Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a agresja


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

ale teraz jest gorzej - jestem agresywna /jak na razie głównie słownie/wobec mojego chłopaka...czasem w niego rzucę jakimiś przedmiotami...w napadzie szału ledwo się kontroluję, a ostatnio nawet go uderzyłam...nie mogę nad tym zapanować...

emocje wychodzą i schematy z domu, terapia, terapia i jeszcze raz terapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, to mój pierwszy post na tym forum.

Nie jest to przypadek, że właśnie w tym wątku piszę... niszczę wszystko co mam i kocham. :( Jak wczoraj czytałam wypowiedzi niektórych to łzy same spływały po policzkach- czułam jakbym to ja pisała te posty.

Nigdy nie korzystałam z pomocy psychologa. Jestem osobą wesołą, lubianą i o silnym charakterze.

Bardzo zmieniły mnie studia...stałam się nerwowa, agresywna. Parę lat wcześniej miewałam napady szału, zazdrości, ale teraz jest gorzej i gorzej.

Nie daję już rady sama ze sobą.

Mówię przykre rzeczy tym których kocham, a czasami są to brednie wyssane z palca. Ktoś dodał w tym wątku kilka punktów dot. agresji- u siebie znalazłam wszystkie.

Generalnie, u mnie nie może być cały czas dobrze, szukam sensacji, jakiegoś punktu zaczepnego żeby się pokłócić, dogryźć, dopiec... nie mogę się nie kłócić- co doprowadza mojego chłopaka do szału. Widzę, że niszczę nasz związek.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to co robię jest okrutne, złe...ale po czasie. Nie potrafię się ugryźć w język. Nie wiem już jak sobie pomóc, bo ja moim zdaniem stwarzam sobie wyimaginowane problemy. Wyolbrzymiam wszystko, szukam wszędzie podstępu. Traktuję ludzi w ten sposób: "on nie może być dobry... on na pewno ma jakieś złe zamiary". Strasznie gryzie się to z faktem, że wsród znajomych, po prostu "na zewnątrz" jestem duszą towarzystwa, osobą lubianą, która szybko nawiązuje kontakty.

Zastanawiam się czy nie zacząć wyciszać się jogą... czy ktoś może próbował ?

Ostatnimi czasy rozładowuję napięcie: sprzątając, ćwicząc na stepperze, prasując, albo zamykam się w kuchni i gotuję. Mam takie momenty, że nie chce mi się żyć(ostatnio miałam ciężką sytuację, nie mogę się pogodzić z finałem), ale wiem, że nie jestem w stanie zrobić sobie krzywdy. Zastanawiam się czy przypadkiem zbytnio nie użalam się nad sobą. Wiem, że mam trudny charakter, mam wielkie ambicje, wiem na co mnie stać, ale też szybko się zniechęcam gdy coś mi nie wychodzi. Zawsze byłam z siebie zadowolona, co nie do końca było ok, bo innych traktowałam jako gorszych... potrafiłam mówić to najbliższym mi osobą. Jest mi ogromnie wstyd, nienawidzę siebie za to, że taka jestem. Odkąd pamiętam szybko się denerwowałam, ale teraz jest gorzej i gorzej.

Jest dla mnie ratunek ? Czy powinnam szukać psychologa, czy jeszcze walczyć "domowymi sposobami" ?

Widzę ewidentnie, że sama wszystko wyolbrzymiam, stwarzam sobie problemy tam gdzie ich nie ma. Momentami myślę, że psycholog byłby ok, pewnie by pomógł... a potem znowu myśli, że to głupi pomysł.

Jakieś 3 lata temu prosiłam mamę żeby poszła ze mną do psychologa, że chcę, że potrzebuję tego, ale ona to zbagatelizowała. Moje "problemy" zaczęły się od zazdrości... najbardziej wyżywałam i nadal wyżywam się na swoim chłopaku.

Wiem, że już dłużej on tego nie zniesie, sam uważa, że powinnam coś z tym zrobić. Wprost mówi, że wykańczam go psychicznie.

Chciałabym kiedyś zobaczyć jaki byłby nasz związek gdybym była normalna.

Chcę walczyć i mam nadzieję, że wygram !

Przepraszam za dość chaotyczny post, ale musiałam to wszystko z siebie wyrzucić.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×