Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z matką (histerie, odreagowywanie na innych)


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, z góry przepraszam jeśli dział zły, ale nie znam się zupełnie na psychologii i nie mam za bardzo pojęcia jak i pod co zaklasyfikować przypadek mojej mamy.

Ostatnio wiele przeszła (przeprowadzka w skutek eksmisji, nowe otoczenie, problemy z moim młodszym bratem), co nie tyle że zapoczątkowało jakieś nowe objawy u niej, a jedynie zeskalowało już istniejące, jednak nie tak poważne jak teraz. Pewnie jest w tym wszystkim sporo mojej winy, bo nie potrafię z nią w niektórych sytuacjach dojść do porozumienia. Ogólnie w jej oczach jestem (jak to najstarszy syn) - przykładem, ideałem, człowiekiem niezwykle ogarniętym itp. Trochę mija się to z prawdą oczywiście. Odpuściłem na razie studia, jestem już dosyć długo na urlopie (niepłatnym, ale to nie kwestia pieniędzy, bowiem mamy sporo oszczędności), w skrócie ujmując no - wpadłem na mieliznę, mam nadzieję, że jeszcze wypłynę niebawem.

Wracając do matki: jest bardzo emocjonalną osobą, nie omieszkam się ze stwierdzeniem, że ma w sobie najmniej racjonalizmu ze wszystkich osób jakie znam. Nie potrafi analizować problemów, jedynie je kumulować (myśli o jednym i nagle - o matko! - następny itd.). Prowadzi to z reguły do potężnej histerii. Zakładam, że sama, choć nigdy tego nie powiedziała, jest świadoma swojego w zasadzie największego problemu - podejścia do życia i trudów z nim związanych. Doprowadza to do konieczności wyładowania w postaci takich sytuacji jak np. zrobienie zakupów, celowe przygładzanie się, aby potem reszcie rodziny wypominać kto, co i ile zjadł. Nie jestem jakiś specjalnie otwarty uczuciowo, ale staram się jej to logicznie tłumaczyć, "wykładam" prawdę który widzę na własne oczy. Wtedy albo mnie przekrzykuje, albo chwilę milczy i wraca do swojego tematu.

Jako że w jej świetle jestem kimś niezwykle wyjątkowym, staram się udzielać jej pomocnych rad. Robię to zazwyczaj spokojnie, jednak nic do niej nie dochodzi, w przypływie emocji i tak postępuje według "poprzedniego protokołu".

Kolejną sytuacją, która delikatnie ujmując powoduje u mnie lekki wzrost ciśnienia są monologi, które w zasadzie stanowią 90% jej wypowiedzi. Nie wiem, czy nie lubi czy nie chce zwracać się do konkretnej osoby. Przykład sytuacji: trzeba wyjść z psem. Jestem oczywiście jak najbardziej chętny, skoro i tak nie mam obowiązków, z tym że nie za bardzo wiem kiedy to ma nastąpić (pies jest stary i nie woła już sam zbytnio, więc moja matka ułożyła mu "indywidualny harmonogram"). nie jest ona w stanie zapukać do mojego pokoju i powiedzieć czegoś w stylu "Pójdziesz z psem?" albo walić to, nawet nie powie po prostu żebym poszedł i kropka. Albo prowadzi jeden ze swoich monologów obwieszczając w eterze, że ona ciągle musi chodzić, że reszta to lenie itp. Czasem też nic nie mówi, idzie z nim, a po powrocie zaczynają się docinki. Pewnie sobie myślicie, czy to takie trudne zapamiętać, o których godzinach chodzić czworonogiem? Oczywiście, że nie, tylko że jak kilka razy z własnej inicjatywy poszedłem z nim na spacer, to nie raz zdarzyło się parę razy też oberwać, że co ja zrobiłem, teraz będzie sikał, bo za wcześnie bla bla bla, a były to normalne godziny, nawet według jej planu.

O przeklinaniu nie będę wspominał, dominują jak wiadomo słowa zaw. literę "r" które myślę najlepiej rozładowują nerwy.

Nie wiem już co mam robić. Staram się to jakoś wszystko unormować, dojść z nią do porozumienia. Sam też mam lekki bałagan emocjonalny, ale zanim ja bym to opisał... zresztą nie ma co offtopować. Nie wiem, może to wina tego, że jestem mniej emocjonalny niż ona, czuję rodzinne więzi, ale jakoś nie potrafię ich wyeksprehować.

Macie jakieś rady co dalej? Może pójść z nią do jakiegoś psychologa? Czy to nie pogłębi jej problemów, gdyż poczuje się "chora"?

 

Pozdrawiam!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :)

Mnie się wydaje, że mógłbyś jej delikatnie zasugerować psychologa. Tylko biorąc pod uwagę jej zachowanie, które opisałeś, musisz to zrobić naprawdę delikatnie, żeby nie brzmiało to jak sugestia, że jest chora psychicznie. Chodzi o to, żebyś ją przekonał, że warto iść do psychologa, żeby na przykład lepiej radzić sobie ze stresem czy uspokoić nerwy. Jeśli przekonasz ją i sama będzie tego chciała, to psycholog powinien pomóc, a jeśli okaże się, że jest poważniejszy problem z jej zdrowiem, to będzie wiedział co robić. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem ze to moze byc nieczyste zagranie ale ja w tym wypadku sprobowałbym nagrać tą osobe pare razy w ciągu tych krzykliwych ataków i przy nastepnej rozmowie puscic jej to oczywiscie w pokojowym celu bo inaczej to chyba moze wywolac jeszcze wieksze nerwy... skoro ty nie mozesz jej zasugerowac zlego zachowania(czy tez nie dochodzi do niej nic) to mozna ona sama dotrze do siebie sluchajac swojego glosu na nagraniu?? mysle ze powinienes to zrobic zanim jej zasugerujesz psychologa, zeby na 100% wiedziala ze ma problem z nerwami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×