Skocz do zawartości
Nerwica.com

Filmy i seriale


Magnolia

Rekomendowane odpowiedzi

Strange Days oglądałem, miałem na myśli ostatnie dwie dekady, lata 90' to taka granica, poniżej tej granicy kino s-f jest po prostu słabe, kiepskie efekty = słaba moc obliczeniowa komputerów.

Nie samymi efektami człowiek żyje, ale powiedzmy sobie szczerze, to podstawa w sci-fi, nie oznacza to, że nie ma tam dobrych filmów, nie lubię takiego kina i tyle.

 

Stacja kosmiczna 76 (2014)

Reżyser Jack Plotnick zaprasza widzów w sentymentalną podróż do kina science fiction lat 70. Epoka dzwonów, brylastych urządzeń elektronicznych i fantazyjnego owłosienia miesza się tutaj z hibernacją, międzyplanetarnymi podróżami i robotami psychologami.

http://www.filmweb.pl/film/Stacja+kosmiczna+76-2014-670621

 

^dobry przykład jak wyglądało kino s-f w latach 70, odjeb*ny perfekcyjnie każdy detal :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z podanych oglądałem tylko Firefly, zakładka filmwebowa "chcę zobaczyć" pokazuje 38 seriali do obejrzenia i ciągle dochodzą nowe, także trochę tego jest.

ReGenesis, Childhood's End oraz Fringe

dodane do listy, thx :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, sprecyzujesz?

 

Dla mnie filmy z ostatnich lat to badziewie i rzadko uświadczam coś dobrego nie mówiąc już o jakimś bardzo dobrym filmie. Mam na dysku parę szmir z łapanki i kilka klasyków dla odświeżenia, a także z braku laku trochę polskiego przedwojennego kina. Obejrzałem większość z notą 6+ i ciężko mi coś sensownego niestety wygrzebać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O makdonaldzie w zasadzie Makdonaldach-McImperium. Taka dość typowa american dream historia z przyzwoita rolą główną ale napewno ci się nie spodoba :)

A ,,zło we mnie" widziałeś? Mówią ze niesztampowy horror z takiej strony pokazało się ostatnio ,,the witch.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polecam film Dziewczyna z pociągu.

Rachel codziennie podróżuje do pracy tą samą trasą kolejową, obserwując przydrożne domy. Gdy mieszkanka jednego z nich znika, kobieta postanawia zeznać, co widziała.

 

Film bardzo mroczny ale trudno się od niego oderwać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polecam film Dziewczyna z pociągu.

Rachel codziennie podróżuje do pracy tą samą trasą kolejową, obserwując przydrożne domy. Gdy mieszkanka jednego z nich znika, kobieta postanawia zeznać, co widziała.

 

Film bardzo mroczny ale trudno się od niego oderwać

To jest chyba na podstawie powieści Króla Stefana, nie? Czy mi się coś pomieszało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio oglądałam kilka filmów:

 

"Oszukana" film z Angeliną Jolie (piękna aktorka). Bardzo fajny film, wywołuje wiele różnych emocji. O matce, której zaginęło dziecko, zgłosiła to na policję. Po jakimś czasie policja znalazła chłopca, tylko matka powiedziała, że on nie jest jej synem, oni nie przejęli się tym i wmówili jej, że to jest na pewno jej dziecko (skąd policja miała taką pewność, że to na 100% jest jej dziecko). Matka obstawała przy swoim i mówiła ciągle, że to nie jej dziecko i policja popełniła błąd. Stała się niewygodna dla policji i umieścili ją w zakładzie psychiatrycznym. Potem kiedy wyszła z zakładu okazało się, że jej dziecko nie żyje, bo w tym czasie jeden chłopiec zeznał, że był wspólnikiem mordercy dzieci i wspólnie zabijali małe dzieci. Matka jednak nie pogodziła się z utratą dziecka, ciągle miała nadzieję, że żyje, żądała ekshumacji ciała. Odbyła się rozprawa sądowa na której skazano mordercę i zwolniono z pracy jednego policjanta. Ocena 10/10

 

Polowanie na czarownice:

Bardzo ciekawy film, już od samego początku jest szybka akcja, która nie pozwala się nudzić, film trzyma w napięciu aż do końca, jest mroczny (fantastyczna postać czarownicy) krótki aczkolwiek treściwy !!! Muzyka i zdjęcia świetne !!! Polecam !!! Ocena 10/10.

 

Iluzjonista:

Bardzo dobry film, mało widziałam tak dobrych filmów. Na pewno pijany facet zabił dziewczynę z zazdrości, że chciała odejść do innego faceta. Najbardziej denerwuje mnie w tym filmie ten dupek ze służby królewskiej. Iluzjonista wywołał ducha zmarłej, ona zniknęła a potem on sam zniknął. Potem na końcu znowu się spotkali, świetnie nakręcony film, świetne sceny, zdjęcia, kostiumy !!! lubię tego typu filmy, z gatunku fantasy/przygodowe. 9/10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.filmweb.pl/film/Paterson-2016-759639

 

pomijając, że film trochę wydmuszkowy i jak przystało na dżarmusza o dupie maryni z nastawieniem głównie na symbolikę, to mam właśnie wielki mindfuuuuuuuuck, czy ta miłość była miłością idealną, czy raczej wciul toksyczną bezsensowną zajawką, dwie skrajności i nie mogę się zdecydować, widział ktoś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filmy warte obejrzenia i przeze mnie polecane.

 

 

The Shawshank Redemption

Skazani na Shawshank (1994)

reżyseria: Frank Darabont

 

MV5BODU4MjU4NjIwNl5BMl5BanBnXkFtZTgwMDU2MjEyMDE@._V1_SY1000_CR0,0,672,1000_AL_.jpg

 

Ocena z filmweb: 8.8

 

Recenzja z filmweb:

Jest wiele filmów, które potrafią wywołać ciarki na plecach bądź sprawić, że serce zaczyna bić szybciej lub że pierś wypełnia głęboki oddech. Znajdzie się także kilka produkcji, które wycisną z oczu łzy, albo wywołają szczery uśmiech na twarzy. Jeśli tak faktycznie jest, to jest to warte Twojej uwagi. Jednak tylko arcydzieło posiada wszystkie te rzeczy. Takim arcydziełem jest bez wątpienia film "Skazani na Shawshank", który widziałem wiele razy i z całą pewnością nie odmówię sobie przyjemności, by zobaczyć go ponownie.

 

Chyba wszyscy zgodzą się z twierdzeniem, że nie można podrobić "Kaplicy Sykstyńskiej" czy "Damy z łasiczką", tak samo jak nie da się oddać na ekranie ducha powieści Stephena Kinga. Do tej pory niewiele ekranizacji mistrza grozy zyskało uznanie krytyków i widzów. Prawdę mówiąc, jedynie "Carrie" Briana De Palmy z roku 1976 oraz "Lśnienie" Stanleya Kubricka z 1980 r., to filmy warte zapamiętania, które stały się obrazami znanymi szerszej widowni. Reszta to produkcje podrzędne i raczej słabe ze względu na swój niewielki budżet oraz nieudolność ich twórców, którzy nierzadko robili z nich filmy telewizyjne, podzielone na kilka odcinków. To wszystko było gorzką prawdą, dopóki na arenę nie wkroczył Frank Darabont.

 

Dlaczego z filmem Franka Darabonta jest inaczej? Cóż, na to pytanie odnajduję tylko jedną odpowiedź. Jest to bowiem obraz oderwany od klimatu grozy i elementów nadprzyrodzonych, obraz który został zrozumiany przez widzów. Ludzie identyfikują się z tą historią jak z mało którą. Gdzieś w głębi upatrują w niej siebie, bowiem widzą człowieka, który walczy o swoją wolność, o prawdę i sprawiedliwość, która mimo iż tłamszona, zawsze zwycięża, i chcą wierzyć, że sami także tacy są. Takiego zaangażowania od widza "Skazanym na Shawshank" mogą pozazdrościć inne wiekopomne dzieła filmowe takie jak "Obywatel Kane" czy "Ojciec chrzestny".

 

Fabuła 100-stronnicowego opowiadania Kinga, która zaskoczyła samych jego fanów, ma w sobie pewną siłę i urok. Oto bowiem młody bankowiec - Andy Dufresne zabija swoją żonę, którą nakrywa w objęciach innego mężczyzny. Czyn ten wydaje się nad wyraz dziwny, gdyż Andy ma wszystko to, o czym może marzyć młody mężczyzna. Proces jest szybki, a sędzia nieugięty. Wyrok to podwójne dożywocie.

 

Andy trafia do więzienia Shawshank, gdzie porządku pilnują sadystyczni strażnicy, a rolę naczelnika odgrywa Samuel Norton, który pod osłoną Pisma Świętego dokonuje coraz to bardziej perfidnych oszustw i występków. Codzienność po drugiej stronie muru nie łamie Andy'ego. Coś trzyma go w niezwykłym stanie, który okaże się zbawiennym na samym końcu filmu. Z biegiem czasu nasz bohater zaczyna rozumieć zasady panujące w więzieniu. Swoją skromnością, a przede wszystkim wykształceniem zdobywa względną sympatię strażników. Najważniejsza jest jednak przyjaźń z czarnoskórym Redem. Mężczyźni, pomimo dzielących ich różnic, powoli odnajdują wspólny język. Pomaga to każdemu z nich w walce z depresją i monotonią życia za kratkami. Wiele lat spędzonych w Shawshank, kończy się nagle jednej nocy. To, co było całkowicie nieprzewidywalne, stało się rzeczywistością i zadziwiło wszystkich. Wydarzenia te odciskają swoje piętno na głównych bohaterach, którzy w zaskakujący sposób przypieczętują swoją przyjaźń.

 

Bez ani jednej zbędnej sceny Darabont opowiada niezwykłą historię o przyjaźni, która w więziennych arkanach przeżyła 20 lat. Reżyser odnajduje w niej nutkę poetyckiej sprawiedliwości zaprowadzającej porządek w świecie zdeprawowanym i zniszczonym.

 

Przychodzi jednak moment, w którym film niebezpiecznie zbliża się do moralnie poprawnej granicy "triumfu ludzkiego ducha". Jest to na szczęście element wybiórczy, oderwany od całości, który nie jest nazbyt nachalny i patetyczny.

 

Kiedy Andy zostaje skazany, sędzia wydający wyrok używa nader drastycznych słów "uderza mnie pański brak skrupułów i lodowaty chłód". W takim psychicznym stanie Andy pozostaje nawet wtedy, kiedy współwięźniowie grożą mu i prześladują go. "Chciałbym powiedzieć, że walczył jak lew" powie Red, który dobrze wie, iż jego przyjaciel jest bity i gwałcony przez innych więźniów, w najbrutalniejszych scenach filmu. "Chciałbym móc tak powiedzieć, ale więzienie to nie bajka" doda później. W większości hollywoodzkich "bajkach" ludzie to herosi, którzy potrafią się obronić. Jednak "Skazani na Shawshank" mają na siebie inną receptę. Dzięki nieśpiesznej i stonowanej narracji, Andy przybiera cechy samego filmu. Znosi wszystko to, co przyniesie mu los. Godzi się z nim, ale nie daje się zniszczyć. W końcu jak się okaże, los odwróci swój bieg i wynagrodzi Andy'emu jego pokorę. "Najzabawniejsze, że na wolności byłem prawym i uczciwym obywatelem. Więzienie zrobiło ze mnie oszusta". Andy się zmienia, ale to tylko przykrywka, bo człowieka niezłomnego nie można złamać, tak jak i zasady. Jego niezłomność pozwala mu sprzeciwiać się więziennemu systemowi, co widać w jednej ze scen, w której Andy puszcza poprzez gramofon na całe więzienie Mozarta. Dostaje 2 tygodnie w izolatce, ale czuje, że dał kolegom jakąś cząstkę duszy i nadziei.

 

Film ma tendencję do podkręcania wyniosłych scen, ale przez większą część czasu zachowuje inteligentny dystans. Przykładem tego niech będą wypowiedzi bohaterów spoza ekranu. Red opisujący od początku swoją przyjaźń z Andym, czy też Brooks opisujący w listach swoje życie poza więziennymi murami. Dialogi te są niczym muzyka Chopina dla uszu. Nie robią z widza idioty, opisując to co i tak widzimy na ekranie. One żyją własnym życiem odsłaniając psychikę bohaterów. Opisują to, czego nie da się ukazać za pomocą obrazu. Osobiście zaliczam te monologi do najlepiej napisanych w historii. Ostatnio tylko teksty z "Cienkiej czerwonej linii" Terrence'a Malicka przepełniły mnie taką samą życiową mądrością. Wiele z tych złotych słów powinno przejść do historii kina w miejsce takich zwrotów jak "I'll be back" bądź "You talkin' to me?".

 

Przyjrzyjmy się aktorstwu, bez którego ten projekt, runąłby niczym domek z kart porwany przez tornado.

 

Tim Robbins wcielający się w postać Andy'ego pomimo niezbyt wielkiego doświadczenia zagrał rolę swojego życia. Jego bohater to postać troszkę speszona, głęboko przeżywająca to, co go spotyka. Przeżywa on, przeżywa i widz. To chyba największe osiągnięcie na jakie stać aktora. I choć może się wydawać, iż gra Pana Robbinsa jest aż nader minimalistyczna, wystarczy zajrzeć mu głęboko w oczy, aby się przekonać, iż oddał tej roli swoje całe serce.

 

Oczywiście Morgan Freeman nie pozostaje w cieniu. Ten czarnoskóry aktor zabłysnął już w nagrodzonym wieloma nagrodami filmie "Wożąc Panią Daisy", stając się z miejsca najbardziej popularnym, czarnoskórym aktorem. Red w jego wykonaniu pokazuje, jak życie w więzieniu ukształtowało jego psychikę. Trzyma jednak swój smutek na wodzy, nie dając nic po sobie poznać. Stać go nawet na ironiczne żarty "Jedyny winny w Shawshank". Dla mnie największą zaletą gry aktorskiej Freemana jest to, że do tej pory nie mogę uwierzyć, iż człowiek z takim charakterem mógł kogoś zabić.

 

Mógłbym z całą pewnością jeszcze długo analizować ten obraz, ale boję się, że doszedłbym do pewnego pułapu, w którym oceniałbym dogłębnie grę statystów. Poprzestanę na tym, co już wcześniej opisałem dodając: "Skazani na Shawshank" to znakomicie opowiedziana historia z głębią ukrytą w fabule i bohaterach, przepełniona symboliką i niesamowitą wyobraźnią. Dzieło to dostarcza (przynajmniej mnie) wiele inspiracji dla duszy i serca. Przypomina mi także, że nie ważne jak źle jest, nie wolno porzucać nadziei. Film Darabonta trwa 2 godziny i 20 minut, ale z Wami pozostanie już do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filmy warte obejrzenia i przeze mnie polecane.

 

 

They Live

Oni żyją (1988)

reżyseria: John Carpenter

 

1988They_Live_poster300.jpg

 

Ocena z filmweb: 7.0

 

Recenzja:

Kim Oni są? Czego chcą? Jedno jest pewne – Oni żyją… „They Live” – określane mianem kultowego thrillera Johna Carpentera, choć jak wiadomo, czasem i kultowość jest rzeczą względną nawet przy uznanych dziełach filmowych. Jednakże w tym przypadku obrazowi nie można odmówić pewnej dozy oryginalności i pomysłowości. I nie chodzi o sam fakt opanowania Ziemi przez przybyszów z innej planety (tak z grubsza przedstawia się fabuła), ale o sposób ich kamuflowania i wtapiania się w społeczeństwo. Ludzie są nieświadomie sterowani przez telewizję i głównie różnego rodzaju hasła widoczne wszędzie… ale na pewno nie gołym okiem. Warto nadmienić, że istnieje grupa rebeliantów walcząca z kosmitami i ich sposobem postępowania, a w samym środku tej walki ląduje przypadkowo główny bohater filmu – John Nada (Roddy Piper), który również przypadkiem odkrywa z pozoru normalne okulary przeciwsłoneczne, jednak po ich założeniu… „Oni Żyją” – film niewątpliwie niezły, który ogląda się bez bólu do samego końca. Nie razi, nie nudzi, akcja jest tu dobrze rozłożona, a klimat miejscami bardzo specyficzny. Choć pod koniec filmu cała koncepcja trochę traci na rzecz nieco bezpłciowej strzelaniny, ale za to już sama końcówka nadrabia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Filmy warte obejrzenia i przeze mnie polecane.

 

 

The Thing

Coś (1982)

reżyseria: John Carpenter

 

The_Thing_(1982)_theatrical_poster.jpg

 

Ocena z filmweb: 7.5

 

Recenzja z filmweb:

Najpierw był klasyczny film science-fiction Christiana Nyby "Istota z innego świata", powstał w okresie narastającego niepokoju związanego z Zimną Wojną. Dziś jest już nieco przykurzony, choć wciąż oczarowuje swoim archaicznym urokiem. Trzydzieści lat później o remake tej szacownej pozycji pokusił się John Carpenter, wówczas będący u szczytu swych sił twórczych mistrz filmowego horroru. Jego wersja, choć z początku potraktowana z pewnym sceptycyzmem (reżyserowi zarzucano zwłaszcza zbytnie odejście od formuły inteligentnego stopniowania napięcia na rzecz dużej ilości szokujących efektów specjalnych), szybko przyćmiła oryginał z 1951 roku, stając się jednocześnie jedną z żelaznych pozycji całego gatunku.

 

Akcja, podobnie jak w zrealizowanym pod producenckim (i nie tylko) okiem Howarda Hawksa pierwowzorze, rozgrywa się w bazie naukowej położonej gdzieś na Antarktydzie. Stacjonujący tam Amerykanie są świadkami dziwnego incydentu z udziałem norweskich badaczy. W trakcie pościgu za zwyczajnym z pozoru psem zaprzęgowym ginie dwójka skandynawskich naukowców, zaniepokojeni tym amerykańscy "sąsiedzi" postanawiają sprawdzić bazę Norwegów. To, co z czasem odkryją, okaże się najprawdziwszym koszmarem rodem z innej galaktyki...

 

Nieprawdą jest, że Carpenter w swym dziele zaniechał tworzenia sugestywnego klimatu, który decydował o sile jego wcześniejszych dzieł. Owszem, gdy porównać "Coś" z takim "Halloween" czy "Mgłą", to widać, że nieporównanie większą rolę odgrywają tu najwyższej próby charakteryzacja i pirotechniczne fajerwerki. Nie oznacza to jednak, że twórca "Ucieczki z Nowego Jorku" zapomniał o prawdziwej grozie. Użyte tu efekty służą jedynie spotęgowaniu wrażenia, jakie wywołuje ponura, duszna atmosfera odosobnienia, obecna przez cały seans. Trzeba im też przyznać, że pomimo upływu czasu wcale się nie zestarzały i nadal działają piorunująco. Do moich osobistych faworytów należy niezapomniana scena z defibrylatorem oraz następujący po niej spacer "pajęczej głowy".

 

Znaczącej przemianie względem pierwszej wersji uległa tu wizja samej istoty z kosmosu, która uprzednio posiadała całkiem materialną postać. U Carpentera, wzorem innego klasyka pod tytułem "Inwazja porywaczy ciał", stwór z kosmosu jest niczym pasożyt, który przybiera formę każdego żywego stworzenia, z którym się zetknie. Dzięki temu zagrożenie jest tym bardziej wszechobecne, bo czaić może się w ciele każdego spośród zamieszkujących położoną na lodowym pustkowiu bazę. Reżyser i scenarzysta Bill Lancaster wzięli z oryginału to, co najlepsze (ulokowanie akcji, żerowanie na klaustrofobicznych lękach), i udoskonalili te elementy, które uprzednio kulały.

 

Nie byłbym w pełni zdrów na umyśle, gdybym przy okazji omawiania tej pozycji nie wspomniał o kapitalnej ścieżce dźwiękowej Ennio Morricone. Skromna, minimalistyczna, a zarazem sprawiająca, że włos się jeży na głowie. Kto raz usłyszał motyw przewodni z "Coś", ten z pewnością nie zapomni go do końca życia.

 

Obraz Johna Carpentera to jeden z rzadkich przykładów na to, że to, co było dobre samo w sobie, może być czasem jeszcze lepsze. Gdyby choć co piąty remake był tak udany jak "Coś", nigdy nie trzeba byłoby już martwić się, że filmowcom zabraknie pomysłów. No i nie trzeba by trząść się ze strachu za każdym razem, kiedy słyszymy o planowanej przeróbce kolejnego spośród naszych ukochanych filmów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Welcome to N.H.K - w sumie anime, ale to się zalicza do serialu.

Pomimo tego że chciałbym mieć klasyczną fobię i depresję, to zawsze podobało mi się te anime i w sumie uważam że w częściowej mierze opisuje to, co przeżyłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądał ktoś Defiance (2013-2015)? Serial zakończony, 3 sezony, nie wiem czy się zdecydować, jest wiele lepszych seriali, ale wolę zacząć oglądanie od tych zakończonych, lepiej mieć cały serial na talerzu, niż czekać na kolejne odcinki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×