Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kiedy to sie skończy ? ;(


SCF

Rekomendowane odpowiedzi

No właśnie niekoniecznie. Zaburzenia kompulsywno-obsesyjne można mieć też przy niedoczynności tarczycy, przy zatruciach, przy stosowaniu środków psychoaktywnych jak np THC, przy uszkodzeniach mózgu. Nie musi to być podłoże psychologiczne, aczkolwiek najcześciej to psychika.

 

-- 18 sty 2014, 09:02 --

 

Chciałem jeszcze parę rzeczy zapytać. Trochę od poprzedniego weekendu się poprawiło, ale nieznacznie, właściwie to tylko czwartek był lepszy, pozostałe dni do bani. Dziś nie było stanów lękowych ale znów stan depresyjny, przy którym nawet ciężko mi się mówi, w dodatku dziewczyna zaczęła mnie pytać czy jestem nią zmęczony, bo ostatnio jestem małomówny, gburowaty, nie uśmiecham się... :(

Nawet jak nie ma stanów lękowych czy depresyjnych siedzi we mnie robal, którym są dziwne myśli. Ciągle go czuję, nie umiem go zwalczyć ale też nie umiem całkowicie zamknąć gdzieś głęboko żeby się w ogóle nie ujawniał...

 

Moje myśli i objawy tego są zupełnie inne, niż te które opisują ludzie w internecie, i to dodatkowo mnie dobija. Nie znalazłem ani jednej osoby z tym problemem. Wszyscy piszą, że powtarzają jedną i tę samą czynność, że mają lęki że kogoś pobiją/zabiją, że kogoś zwyzywają, że są opętani, że zastanawiają się nad sensem życia, a ja mam zupełnie inne...

 

Te myśli które wymieniłem, dla mnie są błahe, no bo czemu się bać, że komuś coś się zrobi, wystarczy pomyśleć, że to nerwica i pomoże, albo, "narazie go nie zabiłem, będę się martwił jak to zrobię". Zastanawianie się typu: "jak to jest, że ja ruszam ręką ?" można zbić myślą, ruszam bo ruszam bo tu i teraz tak właśnie jest - wiem bo sam miałem taki lęk, ale poradziłem sobie z nim bez problemu.

Pojawiła kiedyś się u mnie myśl, a co jeśli się obudzę i stracę wszystko co mam ? Myślę że w tym przypadku, można pomyśleć to samo co z zabiciem kogoś tzn. narazie jest jak jest i bede sie martwił jak tak rzeczywiście się stanie.

 

Moje myśli niestety (moim zdaniem) osiągnęły wyższy poziom... Od 2 miesięcy się z nimi zmagam i nie umiem niestety ich pokonać, do tego zastanawiam się czy to jest na pewno nerwica a nie początki jakieś psychozy. Może zaprezentuję parę przykładów:

Dzieje się coś miłego dla mnie, odczuwam radość po czym tak jakby zwarcie w głowie albo myśl: "a co jeśli za chwile przestanę się tym cieszyć ?" przestaję się cieszyć, po czym myśl: "a co jeśli już nigdy nic mnie nie ucieszy ?" przychodzi lęk i przygnębienie. Ale myślę np. "było dobrze to będzie dobrze, musi być" na co myśl: "a skąd taka pewność, a może mi się wydawało że było dobrze ?" poddaję się i odczuwam przygnębienie i/lub lęk.

Odczuwam przygnębienie lub stany lękowe, bardzo to męczy, ale sobie myślę: "to tylko nerwica, przejdzie" na co myśl: "a co jeśli nie ?, a może to nie nerwica ? może mnie źle zdiagnozowano ?, może ja jestem inny i mam chorobe której nikt nie zna, może tak bedzie już do końca mojego życia ??..." To nasila lęk, poczucie bezsilności, beznadzieji, poddaję się, leżę sparaliżowany.

Na to wszystko próbuję myśleć, pójdę na terapię, zacznę brać leki, pomogą mi, na co myśl: "a co jeśli mi nie pomogą i rozłożą ręce ? co jeśli leki nie będą działać ?" Dodatkowo poza takimi myślami podsyca ten stan, że leki uspokajające mnie nie uspokajają, że w trakcie nerwicy, alkohol mnie zwiotcza fizycznie ale mojej psychiki nie uspokaja (tzn może i zabija częściowo lęk, ale fatalnego nastroju i myśli nie zmienia nie zmienia), a podobno powinien...

Przy dłuższej rozkminie zaczynam odjeżdzać, zaczyna mi się nierealne to wszystko co tu jest wydawać, zaczynają mi przychodzić myśli, które teraz też mi się przewijają w głowie, że może tego świata nie ma, może to wszystko nie tak jest jak mi się wydaje. Nawet jak ktoś mi powie, że ma tak samo, to przychodzi mi myśl: "a może on kłamie albo on na coś innego cierpi ?" - chociaż częściowo to pomaga.

Wcześniej pomagał odciąganie myśli, teraz już nie jest to takie proste, właściwie niemożliwe. Dochodzą myśli: "a co jeśli ja nigdy o tym nie zapomnę ?", do tego dochodzi strach który ciężko mi nazwać nawet słowami, tak mnie przeraża, że jak zapomnę o tych myślach to tak jakby stracę część świadomości, chociaż chce o tym zapomnieć i normalnie funkcjonować... Dochodzi lęk, i trudność ww wyobrażeniu sobie jak to będzie, że nie będę się tym stresował... Tak nawiasem mówiąc, 10 lat temu pojawiło mi się takie natręctwo przy zasypianiu, że pojawił mi się lęk przed zasypianiem, powodując że jak wchodziłem w półsen zacząłem odczuwać lęk i się wybudzałem. Oczywiście na przestrzeni tylu lat przeważnie o tym nie myślałem, często zapominałem, a jak sobie przypominałem to zdarzały się tego typu problemy... Także nigdy sobie z tym nie poradziłem tak naprawdę, tylko że moment zsypiania to jest chwila z każdego dnia, a świadomość to jest cały dzień...

 

Niestety nie znalazłem nikogo kto miałbym tyle dziwnych myśli naraz, żeby ktoś taki wir miał... Zaczęło mi przychodzic do głowy że może mam schizofrenie o przebiegu nerwicowym, bo wydaje mi się momenami że czuję inność :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mijają ponad miesiące od pojawienia się moich stanów lękowych. I z rozpaczą stwierdzam, że jest coraz gorzej, nie ma żadnej prostej, tylko sie pogarsza...

 

Zaczęło się bezsennością, potem stany lękowe, potem bezsenność minęła, ale przyszła derealizacja + bardzo silne stany lękowe + natrętne nierealne myśli, później stane lękowe minęły i w ich miejsce pojawiły się stany skrajnej rozpaczy. Później jakby remisja objawów, miesiąc względnego spokoju - wycofały się objawy derealizacji, pozostały tylko nieralne myśli + trudności w odczuwaniu radości (natręctwa typu co jeśli nie umiem odczuwać radości ?) i w ciągu tego miesiąca pojawiły się myśli rozpaczy w 3 dni.

We środę miałem kolejną wizytę u lekarza, który zlecił mi dodatkowe badania, w sumie dzień przed tym badaniem byłem już niespokojny (pomimo, że dnia poprzedniego było prawie całkiem normalnie), no i w dzień kiedy miałem do niego jechać, nagle stany lękowe wróciły, wróciły same czarne myśli, chęć płaczu, rozpacz, myślałem że po wizycie bedzie lepiej, ale tylko mnie ta wizyta zdołowała, gdyż lekarz nie postawił mi diagnozy twierdząc, że potrzeba badań i póki co nie wie co mi jest... stwierdził tylko zaburzenia kompulsywno-obsesyjne ale jest w stanie powiedzieć czy to nerwica, chociaż twierdzi, że ma to w moim przypadku bardziej podłoże organiczne.

 

Jakoś zdołowała mnei ta wizyta, do badań ze 3-4 tygodnie, większość dnia przepłakałem - takie emocje mną szarpały. Kolejny dzień - czwartek problemy ze spaniem, wybudzenie sie przed budzikiem, stany płynącego lęku po obudzeniu i tak trwały od samego wstania z łóżka do pójścia do łóżka w nocy (no może z 1-godzinną przerwą), do tego przygnębienie ale umiarkowane. Koejna noc jeszcze gorsza - pobudka w środku nocy i koniec snu, dziś stany lękowe, potem chęć płakania, silna rozpacz, bardzo silna, ledwo powstrzymywałem łzy, odrealnienie, same czarne myśli, sama ciemność w głowie, mrok.

Niedawno silna rozpacz przeszłą w stan lęku. I zapowiada sie kolejna bezsenna noc.

Ogólnie męka nie daje mi już nawet przerw.

Lęk jak muszę wstać z łóżka, lęk jak musze wychodzić z domu, lęk jak muszę wziadać do autobusu, lęk jak muszę wracać do domu, lęk w każdym momencie dnia lub rozpacz, 100% czarne myśli, bezsenność, jak już sny to często psychopatyczne koszmary o śmierci, chorobach i zabijaniu, odrealnienie, stan silnego napięcia objawiający się jakbym był jakimś transformatorem energetycznym czyli uczucie gorąca i przeszywającego po ciele prądu, drżenie rąk, średnio sie orientuje co sie w ogół mnie dzieje, w głowie chaos i pustka jednocześnie. Paniczne lęki że stracę dziewczynę, natrętne zarzucanie się winą, że z osobą na której mi najbardziej zależy gdy się widzę nie potrafię odczuć radośći tylko towarzyszą mi lęki; myśli, że nic mi nie pomoże, że to jest jak piekło i że mi nigdy to nie minie.

To co sie dzieje ze mną, niestety w dzisiejszym dniu nie ma minuty przerwy od tego piekła...

Wczoraj była tylko nędzna godzina, w nocy też nie daje mi ten potwór spokoju.

Jestem już wykończony, od tygodnia prawie nie śpię...

W dodatku to u mnie postępuje - coraz gorzej z dnia na dzień.

Boję się, że dojdzie do tego, że rzucę się z okna bo tego już nie wytrzymam...

Nie wytrzymam do czasu tych badań

Nie wytrzymam...

Myślenie, że zaraz przejdzie że trzeba przeczekać nie pomaga, bo czekam i czekam i nie przechodzi...

 

Cześć, jak się czujesz, wygrzebales się jakos z tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×