Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odbieranie dzieci


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

W Chinach jest jeszcze gorzej małe dziewczynki lub ich rozwinięte płody się morduje na niewyobrażalną skalę, teraz im brakuje około 100 milionów kobiet bo w polityce jednego dziecka każdy chce mieć chłopca( tam tylko na mężczyzn przypada obowiązek opieki nad rodzicami a emerytur nie mają). W epoce łowiectwa- zbieractwa to zabijano 80% noworodków bo nomadowie nie mogli mieć ze względów praktycznych częściej dzieci niż co 5 lat.

 

No i podam przykład z mojego rodzimego podwórka odebrali kilkoro dzieci rodzinie która nie radziła se z wychowaniem( rodzice lekko opóźnieni w rozwoju) i przekazali rodzinie zastępczej a w tej rodzinie 2 dzieci zabito bo ta rodzina potraktowała bycie rodziną zastępczą jako zarobek na spłatę kredytu ale se nie poradzili z 8 ką dzieci( w tym 3 własnych) i 2 zabito.

 

W Chinach jest kilka albo kilkanaście milionów ludzi niezarejstrowanych, nieistnejących nigdzie indziej poza światem materialnym. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może ja się wypowiem z perspektywy takiego "odebranego dziecka".

 

Do dzisiaj nie umiem do końca zdecydować czy było to słuszne postępowanie czy nie. Miałam co jeść, miałam gdzie spać, uczyłam się dobrze, nie byłam bita, nie było alkoholu - z pozoru normalny dom, a jednak mając 14 lat wylądowałam w domu dziecka. Co prawda byłam tam tylko albo aż pół roku, później trafiłam do rodziny zastępczej. Jednak pobyt w DD pociągnął za sobą całą lawinę nieprzyjemnych zdarzeń za które "płacę" do dzisiaj swoimi zaburzeniami. Wycieczki do sądu w tamtym okresie również nie były dla mnie żadną atrakcją, a zwłaszcza, że odbywało się to w taki sposób, że często w dzień rozprawy będąc w szkole dowiadywałam się, że jedziemy do sądu i zawoził mnie ktoś ze szkoły, przeważnie był to dyrektor.

Jedyną osobę, którą mogę w tej całej sytuacji pochwalić, że próbowała zrobić co się dało, żebym mogła zostać mimo wszystko w domu jest sędzia, która prowadziła moją sprawę. 'Zawaliła' wtedy moja matka, mam do niej o to żal, ale nie winię jej za to. Gdyby ta sytuacja sprzed 10 lat miała miejsce dzisiaj prawdopodobnie nie byłoby podstaw do zabrania mnie z domu.

 

Co do sprawy kobiety z depresją, znamy ją tylko tak jak przedstawiły to media, jednak zanim te dzieci zabrano na pewno rozmawiał z nimi psycholog, bo nie wierzę, że sąd wydał taką a nie inną decyzję bez opinii psychologa, a na takie rzeczy jak to czy dziecko jest zadbane, najedzone itp. przynajmniej w moim przypadku uwaga nie była zwracana. Nie twierdzę, że słusznie te dzieci zabrano, jednak ja chyba nie jestem do końca obiektywna bo patrzę przez pryzmat swoich przeżyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czemu zostałaś odebrana rodzicom? Bo z tego co piszesz, to nie było to nic poważnego...i rozumiem że najcięższy był ten okres pomiędzy rodzinami, czyli dom dziecka...a sama decyzja i konieczność układania sobie zycie na nowo z obcymi ludzmi nie stanowiło problemu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, pw, bo nie chcę tu za dużo szczegółów pisać, żeby mnie przypadkiem ktoś nie rozpoznał ;)

 

sama decyzja i konieczność układania sobie zycie na nowo z obcymi ludzmi nie stanowiło problemu?

 

odpowiem Ci pytaniem na pytanie, tak trochę niekulturalnie ;)

jak byś się czuł w rodzinie, której pierwszą reakcją na wiadomość, że wylądowałam w domu dziecka było pytanie: 'coś Ty narobiła? ś.p. babcia się w grobie przewraca' ? a zadali je tego samego dnia, w którym trafiłam do DD, bo przyjechali zaraz jak się dowiedzieli.

do dzisiaj wlecze się za mną przeświadczenie, że to moja wina, że tam wylądowałam. zresztą jak już u nich mieszkałam i robiłam coś nie po ich myśli to słyszałam słowa 'zaraz zadzwonie do sądu, niech cię biorą z powrotem do domu dziecka'. nie twierdze, że byłam aniołkiem, ale też nie odstawiałam tam nie wiadomo czego. nie wagarowałam, nie wracałam do domu pijana, nie brałam narkotyków, nie uciekałam z domu. a groźby, że oddzadzą mnie słyszałam nie raz, np. po tym jak się pocięłam i szkoła się zorientowała. cóż, nie spełniałam ich oczekiwań i nie byłam ich idealną 'córeczką', której zaplanowali co ma dokładnie robić. umiałam postawić na swoim i jeśli mi coś nie odpowiadało to tego nie robiłam.

 

chyba łatwo się domyślić jak się tam czułam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×