Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Atalia, miałam już dwa turnusy w tym drugi przedłużony o 4 tygodnie z racji pogorszenia... Trzeci raczej nie wchodzi w grę w najbliższym czasie. Tym bardziej że w kwestii terapii tam prowadzonej (poza spotkaniami indywidualnymi) nie mam już tam nic do osiągnięcia...

 

zielona miętowa, walcz o swoje. od czegoś mamy tę zakichaną służbę zdrowia, która więcej ma wspólnego z łaską niż ze służbą :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya, czy to jest taki rodzaj terapii oparty na pobycie dziennym? tzn przychodzisz przez 3 miesiące codziennie na kilka godzin? czy jeszcze inna forma? padła taka propozycja u mnie jeszcze w czerwcu, ale nie podjęłam się, żeby nie rozstawać się z t.

ale jak byłaś to powiesz mi może jak tam jest? jakie rodzaje zajęć? jak wygląda grafik?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, tak to jest dokładnie to. zajęcia mogą być różne w zależności od placówki. ja miałam terapię grupową 2 razy w tygodniu po 2 godziny, indywidualną raz w tygodniu po 1 godzinie, raz w tygodniu zajęcia z relaksacji, raz w tygodniu zajęcia oddechowe, poza tym był też psychorysunek, psychodrama, muzykoterapia, terapia zajęciowa czyli powtórka z plastyki :mrgreen: , gimnastyka, psychoedukacja czyli wykłady na różne tematy. Dobrze wspominam ten czas choć czasem było ciężko ale dzięki oddziałowi wyszłam trochę na prostą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja polecam otwarty oddział: przez 5dni w tyg siedzi się w szpitalu(i tam śpi) (weekendy w domu)

, ale ma się 3x w tyg po 1,5h terapię grupową plus rozmowy z prowadzącym lekarzem i indywidualną terapię, każdemu wg potrzeb. Byłam 4 miesiące w takim szpitalu i bardzo sobie chwalę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a myśli samobójcze nie są czasem ostateczną ostatecznością ?

Noo, ja Cię rozumiem i mówię ze świadomością całej tej irracjonalki - tak, myśli S to czasami powód niedostateczny. Niby ostateczny i pierwszej wagi, ale - bywa, że zbyt mały...

 

"Jeśli wiesz, co chce powiedzieć..." - Nosowska

 

Kurde.

Mam dziś humor iście wisielczy, trupi wręcz, ha, ha, ha... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

własnie najgorzej, jak nie planujesz nic takiego, a do czynów przechodzisz w ciągu niecałej godziny :roll: pod wpływem impulsu, rozluźnienia kontroli przez alko czy inne tam. dla teog ja sie nawet nie chwytam za ostrze, bo nie wiem jak daleko i głęboko bym zabrnęła niczego nie planując.

ostatecznie troche osiadłam na ziemi (mam nadzieje, że na dłużej) sesja wczoraj sporo mi dała. nie bede na razie jechać do szpitala robić afere, z tym, że inne słabsze i bardziej subtelne przejawy autoagresji cały czas są, wliczając w to przedewszystkim bezsenność i blokadę intelektualna :? czyli dokładnie to, czego nie potrzebuje w sesji egzaminacyjnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki za obecność ;) forum z pewnością sporo daje, zwłaszcze, gdy okazuje się, że określone jazdy nie są moim prywatnym pochrzanieniem, ale pewnym style funkcjonowania innych ludzi. nie wiem jak was, ale mnie to uspokaja. świadomość, że nie jestem totalnym indywiduum, że masa terapeutów łamała sobie głowy nad takimi pacjentami jak ja. już to przerabiali, wiedzą co i jak zrobić. wydaje się sobie przez to mniej nienormalna :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domyślam się co mogło to spowodować, tydzień temu miałam atak histerii z pewnego powodu, później mi przeszło, ale znowu poczułam się przez to tak jak kiedyś i do dziś gdzieś ten ciężar siedzi na mnie. Znowu przypomniało mi się, że nie mam sensu i celu w swoim życiu, że jest nudne, puste. Jestem przemęczona, bardzo przemęczona. Cholera, nie wiem jak to nazwać, po prostu tak to jest ze mną, przyzwyczaiłam się już do tej pustki, tylko co jakiś czas daje o sobie znać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja musiałam uciec ze spotkania na którym uczyłam sie ze znajomymi do egzaminu bo czułam, że lada chwila złamie się i rozrycze. przełączam się od postawy "wszystko jest ok" do kryzysu pt "rozpadam sie" nie ma mnie, jestem tak globalnie beznadziejna, że nie moge już ze sobą wytrzymać. mam totalną lipe, mam kilka egzaminów przed sobą z czego jeden ekstremalnie ciężki, przy mojej obecnej kondycji psychicznej nie do przejścia. nie wiem co mam robić, czy w ogóle iść na niego (wiem, że nie zdam) czy co w tej sytuacji. największa zabawa bedzie jak nie pozwole samej sobie zdać tych innych, "zwykłych" egzaminów. to ile sie uczyłam nie ma większego znaczenia. jeśli sie poczuje przed egzem gorzej to nie bede umiała odpamiętać tego, co umiem.

nie moge już siebie samej znieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cie, ja też brnę przez studia i egzaminy, nie mam nawet siły uczyć się, to jest dla mnie jak przeprawa przez pustynię. Na dodatek nic nie potrafię zapamiętać... kompletnie nic, wchodzi i wychodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię obserwować ludzi, jak się zachowują, w sklepie, w restauracji, na ulicy, wśród towarzystwa i wtedy też zastanawiam się jak oni sobie radzą z życiem. Każda obserwacja kończy się myślą, że nie pasuje do tego świata. Od dziecka czułam się inna niż wszyscy. Jak patrzę na niektóre osoby, koleżanki ze studiów, znajomych, jak śmieją się, wydaje się, że nie mają takich durnych problemów i rozmyśleń jak ja...jak my?

Od jakiegoś czasu już przestaję myśleć o innych, skupiam się tylko na sobie, mam wrażenie, że wszystko kręci się wokół mnie, że każdy patrzy na mnie jak tylko wychodzę z domu, że wyglądam jakoś dziwnie, jak odezwę się w towarzystwie też mam wrażenie, że pieprzę głupoty...itd.

Przestaję powoli wczuwać się w emocje innych, za to doskonale odczytuje każdy ton głosu i mimikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sleepwalker, też tak czuję. Zresztą jest we mnie coś takiego, że jak kogoś nie znam, to kilka pierwszych spotkań jest okej, bo jest o czym rozmawiać i nie znam drugiej osoby jeszcze dobrze więc tak jakoś swobodnie, ale po tych "kilku razach" nagle totalny marazm, pustka i niechęć. Mam paru znajomych,z którymi jakoś mi się nie nudzi zbyt mocno, ale spotykamy się rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, a jesteś w jakimś związku? Bo u mnie to właśnie widać najbardziej przez to, że przeważnie znajomość rozluźnia się po kilku spotkaniach. Nawet nie wiem czy bardziej nie potrafię być w związku, czy... po prostu nie chcę. Patrzę na pary w około mnie, często już ze sobą mieszkające i nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby zaburzyć taką moją przestrzeń, nie wiem czy potrafiłabym się czuć swobodnie. Raczej odczuwałabym taką presję, chociażby żeby robić coś, żeby nie wydać się nudna albo problematyczna z tymi swoimi zaburzeniami albo swoimi zwyczajami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×