Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oberża pod złamanym paragrafem


Gość iiwaa

Rekomendowane odpowiedzi

Niedziwne. iiwaa mi wygląda na ekstrawertyczkę.

 

Trafna diagnoza ;)

Jestem przeciwieństwem swojego zdystansowanego męża - choć on jako mówca błyszczy.

Ale ja też nie boję się mówić.

Moje reakcje są bardziej emocjonalne.

Przykład - jedna aplikantka (moja!) miała wypadek, na następny dzień:

Mój mąż: "cieszę się, że jest pani cała i zdrowa"

Ja: "jezus maria, kochanie, nic ci nie jest, nie potrzebujesz lekarza, nie trzeba wnieść o ustalenie sprawcy, jak się czujesz, usiądź sobie spokojnie, nie przepracowuj się.." itd. z 5 minut :D Wyściskałam ją oczywiście z milion razy :D

 

Jak kogoś nie lubię, to - niestety - ta osoba szybko to odczuje.

W przypadku mojego męża odczuje jedynie lekceważenie, u mnie - zdecydowaną niechęć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o kurcze, ale to trzeba mieć parcie albo może dla takich ludzi nauka, to jak dla mnie przeglądanie internetu, wtedy może bym był wybitny choć tu jeszcze trzeba mieć przebojowość do tego o jaaa :pirate:

 

A mnie się zadaje, że to nie "bycie wybitnym" tylko na tym opierają się studia ;)

Bo co innego robi się studiując? Przecież na każde zajęcia trzeba się przygotowywać - jak inaczej prowadzić dyskusję (ćwiczenia przecież głownie na tym polegają, a wykłady to też nie sam monolog wykładowcy)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic ale zdać - prześlizgnąć się i zapomnieć to nie zdać i korzystać swobodnie z wiedzy do końca życia. Ilu studentów na pytanie dotyczące ich kierunku powie "No było coś takiego na 3 roku", zamiast udzielić odpowiedzi?

 

Z resztą ja nie przepuściłabym studenta, który np. na ćwiczeniach ani razu się nie udzielał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka, ale nie poświęcać studiom CAŁE życie. Dla mnie to bez sensu, ustawiać sobie wszystko pod studia.

 

No nie wiem jak to na innych uczelniach, ale u mnie wykłady to zazwyczaj monolog wykładowcy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o kurcze, ale to trzeba mieć parcie albo może dla takich ludzi nauka, to jak dla mnie przeglądanie internetu, wtedy może bym był wybitny choć tu jeszcze trzeba mieć przebojowość do tego o jaaa :pirate:

 

A mnie się zadaje, że to nie "bycie wybitnym" tylko na tym opierają się studia ;)

Bo co innego robi się studiując? Przecież na każde zajęcia trzeba się przygotowywać - jak inaczej prowadzić dyskusję (ćwiczenia przecież głownie na tym polegają, a wykłady to też nie sam monolog wykładowcy)?

 

Przykro mi, ale na ćwiczeniach dyskutować chcą maksymalnie 3 osoby.

W niektórych grupach 2.

W niektórych 1.

W niektórych 0.

 

Wiesz jaki był próg stypendium za "osiągnięcia naukowe" dla studentów? taki, że wystarczył udział czynny w 3 konferencjach ogólnopolskich.

Czyli żałośnie niski. I to jest rzekomo 1% najlepszych studentów kierunku.

O czym to świadczy? Że mało kto cokolwiek robi.

Smutne.

Dlatego tak cenimy tych, którym się CHCE, którym się CHCE coś robić.

A, dodam, że na 2 konferencjach w których organizacji pomagałam, koło które organizowało, przyjęło WSZYSTKIE zgłoszenia. Pięknie!

 

To nie jest bycie wybitnym, bo osoby, które coś robią, nie posiadają żadnych ponadprzeciętnych umiejętności.

Po prostu im zależy.

Ale... jeden uczy się na egzamin 2 miesiące, przeczyta kilka razy podręcznik, przyswoi wykłady, przeczyta komentarz i trochę z literatury uzupełniającej, a drugi uczy się tydzień ze skryptu.

Jeden zrobi 10 konferencji ogólnopolskich w roku akademickim + 2 międzynarodowe, napisze ze 3-4 artykuły i je opublikuje, a inny będzie w tym czasie oglądał telewizję albo lenił się w jakiś inny sposób.

Przecież my recenzujemy te artykuły. Jesteśmy w komitetach konferencji jako opiekunowie kół. Czytamy abstrakty. Nie trzeba być wybitnym, trzeba poszukać literatury, przysiąść i coś napisać.

 

Wystarczyło przyjść, zapytać o staż, napisać jeden artykuł i nauczyć się na 5, żeby mój mąż określił osobę jako "zdolną i zawziętą" (czyli pozytywnie, mój mąż ceni upór u młodych prawników). Czy ona dokonała czegoś niemożliwego? NIE. Dziewczyna była na tyle sprytna, że wykorzystała to, że nikt inny się nie odważył, nikomu nie powiedziała o swoich planach i poszła. Do dziś nikomu nie mówi - to wiem, bo byłoby więcej chętnych :D

Jest INTELIGENTNA, ZARADNA I SPRYTNA.

I nie mysli o tym, czy poradzi sobie jej głupsza koleżanka z ławki. Skoro jest głupsza, to sama sobie jest winna. Brak sprytu, brak zaradności - nie popłaca.

A, i ona nie ma rodziców prawników :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka,

Ilu studentów na pytanie dotyczące ich kierunku powie "No było coś takiego na 3 roku", zamiast udzielić odpowiedzi?

 

myślę, że dużo.

 

iiwaa,

 

Skoro jest głupsza, to sama sobie jest winna. Brak sprytu, brak zaradności - nie popłaca.

 

no nie powiedziałbym, że jej wina, po prostu tak wyszło, że jest mniej sprytna i mniej zaradna, tak samo nie jest czyjaś wina, że się urodzi bez ręki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też na wykładach był monolog. Poza tym anka szklanka kończyłam zarządzanie finansami ale nigdy typowo nie pracowałam w zawodzie. Więc po kilku latach jak mnie zapytasz o metody oceny rentowności przedsiębiorstwa to bym musiała sobie przypominać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atic, no owszem, zdają, i co z tego? Zdają na 3.

 

Wyobraź sobie, że jestem wykładowcą, który prowadzi również własną działalność gospodarczą. Rozumiem, że ochoczo przyjmiesz do pracy lesera, który miał same 3, poza zaliczaniem na 3 nie zrobił NIC w czasie studiów, nie robil praktyk, nie był w żadnym kole naukowym, z przemawianiem u niego słabo (a to niezbędne w pracy), pisze na poziomie średnio rozgarniętego licealisty (a ma pisać pisma i argumentować na co dzień).

 

Czy może będziesz wolał takiego, który 1. był w pierwszej dziesiątce najlepszych absolwentów 2. był szefem koła naukowego 3. publikował swoje artykuły jeszcze na studiach, czytałeś, wiesz, jak pisze 4. widziałeś jego wystąpienia na konferencjach i były naprawdę niezłe 5. INTERESUJE SIĘ SWOJĄ DZIEDZINĄ, PASJONUJE, CZYTA DO PODUSZKI 6. znasz go lepiej już od 2 lat i masz do niego zaufanie 7. w czasie studiów praktykował i nauczył się wielu rzeczy, a przede wszystkim zna środowisko 8. widzisz, że mu zależy.

 

Masz odpowiedź, dlaczego oni, owszem, zdają, ale ich nie chcemy. A niech sobie zdadzą, zejdą nam z oczu.

Mamy naprawdę NIEWIELU studentów, którzy COŚ robią, którym zależy, którzy się interesują jakimś konkretnym przedmiotem. Większość ani do kół naukowych nie należy, ani nie praktykuje, ani nic. I to właśnie oni zwykle mają pretensje, że nic im nie wychodzi. A - jeszcze jedno. Same piątki nie wystarczą, odrobina zaangażowania i zaradności również się przyda. Zresztą odchodzi się już od nagradzania za oceny. Np. stypendium ministra dostaje się za działalność naukową, oceny nie mają znaczenia - w mojej opinii słusznie (studenci oceniani są jak doktoranci).

Śmieszni są jeszcze ci, którzy twierdzą, że oni zdali, bo zdawali "honorowo", czyli w sesji :D Jakby rzekomo piątki z przedterminów (tak, jest łatwiej, patrzymy inaczej na tych, którzy przyszli szybciej, bo odwaga to rzecz cenna) były gorsze od trój z terminu sesyjnego :lol: My mieliśmy studentkę, która do męża przyszła zdawać już pod koniec marca. I bardzo docenił jej odwagę, zresztą byłam przy jej egzaminie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że jest monolog. Dlaczego? Bo jeżeli wykładowca pyta (bardzo proste pytanie), czego w danym momencie zaniechuje, a na sali jest cisza, to jemu się odechciewa pytać dalej. Podobnie, kiedy pyta po wykładzie, czy są jakieś pytania, a żadnych nie ma, to za 10 razem odechce mu się pytać.

ALE jak jakiś delikwent - bardziej ogarnięty, rzekłabym - podejdzie po wykładzie i o coś zapyta, to wykładowca aż się rozpływa, wiem po sobie. My nie mamy wymagań z kosmosu i naprawdę zrobimy WIELE, jeśli widzimy że ktoś CHCE czegoś więcej niż tylko 3.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce wiele osób studiuje nie interesując się nawet kierunkiem, bo trzeba. Bardziej opłaca sie zrobić licencjata i wyjechać do innego kraju UE, bo tam uważają to za pełne wykształcenie wyższe, a u nas już nawet magistra niektórzy nie poważają. Nie oczekujmy, że wszyscy studenci będą tacy super zaangażowani.

 

Btw mnie tyle nie każą robić na studiach, na wykładach głównie gadają ale jak zapytają, to najczęściej jest odpowiedź, a niektórzy są tak nastawieni na udupienie studenta, ze trudno dostać więcej niż 3 :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas też są tacy.... I co z tego?

 

Widzisz, sama przyznałaś, że studenci są niezaangażowani. Więc my również jesteśmy niedostępni dla tych niezaangażowanych... I trudniej im na rynku pracy. Przykro mi :) Są dobre kancelarie, które płacą nieźle zaraz po studiach. Wyłapują studentów w czasie studiów. Cudów nie ma, za lenistwo trzeba płacić. Próbuję tylko pokazać, że wielu wykładowców nieba przychyli, kiedy zobaczy, że WARTO. Tak, my te artykuły recenzujemy w prywatnym czasie za nic. Ale warto, bo im się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, tego drugiego bym zatrudnił.

 

 

Michellea,

 

mnie żaden kierunek studiów nie interesuje, pewnie dlatego nie zrobiłem studiów. tzn. chciałbym znać prawo, medycyne, fizykę i to wszystko, ale nie chce mi się tego uczyć, najlepiej jakby mi to wgrali jak w matrixie :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popełniłam błąd z moim kierunkiem i żałuję...powinnam iść na rachunkowość. Po za tym atic teraz można studiować kiedy zechcesz, istnieją przecież uniwersytety trzeciego wieku...więc nigdy nie jest za późno ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, jest dużo kierunków, pewnie któryś by Cię zainteresował ;) Niestety jak już pójdziesz na coś czym sie interesujesz, to tam też masz przedmioty, które są nieinteresujące. Mnie moje studia interesują, ale niekoniecznie ekonomia albo zapchajdziury w postaci wfu czy ogunów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salir, wole pouczyć się języków i porobić jakieś kursy praktyczne co wykorzystam w życiu, zmiana pracy na lepszą, a później może jakieś studia lekkie i przyjemne ze świstkiem jakbym miał taki kaprys i żyć sobie dostatnio, spokojnie, radośnie i długo, a na koniec dissolve irreversibly :105:

 

Michellea,

nawet w obrębie jednego przedmiotu, który by mnie interesował znalazłbym wiele nudnych dla mnie rzeczy.

 

 

 

ale temat nie jest o mnie tylko o iiwie więc już wystarczy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka, ale nie poświęcać studiom CAŁE życie. Dla mnie to bez sensu, ustawiać sobie wszystko pod studia.

 

Zależy co studiujesz ;) Jeśli są to studia typu medycyna czy właśnie prawo - to są później zawody, od których zależy czyjaś przyszłość, a w razie błędu - życie i zdrowie (nawet niech pani kosmetolog trzaśnie zabieg, który może spalić Ci twarz [bo akurat odwaliła praktyki tylko na papierku], głupia henna bez próby uczuleniowej może się skończyć koszmarnie - a większość kosmetyczek jej nie robi).

Na niepodporządkowanie życia studiom może pozwolić sobie osoba taka jak ja - studiowałam polonistykę i historię sztuki. Niczyj los nie jest ode mnie zależny, nawet jeśli wysnuję najbardziej absurdalną teorię (a i tak zamiast wyginać się co weekend na imprezie [co weekend - nie w ogóle ;D], latałam na wszystkie możliwe wernisaże - i o, czasem oddawano mi połowę czasu wykładowego żebym opowiedziała co się dzieje na lokalnym rynku kulturalnym, jaki to wernisaż, co za artysta etc. -bo wiedziałam i mi się chciało, albo chodziłam pomagać w galerii - żeby zobaczyć jak się tam pracuje).

A "poświęcanie całego życia", nie oznacza wg mnie 24 godzinnego siedzenia w książkach, ale zamiast np. obijania się w wakacje - poszukanie praktyk, pracę w weekendy, pracę po zajęciach, konferencje, kontakt z osobami pracującymi w danym zawodzie, koła naukowe etc. Możliwości jest mnóstwo.

Przecież jeśli wiemy na jakie studia pójdziemy - już właśnie w najdłuższe wakacje życia można poszukać pracy jako pomoc (nawet jako "kserowacz" dokumentów w branżowej firmie/instytucji aby zobaczyć "z czym to się je" ;)), w czasie liceum brać udział w konkursach/olimpiadach/spotkaniach kół zainteresowań (czasem są za to dodatkowe punkty przy przyjęciach na studia) itd itp.

 

No nie wiem jak to na innych uczelniach, ale u mnie wykłady to zazwyczaj monolog wykładowcy ;)

Studiowałam na "głupim" UMCSie, gdzie różne dziwne rzeczy co prawda miały miejsce, ale na wykładach spokojnie można było dopytywać, rozmawiać z wykładowcą (nawet wylecieć z sali za zbytnie zaangażowanie w bronieniu swych racji :D). Oczywiście, że zdarzali się tacy, którzy wydawałoby się - nie słyszą, że ktoś o coś pyta, albo burczą pod nosem, albo piszą coś prawą ręką na tablicy a lewą od razu ścierają :D - ale czasem wystarczyło pójść do takiej osoby na konsultacje, a na następnych zajęciach widzisz, że ten najgorszy "gbur" Cię poznaje, zauważa i mówi do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salir, wole pouczyć się języków i porobić jakieś kursy praktyczne co wykorzystam w życiu, zmiana pracy na lepszą, a później może jakieś studia lekkie i przyjemne ze świstkiem jakbym miał taki kaprys i żyć sobie dostatnio, spokojnie, radośnie i długo, a na koniec dissolve irreversibly

Tak też można ;)

 

Michellea, nawet w obrębie jednego przedmiotu, który by mnie interesował znalazłbym wiele nudnych dla mnie rzeczy.

Możliwe, ale tak to już jest na studiach, że wbrew tym, który mówią, że na studiach robi się tylko to co nas interesuje - nie, nie tylko to. Dlatego uważam, że powinno sie ograniczyć kształcenie wyższe, wtedy nie byłoby tej chorej sytuacji, że trzeba mieć wyższe i każdy je ma i pracy nie możesz znaleźć :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka, no ja akurat studiuję coś po czym nie ma konkretnego zawodu. U mnie książki, artykuły, akty prawne się liczą, z wernisażami nie mam nic wspólnego ;) Może nawet mogłabym być kujonem, ale niestety u mnie owo odzywanie się na ćwiczeniach jest ograniczone, bo nawet jak wiem, ale nie na 100%, tylko na 99,99%, to muszę się zmuszać, żeby się odezwać :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×