózno, że straciłam swoją szansę, ale gdzieś we ciągle tkwi nadzieja, że za jakiś czas jak poradzę sobie ze sobą, wróce do sibie sprzed lat to uda się nam razem coś stworzyć. Jestem strasznie zagubiona, nie mam za dużo znajomych, tylko siostre i przyjaciólkę z pracy. Niw iem gdzie mam iść po poradę, i siedzę sama w cztercech ścianach i czuję ze popadam w jeszcze większy dół. Nie wiem czy ktoś mi odpiszę ale bede wdzięxzna za jakiekolwiek rady lub słowa otuchy bo naprawdę czuje że ze mną źle:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Migotka, mieszkasz teraz sama? Zarabiasz? Ile masz lat? Bardzo mi przykro z powodu kota:( Kocham koty i w ogóle zwierzęta, śmierć czy choroby każdego swojego zwierzaka przeżywałam, jakby dotyczyły najbliższej mi osoby, wiem, jak to potrafi zdołować człowieka i zdominować życie codzienne.. Co do chłopaka, to może zejdziecie się jeszcze, z tego co piszesz są na to duże szanse, mimo, że przeszliście ciężkie chwile. Ja też mam zmienne nastroje, nerwicę, zaburzenia osobowości i wciąż powracające stany depresyjne, wiem jak jest ciężko czasem ze mną wytrzymać i też mam często wyrzuty sumienia z powodu swojego zachowania, przynajmniej dobre we mnie to, że potrafię przepraszać:P To świetnie, że zdecydowałaś się na terapię, ale czy to dobry wybór, żeby od razu iśc na oddział dzienny? Na dłuższy pobyt, tak? Chyba, że źle zrozumiałam, a masz na myśli tylko wizyty tam? Zdecydowałaś się na to po rozmowie z psychologiem/lekarzem? Chetnie porozmawiam z Tobą więcej, tu lub na priv, sama też nie mam wielu osób, którym mogę sie zwierzać, wiem jak to jest.. Ściskam:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

twoja odpowiedz, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy. Mam 29 lat, mieszkam sama od lat 5. Mam stałą pracę, której nie cierpię choć miałam kiedyś marzenia z nią związane. Jak cos się sypię to wszystko na raz. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Boję się, ze za pózno zdecydowałam sie na leczenie. Dlaczego akurat takie? Psychiatra mi tak powiedział, trwa to 6 tygodni. chodzę tam rano wracam popołudniu. Może dzięki temu nabiorę dystansu? Brałam jakiś czas leki, nie pomagały, może taka psychoterapia pomoże? spotkania z ludzmi, którym tez jest cholernie ciężko? nie wiem sama, traktuję to jako ostatnią deskę ratunku. Ciagle wierzę może głupio, że wróce do sibie sprzed lat. Sama widzę, żę z energicznej, otwartej dziewczyny stałam się cieniem samej siebie. Chętnie z Tobą pogadam na pr bo wtedy te kontakty są jakieś takie bliższe

 

-- 02 lis 2013, 22:16 --

 

nie potrafię uwierzyć w to, że nawet tego samego dnia jak się wyprowadził, popołudnie spędziliśmy na kanapie przytulając się, mówiąć sobie miłe rzeczy, planując ten weekend, który właśnie upływa. NAgle 4 godziny później po sprzeczce, on się wyprowadza, twierdzi, że do sibie nie pasujemy. Ja wiem ze było kilka kłótni między nami, że okłamałam go że nie palę a paliłam. Ze czasem w złości mnie poniosło, że krzyczałam zamiast rozmawiać. Ale nie kłóciliśmy się cały czas, przez te dwa lata, do kłotni doszło 4 razy, było kilka sprzeczek a właściwie ostrzejszeych wymian zdań. i to wszystko. co weeknd jezdziliśmy na wycieczki, w tygodniu na basen, dużo rozmawialiśmy, może fakt ostatnio mniej sie kochaliśmy, bo ja byłam jakaś taka spięta. Wiem, że problem jest we mnie. Mam ogromne wahania nastrojów, w godzinę potrafię raz się śmiać, a za chwilę wpaść w ogromną złość, zupełnie bez powodu. Wiem, że czasem trudno ze mną wytrzymać, ale też wiem, że potrafiliśmy świetnie spędzać czas, po prostu dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. boję się czy nie jest za pózno, czy jest szansa, że jak zaczne nad sobą pracować z pomocą terapii to jest dla nas jeszcze szansa. Był może ktoś w podobnej sytuacji? ze wydawało się, że wszystko stracone a jednak z czasem wszystko dobrze sie poukładało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam 27, całe życie mieszkałam z rodzicami, nawet na studiach, dopiero trzy lata temu zamieszkałam z narzeczonym, od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Gdyby nie to, że jesteśmy już związani 'na stałe', to też miałabym obawy (w sumie i tak mam, ale mniejsze..), że przeze mnie może się to rozsypać, bo wiem, ile z mojego powodu jest problemów w związku.. Wcześniej związki mi sie rozlatywały, ale nie tylko przeze mnie, więc tu nie ma o czym opowiadać. Jeśli chodzi o Twój, to myślę, że jest do uratowania, z tego co piszesz, to byliście/jesteście dobraną parą, dużo czasu spędzango razem, dużo rozmów, mało kłótni.. A w większą złość zdarza się wpaść każdemu, nie tylko osobom zaburzonym psychicznie.. (Życie erotyczne też u mnie raczej kuleje)

To zaczęło się u Ciebie ok roku temu, tak? Ja leczę się od 8 lat. Zdaje mi się, że to dobrze, że myślisz o tym, aby powrócić do 'dawnej' siebie, ja nawet takiej 'dawnej' siebie nie potrafię określić, chyba od zawsze byłam w jakis sposób niestabilna i nie radziłam sobie z życiem. Może jeśli podczas tej terapii, tych spotkań, na które jesteś zapisana, przepracujesz powody, dla których wpadłas w taki stan to uda Ci się naprostować wszystko i związek także uratować.. Bedziesz tam miała terapię grupową? Od rana do popołudnia to musi być bardzo zorganizowany czas, nie wiem jak to funkcjonuje, mogłabyś mi mniej więcej opisać, jak to ma wyglądać? I to będzie w tym samym mieście, w którym mieszkasz? ja chodzę regularnie do psychiatry i biorę leki, psychologów z kolei przerobiłam czterech, ale żaden mi nie pomógł i teraz szukam dla siebie takiej 'porządnej' terapii, żeby się przekonać, czy może taka da mi coś więcej..

Jak długo i jakie brałaś leki? Co u Ciebie zdiagnozowano?

Jak wolisz odpisz na priv, a poza tym polecam, żebym napisała też coś od siebie w innych wątkach, to uzyskasz więcej odzewu :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta terapia trwa 6 tygodni, chodzi się tam codziennie na 7 do 13. Jest tam i terapia grupowa i indywidualna. Jak więcej tam wygląda to nie wiem. Jest to organizowane w szpitalu specjalistycznym w mieście w którym mieszkam(Chorzów). Bardzo żałuje ze nie zdecydowałam sie na to wcześniej. Dzis miałam kolejną ciężką noc, zasnęłam na chwilę a później ciągle się budziłam. Masa wspomnień w głowie i myśli co dalej. Dzwonił do mnie chłopak jeszcze wczoraj wieczorem jak wracała z pracy, tak sobie rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Nie chę ciągle go pytać co dalej, nie chcę naciskać. Mam nadzieję ze też o tym myśli, że może jeszcze raz sobie wszystko przemyśli. Boję się siebie. Nie potrafię ze sobą wytrzymać. Jeszcze jak mieszkaliśmy razem i dużo wcześniej, czułam że coś ze mną się dzieje. Jeszcze jakiś czas temu byłam naprawdę energiczna osobą, nic nie stanowiło dla mnie problemu, a teraz wszystko mnie przerasta. Nawet przeraża mnie ze muszę sie umyć, wyjść do pracy. Po jego wyprowadzce to już w ogóle się załamałam. Ty masz męża, masz się do kogoś odezwać wieczorem, ja jeszcze chwilę temu też tak miałam. A teraz siedzę ciągle sama. Mam tendencję do picia, jak łapie doła, i tak od czwartku piję codziennie póki nie padnę, potem wstaję, poogladam telewizję i znów to samo. Dzis wstałam rano i jak narazie nie piję choć czuję że za chwilę się rozpadnę. Nie wiem co robić, mam cały wolny dzień, czekam tylko na jego telefon jak wstanie. Łudzę się że może się zobaczymy, że przyjedzie. Idzie na popołudniu na 14 do pracy ale może gdzieś znajdzie chwilę czasu

dziekuje za kontakt, pozdrawiam ciepło:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×