Skocz do zawartości
Nerwica.com

przemyślenia post-terapeutyczne, uczucia towarzyszące


Gość kafka

Rekomendowane odpowiedzi

zlosc polega na tym, ze sie zloscisz...

wikipedia:

 

"Złość wyrażana jest spontanicznie: krzykiem, gestami, czasem rękoczynami."

 

jak nie reagujesz tak, to znaczy, że w sobie dusisz emocje

 

-- 20 sie 2012, 13:59 --

 

kafka, nie nie rozmawiałam o tym, ale porozmawiam w czwartek chyba... jak nie zapomnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak mogę rozmawiać z ojcem albo matką, do których nie mam szacunku, ale czuję negatywne emocje? nie da się. wydzieram się i złoszczę.

a poza tym, oni i tak mają to gdzieś, a terapeuta zrozumie twoje uczucia

bo minęło trochę czasu od tamtego wydarzenia i wgl.

no właśnie tak jak mówisz, najpierw emocje musza opaść by o tym rozmawiać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, spytaj terapeuty.

Mi się wydaje, że to znaczy żyć z nimi w zgodzie.

Tzn jestem zła, akceptuję to, daję sobie do tego prawo, próbuję się wyciszyć, rozkminiam sytuację, zastanawiam się nad swoją złościa i sytuacja, mówię osobie jak juz jestem spokojna, że to i to mnie rozłościło bo cos tam i jest ok.(tylko, ze mówić to mozna mówić osobom, które sa w stanie to zrozumiec, np mówisz mi, że sie wkurzyłaś na to co powiedziałam, bo wywołało to w tobie jakies tam skojarzenia z dzieciństwem z rodzicami, ja wtedy mówię, że doskonale to rozumiem, że mi przykro że tak się poczułas, bo nie było to moim zamiarem i jest ok miedzy nami)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, ooooj jak ja się zastanawiam nad dana sytuacją, która mnie rozzłościła, to się nakręcam...

 

no właśnie, a matce nie mogę powiedzieć, że mnie rozzłościła tym, że się najebała, to przecież i tak mnie nie zrozumie, zacznie sobie ze mnie drwić i mną pomiatac. przez co poczuję się jeszcze gorzej... i tak w konsekwencji się wydrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ooooj jak ja się zastanawiam nad dana sytuacją, która mnie rozzłościła, to się nakręcam...

no tak, ale to trzeba po czasie zrobić dopiero jak już się uspokoisz, zastanowić się co tak naprawdę cię rozzłościło

zacznie sobie ze mnie drwić i mną pomiatac. przez co poczuję się jeszcze gorzej..

dokładnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ale nie tak łatwo czekać... nie tak łatwo ochłonąć.. jeśli matka jest pijana i cały wieczór będzie mi psuć humor, to ja i tak na noc się załamię. zacznę rozmyślać, wiecie przecież, że zasnąć nie potrafię. bo dręczą mnie myśli. a co zrobic by się nie załamac? musiałabym tabletki nasenne jakieś brac i spac... rano już z reguły czuję się lepiej... tylko po południu już jestem przybita znów, bo wiem, co będzie wieczorem. wrr.. no tak. dlatego muszę się wyprowadzic. wiem wiem.

ale do tego czasu muszę sobie radzic. poza tym nie mogę unikac stresu. stres jest i będzie w moim życiu. trzeba zacząc sobie jakoś z tym radzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie... z terapeutą ostatnio coś o tym gadałam, powiedział mi właśnie, że problemy zawsze będą. no tak...

kurde a jak spodobało mi się to porównanie z 'Małego Księcia' do mojej sytuacji życiowej, do mojej matki, do alkoholików... taki sposób jego mowy mi się podoba, takie coś do mnie przemawia, mógłby tak częściej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawialiśmy ogólnie czemu moja matka pije. on mi gada, że dlatego by nie czuc cierpienia, a ja mówię : przecież to bez sensu, przecież ona cierpi z powodu picia. absurd...

 

No i tam powiedział takie coś, że w "Małym księciu" było takie coś:

Mały Książę widzi pijaka, no i się go pyta: "Czemu pijesz?", on na to : "bo się wstydzę", na co Mały Książę: "A dlaczego się wstydzisz?", "bo piję".

No i właśnie mówi, że pijacy tak mają, takie błędne koło. no i wiadomo. alkoholicy tego nie zauważają. uważają, że to my, rodzina, jesteśmy ich źródłem cierpienia... bo przecież oni nic złego nie robią, to my się czepiamy. nie wiedzą, że przez skutki picia cierpią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, tych błednych kół w naszym żcyiu nie brakuje.

Są takie sytuacje, że niezaleznie jaka opcja zostanie wybrana i tak będę zła. A potem będę sła na siebie, że znów jestem zła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutek to nic złego ?

Powiedz to komuś kto stracił dziecko, że to pozytywna emocja ...

 

Pomyśl, co by było, gdyby tego smutku nie czuł, nic totalnie. Równoważy się to z tym, iż to dziecko nic nie znaczyło. Oczywiście sugeruję teraz, że ten smutek nie istniałby w ogóle jako emocja, nie, że się tam ukrył gdzieś. Emocje są nam potrzebne do poradzenia sobie z pewnymi wydarzeniami, sytuacjami, inaczej byśmy długo nie pociągnęli.

 

nie wiedzą, że przez skutki picia cierpią

Albo wiedzą, a jednak czują się bezsilni, więc piją jeszcze więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś po spotkaniu z terapeutą czuję taką... pustkę.

Gadaliśmy o wszystkim. Dosłownie o wszystkim... O tym, że kiedyś miałam dobre kontakty z bratem, o moim poczuciu winy znów. Powiedział, że mój ojciec jest spoko. Przyznałam to mu, bo prócz tego, że bywa wybuchowy, agresywny (a czasem też nie reaguje nawet jak mnie matka uderzy) to jest spoko. Spytał się mnie, czy ja też jestem wybuchowa. Ja powiedziałam, że tak, że nieraz dochodziło do takich sytuacji, że chciałam uderzyć matkę, a nawet kilka razy to zrobiłam.

(właśnie mi się przypomniało, że w dzieciństwie wyżywałam się na lalkach rzucałam nimi o podłogę, niszczyłam ;o)

no i mówiłam o tym, że właśnie sobie nie radzę z emocjami. pytał się, co takiego robię, by wyładować je. mówiłam, że próbowałam wysiłku fizycznego, ale że mi to nic nie daje, biegałam i było tak samo. no i powiedziałam, że ja najchętniej bym odreagowała na źródle mojego cierpienia, zatem na matce. no i jeszcze mówiłam o tym, że jak się wyprowadzę, to będę czuc się samotna. że może to głupie, ale będę czuc się zagubiona, bo w domu wiem, co mnie spotka, a jak będę sama nie wiem czy wgl sobie dam radę z tym wszystkim, że będę tęsknic za "akcjami" w domu. głupota. :roll: a on powiedział, no to znajdzie sobie Pani, Pani Moniko, faceta który pije lub cpa. I nie będzie się Pani nudzić. A ja no, że nie... że tego nie zrobię. Chociaż uświadomił mnie w tym, że jednak przyciągam do siebie takich facetów. :roll: Ale w porę reaguję! Nie wiążę się z nimi! Z jednym byłam w otwartym związku ten mój taki prawdziwy chłopak powiedzmy, to on był imprezowiczem, dużo pił, zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, ale zawsze wracał do mnie. Zawsze je wracałam do niego. Zawsze wracaliśmy do siebie. No i też poznaję takich chłopaków, którzy cpają... Mogłoby z takim jednym coś wyjść, ale jednak kontakt się urwał, urwaliśmy taki codzienny kontakt. Bogu dzięki. Bo pociągał mnie, ale... Jest narkomanem, jakby nie było. Miał coś w sobie... Zajebiste miał dłonie. Jak mnie złapał za dupę, pieścił, to myślałam, że się podniecę. ;) Miał taki zajebisty dotyk. Czułam się zajebiście. Nigdy tak się nie czułam, jak w jego ramionach. Wszyscy mówili, że pasowalibyśmy do siebie, ale... No terapeuta sam mi powiedział, że mam uciekac. Od takich facetów. Uciekam, uciekam, albo sami uciekają. ;) Następna moja "przygoda" była z facetem, który okazało się, że jest z więzienia za kradzieże (przypomina mi się mój brat... :roll: ), jeszcze jeden z wojska, taki Marcin, zajebiście mnie traktował, nie miał wyglądu, ale teksty to miał niezłe. ale wojskowi dużo piją... od razu został skreślony. no i wielu wielu innych takich dupków poznałam. właśnie się zorientowałam, że żaden normalny facet mi się nie podobał. :shock: ale terapeucie jeszcze tak szczegółowo nie opowiedziałam o tych moich przygodach czy związkach... nie jestem gotowa widocznie. ale kurde dopytuje się, że nie wiem... acha. i najważniejsze... pamiętacie, jak mówiłam, że mój brat mnie molestował? byłam bliska powiedzenia mu tego, sam zadał takie pytanie dość bliskie temu. czy bawiliśmy się ekhem na golasa w coś. wiecie doktor i te sprawy. ale był blisko. nawet nie ma pojęcia. ale zaśmiałam się i powiedziałam, że nie. nie skłamałam. takich zabaw nie miałam. ale ciekawe skąd on wie, chyba przeczuwa coś. że coś się działo. ale skąd? nie dawałam żadnych sygnałów, mówiłam tylko, że szkoda, że tak się kontakt z nim urwał, bo tak wiedziałabym co robi z kim gdzie i jak, może by nie cpal, gdybym go nie opuściła. ale gdzie stąd do molestowania...? masakra. co on czyta w myślach?! :shock: albo chciałam powiedzieć, dlaczego nie chcę mieszkać z bratem w jednym pokoju, ba w jednym domu. ale powiedziałam, że mój brat ma jeszcze taki problem, ale że nie powiem, bo się tego wstydzę (brak higieny osobistej w tym częsta masturbacja, cały pokój obspermiony - jak ja mam to powiedzieć ładnymi słowami... ?! trochę się rozpisałam. już koniec. ;d

 

-- 23 sie 2012, 14:48 --

 

a i jeszcze się mnie pytał terapeuta, co by było gdyby matki firma splajtowała... powiedziałam: no śmietnik. i wgl co by się ze mną stało. A ja, że ja jakoś bym sobie poradziła, ojciec prawdopodobnie też. bo ja mogłabym do otłoczyna pojechac, ojciec tak samo. ponadto mogłabym do przyjaciółki się wprowadzić na jakiś czas, jej matka powiedziała, że jej dom jest dla mnie azylem. więc miałabym, gdzie się podziac. choc na jakiś moment. że obcy ludzie bardziej mi pomagają, niż własna rodzina... (ba... własna rodzina mi jeszcze dodaje problemów przecież :P) no i jeszcze jest taka opcja, że mój ojciec miałby robotę swoją na czarno, więc jakoś dałby sobie radę. ale on zapewne by wziął ze sobą matkę i brata, więc nic by się nie zmieniło, prócz warunków mieszkaniowych. :bezradny:

 

-- 23 sie 2012, 14:51 --

 

na następnej wizycie muszę w końcu poruszyć temat bycia gorszym... że czuję się nie fair, że brat był gorzej traktowany ode mnie.

poza tym o tym molestowaniu chciałabym powiedzieć, wydusić to z siebie, ale nie wiem, czy dam radę. nie wiem, czy to rzeczywiście takie ważne jest. przecież nakryłam go na tym tylko RAZ. wlazł mi do łóżka, odsłonił bluzkę, i wiecie. ale do niczego więcej nie doszło... a ja udawałam, że śpię. :roll:

 

-- 23 sie 2012, 14:58 --

 

I nadal nie wiem, jak radzić sobie z emocjami. :? Chyba coś w stylu -> muszę nauczyć się z nimi żyć. A jeśli nie dam rady...? Już nie raz było ze mną kiepsko, bo sobie z nimi nie radziłam... Mówiłam o tym, że z jednej strony chciałabym się ich pozbyć, że nie chciałabym czuć, on do mnie: ale tych negatywnych, a ja że tak. że nie chcę czuć tych negatywnych emocji, ale z drugiej strony nie mogę ich tłumic w sobie, bo wtedy dochodzi do zachowań autodestrukcyjnych, tj. samookaleczeń. Gadaliśmy o tym jeszcze czy ciągnie mnie do różnych substancji psychoaktywnych, do narkotyków, alkoholu... Powiedziałam, że czasem o tym myślę, jak o ucieczce od problemów, ale nie zrobię tego. Pytał się mnie czy jarałam. Ale uspokoiłam go, że nie. A alkoholu nie piję już od 3 miechów. Tym się nie chwalę, bo nie ma czym. Nie jestem alkoholiczką. Ale tym, że nie cięłam się 5 tygów, to się pochwaliłam. :smile: nazwałam to "moim małym sukcesem" . z niecięcia się, się cieszę :P a ze zdanej matury nie potrafię... też chwilę o tym gadaliśmy, ale za długi ten tekst już jest. wszystkiego wiedzieć, nie musicie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, no w sumie rad raczej nie dają, ale liczyłam na coś więcej, że może inaczej na to spojrzę troche? No po prostu, na jakąś chwilową ulgę w cierpieniu.

I jeszcze mnie wkurwia podejście tej terapeutki, bo ciągle się mnie pyta czy chcę zrezygnowac, ze przeciez nie musze chodzic, co ona jakieś kompleksy kur* ma?

Powiedzialam, że mam poczucie zmarnowania czasu, ale chodziło mi o to, że zmarnowąłam cenny czas który mogłam poświęcić na inny problem, a ta mi pieprzy "rozumie, że chce pani zrezygnować z terapii?", bo myślała, z emam na myśli że swój czas z nia marnuję.

 

-- 23 sie 2012, 16:34 --

 

A,i jeszcze mi powiedziała, że ja sama umiem odp na swoje pytania i że ona jest mi wlaściwie niepotrzebna.-miała na myśli chyba moją samoświadomość, ale ta świadomość nie zapewnia jeszcze uleczenia przeciez, czekam na grupę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, jak to nie udzielają rad? udzielają... to tak jak z tym wnioskiem miałam "Ja namawiam Panią(...)"

to są takie jakby rady, propozycje... i ja na takie coś liczyłam.

 

może w jakiś taki sposób olewający podchodzisz do niej? może dajesz jakieś sygnały braku zainteresowania... nie wiem. :bezradny:

 

Powiedzialam, że mam poczucie zmarnowania czasu

no to ją rozumiem, że tak to odebrała...

 

-- 23 sie 2012, 16:57 --

 

no dokładnie, większość z nas zauważyłam, że zna odpowiedzi na swoje pytania, ale to nic nie zmienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam na terapii po miesięcznej przerwie. I pierwszy raz od długiego czasu czułam się zadowolona z terapii.Rozmawialiśmy o moich relacjach z ojcem. Terapeuta Stwierdził ze jest we mnie bardzo dużo tłumionek złości do rodziców Złości która nazbierała się przez całe moje życie i nigdy nie została wypowiedziana. Ja w stosunku do ojca jestem bardzo uległa nie potrafię mu się sprzeciwiać nie potrafię mu postawić granicy. Zawsze albo przeważnie się wycofuje.Moja postawa w stosunku do niego mnie doprowadza do szału do frustracji ale tłumie tow sobie co powoduje stany depresyjne i lękowe .To dzisiejsze przemyślenia z terapii. Dostałam zadanie domowe mam napisać list do ojca. Dostałam szablon takiego listu i w wykropkowanych miejscach mam napisać o co mam ża co mnie boli czego nie dostałam od niego w dzieciństwie ale też bo było dobre. Mam tydzień na to i będzie to najtrudniejsze zadanie jakie kiedykolwiek przede mną postawiono. Mam nadzieję że nie będę musiała dawać tego listu ojcu do przeczytania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja po terapii Przeczytałam ten list terapeucie....Powiedział że to najdłuższy list jaki widział:lup:Najpierw zapierałam się ze nie przeczytam, ale jak zaczął rozmowę o moim nastroju to już wolałam czytać, bo i tak nastrój już miałam fatalny...Co dalej z tym listem zrobię zależy ode mnie, mogę go dać ojcu , mogę spalić, podrzeć... na razie go sobie zostawię :uklon: Ciężko było go czytać, głos mi się łamał, mało sie nie popłakałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz ojciec też pewnie powiedziałby ze się czepiam, że mi pranie mózgu zrobili, bo przecież było ok, ale ja mu to kiedyś dam... jak dojrzeję emocjonalnie, jak będę mieć swoje mieszkanie i zapewnię bezpieczeństwo rodzinie. Jak się wyprowadzimy od niego to na porzegnanie dostanie list, a nawet moze kilka, bo czuję potrzebę napisania mu kolejnego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×