Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość do T.


jetodik

Rekomendowane odpowiedzi

zwyczajnie się pytam, czytając różne tematy tu na forum doszedłem do wniosku, że jest to sytuacja na tyle częsta i problematyczna, że zasługuje na swój wątek.

moje zdanie jest takie, że w tej sytuacji t. staje się osobą bliską i jednocześnie akceptującą, co może pozytywnie wpływać na zakochanego pacjenta, z drugiej strony jest niedostępny, pacjent jest uzależniony i suma sumarum bardziej to szkodzi niż pomaga i nie wiem czy t. nie powinien wtedy przekazać swojego pacjenta innemu t.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie podobała się kiedyś terapeutka i z tego powodu zrezygnowałem z przychodzenia do niej. To był czysty popęd, żadnej miłości w tym nie było. Nie mogłem się jednak skupić na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no jeszcze inna sprawa, że zakochany pacjent może przestać być szczerym wobec t. bo w takich sytuacjach ludzie często chcą się pokazać z jak najlepszej strony, więc terapia leży... a tymczasem taki t. będzie interpretował, doszukiwał się drugiego dna choć to moga byc najnormalniej podstawowe dwa składniki zakochania czyli wygląd odpowiedni i intymność (która w terapie przecież jest wpisana).

 

bonsai, to miałeś dużo samodyscypliny, kogoś innego mogłoby to dodatkowo zachęcić do kontynuowania terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy jest to sytuacja sprzyjająca terapii? jaka powinna być reakcja T?

Nie, zdecydowanie nie jest to sytuacja komfortowa dla żadnej ze stron i moim zdaniem taka relacja terapeutyczna nie ma sensu. Myślę, że ciągnięcie takiego układu, o ile terapeuta się zorientuje, nie jest właściwe, a na pewno nie będzie z pożytkiem dla pacjenta. Może go jeszcze bardziej rozwalić emocjonalnie. Terapeuta powinien wyczuć

taką sytuację i odpowiednio zareagować. Najgorsze są nieporozumienia !

 

-- 19 mar 2015, 21:08 --

 

zwyczajnie się pytam, czytając różne tematy tu na forum doszedłem do wniosku, że jest to sytuacja na tyle częsta i problematyczna, że zasługuje na swój wątek.

Bez przesady. Nie sądzę, żeby to była jakoś często spotykana sytuacja, raczej zupełnie marginalne przypadki. Zdarzyć się może, w końcu nawet uczniowie zakochują się w dużo starszych nauczycielkach, ale mimo wszystko nie są to często spotykane przypadki.

Sam temat jak najbardziej ciekawy i zachęcający do dyskusji.

 

Btw Jet, czyżbyś się zabujał w swojej terce :roll: ? Tylko nie ściemniaj :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, ale znasz jakieś konkretne przypadki takich osób ( np. wśród znajomych ) ?

Uważam, że profesjonalny terapeuta nie powinien do takiej sytuacji dopuścić ... oczywiście, że nie ma wpływu na to, czy druga strona obdarzy go uczuciem, ale gdy się zorientuje to powinien w jakiś delikatny, ale stanowczy sposób zareagować, a w ostateczności przekazać takiego pacjenta komuś innemu. Tylko, że to też niekoniecznie będzie z korzyścią dla takiej osoby, bo po pierwsze będzie musiała zbudować zaufanie do nowej osoby i dodatkowo poradzić sobie z odrzuceniem :roll: Ale szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie, żeby terapeuta miał się poświęcać albo udawać, że nie zauważa problemy tylko dlatego, żeby nie urazić swojego pacjenta :bezradny: Jakby nie patrzeć, to sytuacja niegodna pozazdroszczenia :? Inna sprawa, że takie zakochanie w T. może mieć bardziej charakter zauroczenia, tego że poczuliśmy się w czyjejś obecności dobrze, bo nam okazał zrozumienie i dał wsparcie. Łatwo się wtedy pogubić w ocenie własnych uczuć :roll:

 

Mnie bardziej interesowałaby teoretyczna sytuacja, że obie strony coś do siebie poczują ... oj, to by był dopiero hardkor :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, W tym przypadku byłam pewna, że ten terapeuta nie da się wciągnąć w żadne gierki z pacjentką, ale wyobrażając sobie co bym zrobiła, gdyby nie odmówił... Najpierw na pewno byłabym podejrzliwa, pomyślałabym, że sobie ze mnie kpi... ale później to kto wie... Nadal uważam, że jest bardzo uroczy :105: Miałam wrócić do niego w kwietniu na terapię, chcę go prowokować dalej, chociaż on ma żonę, a ja go w sumie nienawidzę. Zresztą jak wszystkich terapeutów. Każdemu bym dokopała... ale jednak tamtego bardzo lubię...

Lubię i nienawidzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapeuta zawsze zinterpretuje to jako przeniesienie i będzie drążył aż się dodrąży dlatego wskazane jest żeby o tym rozmawiać.

 

A w drugą stronę też może pojawić się zjawisko przeciwprzeniesienia bodajże. Polecam 1 sezon serialu Bez Tajemnic, wątek Weroniki i superwizji te tematy maglują :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, O ile zdecyduję się na kontynuację tej terapii, to emocje mogą osiągnąć ekstremalny poziom, bo chciałabym z nim gadać o tym zauroczeniu, ale z drugiej strony w ogóle nie chcę go widzieć. Zawsze jestem rozdarta pomiędzy czymś i czymś :evil:

Ale może przełamię tą moją chorobliwą nienawiść do terapeutów, spotkam się z nim i pogadamy sobie o miłości, może nawet stanę się fanką wątku "dziennik psychoterapii"...? Jeszcze wszystko się może zdarzyć :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rella, a czy terapeuta zinterpretuje to jako przeniesienie tylko kiedy on sam jest obiektem czy również kiedy pacjent sie zabuja w kims postronnym?

 

WinterTea, nie podejrzewałem Cię o kontynuacje terapii, jesteś dosyć nieprzewidywalna ;)

ale wiesz, że gdybyś chciała od niego coś więcej to i tak na 99% nic z tego :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, To oczywiste, że nic z tego :) Zresztą, czy ja bym dała radę wytrzymać pod jednym dachem z terapeutą...? :evil: Przynajmniej nie byłoby nudno :D

Kontynuacja to jeszcze nic pewnego... Nadal trzymam się wersji, którą opisywałam w "kawkowaniu", ale teraz dodatkowo mam myśli w mózgownicy: "jest przystojny, może by pojechać...?" a po chwili: "nie będę draniowi płacić! Nie będę sobie kupować pomocy!", ale może się przełamię, do kwietnia niewiele zostało, a on pewnie tak samo przystojny jak i w grudniu... :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rella, a czy terapeuta zinterpretuje to jako przeniesienie tylko kiedy on sam jest obiektem czy również kiedy pacjent sie zabuja w kims postronnym?

:

 

Mam nadzieję że jednak dopuszczają taką możliwość że istnieje zakochanie i miłość a nie same przeniesienia :)

 

Teoretycznie terapeuta jest przezroczysty, nic nie wiemy o nim i to daje podobno przestrzeń na ulokowanie w nim uczuć do innych ludzi. Ja tam nie do końca wierzę w to zjawisko jednak. Jeśli zabujalabym sie w t to dlatego że jest inteligentny, ma poczucie humoru, miły głos, jest przystojny, wysportowany i ma ładną twarz. Gdzie tu przeniesienie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepiej nie zakochiwać się w terapeutach będąc w ich gabinecie.[\quote]

 

Lepiej w ogóle się w nich nie zakochiwać. Jest tyle innych, normalnych i fajnych osób na tym świecie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, fizyczne rozładowanie się pomaga, to fakt. No ale miłość, sama w sobie, jest przecież super sprawą. Byle nie wiązać się z terapeutami, ja nie chciałbym mieć w domu kogoś, kto ciągle analizowałby swoje i moje zachowanie, dostosowując je do jakichś durnych kanonów. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×