Skocz do zawartości
Nerwica.com

Święta i prezenty


sailorka

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś naprawdę nie lubiłem świąt – kojarzyły mi się z napięciem, obowiązkiem, presją „że trzeba”. A potem pojawiła się własna rodzina i wiele się zmieniło. Teraz lubię ten czas. Mamy swoje rodzinne, wypracowane rytuały, własny sposób przeżywania tego czasu. Jedyną rzeczą, która potrafi mnie jeszcze zestresować, są ewentualni goście… chociaż nie wszyscy.

Ustaliliśmy też swój system prezentów: każdy obdarowuje każdego czymś drobnym. To może być naprawdę mały gest. Nasza córka daje nam zwykle coś, co zrobi sama – ozdobione pierniczki, wyklejony obrazek, jakąś własnoręcznie zrobioną pamiątkę. Nie mamy u siebie „Mikołaja od prezentów” w Wigilię (ten przychodzi 6 grudnia), tylko taki zwyczaj wzajemnego obdarowywania się drobiazgiem, ale osobistym. I dzięki temu te święta są po prostu… nasze. Bez pośpiechu, bez presji, z ciepłem i małymi gestami, które dużo znaczą. No i przygotowujemy święta wspólnie, wspólnie ubieramy choinkę i pomagamy w kuchni z przygotowaniem specjałów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym roku nie wiem. Ostatnie lata to była presja, strach i wszystko na mojej głowie gdy mąż nie robił nic. Teraz od października mieszkam sama z dwójką młodszych dzieci. Ale odkąd prokurator zniósł zakaz do dzieci to mój mąż je zabiera na weekendy i coraz bardziej widzę że coś kombinuje, niestety kosztem dzieci. Po ostatniej wizycie syn mi powiedział że święta chce być u taty, córka nie wie bo ona by chciała razem co jest nierealne. Więc nie zdziwię się jeśli święta spędzę sama 😥 przykro mi trochę. Może jestem złą matką bo u mnie dzieci mają rutynę, obowiązki i zasady a tam mogą robić co chcą i przez to tata jest lepszy.ehhh

 

43 minuty temu, Dryagan napisał(a):

Nasza córka daje nam zwykle coś, co zrobi sama – ozdobione pierniczki, wyklejony obrazek, jakąś własnoręcznie zrobioną pamiątkę

Ale to piękne ❤️ 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim domu rodzinnym święta zawsze były skromne, bo mam małą rodzinę. Raz była u nas moja najlepsza przyjaciółka, bo zaszła w ciążę w wieku 19 lat i pokłóciła się o to ze swoją mamą. Jak byłam mała, chodziliśmy najpierw do jednych dziadków, potem do drugich. Zawsze marzyłam o prezencie, który by zaspokoił moją potrzebę kreatywności. Może deskorolka, gitara albo zestaw do malowania. Zamiast tego dostawałam lalkę (nie bawiłam się lalkami), dezodorant i pościel.

Prawdziwe święta poznałam w rodzinie męża. Mnóstwo dzieci, wrzawa, rodzinna atmosfera. Składamy się wszyscy na jedno konto i każdy wybiera sobie prezent do określonej kwoty. Także każdy dostaje dokładnie to, co chce. Nie ma niechcianych prezentów, kupowanych na szybko, bo trzeba.

Dla mnie święta nie mają znaczenia religijnego, bo część rodziny to ateiści. To po prostu spotkanie rodzinne, a ja uwielbiam tę atmosferę. Teraz, jak mamy córeczkę, będziemy wspólnie ubierać choinkę. Już nie mogę się doczekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w przeciwieństwie do Dryagana teraz świąt nie lubię. Najbardziej lubiłam w dzieciństwie lub gdy mialam 20 lat. Oczywiście najbardziej te kiedy padał śnieg. Gdy nie było śniegu nie czułam za bardzo magii świąt. A tak jeździłam na sankach, robiliśmy kuligi. 

Święta spędzałam zwykle u dziadków, w dzieciństwie babcia z dziadkiem lub wujek przebierali się za Mikołaja. Pamiętam, gdy jednego roku właśnie babcia przebrała się za Mikołaja i bardzo się bałam, gdzie jest babcia i dlaczego ten Mikołaj przypomina mi babcię. Był miły, chciał/a bym zaśpiewała kolędę zanim wręczy mi prezenty. Zaśpiewałam wtedy tak po cichu "Wśród nocnej ciszy" przestraszona, choć Mikołaj oczywiście mnie pochwalił, że mu/jej się podoba. Gdy Mikołajem był dziadek, wujek też były jakieś emocje, przerażenie, nie wiem dlaczego w dzieciństwie tak bałam się Mikołaja albo wstydziłam by mu się jak najlepiej zaprezentować, w każdym razie gdy czułam pod postacią Mikołaja mężczyznę było mi jakoś bezpieczniej i milej. 

Pamiętam też i wspominam drogę i święta u drugich dziadków, było tak jakoś bardziej stardowanie jak na tych starych kartkach świątecznych te włosy anielskie na choince tworzyły u nich taki inny klimat, okolica była bardziej taka kojarząca się jak z wioską w Laponii. 

Nie było Mikołaja, ale przyjeżdżał wujek z żoną, którego cały rok nie widzialam więc bylam szczęśliwa, bo z Nim najlepiej się bawiłam. 

 

Potem gdy byłam już nastolatką za dużo patologii wytworzyło się w rodzinie, święta stały się sztuczne i przestałam je przeżywać wraz z rodziną. Jadłam z nimi tylko kolację, obiad, dzieliłam się opłatkiem i czytałam książki świąteczne, oglądałam filmy w samotności by samemu na swój sposób je przeżywać. 

 

Gdy miałam lat 20 spędzałam już je w sieci ze znajomymi słuchając świątecznej metalowej Muzyki i ten klimat pokochałam. 

A co bym chciała dostać? Najlepiej spokój umysłu i ducha na cały rok by święty Mikołaj przegonił ode mnie szczury i inne stworzenia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Dryagan napisał(a):

Jedyną rzeczą, która potrafi mnie jeszcze zestresować, są ewentualni goście… chociaż nie wszyscy.

I właśnie dlatego u mnie nie ma gości 🙂

 

W tym roku jak zwykle grubo popłynąłem z prezentami – wychodzę z założenia, że kasa jest, rozpłynie się, zarobi się, będzie, nie będzie, a wspomnienia radości na twarzach bliskich zostaną na zawsze. Więc nie oszczędzam na prezentach.

 

Inna sprawa, że był taki test języków miłości („5 love languages”) i u mnie wyszło, że ja wyrażam miłość przez prezenty (i tak samo w drugą stronę, czuję się kochany, gdy je dostaję).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, You know nothing, Jon Snow napisał(a):

Ja w przeciwieństwie do Dryagana teraz świąt nie lubię. Najbardziej lubiłam w dzieciństwie lub gdy mialam 20 lat. Oczywiście najbardziej te kiedy padał śnieg. Gdy nie było śniegu nie czułam za bardzo magii świąt. A tak jeździłam na sankach, robiliśmy kuligi. 

Święta spędzałam zwykle u dziadków, w dzieciństwie babcia z dziadkiem lub wujek przebierali się za Mikołaja. Pamiętam, gdy jednego roku właśnie babcia przebrała się za Mikołaja i bardzo się bałam, gdzie jest babcia i dlaczego ten Mikołaj przypomina mi babcię. Był miły, chciał/a bym zaśpiewała kolędę zanim wręczy mi prezenty. Zaśpiewałam wtedy tak po cichu "Wśród nocnej ciszy" przestraszona, choć Mikołaj oczywiście mnie pochwalił, że mu/jej się podoba. Gdy Mikołajem był dziadek, wujek też były jakieś emocje, przerażenie, nie wiem dlaczego w dzieciństwie tak bałam się Mikołaja albo wstydziłam by mu się jak najlepiej zaprezentować, w każdym razie gdy czułam pod postacią Mikołaja mężczyznę było mi jakoś bezpieczniej i milej. 

Pamiętam też i wspominam drogę i święta u drugich dziadków, było tak jakoś bardziej stardowanie jak na tych starych kartkach świątecznych te włosy anielskie na choince tworzyły u nich taki inny klimat, okolica była bardziej taka kojarząca się jak z wioską w Laponii. 

Nie było Mikołaja, ale przyjeżdżał wujek z żoną, którego cały rok nie widzialam więc bylam szczęśliwa, bo z Nim najlepiej się bawiłam. 

 

Potem gdy byłam już nastolatką za dużo patologii wytworzyło się w rodzinie, święta stały się sztuczne i przestałam je przeżywać wraz z rodziną. Jadłam z nimi tylko kolację, obiad, dzieliłam się opłatkiem i czytałam książki świąteczne, oglądałam filmy w samotności by samemu na swój sposób je przeżywać. 

 

Gdy miałam lat 20 spędzałam już je w sieci ze znajomymi słuchając świątecznej metalowej Muzyki i ten klimat pokochałam. 

A co bym chciała dostać? Najlepiej spokój umysłu i ducha na cały rok by święty Mikołaj przegonił ode mnie szczury i inne stworzenia. 

Ale fajne wspomnienia z dziecinstwa💗 też lubiłam święta jako dziecko potem już nie. Też była zima włosy anielskie i przedwojenne bombki xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Doktor Indor napisał(a):

Inna sprawa, że był taki test języków miłości („5 love languages”) i u mnie wyszło, że ja wyrażam miłość przez prezenty (i tak samo w drugą stronę, czuję się kochany, gdy je dostaję).

Co z językiem miłości innych? Jak piszesz ze sie cieszą to pewnie tak jest. Ja nie lubie ani dawać ani dostawać drogich prezentów. Jak dla mnie to prezent tak do ok. 100 zł najlepiej. Ja dałam w tym roku rodzinie czujnik czadu i każdemu torbę z różnymi przekąskami. Suczka Sonia dostała 4 zabawki (moze jeszcze jedna nie została od razu rozszarpie, ale marne szanse ze przrzyje noc) i smaczki. Od mamy dostalam czekoladę i 200 zł. Od siostry 2 herbaty, 2 miody, ciastka, batoniki i maseczki. Jestem zadowolona z prezentu choć to 200 zł od mamy to trochę duzo( na poczatku nie zauważyłam kasy i myślałam że jest sama czekolada.)

 

Myslam o tym czy kupić siostrze smartfona i w końcu nie kupiłam. Moglaby jej tez kupic na swieta... to nie jest kwestia tego czy mnie stać tylko bardziej tego że mentalnie mam niższy prog jesli chodzi o cenę prezentów. 

 

W tym roku cieszyłam sie dawaniem prezentów bo wiedziałam że przynajmniej Sonia będzie naprawdę szczęśliwa 🙂.

Edytowane przez bei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Dryagan napisał(a):

jak się ma swoją rodzinę, czasem trzeba się dostosować. Rodzina i znajomi Żony - w tym przypadku nie ma dyskusji, konieczny kompromis 😄 

Nie trzeba, tylko można 🙂

 

My jeździmy w gości, ale u nas gości nie ma. Tylko że tu jest zgoda obu stron (mnie i dziewczyny), nasz dom to nasz azyl. Plus są chore koty, które bardzo źle znoszą gości (dwa się panicznie boją, a jeden niby się cieszy, ale potem mam nasrane w pościeli).

 

3 godziny temu, bei napisał(a):

Co z językiem miłości innych?

Nie pytałem 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię świąt... tych pogardliwych spojrzeń ciotek, docinek słownych i ogólnie toksycznej atmosfery rodzinnej. Nie lubię też kupowania prezentów, bo zawsze jest z tym ogromny problem, chociaż nie jest tak, że nie lubię kogoś obdarowywać, tylko nigdy nie wiem czym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze lubiłam swięta, w dziecinstwie najczesciej spedzalismy u babci od strony taty, duza rodzina, tradycyjna wieczerza wigilijna, z 12 potrawami nakryciem dla wedrowca, gwarem i wrzawą, i górą prezentow pod choinką (szło sie wtedy na ilość bo dziecinstwo moje przypadlo na czasy kryzysu, wiec rodzina pakowała sobie każdą pierdółke jako osobny prezent), i spotkania z moimi kuzynkami i kuzynami, dobrze to wspominam

W dorosłosci lubie swieta przede wszystkim za to, ze mogę je spędzić, jak chcę, w zaleznosci od chęci i okoliczności, 

w tym roku akurat starsza corka pierwszy rok mieszka poza domem (na studiach), wiec czekamy na nią w swieta, będziemy tylko w swoim gronie, i juz sie na to cieszę.

Prezenty - najczęsciej realizujemy z 'listy życzeń', ewentualnie co komu wpadnie do głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie lubię świąt, nie obchodzą mnie, w ogóle nie cierpię obchodzenia czegokolwiek, czy to urodzin, dziwnych Dni Czegoś, na szczęście mąż ma tak samo, więc przynajmniej w naszym domu jest normalnie, nie ma choinki, prezentów, światełek i podwyższonych rachunków, niestety moja rodzina obraziłaby się, gdybym nie pojawiła się na świętach, więc i tak muszę odbębnić tę szopkę u nich, co do prezentów, to kupuję rodzinie wszystko, co chcą, nie patrzę na to ile wydaję, a sama proszę o jakieś praktyczne prezenty typu garnek, patelnia, to czego mi akurat potrzeba, jak już koniecznie muszą coś mi kupować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, sailorka napisał(a):

@little angel dlaczego nie lubisz świąt? masz złe układy z rodziną?

mam dobre relacje z rodziną, po wyprowadzce nawet lepsze, po prostu święta to był zawsze stresujący okres, pełen chaosu, krzyków, wyzwisk i zamykania się w pokoju, a po wszystkim jak gdyby nigdy nic mieliśmy wspólnie wieczerzować... zawsze też wydawało mi się bez sensu co roku to samo świętować, bo tak nakazuje tradycja, nie pojmuję tego, wolę mieć pusty kalendarz, a nie zapełniony takimi rzeczami, ale gdyby nie one, to pracowalibyśmy więcej, więc jedyny plus z tego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×