Skocz do zawartości
Nerwica.com

Głód miłości nieokreślonej.


ifidieyoung

Rekomendowane odpowiedzi

W szkole była świetlica do której chodziłam od 6kl. podstawowej. Pamiętam,że raz wychowawczyni prosiła Nas do osobnej sali na rozmowę pytając o naszą sytuację rodzinną.. zawsze odpowiadałam,że nic nie powiem bo boję się,że pójdę do domu dziecka. Wiele razy próbowały ale zwyczajnie z powodu swojego charakteru nic nie powiedziałam.

 

I chcę poruszyć ten temat. Wychowawczyni A. bardzo dużo mi pomagała i mojej siostrze. Czułyśmy,że jesteśmy ważne. Czułyśmy jakbyśmy były jej córkami. Czułam żal jak dowiedziałam się,że spodziewa się dziecka wiedziałam,że momentalnie pójdziemy w odstawkę. I tak też było jednak starałam się zrozumieć,że prędzej czy później do tego dojdzie. Nieraz jak widzę ich zdjęcia to z jednej strony czuję się dobrze bo widzę uśmiech na ich twarzy, a z drugiej żal bo wychowawczyni była wzorem idealnej mamy i po prostu zazdroszczę. Zawsze jednak nie dała zbliżyć się do siebie aż nadto, fakt faktem pomagała/pytała o wszystko, łączyła Nas pewna więź ale nigdy niczego nie obiecywała.

 

Wychowawczyni B, która była psychologiem domyślała się,że chyba mam zaburzenia odżywiania bo ciągle o to pytała gdzie ja odpowiadałam,że wszystko jest w porządku.

Przyszedł czas kiedy podjęła się współpracy ze mną mimo,że nienawidziłyśmy się okropnie. Perfidnie widziałam jak robiła mi na złość, i to dosłownie. Potem próbowała dotrzeć do mojego wnętrza ale najczęściej po prostu były to godziny ciszy. Pamiętam,że zawsze byłam zdania ''Po co mam komuś opowiadać o sobie skoro i tak wszyscy mnie zostawią i zapomną'' wtedy wychowawczyni B. powiedziała mi: ''Ja czuję,że to jest coś więcej. Chcę mieć z Tobą kontakt nawet kiedy będziesz dorosła'' dla kogoś kto ma zaburzenia osobowości, brak zainteresowania ze strony dorosłych(rodziców) to jak wygrana na loterii. Pamiętam,że kiedyś powiedziała ''Świat nie kręci się tylko wokół Ciebie'' to mnie wtedy bardzo zabolało. Pamiętam,że przez kilka dni bardzo to analizowałam, płakałam.. zastanawiałam się dlaczego najpierw oferuje mi swoją uwagę, a potem daje mi do zrozumienia że nie jestem jedyna, ktora potrzebuje pomocy. Ja wtedy nie byłam w stanie dostrzec nic innego niż swoje problemy. Zaczęłam ją ignorować ze względu na to co powiedziała jednak za każdym razem wychodziła z inicjatywą przeprosin, do czasu kiedy powiedziała mi: ''Czuję ogromną presję, nigdy nie wiem dlaczego nagle przestajesz się do mnie odzywać, nie wiem co złego zrobiłam, i dlaczego zawsze to ja muszę wychodzić z inicjatywą?'' Oczywiście miała racje, ja sprytnie i specjalnie stwarzałam te sytuacje tylko dlatego by zobaczyć czy jej na mnie zależy, chciałam żeby poświęcała mi całą swoją uwagę chociaż było to raczej niemożliwe, chciałam więcej niż mogła mi dać.

 

Dosyć sporo czasu minęło,a ja nadal czuję potrzebę kontaktu z Nią. Zwyczajnie jako dziecko przywiązałam się do Niej. Ostatnio jednak podkreśliła mi,że już jestem dorosła i tak to jest.

 

I tak zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, czy to nie jest błąd wychowawczy? Przywiązanie dziecka do wychowawcy? Skutki takich czynów czasem mają swoje odzwierciedlenie w dorosłości, jak w moim przypadku. Nie wiem czy szukam usprawiedliwienia dla siebie ale chciałabym żeby ktoś spojrzał na to rozumem, bo ja potrafię tylko sercem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×