Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ja też Witam i szukam Pomocy


KiedyWreszcie

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

Mam 18 lat. To mój pierwszy post. Chce napisać w nim jak najwięcej. Spisać to wszytsko i czekać na jakieś wyjaśnienie, radę. Pewnie będzie długi, ale nie zrażajcie się, doczytajcie do końca, proszę. A jeśli mam przenieść temat gdzieś indziej, powiedzcie. Zaczynam:

 

Zawsze byłem człowiekiem z jakimś przekonaniem o sile swojej psychiki, czułem, że nie będę podatny na czynniki jak otoczenie itp., że jestem świadomy wszystkiego. A teraz jest mi ciężko. Wypiszę swoje "dolegliwości" i przemyślenia.

 

Teraz przypominam sobie, że wcześniej popadałem w czynności kompulsywne. Idąc do szkoły na trasie zajmującej mi 5 minut umiałem ze 20 razy otworzyć plecak i sprawdzić, czy są w nim buty. Po kilanaście razy mogłem sprawdzać przekręcenie klucza w zamku czy nastawienie budzika. Ale te rzeczy mieszczą się, myślę, w granicach normy, nie są dla mnie problemem.

 

Najgrosze są nerwice w myślach, które od około roku trawią mnie od środka kompletnie.

 

Tu chyba należy wpsomnieć o Niej. Przez ponad rok byłem w przepięknym związku. Straszliwie zakochany, byliśmy naprawdę parą inną niż wszyscy. Teraz jesteśmy razem - nie jesteśmy. Rożnie bywa.

 

I jedne z pierwszych niechcianych myśli to były pojawiające się wątpliwości "a co by było gdybym Jej nie kochał". Z tyłu głowy pojawiało się takie uczucie, którego nie mogłem opisać, jakieś takie "coś jest nie tak". A tak jak i teraz kochałem ją straszliwie. Potem wymyśliłem sobie,że takie mysli trwają tydzień i mijają. Ot, taka zabawa w głowie w ukrywanie ich, nagłe pojawianie się. Potem wszystko zaczęło się nakręcać. Myśli atakowały, dobrze wiedziałem, że są moje, ale były niechciane, sprzeczne z tym, czego pragnę, tak jakby robiły mi na złość. Przez jakiś czas wmawiały, że podoba mi się koleżanka, albo jakaś inna dziewczyna. Normalne, że ktoś się komuś w jakimś stopniu podoba, nawet mimo związku, ale to nie było tak. To było naprawdę jakby na złość. Namnażało się, w ruch szła wyobraźnia, katująca mnie. W dodatku uderzało to w szczerą chęć mówienia o wszystkim mojej dziewczynie, niczego niezatajania i starań by nigdy w żaden sposób jej nie skrzywdzić. Szukałem w nich, często z dobrym rezultatem, cech negatywnych, albo podobieństw do mojej dziewczyny.

 

Między tym, jesienią, chyba trochę wpadłem w jakiś rodzaj apatii. Czułem, że jakoś to, co zawsze lubiłem nie cieszy mnie, że jestem jakby wyprany z emocji, dużo spałem w trakcie dnia, budząc się w podłym nastroju.

 

Może jako reakcja obronna na to dośc urojone skupienie się na innej dziewczynie było odczuwanie takich myśli w stosunku do praktycznie każdej zauważonej, nowopoznanej. Ale to nie było zwykłe zainteresowanie płcią przeciwną tylko ciągle jakby na złość. Potem nagle posypały się nerwice często spotykane u ludzi. Z tego co czytałem, ma tak wiele osób: zacząłem się bać, że mógłbym być pedofilem. Przy dzieciach czułem, a czasem jeszcze tak mam, obecność tej myśli, jakieś wyobrażenie, lęk. Wiadomo, że przenigdy nie zrobiłbym krzywdy dziecku. Ale takie coś jest szokiem.

 

Boję się "naznaczania" innych myślą. Że, jeśli coś sobie z kimś wyobrażę, pomyślę o nim, to zawsze to będę pamiętał i trzymał w głowie w czasie spotkania, zwyczajnych kontaktów.

 

Innym objawem jest czasem uczucie takiej aury skojarzenia z powiedzmy erotyką, seksualnością. Idać po ulicy, czy będąc w szkole widzę ludzi, rówieśników, dzieci, starszych, kobiety, mężczyzn i czuję "coś", bez jakiś erotycznych scen w głowie, podniecenia, po prostu takie skojarzenie. Bardzo dziwne. Szczególnie przy bliskich, osobach dla mnie ważnych. Odczuwałem klasyczne (wielu z Was o nich pisało) skojarzenia seksualne itp. w kościele.

 

Kolejną myślą, którą, jak zauważyłem też ma wielu, było nagle przyjście obawy przed byciem homoseksualistą. Jakieś napawające lękiem wyobrażenie przy jakimś koledze, strach przed erekcją, która coś by oznaczała. I pojawiać się to mogło do kogoś przypadkowego, czy do kogoś kogo znam od lat i nigdy w żaden "taki" sposób nie spojrzałem na niego. Tu warto wrócić do opisanej wcześniej chęci dzielenia się myślami z dziewczyną. W takim przypadku to trudne. A przecież wcześniej myślałem w ten nerwicowy sposób o innych kobietach i tak bardzo chciałem przestać, skupić się na tej, którą Kocham. Może to odbiło się rykoszetem.

 

Bardzo niechcianą rzeczą jest teraz dla mnie obsesja wyglądu innych mężczyzn. Wywodzi się od tych nerwic o byciu gejem. Wiem, że kobiety są piękne, zawsze mnie kręciły, a teraz jakby ich wygląd często mnie nie "zaczepia." Patrzę na twarze facetów, praktycznie tylko twarze i ubrania, i JAKBY mi się podobały. To nie tak, że doceniam raz na jakiś czas, jak chyba każdy choćby o Brucie Willisie "Ten to jest przystojny, twardy facet". To wręcz obsesyjne. Czasem każdy po kolei kogo widzę w filmie, na ulicy, reklamie. Jak zwykle z myślami prowadzę swoistą grę, czaem ledwo widzę kogoś z 200m, a wiem, że jak podejdzie to na temat jego wyglądu pojawi się ta myśl. I pojawia się. Teraz czasem gdy, np. koło faceta jest ładna dziewczyna to i tak, coś podpowie mi, że on jest w jakiś sposób ciekawszy. Czasem muszę w internecie "nauczyć" się twarzy, np. aktora. Próbójąc to wszystko rozszyfrować, szukać jakiegoś olśnienia, że "nic mi się w nim nie podoba". Opisuję to tak dokładnie, bo to obecne natręctwo, z poprzednimi w jakimś małym stopniu się uporałem, choć powracają czasami. Rozgryzam to na różne sposoby, np. zauważam, że często myślę, że są podobni do mnie, że moja twarz dopasuje się do każdego. Albo, że zwracam uwagę tak naprawdę na włosy, bo u siebie na ich punkcie jestem przeczulony. Albo ciągle szukam podobieństw między ludźmi. Nie wiem, raz te myśli są takie dziwne, a czasem jakby już z przyzwyczajenia niby naturalne. Ale niepodniecam się fizycznie. Nie fantazjuję. Chociaż pojawia się strach, że mógłbym.

 

Zauważyłem, że w najgorszych okresach, niestety bardzo często, te wszelkie zawirowania są zaraz pierwszym, co przychodzi w świadomości po obudzeniu się rano. Poprzedzone może być tylko myślą o Niej.

 

Ja już nie żyję po prostu, nie czuję po prostu. Zawsze w głowie wiszą te wszelkie myśli. Wszytsko analizuję. Może trochę dotyka mnie depersonalizacja. Poszukuję siebie z przeszłośći, tamtego sposobu odczuwania świata, myślenia. Wyobrażam sobie kulę, w której jestem, za którą jest to wszystko co było, normalność. Ale ona jest barierą, nie mogę jej przebić. Albo wyobrażam sobie reset siebie, ponowne uruchomienie do normalnego stanu. bo teraz podważam wszytsko co lubiłem, co myślałem, jak siebie postrzegałem.

 

Jeśli ktoś dotarł z czytaniem aż tu, to dziękuję i proszę o jakąś formę pomocy. Dziwne, że nadal odrobinę czuję tę siłę psychiczną, odporność. Nie poddaję się, chcę walczyć, prowadzę wewnętrzne psychoanalizy. Może to wszystko, o zgrozo, wyniknęło z tego zakochania, olbrzymich starań i chęci bycia jak najlepszym, najbardziej moralnym. Chęci oddania się Jej. A wszystko się sprzężyło odwrotnie. Może ja myślę szerzej, bo odkryłem, że pomysleć można wszystko. Ale to boli, ja tak nie chcę. Ja wiem, że seksualność, psychika u każdego jest inna, nie ma utartych schematów, ale chciałbym jasno znowu wiedzieć i po prostu czuć: nie jestem gejem, Kocham Ją, lubię to i to, dziecko to dziecko, w tej chwili tylko z kimś rozmawiam, coś oglądam a nie jeszcze błądze po mózgu. Bez męczących wizji z tyłu głowy. Bo to boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. miałam takie myśli natrętne w stosunku do kobiet pewnego razu i wydawało mi się, że będę les. ale to też było po zawodzie miłosnym. wątpię, żeby to miało coś z tym wspólnego, jakoś nie przyrównywałam faktów. chociaż pewne jest, że po tym jak się zauroczyłam w chłopczyku to porzyszła pora na dziewczynkę xD. wiesz co? dało mi to do myślenia.

 

może to jest kwestia tego, że mówiłam sobie: o ja pieprze, nie mam talentu do facetów, to na pewno będę miała do babek.

 

i ziuu, to samo (oprócz do dzieci) myśli leciały.

 

mi się wydaje, że to jest objaw depresjii, zwłaszcza takej jesiennej, typowej, ma się już taki pieprznik w głowie, że im barziej unikasz myśli tym bardziej ona cię straszy.

 

swoją drogą to rozumiem też to, że im bardziej starasz się znowu postrzegać świat jak wtedy gdy było dobrze, tym bardziej cię wszystko dołuje, bo widzisz więcej różnic. tu cię pocieszę. specjalista jakiego mam przekonuje mnie, że to zdecydowanie kwestia skojarzeń, połączeń emocjonalnych i można siebie z tego wyprowadzić. teraz staram się i staram, czasem wychodzi, czasem tracę nadzieję. czasem buntuję się, bo chcę "tak jak wtedy", mimo, że jest dobrze. ale co z tego, że jest znośnie, jak może być zayefajnie. no cóż. może "ta jak wtedy" nie jest już dla mnie dobre, ale mogę się zmanewrować, że to co chcę wrócić- przywrócę.

 

sorry, że wywaliłam ci tutaj taki burdel emocjonalny, być może niezrozumiały, ale włączyło mi się rycie bani. w każdym razie- pamiętaj, że są sposoby i się nie frustruj aż tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×