Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czego w życiu żałujesz ?


Arasha

Rekomendowane odpowiedzi

Tego, że jako 13-latek nie poszedłem do innego gimnazjum.

Tego, że posłuchałem siostry, która poleciła mi pewnego psychiatrę, który przepisał mi koszmarnie działające na mnie farmaceutyki.

Tego, że nie zrobiłem iluś rzeczy, które mogłem zrobić.

W dniu 28.11.2014 o 16:57, carlosbueno napisał(a):

socjologia a studenckie życie to picie, palenie trawy i od czasu do czasu do jakiś klubów

Ja gdy studiowałem, nie piłem alkoholu, nie paliłem trawy i nie chodziłem do klubów (nie licząc pojedynczego pójścia na koncert do klubu podczas juwenaliów). Czyli z tego wynika, że nie prowadziłem studenckiego życia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Kiusiu napisał(a):

Tego, że posłuchałem siostry, która poleciła mi pewnego psychiatrę, który przepisał mi koszmarnie działające na mnie farmaceutyki.

 

Ale zmuszali cie żebyś brał leki które  źle na ciebie działały? To, że jakiś lek działa na kogoś niekorzystnie jest normalne biorąc pod uwagę całą mase możliwych skutków ubocznych. 

Na mnie tylko jeden lek działał w tak niekorzystny sposób, że nie chciałam wstawać z łóżka, a bez niego raczej nie miałam takiego problemu. Brałam go przez miesiąc (od wizyty do wizyty u psychiatry). U wielu osob ten lek się sprawdza, ale ja się jakioś z nim wtedy nie polubiłam. Bywa. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, bei napisał(a):

Ale zmuszali cie żebyś brał leki które  źle na ciebie działały?

Nikt mnie nie zmuszał. Jednak, koszmarne skutki uboczne pojawiły się praktycznie od razu, natomiast nie było widać żadnych pozytywów. Zupełnie jakbym po prostu zażył truciznę. Ponad sto godzin całkowitego braku snu to jednak jest dość skrajny efekt, prawda? A to tylko jeden z wielu skutków ubocznych - obok wspomnianej już w innym miejscu wysypki, bolesnego oddawania moczu, na przemian występującej biegunki i zaparć i ogólnego wyjątkowo fatalnego samopoczucia. Jak czytałem ulotkę, to było na niej, że bezsenność jako skutek uboczny pojawia się "niezbyt często", tzn. u nie więcej niż u jednego na stu pacjentów, podobnie jak bolesne oddawanie moczu i zaburzenia trawienia. Tyle że to jakiś absurd - choćby takie skutki uboczne jak u mnie pojawiły się u jednego pacjenta na milion, to ten farmaceutyk nie powinien był zostać dopuszczony do użytku ani obrotu aptecznego. W pewnym momencie byłem w takim stanie, że pomyślałem wręcz, że decydenci, którzy dopuścili te świństwa do obrotu aptecznego, powinni byli zostać żywcem obdarci ze skóry i nadziani na pal. Za narażanie pacjentów na śmierć w męczarniach.

Edytowane przez Kiusiu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Kiusiu napisał(a):

Nikt mnie nie zmuszał. Jednak, koszmarne skutki uboczne pojawiły się praktycznie od razu, natomiast nie było widać żadnych pozytywów. Zupełnie jakbym po prostu zażył truciznę. 

To dlaczego to brałeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, bei napisał(a):

To dlaczego to brałeś?

Wziąłem dwa razy i odstawiłem.

Jednak skutki uboczne utrzymywały się po tym jeszcze przez dwie doby.

Siostra z góry zasugerowała mi, żebym nie czytał na ulotkach o możliwych działaniach niepożądanych, bo mogę się przestraszyć i zrezygnować z brania. A ja, głupi i nieświadomy, posłuchałem jej.

Nie wiedziałem, na co się piszę.

Dopiero po dwukrotnym wzięciu jednego i drugiego "leku" przeczytałem ulotki, gdy już czułem się skrajnie źle.

Mam o wiele bardziej wrażliwy organizm niż siostra. Może to wynika z faktu, że jestem wcześniakiem urodzonym przez cesarkę (zatrucie wód płodowych u mojej matki), może z jeszcze czegoś innego.

 

Najgorsze, że gdy potem mówiłem o tych skutkach ubocznych temu psychiatrze, który mi to przepisał, to on przerywał mi i próbował twierdzić, że nic się nie stało, że takie rzeczy się rzadko zdarzają, że po prostu miałem pecha itd. Umniejszał moje cierpienia i "unieważniał" mnie. To zabolało mnie podwójnie.

 

Nie miałem pojęcia, że farmaceutyki o tak często występujących (u jednego na stu pacjentów!!!) koszmarnych działaniach niepożądanych mogą w ogóle być w obrocie aptecznych - coś takiego nie mieściło mi się w głowie. Byłem pewien, że gdyby coś powodowało aż tak złe skutki uboczne, to na pewno by tego nie sprzedawali w aptekach. Niestety, bardzo się myliłem i byłem bardzo naiwny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Kiusiu napisał(a):

Nie miałem pojęcia, że farmaceutyki o tak często występujących (u jednego na stu pacjentów!!!) koszmarnych działaniach niepożądanych mogą w ogóle być w obrocie aptecznych - coś takiego nie mieściło mi się w głowie. Byłem pewien, że gdyby coś powodowało aż tak złe skutki uboczne, to na pewno by tego nie sprzedawali w aptekach. Niestety, bardzo się myliłem i byłem bardzo naiwny.

Nie no skutki uboczne są różne, czasami ludzie lądują na SOR. 

To jest coś za coś. Jakby miało się zlikwidować wszystkie leki które mogą spowodować poważne skutki uboczne to nie byłoby czym leczyć. 

 

Ja kiedyś nie przeczytałam ulotki maści. Posmarowane miejsce mi spuchło. Nie załapałam, że to od maści. Użyłam jej znowu kolejnego dnia i znowu opuchlizna. Dopiero wtedy przeczytałam ulotkę. Dobrze, że nie smarnowałam szyj.

 

Ja nie lubię czytać jakie skutki uboczne mają inni bo mam taką psychikę, że jak coś sobie pomyślę to działa. Na zasadzie zjadłam coś i jak sobie pomyślę,że było brudne to boli mnie brzuch.  Jak pomyślę, że ktoś mnie zarazi kaszlem to też już to czuję. 

Ulotki należy czytać, żeby wiedzieć z czym np. nie łączyć leku, kiedy nie należy go brać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Kiusiu napisał(a):

Najgorsze, że gdy potem mówiłem o tych skutkach ubocznych temu psychiatrze, który mi to przepisał, to on przerywał mi i próbował twierdzić, że nic się nie stało, że takie rzeczy się rzadko zdarzają, że po prostu miałem pecha itd.

Nie widzę tu nic niewłaściwego w zachowaniu psychiatry. Tak, zdarzają się cięższe o wiele skutki uboczne po lekach. Lekarz nie jest od głaskania po główce tylko od leczenia. Stwierdził fakt, że lek nie dla Ciebie i należysz do niewielkiego % osób źle reagujących na dany lek. Ani on, ani Ty nie byliście w stanie tego przewidzieć.
Możesz brać dowolny lek 100 razy i nic Ci nie będzie, a za 101 wylądujesz na SOR. Jak Ci ryzyko nie odpowiada, które występuje przy absolutnie każdym leku, to musisz zrezygnować z leczenia farmakologią.

 

Dwa, lekarz nie stał nad Tobą z nożem i nie zmuszał Cię do wzięcia leku. Sam się na niego zgodziłeś.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Lekarz nie jest od głaskania po główce tylko od leczenia.

Lekarz powinien przepisać najbezpieczniejszy możliwy lek, który powoduje jak najmniejsze skutki uboczne i jak najrzadziej, z najmniejszym ryzykiem - zgadza się? A on tego nie zrobił, tylko przepisał mi najpierw Ketrel, Dulsevię i Lamotrix (odpowiednio na bezsenność, objawy depresyjne i niestabilny nastrój), a dopiero później zamienił to na bezpieczniejsze odpowiedniki. To po pierwsze.

Po drugie, on mnie nie spytał, czy mam wrażliwy organizm i wrażliwą psychikę, nie przeprowadził ze mną wnikliwego wywiadu przed przepisaniem mi "leków". Zamiast tego kierował się szablonowością i skostniałym schematyzmem. Lekarze powinni się tego wystrzegać.

Po trzecie, zwłaszcza psychiatra powinien pochylać się nad człowiekiem, okazywać mu empatię i współczucie oraz dbać o jego komfort psychiczny - zwłaszcza jeśli mowa o prywatnej wizycie, a właśnie na takiej u niego byłem. Tymczasem po tym, co się stało, on mnie w żaden sposób nie przeprosił.

Ja na jego miejscu bym na kolanach przepraszał, prosił o przebaczenie, podarł swój dyplom i popełnił harakiri.

Pacjenci psychiatryczni sami mają wystarczający brak komfortu psychicznego, psychiatrzy nie muszą im jeszcze dokładać dyskomfortu i powodów do furii.

 

Pisząc to, właściwie tylko potwierdzasz, że psychiatria jest bardzo opresyjna i że wymaga bardzo gruntownych zmian i reform. I że należy przyznać rację antypsychiatrii.

 

Ciekawe, czy ten psychiatra byłby z siebie dumny, gdyby wiedział, że od ostatniego widzenia się z nim uważam go za parszywego robaka, nienawidzę go z całego serca i prawie codziennie fantazjuję o rażeniu go prądem na krześle elektrycznym (jak w "Uprowadzonej"), nadzianiu go na rożen, wytopieniu z niego tłuszczu, poćwiartowaniu i zrobieniu z niego szaszłyku.

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Jak Ci ryzyko nie odpowiada, które występuje przy absolutnie każdym leku, to musisz zrezygnować z leczenia farmakologią.

W sumie to chciałbym - niestety, możliwość leczenia naturalnymi metodami jest mocno ograniczona m.in. ze względów prawnych.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Konwencja_o_substancjach_psychotropowych

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

nie zmuszał Cię do wzięcia leku. Sam się na niego zgodziłeś.

Bo nie wiedziałem, na co się piszę.

Gdybym wiedział, w życiu bym tego nie kupił ani nie wziął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kiusiu napisał(a):

A on tego nie zrobił, tylko przepisał mi najpierw Ketrel, Dulsevię i Lamotrix (odpowiednio na bezsenność, objawy depresyjne i niestabilny nastrój), a dopiero później zamienił to na bezpieczniejsze odpowiedniki.

Ale on Ci przepisał leki uznawane za bezpieczne. Brałam wszystkie przez Ciebie wymienione przez kilka lat. Ty chyba nie masz żadnego doświadczenia z lekami skoro te preparaty  uznajesz za niebezpieczne 🤣 a wymienioną przez Ciebie lamotryginę podaje się nawet dzieciom w o wiele wyższych dawkach niż przy zab. depresyjnych czy osobowości. Jedyne z czym lamotrygina lubi wyskakiwać to wysypka przy zbyt szybkim wchodzeniu na nią. I jest uznawana za jeden z słabszych stabilizatorów stosowanych w psychiatrii. Sama ją brałam 8 lat w dawkach 200-300mg/doba i znam w realu nawet masę osób ją biorących i jest to jeden z lepszych leków pod względem tolerancji.
Wejdź sobie na węglan litu to wtedy zobaczysz co to w teorii niebezpieczne leki.

 

5 godzin temu, Kiusiu napisał(a):

 

Ciekawe, czy ten psychiatra byłby z siebie dumny, gdyby wiedział, że od ostatniego widzenia się z nim uważam go za parszywego robaka, nienawidzę go z całego serca i prawie codziennie fantazjuję o rażeniu go prądem na krześle elektrycznym (jak w "Uprowadzonej"), nadzianiu go na rożen, wytopieniu z niego tłuszczu, poćwiartowaniu i zrobieniu z niego szaszłyku.


Śmiem sądzić, że  ten psychiatra nawet o Tobie nie myśli xD  za to Ty widzę wręcz obsesyjnie o nim myślisz, ale ta "nienawiść" zatruwa tylko Ciebie, nie jego i Ty sam sobie film kręcisz a później go oglądasz.
Ja wychodzę z założenia, że jak mi dany lekarz nie odpowiada to go zmieniam. Tyle. 
Ale absolutnie bym nie wpadła na to, żeby nienawidzić psychiatry bo zwykłe leki, które zapisał w moim przypadku się nie sprawdziły, a zdarzyło się, że po lekach od psychiatry lądowałam na cito u kardiologa lub endokrynologa, a mimo to mam tego samego lekarza od 9 lat i mam z nim zajebiaszczy kontakt i pomógł mi nie raz bardziej niż musiał.
Każdy lek, nawet bez recepty to loteria. U 99 osób się będzie sprawdzał, a u setnej nie i nie jest to wina ani lekarza ani pacjenta. Lekarz w tym przypadku nie popełnił żadnego błędu.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

Ale absolutnie bym nie wpadła na to, żeby nienawidzić psychiatry bo zwykłe leki, które zapisał w moim przypadku się nie sprawdziły, a zdarzyło się, że po lekach od psychiatry lądowałam na cito u kardiologa lub endokrynologa, a mimo to mam tego samego lekarza od 9 lat i mam z nim zajebiaszczy kontakt i pomógł mi nie raz bardziej niż musiał.
Każdy lek, nawet bez recepty to loteria. U 99 osób się będzie sprawdzał, a u setnej nie i nie jest to wina ani lekarza ani pacjenta. Lekarz w tym przypadku nie popełnił żadnego błędu.

 

W sumie racja. Choć ja sam mam jednego lekarza na czarnej liście - to lekarz ze szpitala, który zapisywał mi klomipraminę i olanzapinę jednocześnie. Po tym połączeniu mało co nie dostałem parkinsona. Co prawda to jest jedyna sytuacja spośród wielu innych takich, przy której uważam, że powinienem zgłosić to jako błąd medyczny, bo to był taki szpital, w którym każdemu podawano olanzapinę jako taki farmakologiczny kaftan bezpieczeństwa. Co prawda nie zrobiłem tego, bo byłem wtedy jeszcze w takim stanie, w którym nie miałem siły na takie "wytykanie błędów". Poza tym w swojej 10-letniej historii leczenia różnie to bywało i do reszty lekarzy nie mam większych pretensji. Też nienawiść to już trochę przesada, no i te krzesło elektryczne, uh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy się Wy chyba mylicie pojęcia. To, że lek powoduje działania niepożądane u pacjenta wymienione w ulotce nie jest błędem medycznym. Błąd lekarza jest wtedy gdy lekarz miał informację, że np. dany pacjent jest uczulony na penicylinę a przepisał i tak dany lek pacjentowi i kazał brać i skończyło się anafilaksją. 

 

Dwa, jeśli wystąpiło po jakimkolwiek leku uciążliwe działanie niepożądane, niewymienione w ulotce, to czemu tego nie zgłaszacie do URPL? Krzyczeć w necie sobie można, ale zgłaszać takich rzeczy już nie ma komu.  A zgłosić może każdy, nie musi tego zrobić lekarz. Trwa to 5 minut i można to zrobić przez internet. Zresztą w ulotce każdego leku jest o tym informacja, ale lepiej skupiać się tylko na działaniach niepożądanych🙃

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.03.2025 o 13:56, acherontia styx napisał(a):

Nie widzę tu nic niewłaściwego w zachowaniu psychiatry. Tak, zdarzają się cięższe o wiele skutki uboczne po lekach. Lekarz nie jest od głaskania po główce tylko od leczenia. Stwierdził fakt, że lek nie dla Ciebie i należysz do niewielkiego % osób źle reagujących na dany lek. Ani on, ani Ty nie byliście w stanie tego przewidzieć.
Możesz brać dowolny lek 100 razy i nic Ci nie będzie, a za 101 wylądujesz na SOR. Jak Ci ryzyko nie odpowiada, które występuje przy absolutnie każdym leku, to musisz zrezygnować z leczenia farmakologią.

 

Dwa, lekarz nie stał nad Tobą z nożem i nie zmuszał Cię do wzięcia leku. Sam się na niego zgodziłeś.

Psychiatra oczywiście jest od głaskania po główce, między  innymi, to nie jest zawód jak każdy inny. To zawód uprzywilejowany - chociażby z tego powodu, że mają monopol na wystawianie recept, skierowania itp. 

Zagooglować w necie nt leku każdy debil potrafi, wieku użytkowników tego forum ma zapewne większą widzę w temacie niż niejeden lekarz. 

 

Niestety, to jest w tym kraju chore, że pewne grupy są prawnie chronione, jednocześnie mają możliwość ustalania cen tak, jakby zdrowie było towarem jak każdy inny. Stąd oczywiście mogą windować ceny. 

Albo stosujemy mechanizmy wolnorynkowe i dopuszczamy wolną konkurencję, albo dany zawód wyróżniamy, chronimy, ale idą za tym obowiązki i odpowiedzialność - w szczególności centralna regulacja cen. 

 

Psychiatrzy i lekarze w ogóle, to osoby w dużej mierze zdegenerowane, chciwe, które wykorzystują cierpienie innych do bogacenia się. Ale niekoniecznie oni są winni - ustawodawca dopuszcza to wszystko, co się dzieje. A rządzący wybierani są przez głupi, otumaniony naród, któremu wmówiono po 89roku, że w zasadzie nie mają prawa niczego od Państwa oczekiwać. Ze teraz "wolny RYNEG" wszystko wyreguluje, a kto sobie nie radzi, to pewnie jest leniwy i w zasadzie to jego wina. 

Ale polscy niewolnicy wolą jak bogaty Pan ich pochwali z wysokości, zamiast organizować się i stawiać opór. 

 

Edytowane przez Mic43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że żałuję głównia bycia zawsze sanolubnym (gra na fortepianie w salach kinowych), Żałuję, że nie wytrzymałem napięcia, zawsze chciałem grać dla siebie i w końcu uciekłem w trwarde używki, gdzie problemy moje, czy świata zwnętrznęgo się nie liczą, ale nie mogłem z nikim o tym porozmawiać. Żałuję następnie prawie 15 lat spędzonych na ćpaniu, przez które zniszczyłem sobie życie oraz kilkunastu hospitaiacji. Teraz jestem nikim.

Edytowane przez Fobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żałuję, że byłem religijny w dzieciństwie. To jeden z fundamentów mojej psychozy. Religia i schizofrenia mają kilka punktów stycznych. Może gdybym od razu był świeckim człowiekiem, to choroba byłaby łagodniejsza.

 

Tak w zasadzie niczego nie żałuję. Robiłem co mogłem. Starałem i przykładałem się do swojego życia. 

 

Teraz postawiłem na kulturę i naukę, staram się samorealizować i rozwijać. Schizofrenii nie da się wyleczyć myśleniem, co od wielu lat praktykuję. Choćbym jak intensywnie myślał o swoich problemach w żaden sposób tego to nie rozwiązuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawiedli poprzez zaniechanie czy może też  celowe działania wymierzone w Ciebie/ przeciwko Tobie? Konsekwencje poważne?

Zawód spotyka tych, którzy łudzą się jeszcze co do ludzkiej natury. Jeśli jeszcze posiadasz w sobie tę dziecięca wiarę w dobroć u innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skutki tych działań odczuwam ciągle w swoim ciele dość poważne, nawet bardzo poważne, ale mój organizm jest silny. Najgorsze jest to, że psychicznie ciągle darzę ich miłością. 

A jeszcze gorsze jest to, gdy ktoś wie że mam problemy ogólnie z zaufaniem, że jestem otwarta, ale nie ufna i tą ufność wykorzysta. 

Wiem, że dobrze kogoś mieć, ale już bardziej niż im nikomu nigdy nie zaufam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×