Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pozbyc sie takich lekow?


pawel_1111

Rekomendowane odpowiedzi

Viii, świetny cytat:). Pan Szaffer zresztą cały swój blog:

http://www.szaffer.pl/

ma świetny.

Tu leży właśnie sens nerwicy - uświadamianie sobie istoty nerwicy, że dotyka najważniejszych dziedzin życia, tego, że ma wpływ pośredni lub bezpośredni na każdą dziedzinę życia i wreszcie tego, że ta nerwica jest, a nie spychać problem na bok. To ona powoduje, że odczuwa się lęk, najczęściej nieuzasadniony lęk. To ona sprawia, że szuka się przyczyn lęku i dopasowuje się ją do sytuacji, miejsc, przedmiotów, osób.

Czym jest lęk? Dokładnie tak jak jest napisane wyżej - to obawa przed własnym wyobrażeniem. To twór własnej wyobraźni!

Słusznie rzecze Pan Szaffer wyjaśniając, że aby lęk mógł istnieć musi jednocześnie występować i zagrożenie i to o co jest przedmiotem zagrożenia - skarb. To co jest ważne. Dlatego lęk odczuwalny jest tylko wobec tych najważniejszych spraw. Oczywiście tak jak to widoczne powyżej w pierwszej chwili powiesz - boję się wychodzić z domu, boję się, że mogę zachorować, boję się, że nic z tego nie będzie, że się ośmieszę. Właśnie tu leży sens wyzdrowienia - boisz się swoich wyobrażeń o konsekwencjach tego co może się wydarzyć.

Stąd też zaniechuje się zajęć, relacji, realizacji pomysłów, marzeń, planów. Ucieka się od tych lęków. Lęków często bardzo bezzasadnych. Jeszcze raz więc muszę powtórzyć "dopóki walczysz - jesteś zwycięzcą". Kiedy się poddajesz już przegrałeś. Stań wiec oko w oko z lękiem. Czego się boisz? - zapytaj sam siebie jeszcze raz. Nie pozbawiaj się broń Boże zdrowego rozsądku, ale obawa przed nieuniknionym albo przed czymś co być może nigdy się nie wydarzy nie ma sensu - kiedy dojdziesz do wniosku, że to faktycznie nie ma sensu łatwiej będzie Ci uwierzyć, że Twój skarb jest nierealny albo bezzasadnie nosi miano skarbu. Twój skarb jest bowiem wartością albo nie należącą do Ciebie albo nie jest wartością godną noszenia miana skarbu. To pozwoli Ci uwierzyć, że nie musisz się bać. Nie pozbawiaj się tych wartości. Dostałeś je albo sam zdobyłeś, ale nie traktuj ich jako wykładni szczęścia, życia, zbawienia świata. Nie. To tylko elementy Ciebie, tak samo jak te, których wartość nie jest dla Ciebie tak wysoka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest kwintesencja większości problemów nerwicowych.

Zaraz ktoś powie "no dobrze ale co jeśli, co gdyby" - i to jest kolejna historia (historia czyli nasze wyobrażenia i myśli na dany temat np. końca świata).

Gdyby choć część ludzi zrozumiała zawartość tego co pisałeś lub bloga pana Szaffera - uwolniła by się od cierpienia. To jest prostsze niż się Wam wydaje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii, ale dokładnie tak właśnie jest. To ciągłe analizowanie nie pozwala uwierzyć. Często rozwiązania najlepsze to rozwiązania najprostsze - konfrontacja z lękiem, jego przedmiotem. Niestety w większości przypadków zamiast to po prostu zrobić, zaakceptować nerwicę, zmierzyć się z nią i lękiem, zadaje się następne pytanie - kolejne gdybania, wątpliwości i znów ucieka się od rozwiązania, ucieka się od problemu i dalej się cierpi. Najlepsze jest to, że większość tych ludzi zapewne to rozumie, ale nie chce zaakceptować albo po prostu nie chce zrozumieć bo łatwiej jest trzymać się kurczowo tego co nerwica wyścielała. Nieważne, że jest źle, ważne, że stabilnie. Po co spisywać się na cierpienie? Ano właśnie po to by nie było źle! Potem ludzie piszą kwiatki w stylu "jest ciężko, ale dobrze" albo "jest trudno, ale stabilnie" i dalej szukają odpowiedzi. I tak w koło Macieju... Lęk przed lękiem i co gorsza lęk przed wyzdrowieniem bo to się wiąże ze zmianami, z konfrontacją z lękiem. Świadomość to ciężka sprawa gdy ma się nerwicę, to jest problem, z którym najpierw trzeba wygrać by móc mierzyć się z nerwicą. Świadomość, że ma się nerwicę, że nie trzeba się bać lęków, że się przesadza często przez tą nerwicę. Ludzie wolą wierzyć, że to normalne zachowania dopisując im jakieś racjonalne, choć fałszywe wyjaśnienia. To forma ucieczki niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii, ale dokładnie tak właśnie jest. To ciągłe analizowanie nie pozwala uwierzyć. Często rozwiązania najlepsze to rozwiązania najprostsze - konfrontacja z lękiem, jego przedmiotem. Niestety w większości przypadków zamiast to po prostu zrobić, zaakceptować nerwicę, zmierzyć się z nią i lękiem, zadaje się następne pytanie - kolejne gdybania, wątpliwości i znów ucieka się od rozwiązania, ucieka się od problemu i dalej się cierpi. Najlepsze jest to, że większość tych ludzi zapewne to rozumie, ale nie chce zaakceptować albo po prostu nie chce zrozumieć bo łatwiej jest trzymać się kurczowo tego co nerwica wyścielała. Nieważne, że jest źle, ważne, że stabilnie. Po co spisywać się na cierpienie? Ano właśnie po to by nie było źle! Potem ludzie piszą kwiatki w stylu "jest ciężko, ale dobrze" albo "jest trudno, ale stabilnie" i dalej szukają odpowiedzi. I tak w koło Macieju... Lęk przed lękiem i co gorsza lęk przed wyzdrowieniem bo to się wiąże ze zmianami, z konfrontacją z lękiem. Świadomość to ciężka sprawa gdy ma się nerwicę, to jest problem, z którym najpierw trzeba wygrać by móc mierzyć się z nerwicą. Świadomość, że ma się nerwicę, że nie trzeba się bać lęków, że się przesadza często przez tą nerwicę. Ludzie wolą wierzyć, że to normalne zachowania dopisując im jakieś racjonalne, choć fałszywe wyjaśnienia. To forma ucieczki niestety.

 

Pięknie napisane :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ok bardzo fajne, logiczne i prawdziwe to jest co cytujecie. Zgadzam sie w 100% ale moim problemem jest to, ze ja wierze w apokalipse, wierze ze ta przepowiednia o 3 dniach ciemnosci moze byc prawda, bo to nie byle kto ja przewidzial i cholera to jest dla mnie realne zagrozenie... Wprawdzie nie wiadomo kiedy to bedzie i generalnie kosciol nie karze czekac na kataklizmy a na przyjscie Chrystusa ale jak tu sie nie bac takich przepowidni? Chcialbym cofnac czas i nie czytac tego.. choc z drugiej strony torche sie nawrocilem, zdalem sobie sprawe z kilku grzechow.. Odpowiedzi na moj problem zapewne nie ma, bo nikt nie zna daty konca swiata i to stawia mnie w "gotowosci" -wiem, wiem to znow wyobraznia.

Poradzcie cos albo pomodlcie sie za mnie, zebym glupio nie myslal :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pawel_1111, człowieku - przeczytaj swój post, potem jeszcze raz to co pisałem ja i Viii, potem znów swój post i potem jeszcze raz nasze posty. Jeśli nie zauważysz, że zrobiłeś dokładnie to o czym pisaliśmy to nic Ci nie pomoże:). Chociaż zauważ. Postawiłeś zdanie "zgadzam się, ale..." no właśnie - skąd to "ale". To dowód na to, że wcale nie rozumiesz bo albo nie chcesz tego zrozumieć albo nie chcesz tego zaakceptować! Tak więc, wcale się z tym nie zgadzasz, nie możesz zgodzić się przecież z czymś czego nie rozumiesz albo nie akceptujesz - to tak jakbyś zgodził się z tym, że teoria względności einsteina jest prawdziwa, a sam z fizyki wiedział jedynie jak wygląda podręcznik do podstawówki. Jak można zgadzać się bądź nie zgadzać z czymś czego się nie rozumie? Przeczytaj więc jeszcze raz to co pisaliśmy, to co pisał Pan Szaffer - czego się w ogóle boisz? Powiesz, że przepowiedni - dlaczego się boisz przepowiedni, czy na pewno to właśnie samych przepowiedni się boisz? Boisz się ich treści? Wypełnienia? Czy apokalipsa jest faktycznym zagrożeniem, a jeśli tak co jest zagrożone?

Boisz się mierzyć z lękiem, dlatego stawiasz te pytania, dlatego dalej analizujesz, ale dobrze - wytłumaczmy to inaczej - tak aby pokazać, że w Twoim przypadku nie istnieje ani realne zagrożeni (dojdziemy do tego dlaczego tak jest) ani w istocie nic nie jest zagrożone.

Sam jestem wierzący, więc wytłumaczmy to z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej. Po pierwsze w Twoim mniemaniu zagrożeniem jest apokalipsa, wiem jednak, że w istocie to co czujesz to lęk przed wypełnieniem się treści apokalipsy, boisz się śmierci, boisz się Boga. Istota Apokalipsy jest jednak inna niż ta, której się lękasz. Niesie ze sobą bowiem pozytywny przekaz. W rzeczywistości można by wysnuć piękną metaforę wykorzystując Apokalipsę, a dotyczącą nerwicy. Przepowiednia ta jest bowiem pięknie opisanym sposobem na wygraną z nerwicą. Po pierwsze pokazuje, że często droga do uzdrowienia jest jedna - przez cierpienie, strach i mrok. Ale przedstawia wizję zwycięską - wizję wygranej dobra nad złem, siły woli nad nerwicą w przenośni. Niesie ze sobą obietnicę zbawienia, zwycięstwa życia nad śmiercią. Bóg jest bowiem miłosierny, więc czego w zasadzie się lękasz? Nie musisz obawiać się przepowiedni - potępienie nie dotyczy ludzi, którzy żałują swoich grzechów, Bóg daje obietnicę zbawienia wszystkim tym, którzy żałują, którzy wyrażają skruchę, nawet Jezus w agonii przemówił do Łotra, który dopiero w ostatnich chwilach życia wyraził skruchę "Zaprawdę powiadam Ci, dziś będziesz ze mną w raju". Nie masz więc z punktu widzenia swojej religijności wręcz prawa obawiać się o to, bo wątpisz tym samym w miłosierdzie Boga - czy więc Twój lęk nie jest absurdalny? Z logicznego punktu widzenia natomiast - jeśli przepowiednia jest nieunikniona to czemu się jej obawiasz? To jak śmierć - nie umkniesz jej:). Nie ma tu miejsca ani czasu na lęk.

Po drugie wreszcie - co jest Twoim "skarbem"? Co jest zagrożone? Twoje życie? Poczytaj raz jeszcze to co pisze Szaffer - nawet w kontekście Twojej religijności?:

"Życie. To jest wartość którą większość ludzi ze zrozumiałych względów chroni najbardziej. Ty również kochasz życie i jesteś do niego przywiązany.

Ale przecież nie jest twoją własnością. Dostałeś je tylko w dzierżawę. Czy od Boga Wszechmogącego, czy od wspaniałej, ewolucyjnej i niezmiennie dynamicznej Natury, nie możesz go mieć na wieczność. Śmierć przyjdzie na pewno. Prędzej, czy później ale przyjdzie. Sprawa jest zdecydowana już w momencie narodzin. Czego się zatem bać?

Dobrze mnie zrozum nie namawiam cię, żebyś szukał bram śmierci. Wręcz przeciwnie – szukaj życia i ciesz się nim. Po prostu zaakceptuj, że nie jest w twojej mocy, całkowicie go posiąść. Nie przywiązuj się aż tak! Ta luksusowa zabawka jest tylko w leasingu ;) .

O życiu pisałem do tej pory we wszystkich wątkach najwięcej, bo to najbardziej kluczowa wartość w naszym kręgu cywilizacyjnym. Nerwica zazwyczaj atakuje ten skarb życia właśnie. Taki też był mój przypadek.

Po długiej obronie w końcu zaakceptowałem śmierć…i jak widzisz mam się jeszcze całkiem nieźle ;) .

To co napisałem o życiu odnosi się też do zdrowia fizycznego.

Ale może boisz się, że całkiem pomiesza ci się w głowie i zupełnie zwariujesz? To nie nastąpi bo zaburzeniom podlegają tylko twoje uczucia, ale gdyby nawet, to co z tego? Może lepiej być szczęśliwym wariatem, niż nieszczęśliwym mędrcem? Cokolwiek by miało nastąpić odpuść, bo to i tak nie zależy od ciebie. Boisz się tylko swoich wyobrażeń."

Wreszcie przeczytaj to co z Twojego punktu widzenia jest najważniejsze:

"Jeśli jesteś wierzący spójrz na proces wyzdrowienia jak na proces uczenia się zawierzenia. Zawierzenie w zagrożeniu to dokładnie odwrotność paniki. Oczywiście agnostyk powie, że zawierzenie to nic innego jak przyjęcie postawy stoickiej, pięknie opisanej choćby w „Rozmyślaniach” Marka Aureliusza. I z takiej postawy też można czerpać siłę. Ale dla wierzącego to coś więcej. „Si Deus nobiscum quis contra nos?” Jakże potężne to stwierdzenie gdy odniesiemy je do naszej walki wewnętrznej z ograniczeniami. Bo zawierzenie to nie bierność w rodzaju: „Ulecz mnie Panie, oddaje Ci się”. Zawierzenie to aktywność: „Zrobię wszystko co mojej mocy bo wiem, że doświadczenie, które postawiłeś na moje drodze nie jest ponad moje siły!”. Jeśli wewnętrznie pojmiesz i przyswoisz, że „wszystkie twoje włosy policzone”, gdzie pozostanie miejsce na lęk?"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel masz calkowita racje, to ja przez swoj lek puki co jeszcze w 100% nie moge tego dopusic do glowy ale bede to czytal 1000 razy i analizowal az wrescie pojme, ze jestem debilem i nie powinienem bac sie tych mysli ani apokalipsy etc.. Chora wyobrazna dziala - patrze za okno i widze jak idzie ciemnosci na 3 dni (to z tej przepowiedni) - no co za glupie mysli! Czas chyba na trening i walke z samym soba aby pojac, ze nie ma sensu bac sie smierci ani przepowidni, bo to i tak nie zalezy ode mnie, tylko od Boga. Z drugiej strony jak sobie pomysle, to to zycie tutaj mi sie podoba - rodzina, dziecko, etc.. I to chyba mnie tez przeraza, ze moglo by sie cos im stac.. ehhh...

Dzieki chlopaki za pomoc - naprawde wiele mam teraz do pracy nad soba ale przynajmniej wiem gdzie szukac! Pewnie bede Was jeszcze meczyl ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapytaj się właśnie czego się boisz? Nie boisz się realnych zagrożeń boisz się poprostu TWOICH własnych przepowiedni!

I nie jesteś debilem, jesteś wyjątkowy jak każdy z Nas. Pokochaj siebie takim jakim jesteś i uwierz szczerze w Jezusa jeżeli mówisz że jesteś wierzący. Bądź dobry dla innych, odkrywaj swoje wewnętrzne piękno, żyj zgodnie z zasadami wiary tzn. pomagaj innym w potrzebie, nie kłam tylko bądź sobą dla innych bo jesteś wyjątkowy nie ma takiego drugiego co Ty na świecie, jesteś Bożym dziełem jedynym w swoim rodzaju. Mm nadzieję że Ci to pomoże, życie zgodnie z właśnym ja i z miłością do innych co jest głównym przesłaniem naszej wiary myślę że Ci pomoże wyjść z tego :brawo::smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki! Ludzie naprawde mi pomgacie! Oby Wam wynagrodzono :)

 

-- 17 sty 2013, 12:05 --

 

Czyli mam sie poddac tej mysli, potraktowac ten "atak", dac im mnie powalic i wtedy zobaczyc, ze nic sie nie stalo mimo tego, ze mnie zaatakowaly te leki?

Bo faktycznie spychanie ich powoduje, ze wracaja. W sumie postawienie sie im tez bedzie powodowac powroty ale rozumiem, ze beda one mialy mniejsza sile az zanikna, bo bede wiedzial, ze nic mi nie robia tak?

To co nie uniknone czyli smierc, albo jakies kataklizmy moga byc ale nie wiadomo jak sie zachowam kiedy beda, wiec nie ma co sobie wyobrazac tego jak to moze wygladac, bo w sumie nigdy sie z tym naprawde nie spotkalem i kazda mysl to tylko wyobraznia i wyolbrzymiony problem. Dobrze kumam Wasze odpowiedzi i wiadomosci na forum?

Chodzi o oswojenie leku i przez to jego zmniejszenie a w koncu pokonanie (zanik calkowity)?

 

-- 22 sty 2013, 15:45 --

 

Czy do nerwicy np. ntakiej z ktorej nie da sie wyjsc mozna zwariowac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×