Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

a jeszcze co mnie najbardziej za przeproszeniem wk***wia w tym wszystkim, że żaden lekarz nie wpadnie na to by leczyć przyczynę takich a nie innych stanów/chorób tylko rozdają leki jak cukierki, które robią ci sieczkę z mózgu i potem skutki jakie powodują te leki uznają za objaw chorobowy. i tak powstaje błędne koło. może ja nie nadaję się na studia, ale jak widzę wszystkich tych magistrów czy profesorów, którzy tak się szczycą swoim wykształceniem , a g**o potrafią czy umieją to nie wiem czy te studia są w ogóle w tym kraju coś warte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki są nadużywane, ale totalne odcięcie się od nich też nie jest możliwe. Ja bez swoich leków nie funkcjonuję w ogóle - jestem płaczącym, trzęsącym się i wyrywającym garściami włosy stworzeniem, które nie opuszcza jednego fotela w kącie pokoju. Co nie oznacza, że jak je biorę to jestem taka jak "przed", tym bardziej, że właściwie nie pamiętam już jak to było. Warto, więc żebyś nie miała jakichś dużych oczekiwań.

Na przyczyny to ostatecznie jest tylko terapia i praca nad postrzeganiem i schematami myślowymi czyli codzienna orka na ugorze, a leki po prostu doprowadzać powinny do stanu, w którym możesz się z tym mierzyć.

I myślę, że mniejsze skupianie się na wrażeniach z ciała i chorobach mogłoby Ci pomóc. Każdy dostaje swój przydział nieszczęścia i tego się nie odwróci, a im bardziej będziesz o tym myśleć jako o przeszkodzie w osiągnięciu szczęścia, tym bardziej to się będzie tą przeszkodą w Twojej głowie stawać.

Zawsze sobie przypominam moją mamę, kiedy prawie umarła po raz pierwszy. Chciałabym umieć to przejść jak ona. Całe lato chodziła w zagrażającym życiu guzem mózgu, zanim jedyny lekarz, który mógł ją operować wrócił z urlopu. Musiała się okropnie bać operacji. Dała z siebie wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do życia. Wróciła do pracy. Opiekowała się mną i bratem. Mimo, że guz odrastał, że bolała ją głowa, że ciągle żyła w strachu potrafiła być szczęśliwa i uszczęśliwiać innych. I to, że przeżyła te 7 lat ze mną sprawiło, że jeszcze tli się we mnie tyle życia, że umiem budować dobre relacje. Ona po prostu nie dała się tą chorobą zdefiniować, nie była nigdy kobietą z guzem w mózgu, tylko sobą. Tak samo Ty nie jesteś osobą z 4 chorobami tylko Sobą - a o tym tak naprawdę na forum piszesz najmniej. IMO powinnaś poopowiadać nam o Zaleznej, a nie jej chorobach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że nic dobrego mnie życiu nie czeka. Mam problemy w relacjach damsko-męskich. Kiedyś marzyłam o rodzinie... Teraz te marzenia mogę sobie schować w kieszeń. Oprócz depresji choruję na padaczkę i zespół policystycznych jajników :( Czyli będę miała problemy z płodnością, a poza tym, przy takiej ilości leków, jakie biorę, chyba nie byłoby rozsądne zachodzenie w ciąże. A jeśli chodzi o adopcję... to przecież depresja mnie totalnie wyklucza jako rodzinę zastępczą :( Boję się, że skończę jako samotna kobieta w kawalerce z kotem albo psem :( Co chwilę widzę jakieś zaręczyny, śluby czy dzieci. Dla mnie to wszystko jest tak dalekie i odległe, że aż niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnes, mam koleżankę z policystycznymi jajnikami i bez nadziei na ciążę, której potem pół roku niańczyłam śliczne dziecko :smile: Więc wiesz, uszy do góry. A co do ciąży z depresją - mam świetną psychiatryczkę, która specjalizuje się wręcz w prowadzeniu kobiet w ciąży i nie ma jakiś konserwatywno-seksistowskich przekonań w stylu "w ciąży nie bierze się leków, chociażby matka była żywym trupem". Daje malutkie, podzielone na kilka dawki najmniej szkodliwych leków i dzieci rodzą się piękne, zdrowe i mają przede wszystkim zadowolone mamy (które potem przychodzą pochwalić się maluchami, więc spotykam je w poczekalni). I na serio te dzieci nie rodzą się z autyzmem i trzema rączkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnes, mam koleżankę z policystycznymi jajnikami i bez nadziei na ciążę, której potem pół roku niańczyłam śliczne dziecko :smile: Więc wiesz, uszy do góry. A co do ciąży z depresją - mam świetną psychiatryczkę, która specjalizuje się wręcz w prowadzeniu kobiet w ciąży i nie ma jakiś konserwatywno-seksistowskich przekonań w stylu "w ciąży nie bierze się leków, chociażby matka była żywym trupem". Daje malutkie, podzielone na kilka dawki najmniej szkodliwych leków i dzieci rodzą się piękne, zdrowe i mają przede wszystkim zadowolone mamy (które potem przychodzą pochwalić się maluchami, więc spotykam je w poczekalni). I na serio te dzieci nie rodzą się z autyzmem i trzema rączkami.

Tak, wiem, że są kobiety z PCOS, które jednak urodziły dzieci. Ale tu jest też kwestia odpowiedniego partnera, mojej sytuacji życiowej. Jestem jeszcze na studiach, jeśli je skończę, to za 2 lata dopiero pójdę do pracy. Poza tym, mam toksyczną matkę, która chce decydować o moim życiu. Dla niej najlepszą sytuacją byłoby to, gdybym na studiach tylko się uczyła i z nikim nie spotykała. A męża znalazła sobie w pracy, oczywiście przystojnego, wykształconego i dobrze zarabiającego,. Tylko matka nie bierze pod uwagę, że nie każdy mężczyzna chce być z chorą kobietą. A moja depresja niszczy wszystko :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kolejna bezsenna samotna noc. co tu robic...

Ja też miałam bezsenną noc. Nie wzięłam mirtazapiny a bez niej nie usypiam. Miałam wyrzuty sumienia, że za mało się uczyłam.

Poza tym, dopiero wczoraj sobie uświadomiłam, że moje nadmierne pocenie to skutek uboczny wenlafaksyny :( Pocę się tak, jakby było na dworze 35 stopni. Mam wrażenie, że śmierdzę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspaniale rzucam po raz drugi. Świetnie.. Wzięłam 4tabletki ziołowe na uspokojenie, wypiłam 3 melisy i co? g.. Nic nie daje bo i tak się boję. A poza tym tydzień mnie nie było i ja nie wiem co oni robią. Ta. Nie umiem sobie radzić w życiu, wiem. Nawet jakbym miała kogoś zapytać to kogo? a zresztą boję sie.. jak zwykle odpowiedz na wszystko. taka prawda. A ja nie umiem być taka, że przychodze po dwóch zajęciach na których mnie nie było i jeszcze jestem nieprzygotowana, bo nie wiem co robili.. przecież ne powiem tak jak mnie zapyta o to profesor.. to nie przedszkole, zdaję sobie z tego sprawę.. I co.. Świetna przyszłość. 20 lat. 2 razy rzucone studia. Ten sam kierunek. Dlaczego? "BO SIĘ BAŁAM CHODZIĆ" . tata mówi, może idz na zaoczne.. ale co będe miała po zaocznych? Nic. Jeszcze gorsze nic niż po normalnych.. Zresztą pewnie na zaoczne też się będe bała chodzić. Czy można być głupszą? Nie mam przyszłości. Wolałabym być chłopakiem, iśc do zawodówki, mieć zawód i iść do pracy.. albo nawet do łopaty.. Ale nie.. Ja jestem dziewczyną.. "ja jestem ambitna" bzdury. Jestem idiotką. Jak ja na siebie zarobię? Pojde na zaoczne i co będe robić poza dniami w których studiuje? Pójde do pracy? Taa. Boję się iśc na zajęcia a pójde do pracy.. Będe takim pasożytem zawsze .. Do końca życia. Tylko się zarąbać. Nienawidze siebie. Koleżanki z podstawówki już są na 3roku.. a ja rzucam 2 raz. Nigdy w życiu się nikomu nie pokaże ze wstydu. Wstyd. Każdy mnie w wakacje pytał co bede studiować coś tam.. a ja wdziecznie, dumnie na prawo i lewo opowiadałam, że anglistyke.. To teraz pięknie rzucam po drugim tygodniu.. Ostatnim razem wytrzymałam chociaż prawie 4 miesiące. A tutaj 2 tygodnie i rzucam.. Zabijcie mnie. Nie chce być sobą.

 

Wiekszosc osob tutaj Ci powie zebys poszla do specjalisty, ale moze jakis plan na zycie do tego? Po anglistyce wiekszych perspektyw nie ma (pracowalem z jednym, 5 lat starszym, po studiach, robilismy to samo), ale warto skonczyc i nauczyc sie jezyka, Zawsze do tego jakis papierek. A na kolezanki nie patrz bo watpie ze wszystkie studiuja cos takiego jak dentystyka tylko wlasnie turystyka anglistyka etc.

 

To tez na pewno jest jeden z powodow Twojej depresji czyli studiowanie nietrafnego kierunku. Moim zdaniem dzienne>zaoczne ale studiowanie zaoczne dobrego kierunku>dzienna turystyka

 

Jak uwzglednilem, jest to tylko moje zdanie, jesli kogos urazilem to przepraszam, nie uwazam anglistyki za glupi kierunek, ba, jest calkiem fajny, tylko nieoplacalny jesli na tym zaprzestaniemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po anglistyce wiekszych perspektyw nie ma

po moich studiach to perspektyw nie ma. po anglistyce można być nauczycielem w szkole, profesorem na uczelni, można zrobić podyplomówkę z tłumaczenia i być tłumaczem, można zatrudnić się w firmie, która współpracuje z międzynarodowymi korporacjami, można dawać korepetycje, można wyjechać za granicę, bo się zna język... po filologiach obcych jest mnóstwo możliwości. w mojej rodzinie mam 5 osób po filologii i żadna nie miała problemów z zatrudnieniem.

 

wiem, że znów narzekam na to samo, ale po antybiotykach mam jeszcze gorsze problemy z pęcherzem. teraz latam do łazienki co 5 min a i tak nie czuję ulgi. koszmar co ta lekarka mi "zafundowała"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filologia to dobre studia, myślę, że najkonkretniejsze z humanistycznych.

Ale studia generalnie nie dają pracy jeśli to nie jest medycyna, prawo (chociaż tutaj gorzej) albo te co ciekawsze inżynieryjne. Ja studiowałam hobbystycznie, z pasji, zaocznie (z powodu przymusu pracy i choroby) i nie żałuję. Często zaoczne są o tyle ciekawsze, że w połowie wykład prowadzą studenci, którzy pracują w danej branży, jest więc więcej konkretów a mniej "teoretów" i onanizowania się Chantal Mouffe.

Pracę dają umiejętności i ogólne ogarnięcie.

Więc nie załamywać się tutaj, bo umiejętności i ogarnięcie macie = znajdziecie pracę. Tylko poszukacie dłużej albo krócej.

I niech zamilkną Ci wszyscy, którzy dezawuują czyjeś osiągnięcia (piję do Ciebie arrivistE). Nieważne co się kończy tylko co się ma pod czerepem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filologia to dobre studia, myślę, że najkonkretniejsze z humanistycznych.

Ale studia generalnie nie dają pracy jeśli to nie jest medycyna, prawo (chociaż tutaj gorzej) albo te co ciekawsze inżynieryjne. Ja studiowałam hobbystycznie, z pasji, zaocznie (z powodu przymusu pracy i choroby) i nie żałuję. Często zaoczne są o tyle ciekawsze, że w połowie wykład prowadzą studenci, którzy pracują w danej branży, jest więc więcej konkretów a mniej "teoretów" i onanizowania się Chantal Mouffe.

Pracę dają umiejętności i ogólne ogarnięcie.

Więc nie załamywać się tutaj, bo umiejętności i ogarnięcie macie = znajdziecie pracę. Tylko poszukacie dłużej albo krócej.

I niech zamilkną Ci wszyscy, którzy dezawuują czyjeś osiągnięcia (piję do Ciebie arrivistE). Nieważne co się kończy tylko co się ma pod czerepem :D

Zgadzam się że wszystkim. Mam znajomych po filologiach i jakoś wszyscy sobie poradzili. Sa tłumaczami, nauczycielami w prywatnych szkołach czy nawet korepetytorami. Za to znam dwóch prawników, którzy mieli ogromny problem z aplikacją, bo nie mieli znajomych. Tak samo kilku inżynierow pracujących w sklepach.

Ja czasami żałuję, że nie poszłam na filologię niemiecką, bo bardzo lubiłam uczyć się tego języka. O wiele bardziej niż angielskiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dosyć, albo nie ma we mnie żadnych emocji, i nic nie jest w stanie mnie ruszyć ( z łóżka), albo jakaś totalna nawałnica.

Dostałam telefon, o tym jak na naszej cudownej uczelni wygląda walka o dyplomy i mimo, że problem ten będzie mnie dotyczyć za rok to już się martwię i zastanawiam jakie mam w o ogóle szanse w tym starciu :/

 

Jestem zmęczona, umrę bezdzietnie jako odpad ewolucji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wkurza mnie to, że ludzie, zamiast pracować nad planem własnej firmy, uzależniają całą swoją młodość od "rynku pracy". Przecież są konkursy, w których można wygrać pieniądze na start działalności gospodarczej, są dofinansowania z UE i nie tylko, są organizacje biznesowe, które organizują szkolenia, pomagają rozeznać się w świecie... No ale przecież łatwiej "iść na studia" i "szukać pracy". I łatwiej, wybierając tą drogę, zwalić swoją niesamodzielność na kogoś innego, kto nie dał "pracy".

 

Cieszę się, że jest tak fatalnie na rynku pracy, ponieważ sądzę, że dzięki temu w końcu przybędzie ludzi, którzy zamiast kończyć studia (choć często one w niczym nie przeszkadzają, zwłaszcza na początku działalności takiej, jak np. pieczenie pizzy w przystosowanym do małej gastronomii samochodzie na parkingach pod klubami). Z drugiej strony sam mam problem odnalezienia się w kapitalistycznym świecie. Nikt nas nie nauczył, jak kreować własne otoczenie, a warunki pracy i płace dyktują zagraniczne firmy, których właściciele taką wiedzę od rodziców i/lub dziadków otrzymali.

 

Tyle, że zamiast skupiać się na durnych studiach (tak, są durne, w obliczu wizji budowania firmy w oparciu o własną wizję jej funkcjonowania oraz chorób, które wiele użytkowników tego forum dotknęły) moim zdaniem młodzi ludzie powinni skupić się na odkrywaniu w sobie chęci do działania w jakieś dziedzinie (a może we wszystkich?) i na samym praktycznym działaniu (szkoleniu biznesowym, tworzeniu biznesplanu, zdobywaniu finansowania, prowadzenia firmy). Angielskiego można uczyć się przez całe życie, a życie na marnym poziomie materialnym wykańcza niemal każdego. Kiedy pracuje się przez 1/3 życia i okazuje się, że w zamian za to można jedynie dalej żyć i pracować... Według mnie lepiej dawać z siebie wszystko przez 10-20 lat biznesowo (szczególnie dopóki mamy kapitalizm), a potem odcinać z tego kupony... A po 2-3 latach od rozkręcenia firmy można zająć się rodziną, nie trzeba oddawać siebie całego pracy. Można. I jest to niezwykle kuszące, dlatego wiele ludzi to robi i cierpi... Tyle, że praca na etacie jest równie kusząca, a i cierpienie to samo... Tylko korzyści jakby mniejsze, przynajmniej tak widzę moimi oczyma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie to zawsze zastanawiało po co sie uczyc jezykow skoro polska pensja(zwlaszcza mlodych ludzi do lat 30) raczej nie pozwala na podrozowanie :lol: a serio to ja wole osobiscie amerykanski system nauczania gdzie ucza krytycyzmu i analitycznego myslenia, kreatywnosci. w polskiej szkole masz zatkac dziub i sluchac. w amerykanskiej jak popelnisz blad, nie radzisz sobie zawsze masz pomoc nauczyciela, w polskiej nauczyciela nie obchodzi ,ze sobie nie radzisz i albo dostajesz pałka za pałką, albo idziesz na platne korki ^^ no i nie ma glupich zapychaczy czasu w postaci przedmiotow typu religia,plastyka i inne glupoty. w ameryce od malego uczy sie dzieci publicznych wystapiec, pewnosci siebie, wlasnej samoswiadomosci, rozwijasz indywidualizm. w polskiej masz sie dostosowac do ogółu. podobnie jest ze studiami. nie ma glupich przedmiotow typu politologia,socjologia tylko promowane sa glownie kierunki po ktorych jest przyszlosc.

wiecej tez tam sie stawia na praktyke i zdobywanie doswiadczen(dzieci zdobywaja je juz w szkole sredniej), a u nas? jakbym miala opowiedziec o moich pierwszych praktykach na studiach to .... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie to zawsze zastanawiało po co sie uczyc jezykow skoro polska pensja(zwlaszcza mlodych ludzi do lat 30) raczej nie pozwala na podrozowanie :lol: a serio to ja wole osobiscie amerykanski system nauczania gdzie ucza krytycyzmu i analitycznego myslenia, kreatywnosci. w polskiej szkole masz zatkac dziub i sluchac. w amerykanskiej jak popelnisz blad, nie radzisz sobie zawsze masz pomoc nauczyciela, w polskiej nauczyciela nie obchodzi ,ze sobie nie radzisz i albo dostajesz pałka za pałką, albo idziesz na platne korki ^^ no i nie ma glupich zapychaczy czasu w postaci przedmiotow typu religia,plastyka i inne glupoty.

Racja...uczenie sie jezykow po to aby sie przydal w podrozach bez sensu... Mysle ze jednak ludzie ucza sie ich z troszke innych wzgledow ;)

 

Skad wiesz ze nauczyciela nie obchodzi? Skad wiesz jakie ma pole manewru nauczyciel? I skad taka doskonala znajomosc systemu edukacji w usa?

 

I nie porownuj polskiej szkoly do amerykanskiej... To zupelnie inne realia... Btw...poziom nauki u nas jest znacznie wyzszy.

Kiedys widzialam wyniki ankiet przeprowadzonych wsrod amerykanskich studentow...jakas polowa z nich odpowiedziala za do europy mizna dojechac pociagiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[quote name="Sigrun"Racja...uczenie sie jezykow po to aby sie przydal w podrozach bez sensu... Mysle ze jednak ludzie ucza sie ich z troszke innych wzgledow ;)

to bylo napisane z przymrozeniem oka o tych jezykach ;)

 

Skad wiesz ze nauczyciela nie obchodzi? Skad wiesz jakie ma pole manewru nauczyciel?

chodzilam do polskiej szkoly i wiem, co obchodzi polskiego nauczyciela. na pewno nie uczen.

 

I skad taka doskonala znajomosc systemu edukacji w usa?

mam rodzine w usa i kuzynki ktore pokonczyly tam szkoly , pozniej prestizowe uniwersytety , by potem dostac tam dosc prestizowe posady.

 

I nie porownuj polskiej szkoly do amerykanskiej... To zupelnie inne realia... Btw...poziom nauki u nas jest znacznie wyzszy.

moja kolezanka jest teraz w high school w USA i wiele razy opowiadala o tym, ze tam wcale nie jest tak niski poziom jak to sie mowi w PL(ich program chociazby z zakresu szkoly sredniej z matematyki jest zblizony do polskiego poziomu) . zreszta porownaj sobie autostrady i technologie i zobacz kto jest na wyzszym poziomie my czy oni ;) zreszta jak ostatnio byl robiony ranking uczelni swiatowych o najwyzszym poziomie to pierwsze 10 miejsc mialy amerykanskie uczelnie.

poza tym wiele razy slysze argument " amerykanskie szkoly maja niski poziom bo nie wiedza gdzie lezy PL" to mnie to smieszy, to nie jest zaden argument dla mnie. gdybym mieszkala w USA tez by mnie niewiele to obchodzilo.

 

Kiedys widzialam wyniki ankiet przeprowadzonych wsrod amerykanskich studentow...jakas polowa z nich odpowiedziala za do europy mizna dojechac pociagiem...

poogladaj sobie przypadkowa ankiete uliczna w PL albo chociaz takie kanaly jak "matura to bzdura" gdzie polacy nie grzesza inteligencja. albo chociaz najnowszy filmik z Beata Szydlo - kandydatke na pania premier ktora nie wie kiedy Polska weszla do NATO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×