Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy tak jest normalnie ?


00a

Rekomendowane odpowiedzi

Dlaczego ten dział ? nie wiem, po prostu, chyba najmniej zobowiązujący

Tak naprawde sama nie wiem jak zacząć, chyba po prostu jestem zmęczona sobą i chciałbym żeby ktoś mi pomógł. To wszystko we mnie gromadzi się od lat i przestaje nad tym panować.

 

Może powiem wprost, że czuję się jak popapraniec i nie panuje nad niczym w swoim życiu. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że tak naprawde nie wiem kim jestem, nie moge powiedzieć nic o sobie, w moim życiu nie ma nic pewnego, żadnych stałych emocji, popadam ze skrajności w skrajność. Moje emocje są wypadkową wszystkiego co się dzieje, a chyba najbardziej tego z kim przebywam. Kiedy musze potrafię udawać najszczęśliwszą osobe na świecie mimo wewnętrznej obojętności i co najwazniejsze dla mnie, nikt nie może poznać moich prawdziwych uczuć, jestem w stanie zrobić wszystko byle ludzie wierzyli w to co chcę aby we mnie widzieli. Moje słabości istnieją tylko dla mnie i boję się że jeśli ktoś by się dowiedział to je wykorzysta, więc zawsze dla ludzi jestem tylko z tej perfekcyjnej, silnej, zabawnej strony.

Ostatnio zostałam uświadomiona że jestem DDA, więc od razu wszystko zwaliłam na to i myślałam, że będzie lepiej ale nie jest. Całe życie uważałam, że kiedy tylko wyprowadze się z domu, od ojca to moje życie odmieni się. Jednak prawda jest taka, że nawet jak nie ma mnie miesiac w domu i nie mam z nim żadnego kontaktu wszystko jest takie samo. Ojciec mnie nie bił nigdy, ale chyba wolałabym żeby mi czasem przywalił niż całe życie czuć jego obojetność, jakbym nie istniała, błagac o jego łaske. Czasem chciałam zabić jego, czasem siebie.

 

Miałam problemy ze snem do 13 roku życia, praktycznie nie spałam, miałam ogromne lęki, w domu nikt nie traktował tego poważnie, czasem mnie wyśmiewali z tego powodu, był to dla mnie ogromny wstyd. Zdarzało się że siedziałam nocami w kuchni po ciemnku, byle tylko nie musieć spać.

 

Czasem mam poczucie, że nie jestem sobą patrze na siebie w lustrze i czuje się jakbym była uwięziona w tym ciele, nie mogę kierowac swoim życiem, jakby wszystko działo się obok. Zdarza mi się uczucie wyobcowania, jak gdyby te dobrze znane mi miejsca były obce, wszystko jest tak samo, nikt ci nie zmienia a ja mam wrażenie że to inne miejsca, że jestem tutaj pierwszy raz, że coś jakby w powietrzu albo w moim patrzeniu jest zmienione.

Moje relacje z ludźmi to dno. Nic trwałego, przychodzą i odchodzą, a ja nie potrafię i nie chcę ich zatrzymać bo dla mnie są przeciętni, nazbyt szczęśliwi w swoich idealnych krainach. Mam dwie dobre znajome, ale to tylko dlatego że tak naprawde one nie znają mnie od tej ciemnej strony i nie mam zamiaru tego zmieniać, tak jest dobrze. Wiem, że to głupie ale uwielbiam uczucie że ktoś jest ode mnie zależny, że ma tylko mnie i tylko na mnie może polegać. Tak szczerze tylko z takimi osobami miewam silne relacje i ostatnio sobie własnie takie stworzyłam a zarazem panicznie boję się, że te osoby mnie opuszczą, czasem robie coś wbrew sobie bo boję sie, że odejdą. Taka złudna kontrola. Całe życie dąże do takich relacji. To nie jest tak że jak ich wykorzystuje w konkretnych celach, po prostu tylko tak czuje się pewnie. Wstyd mi za to. Nie mam chłopaka i nie chce mieć, spotkałam się z paroma, ale zawsze dochodziłam do wniosku, że to i tak prędzej czy później się rozpadnie, więc lepiej zakończyć niż się dobrze zacznie. Odkąd równiez uświadomiłam sobie że chyba oprocz męzyczyzn podobają mi się dziewczyny to wszystko jest jeszcze bardziej pokręcone, ale tak naprawde sama nie jestem w stanie tego określić, tak czuje ale czy tak faktycznie jest ?

 

Jednocześnie bardzo wpływa na mnie opinia ludzie o mnie, często mam wrażenie że jestem tym z kim się zadaje, jakby moje własne "ja" nie istniało i musiał być ktoś obok żebym była i ja a z drugiej strony nie chce jakichkolwiek ludzie wokół mnie. Tak naprawde marze o kimś takim jak ja, kto zrozumie jak to jest mieć jakby dwie osoby w jednym ciele, być w jednej sekundzie najszczęśliwszym człowiekiem świata a za chwile chcieć umrzeć.

Jak byłam młodsza zaczęłam się okaleczać, nie jestem w stanie podać powodu, po prostu były to jakieś inne emocje czy uczucia niż to co miałam na co dzień. Ale w szkole sie o tym dowiedzili i miałam nieprzyjemności, zaczęłam ukrywać ręce i przestałam bo bałam sie ze ktoś doniesie do nauczycieli i wyślą do mnie psychologa. Do dzisiaj została mi jedna najgorsza blizna, czasem mam ochote do tego wrócić, ale chyba zamiast tego znalazłam sobie alkohol. Nie mam tak, że pije sama codziennie ale jesli juz pije to tak żeby było coś "z jajem" żeby działo się coś fajnego, innego niż codziennośc, jeśli jest okazja nie odmawiam zapalenia czegość mocniejszego, taka adrenalina, jakieś emocje. Mam skłonności do brania silnych leków przeciwbólowych nawet kiedy ich nie potrzebuje.

Na koniec mojego nudnego wywodu powiem jeszcze, że nie lubie dnia, nie lubie słońca. Najlepiej się czuję w nocy (przez co chodze spac nad ranem...) w ciągu dnia mam zasłonięte zasłony w pokoju, no chyba że jest pochmurno, albo ktoś mi na siłe odsłoni. Lubię spacerować sama wieczorami czy nocami, chodzic po parku w zamglone wieczory, to mnie uspokaja.

 

Lubię być szczęśliwa, kocham te momenty mojego życia kiedyś czuję się taka jak inni, kiedy mam wrażenie że wszystko moze tak wyglądać do momentu kiedy znowu jedynym moim marzeniem jest zniknąć, kiedy leże i nie mogę się podnieść.

Taka jestem odkąd pamiętam cokolwiek z mojego życia.

 

Moje pytanie brzmi: czy to jest normalne ? czy inni ludzie też tak mają i po prostu sobie wymyślam ?

Sama już nie wiem, czuję się troche inna, czuję że muszę dużo grać żeby ludzie mnie zaakceptowali, żeby stworzyć swój obraz zdolny do akceptacji przez społeczeństwo. Potrafię być naprawde wieloma osobami, ale zaczyna mi to ciążyć coraz bardziej. Chciałabym czegoś stabilnego w moim życiu a sama nie potrafię zrobić w tym kierunku kroku, nie chce juz tej huśtawki emocji, tej pustki, tych cholernych skrajności, chciałabym chociaz przez kilka dni poczuć wewnętrzny spokój, ulge bez ciągłego napięcia. Tkwie w jakimś dziwnym schemacie, nauczyłam się pewnych zachowań które pozwalają mi przetrwać i tylko na tym się opieram a chciałabym poznać siebie dowiedzieć się w końcu kim tak naprawde jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego ten dział ? nie wiem, po prostu, chyba najmniej zobowiązujący

Tak naprawde sama nie wiem jak zacząć, chyba po prostu jestem zmęczona sobą i chciałbym żeby ktoś mi pomógł. To wszystko we mnie gromadzi się od lat i przestaje nad tym panować.

 

Może powiem wprost, że czuję się jak popapraniec i nie panuje nad niczym w swoim życiu. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że tak naprawde nie wiem kim jestem, nie moge powiedzieć nic o sobie, w moim życiu nie ma nic pewnego, żadnych stałych emocji, popadam ze skrajności w skrajność. Moje emocje są wypadkową wszystkiego co się dzieje, a chyba najbardziej tego z kim przebywam. Kiedy musze potrafię udawać najszczęśliwszą osobe na świecie mimo wewnętrznej obojętności i co najwazniejsze dla mnie, nikt nie może poznać moich prawdziwych uczuć, jestem w stanie zrobić wszystko byle ludzie wierzyli w to co chcę aby we mnie widzieli. Moje słabości istnieją tylko dla mnie i boję się że jeśli ktoś by się dowiedział to je wykorzysta, więc zawsze dla ludzi jestem tylko z tej perfekcyjnej, silnej, zabawnej strony.

Ostatnio zostałam uświadomiona że jestem DDA, więc od razu wszystko zwaliłam na to i myślałam, że będzie lepiej ale nie jest. Całe życie uważałam, że kiedy tylko wyprowadze się z domu, od ojca to moje życie odmieni się. Jednak prawda jest taka, że nawet jak nie ma mnie miesiac w domu i nie mam z nim żadnego kontaktu wszystko jest takie samo. Ojciec mnie nie bił nigdy, ale chyba wolałabym żeby mi czasem przywalił niż całe życie czuć jego obojetność, jakbym nie istniała, błagac o jego łaske. Czasem chciałam zabić jego, czasem siebie.

 

Miałam problemy ze snem do 13 roku życia, praktycznie nie spałam, miałam ogromne lęki, w domu nikt nie traktował tego poważnie, czasem mnie wyśmiewali z tego powodu, był to dla mnie ogromny wstyd. Zdarzało się że siedziałam nocami w kuchni po ciemnku, byle tylko nie musieć spać.

 

Czasem mam poczucie, że nie jestem sobą patrze na siebie w lustrze i czuje się jakbym była uwięziona w tym ciele, nie mogę kierowac swoim życiem, jakby wszystko działo się obok. Zdarza mi się uczucie wyobcowania, jak gdyby te dobrze znane mi miejsca były obce, wszystko jest tak samo, nikt ci nie zmienia a ja mam wrażenie że to inne miejsca, że jestem tutaj pierwszy raz, że coś jakby w powietrzu albo w moim patrzeniu jest zmienione.

Moje relacje z ludźmi to dno. Nic trwałego, przychodzą i odchodzą, a ja nie potrafię i nie chcę ich zatrzymać bo dla mnie są przeciętni, nazbyt szczęśliwi w swoich idealnych krainach. Mam dwie dobre znajome, ale to tylko dlatego że tak naprawde one nie znają mnie od tej ciemnej strony i nie mam zamiaru tego zmieniać, tak jest dobrze. Wiem, że to głupie ale uwielbiam uczucie że ktoś jest ode mnie zależny, że ma tylko mnie i tylko na mnie może polegać. Tak szczerze tylko z takimi osobami miewam silne relacje i ostatnio sobie własnie takie stworzyłam a zarazem panicznie boję się, że te osoby mnie opuszczą, czasem robie coś wbrew sobie bo boję sie, że odejdą. Taka złudna kontrola. Całe życie dąże do takich relacji. To nie jest tak że jak ich wykorzystuje w konkretnych celach, po prostu tylko tak czuje się pewnie. Wstyd mi za to. Nie mam chłopaka i nie chce mieć, spotkałam się z paroma, ale zawsze dochodziłam do wniosku, że to i tak prędzej czy później się rozpadnie, więc lepiej zakończyć niż się dobrze zacznie. Odkąd równiez uświadomiłam sobie że chyba oprocz męzyczyzn podobają mi się dziewczyny to wszystko jest jeszcze bardziej pokręcone, ale tak naprawde sama nie jestem w stanie tego określić, tak czuje ale czy tak faktycznie jest ?

 

Jednocześnie bardzo wpływa na mnie opinia ludzie o mnie, często mam wrażenie że jestem tym z kim się zadaje, jakby moje własne "ja" nie istniało i musiał być ktoś obok żebym była i ja a z drugiej strony nie chce jakichkolwiek ludzie wokół mnie. Tak naprawde marze o kimś takim jak ja, kto zrozumie jak to jest mieć jakby dwie osoby w jednym ciele, być w jednej sekundzie najszczęśliwszym człowiekiem świata a za chwile chcieć umrzeć.

Jak byłam młodsza zaczęłam się okaleczać, nie jestem w stanie podać powodu, po prostu były to jakieś inne emocje czy uczucia niż to co miałam na co dzień. Ale w szkole sie o tym dowiedzili i miałam nieprzyjemności, zaczęłam ukrywać ręce i przestałam bo bałam sie ze ktoś doniesie do nauczycieli i wyślą do mnie psychologa. Do dzisiaj została mi jedna najgorsza blizna, czasem mam ochote do tego wrócić, ale chyba zamiast tego znalazłam sobie alkohol. Nie mam tak, że pije sama codziennie ale jesli juz pije to tak żeby było coś "z jajem" żeby działo się coś fajnego, innego niż codziennośc, jeśli jest okazja nie odmawiam zapalenia czegość mocniejszego, taka adrenalina, jakieś emocje. Mam skłonności do brania silnych leków przeciwbólowych nawet kiedy ich nie potrzebuje.

Na koniec mojego nudnego wywodu powiem jeszcze, że nie lubie dnia, nie lubie słońca. Najlepiej się czuję w nocy (przez co chodze spac nad ranem...) w ciągu dnia mam zasłonięte zasłony w pokoju, no chyba że jest pochmurno, albo ktoś mi na siłe odsłoni. Lubię spacerować sama wieczorami czy nocami, chodzic po parku w zamglone wieczory, to mnie uspokaja.

 

Lubię być szczęśliwa, kocham te momenty mojego życia kiedyś czuję się taka jak inni, kiedy mam wrażenie że wszystko moze tak wyglądać do momentu kiedy znowu jedynym moim marzeniem jest zniknąć, kiedy leże i nie mogę się podnieść.

Taka jestem odkąd pamiętam cokolwiek z mojego życia.

 

Moje pytanie brzmi: czy to jest normalne ? czy inni ludzie też tak mają i po prostu sobie wymyślam ?

Sama już nie wiem, czuję się troche inna, czuję że muszę dużo grać żeby ludzie mnie zaakceptowali, żeby stworzyć swój obraz zdolny do akceptacji przez społeczeństwo. Potrafię być naprawde wieloma osobami, ale zaczyna mi to ciążyć coraz bardziej. Chciałabym czegoś stabilnego w moim życiu a sama nie potrafię zrobić w tym kierunku kroku, nie chce juz tej huśtawki emocji, tej pustki, tych cholernych skrajności, chciałabym chociaz przez kilka dni poczuć wewnętrzny spokój, ulge bez ciągłego napięcia. Tkwie w jakimś dziwnym schemacie, nauczyłam się pewnych zachowań które pozwalają mi przetrwać i tylko na tym się opieram a chciałabym poznać siebie dowiedzieć się w końcu kim tak naprawde jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×